Menu
  • Polski (PL)
Biuro Prasowe

Biuro Prasowe

Senacka komisja głucha na głos partnerów społecznych

  • Kategoria: Kraj
Senacka komisja głucha na głos partnerów społecznych

Mimo apeli związków zawodowych i organizacji pracodawców senacka Komisji Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej większością głosów zaakceptowała szkodliwe zmiany w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych. Niestety wśród tych którzy zlekceważyli wspólny głos partnerów społecznych znalazł się Stanisław Kogut, były zasłużony działacz kolejarskiej Solidarności.

Senatorowie procedowali 4 grudnia przyjętą przez Sejm ustawę o zmianie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (druk senacki 663).  Podczas posiedzenia komisji przedstawiciele partnerów społecznych po raz kolejny wskazali, że procedowanie ustawy naruszyło podstawowe zasady dialogu społecznego i konsultacji zarówno co do terminów, konieczności uzyskania pisemnego stanowiska w zakresie nie uwzględnionych zastrzeżeń czy też roli Rady Dialogu Społecznego. Ich wniosek o odrzucenie ustawy  nie został jednak przyjęty. Senatorowie przegłosowali jedynie poprawkę określającą moment wejścia w życie ustawy na 1 stycznia 2019 roku.

-Wprowadzenie dłuższego vacatio legis nie rozwiązuje problemu. Po pierwsze, tryb procedowania nad tą ustawą pokazuje lekceważący stosunek rządu do roli i znaczenia dialogu społecznego – komentuje Barbara Surdykowska, Biuro Eksperckie KK NSZZ Solidarność. –Dodatkowo partnerzy społeczni zdecydowanie sprzeciwiają się samej ustawie. Mamy do czynienia z rzadką sytuacją gdy NSZZ Solidarność oraz Forum Związków Zawodowych mówią jednym głosem razem z wszystkimi reprezentatywnymi organizacjami pracodawców –dodaje ekspertka. 

Forsowana przez rząd zmiana w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych polega na likwidacji górnego limitu ograniczającego podstawę od której odprowadzana jest składka na ubezpieczenie emerytalne i rentowe pracowników.  W obowiązującej regulacji limit ten wynosi trzydziestokrotność przeciętnego wynagrodzenia.  W ocenie NSZZ Solidarność jest to rozwiązanie szkodliwe i pogłębiające problem nierównomiernego rozłożenia kosztów ubezpieczenia społecznego na pracowników i inne osoby obecne na rynku pracy. Projektodawcy kierując się doraźnym interesem fiskalnym, stawiają pod znakiem zapytania przyszłą stabilność finansów państwa, które zmuszone będzie do wypłacania części obywateli świadczeń emerytalnych w wysokości niewspółmiernie wysokiej w porównaniu do większości świadczeniobiorców. Wywoła to poważne perturbacje w obszarze waloryzacji świadczeń emerytalnych.

- Od rządu oczekiwalibyśmy bardziej rozsądnego i perspektywistycznego podejścia do systemu ubezpieczeń społecznych. Mam na myśli m.in. propozycje zmian w zakresie zasad odprowadzania składki przy umowie zlecenia, umowie o dzieło czy prowadzeniu działalności gospodarczej. Potrzebujemy zasady dotyczącej kumulacji tytułów ubezpieczeniowych a także wypracowania zasad waloryzacji minimalnych świadczeń emerytalnych. Zamiast tego otrzymujemy chaotyczny demontaż istniejącego systemu. Szkoda, że przykładają do tego rękę niektórzy z senatorów o solidarnościowych korzeniach. W tym miejscu można tylko podziękować Senatorowi Janowi Rulewskiemu za konsekwentne głosowanie za odrzuceniem ustawy – podsumowuje Barbara Surdykowska.

Wspólne stanowisko partnerów społecznych dostępne jest tutaj, a apel Piotra Dudy i Henryki Bochniarz – byłych przewodniczących RDS – tutaj.

bs

    Partnerzy społeczni przeciwko rządowym próbom wprowadzania błędnych rozwiązań

    • Kategoria: Kraj
    Partnerzy społeczni przeciwko rządowym próbom wprowadzania błędnych rozwiązań

    5 reprezentatywnych organizacji partnerów społecznych przyjęło 21 listopada 2017 r. wspólne negatywne stanowisko w sprawie zgłoszonego niespodziewanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz innych ustaw (druk sejmowy 1974) dotyczącego zniesienia górnego limitu składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe.

    NSZZ Solidarność i Forum Związków Zawodowych oraz po stronie pracodawców: Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP i Business Centre Club, wskazują, że doszło do rażącego naruszenia zasad opiniowania projektów ustaw oraz działania Rady Dialogu Społecznego. Zdaniem partnerów społecznych zniesienie ograniczenia podstawy wymiaru spowoduje, że w perspektywie długofalowej narośnie poważny społeczny problem wynikający z rozwarstwienia wysokości świadczeń emerytalnych. Partnerzy społeczni mają także poważne zastrzeżenia do prawidłowości oceny skutków regulacji towarzyszącej projektowi. Projekt rządowy potęguje sytuację, w której koszty funkcjonowania sytemu ubezpieczeń społecznych obciążają w nieproporcjonalny sposób pracowników w stosunku do innych osób obecnych na rynku pracy.

    – Dla NSZZ Solidarność ten projekt jest bulwersujący nie tylko ze względu na tryb jego procedowania, który w naszej ocenie ma charakter niekonstytucyjny, ale także ze względu na fakt, iż stanowi on potwierdzenie tezy, ze rząd odrzuca wnioski strony związkowej dotyczące równego obciążenia pozapłacowymi kosztami pracy pracowników i innych kategorii osób takich jak osoby samozatrudnione czy zleceniobiorcy – komentuje Barbara Surdykowska z Biura Eksperckiego NSZZ Solidarność. – Rząd lekceważy nasze postulaty dotyczące wprowadzenia pełnej kumulacji tytułów ubezpieczeniowych, pełnego „ozusowania” umów zleceń, czy modyfikacji zasad odprowadzania składki przez osoby prowadzące działalność gospodarczą – dodaje ekspertka. 

    W dniu wczorajszym także Rada Nadzorcza ZUS negatywnie zaopiniowała projekt.

     Tutaj wspólne stanowisko 

      Konflikt pracownicy - zarząd PWPW

      Konflikt pracownicy - zarząd PWPW

      Chęć rozwiązania sporu między pracownikami Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych S.A. a Zarządem spółki wyrazili podczas briefingu prasowego 20 listopada minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak, przewodniczący Zarządu Regionu Mazowsze Andrzej Kropiwnicki oraz prezes PWPW Jakub Skiba.

      - Nie przez przypadek prezes Jakub Skiba objął funkcję prezesa PWPW – powiedział minister Błaszczak. - Jako właścicielowi zależało mi na tym, żeby sytuacja w PWPW była stabilna i dawała możliwość normalnego funcjonowania przedsiębiorstwu, tak ważnemu z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. W moim przekonaniu pan Jakub Skiba daje gwarancję, że problemy zostaną rozwiązane – skomentował sytuację w PWPW minister Mariusz Błaszczak.
       

      Pracownicy PWPW domagają się m.in. podwyżek oraz respektowania zawieranych ze związkowcami porozumień.
       

      - Pracownicy PWPW poczas wojny heroicznie walczyli z hitlerowcami. Oni walczyli dlatego, że byli Polakami i kochali swój zakład. Jest nowy prezes, rozpoczynamy obchody 100-lecia odzyskania niepodległości, mamy nowy paszport. Mam nadzieję, że rozpoczynamy też proces, który doprowadzi do tego, że pracownicy tego zakładu, prezes, właściciele, czyli panowie ministrowie i ja będziemy mogli powiedzieć: oni zrobili wszystko, by ten zakład pracy był ich wspólnym domem – powiedział Kropiwnicki. Przewodniczący wyraził nadzieję, że konflikt uda się rozwiązać jeszcze przed Bożym Narodzeniem.
       

      Wolę zakończenia sporu wyraził także prezes Jakub Skiba. - Spór dotyczy oczywiście kwestii płacowych, ale najwązniejszą sprawą jest przestrzeganie norm wewnętrznych . I ja do tego doprowadzę – zadeklarował prezes PWPW. Jakub Skiba został delegowany do czasowego wykonywania czynności Prezesa zarządu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych S.A. po tym, gdy MSWiA odwołało poprzedniego prezesa Piotra Woyciechowskiego z powodu konfliktu z pracownikami i związkami zawodowymi. Odwołanie Woyciechowskiego zbiegło się z publikacjami o podsłuchiwaniu związkowców z PWPW.
       

      - Solidarność to dziś związek zawodowy, ale dla nas wszystkich to ruch społeczny, który przyczynił się do tego, że żyjemy w wolnym kraju. My nawiązujemy bezpośrednio do wartości związanych z działalnością Solidarności, w związku z tym jestem dobrej myśli, że sytuacja w PWPW ulegnie stabilizacji – podkreślił minister Błaszczak.
       

      20 listopada w siedzibie PWPW minister Błaszczak mówił o uruchomieniu produkcji nowego polskiego paszportu. Nowy wzór zacznie obowiązywać w przyszłym roku.

      BM

        Debata Pomorskiego Klubu Biznesu o ograniczeniu handlu

        Debata Pomorskiego Klubu Biznesu o ograniczeniu handlu

        - Czy jesteśmy się w stanie samoograniczyć, aby milion dwieście tysięcy pracowników handlu mogło mieć wolną niedzielę? Czy możemy zrezygnować z odrobiny naszej wygody i wolności, aby tak jak my, również i oni mogli w niedzielę spędzić czas z rodziną - pytał podczas debaty „Ograniczeniu handlu w niedzielę – co to oznacza dla gospodarki” Marek Lewandowski rzecznik NSZZ „Solidarność”.

        Na zaproszenie Pomorskiego Klubu Biznesu w dyskusji, która odbyła się 15 listopada w Strefie Inspiracji gdańskiej galerii Citi Meble, udział wzięli również Dr Dariusz Wieczorek z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego oraz Marek Theus – przedsiębiorca, właściciel trójmiejskiej sieci sklepów „Merkus”. Moderowania podjął się Mikołaj Chrzan, red. nacz. Gazety Wyborczej Trójmiasto.

        Zdaniem Lewandowskiego, który uzasadniał projekt ograniczenia handlu w niedzielę, robienie zakupów przez cały tydzień, o niemal każdej porze dnia i nocy jest dla nas konsumentów czymś niezwykle wygodnym i daje poczucie wolności. Jednak odbywa się kosztem wolności i wygody ponad 1,2 mln pracowników handlu, którzy tej wygody i wolności są pozbawieni.

        - Niech każdy zada sobie pytanie  czy jest się w stanie samoograniczyć, aby milion dwieście tysięcy pracowników handlu mogło mieć wolną niedzielę? Czy może zrezygnować z odrobiny swojej wygody i wolności, aby tak jak większość społeczeństwa, również i oni mogli w niedzielę spędzić czas z rodziną?


        Odnosząc się do zarzutów o spadek obrotów i zatrudnienia rzecznik Związku przypomniał, że już teraz brakuje w handlu ponad 100 tys. pracowników.

        - Nie ma żadnych weryfikowalnych danych, potwierdzających tezę o spadku obrotów i zatrudnienia w związku z wprowadzeniem ograniczenia handlu w niedzielę – przekonywał Marek Lewandowski. Wręcz przeciwnie doświadczenia pokazują, że ograniczenie handlu sprzyja zwiększeniu obrotów i zatrudnienia.


        Potwierdził to Marek Theus, przedsiębiorca, właściciel sieci sklepów spożywczych Merkus, który wyraził poparcie dla wprowadzenia zakazu.

        - Nic takiego się nie stanie, ale nawet gdyby, to ja z radością przyjmę każdego, kto w wyniku zakazu straci pracę.


        Theus podkreślił, że w branży występuje ogromny brak rąk do pracy.

        Nieco inne zdanie, choć też wyrażał przychylność wobec ograniczenia handlu, prezentował dr Dariusz Wieczorek. Według niego taka groźba istnieje, dlatego takie rozwiązania powinno wprowadzać się powoli i stopniowo. Sposób procedowania tej ustawy uznał za niedopuszczalny.

        Na pytanie o handel przy popularnych kurortach turystycznych bardzo ciekawe zestawienie zaprezentował Marek Theus. Pokazał co w niedzielę osoby odwiedzające sopockiego Monciaka kupują w zlokalizowanym obok deptaka markecie. Na pierwszym miejscu są bułki kajzerki, na drugim piwo. W pierwszej 25. oprócz pieczywa i napojów oraz drobnych przekąsek znalazły się jeszcze... ziemniaki.

        msz

          Co dalej z Stocznią Gdańsk: rozmowa z prezesem ARP Marcinem Chludzińskim

          Co dalej z Stocznią Gdańsk: rozmowa z prezesem ARP Marcinem Chludzińskim

          – Od kilku miesięcy trwają rozmowy pomiędzy udziałowcami Grupy Stoczni Gdańsk – Agencją Rozwoju Przemysłu i ukraińską grupą kapitałową Siergieja Taruty na temat przyszłości stoczni. Jaki jest stan rozmów?

          Kilka miesięcy temu przedstawiliśmy ukraińskiemu właścicielowi realne scenariusze dotyczące przyszłości Stoczni Gdańsk i GSG Towers. Każda propozycja uwzględnia wykorzystanie potencjału pracowników i zaplecza technicznego Stoczni Gdańsk oraz jej rozwój. Zależało nam, aby jak najszybciej przejść od propozycji do realizacji. Uważamy, że mamy dobry plan, który odwróci złą passę Stoczni. Jednak przedstawiciele ukraińskiego właściciela zwlekali z odpowiedzią, a w międzyczasie szukali w różnych środowiskach poparcia dla utrzymania status quo. Wobec naszej twardej postawy próbowali znaleźć sojuszników, co im się nawet czasami udawało. To opóźniało rozmowy. Przełom nastąpił w połowie października na spotkaniu z panem Tarutą, zorganizowanym z naszej inicjatywy. Ponowiliśmy wówczas nasze propozycje, które znalazły wreszcie zrozumienie. Na tej podstawie udało się nam wówczas uzgodnić harmonogram działań, zaakceptowany przez obie strony.

          – Na początku września przedstawiciele ARP zapowiedzieli, że do 15 października zapadną decyzje w tej sprawie. Termin minął – co dalej?

          – My dotrzymujemy terminów. Nie możemy jednak podjąć ostatecznej decyzji bez przeprowadzenia rzetelnej oceny kondycji obu spółek. To byłoby nieodpowiedzialne, bo są to aktywa dużej wartościW połowie października podpisaliśmy ze stroną ukraińską list intencyjny, ale do tanga trzeba dwojga. Terminy i realizacja jego zapisów zależy mocno od tempa i jakości pracy drugiej strony. Takie opóźnienia nastąpiły w procesie przygotowania do  badania sytuacji finansowo-prawnej spółek. Dla nas każdy dzień jest ważny w kontekście naszych planów rozwojowych dotyczących Stoczni. Dlatego liczymy w tym zakresie na wsparcie pracowników.

          Przygotowania do audytu, którego wyniki dadzą nam wiarygodne informacje na temat kondycji spółek, są zaawansowane. Wybraliśmy wyspecjalizowane podmioty, które pomogą nam w ocenie sytuacji prawno-ekonomicznej Stoczni Gdańsk i GSG Towers. Niecierpliwie czekamy na przekazanie przez spółki dokumentów, z czym były dotychczas spore problemy i z tego powodu są już dwa tygodnie opóźnienia. W ostatnich dniach przekazywanie dokumentacji idzie już sprawniej. Liczymy, że badanie rozpocznie się w najbliższych dniach. Po jego zakończeniu przedłożymy ostateczną propozycję ukraińskiemu właścicielowi.

          – Brak decyzji na temat GSG odbija się negatywnie na nastrojach pracowników grupy. Gdańscy stoczniowcy, ich organizacje związkowe, domagają się zdecydowanych rozwiązań w sprawie przyszłości stoczni, zwłaszcza że odczuwa się zahamowania w produkcji, również wież wiatrowych, co może prowadzić do bankructwa grupy. Czy świadomość tego towarzyszy rozmowom?

          – Oczywiście, ARP zna potencjał, jaki stoi za pracownikami dawnej Stoczni Gdańskiej, którzy po prywatyzacji pracują w należącej do ukraińskiego właściciela Stoczni Gdańsk i nowej spółce GSG Towers. Ten potencjał powinien być wykorzystany w odbudowie przemysłu stoczniowego. Mamy dobry plan, ale jeśli ma być naprawdę zrealizowany, to od początku ARP musi mieć kontrolę nad jego wdrażaniem. W obecnej strukturze właścicielskiej, kiedy wszystkie decyzje co do funkcjonowania Stoczni Gdańsk, ale także GSG Towers zależą od strony ukraińskiej i to ona obecnie ma decydujący głos.

          ARP jest świadoma sytuacji płynnościowej spółek, choćby dlatego, że strona ukraińska nie spłaca pożyczki od ARP. Sytuacja taka jest konsekwencją niesprawnego zarządzania obiema spółkami przez GSG. Odpowiedzialność za płynność stoi po stronie właściciela. Przypominam, że w Stoczni Gdańsk mamy tylko 19% akcji, i w związku z tym nasze możliwości są bardzo ograniczone. W GSG Towers, w której ARP jest właścicielem 50 procent udziałów mamy tylko jednego przedstawiciela w zarządzie. Tak niekorzystne zapisy dla polskiej strony, niestety zaakceptowali nasi poprzednicy. Teraz chcemy to zmienić. Obecnie monitujemy zarządy i rady nadzorcze obu spółek, aby udostępniły nam dokumenty niezbędne do dokonania wyceny. ARP jest zdecydowana na przeprowadzenie transakcji, która pozwoli przejąć kontrolę nad działalnością obu spółek, aby zmienić ich złą sytuację jak najszybciej. Nie pozwolimy, aby rozmowy przeciągały się ponad miarę. Nie damy się zwodzić, kolejnymi planami rozwoju, które pozostają na papierze. Liczę, że przedstawiciele ukraińskiego inwestora zrozumieją, że czas się kończy. Nie będzie kolejnej kroplówki finansowej, jak za czasów rządów PO/PSL, które konserwowały zły stan stoczni. Nie ulega wątpliwości, że formuła współpracy między ARP a ukraińskim właścicielem Stoczni Gdańsk, stosowana przez naszych poprzedników, po prostu nie sprawdziła się i nie ma żadnego uzasadnienia, aby ją kontynuować.

          – Pracownicy stoczni domagają się konkretnych kroków w zakresie rozwinięcia produkcji okrętowej w GSG, m.in. na terenach przejętych przez Pomorską Strefę Ekonomiczną, terenach dawnego wydziału K-3 (dzierżawionych przez Nautę), pochylniach C, wykorzystywanych przez Montex i stoczniowej płycie montażowej. Jakie kroki dla realizacji tych zamierzeń podejmować będzie ARP?

          – Zgodnie z rządową Strategią Odpowiedzialnego Rozwoju chcemy rozwijać przemysł stoczniowy, w oparciu o krajowe aktywa, co jest zbieżne z oczekiwaniami stoczniowców. Nasze plany zna wicepremier Mateusz Morawiecki i je popiera. Rożne warianty są możliwe, wszystkie wymienione przez Pana Redaktora aktywa są pod bezpośrednią albo pośrednią kontrolą Skarbu Państwa. O tym, gdzie i w jakim zakresie będzie prowadzona ta działalność zależy od wyników negocjacji ze stroną ukraińską dotyczących przyszłego wykorzystania obecnych aktywów Stoczni Gdańsk.

          Jednak jeśli nie uda się nam porozumieć z ukraińskim inwestorem, mamy gotowy, ciągle aktualizowany, alternatywny plan działań, który możemy wdrożyć w krótkim czasie. Na razie nie mogę odkrywać wszystkich kart, bo mogłoby to wpłynąć na przebieg negocjacji, jak i ich końcowy efekt.

          – Załoga Grupy Stoczni Gdańsk z pełną aprobatą przyjęła przed dwoma laty zapowiedzi rządu i prezydenta RP o krokach przywracających stoczni jej możliwości produkcyjne. Co ARP zamierza uczynić, by przyspieszyć realizację tych zapowiedzi?

          – W ARP bardzo poważnie podchodzimy do deklaracji złożonych przez polski rząd i czujemy się odpowiedzialni za ich realizację. Plan rozwoju przemysłu stoczniowego na terenach dawnej Stoczni Gdańskiej przygotowaliśmy na przełomie roku. Negocjacje przeciągały się nie z naszej winy. Opóźnienie w stosunku do harmonogramu wynosi około pół roku. Liczę, że ten stracony czas uda się nadrobić.


          www.solidarnosc.gda.pl

           

           

           

            Filar Praw Socjalnych proklamowany!

            Filar Praw Socjalnych proklamowany!

            Dziś w Goeteborgu, na szczycie Unii Europejskiej, nastąpiła długo oczekiwana proklamacja Filara Praw Socjalnych podpisana przez szefów państw i rządów wszystkich krajów członkowskich UE. Filar zawiera cały szereg zasad i praw istotnych dla pracowników, w tym do bezpiecznego i dostosowanego do pracownika zatrudnienia, prawa do sprawiedliwego wynagrodzenia czy prawa do ochrony bhp na wysokim poziomie.

            Szczytowi towarzyszył szereg wystąpień i debata, którą przewodniczący Komisji Europejskiej Juncker podsumował stwierdzeniem, że od 30 lat uczestniczy w debatach na tematy społeczne i dzisiaj nie usłyszał niczego nowego, propozycje, postulaty i pomysły są od lat powtarzane, aby więc ten szczyt europejski zamienić w prawdziwy sukces, tym razem nie może skończyć się na słowach i za uroczystą proklamacją musi nastąpić realizacja jej zapowiedzi. Europejska Związków Zawodowych (EKZZ) oczekuje, że Europa w końcu przejdzie od cięć wydatków socjalnych do polityki solidarności i promocji praw socjalnych. Najwyższy czas przywrócić europejski model społeczny rozmontowywany podczas dekady oszczędności i postawić solidne fundamenty dla społecznej gospodarki rynkowej, gdzie prawa socjalne nie byłyby przesłaniane przez swobody ekonomiczne.

            W przeddzień szczytu europejscy partnerzy społeczni, a więc obok EKZZ również organizacje pracodawców, wydali oświadczenie, w którym między innymi podkreślają znaczenie wzmocnienia spójności gospodarczej i społecznej, konieczność wsparcia dla sprawnych i powszechnych służb publicznych jako istotnej części europejskiego modelu społecznego, promowania układów zbiorowych i dialogu partnerów społecznych na poziomie europejskim, krajowym, branżowym i zakładowym, stanowiącego klucz do dobrobytu i sprawiedliwości społecznej w Europie.

            kb

              Rząd zlikwiduje górne ograniczenie składek ZUS?

              Rząd zlikwiduje górne ograniczenie składek ZUS?

              Do tej pory po przekroczeniu trzydziestokrotności średniego wynagrodzenia, pracownik nie płacił już składek emerytalno-rentowych. Czy taki zapis może zostać zlikwidowany? Gośćmi audycji Kapitał i Praca byli: Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan i Barbara Surdykowska z NSZZ Solidarność.

              Tak zwana trzydziestokrotność to obowiązująca od dawna regulacja, zgodnie z którą po osiągnięciu pułapu zarobków wynoszącego trzydziestokrotność średniej płacy, nie płaci się składek ZUS. Dotyczy to osób, które zarabiają powyżej 10 870 zł brutto miesięcznie, czyli około 2 proc. osób z około 16 mln pracujących. Chociaż likwidacja takiego zapisu w pewien sposób wyrównywałaby szanse wszystkich pracowników, którzy płacą składki od całej kwoty dochodu, to jednak zarówno związki zawodowe, jak i pracodawcy, nie zgadzają się z likwidacją takiej ulgi.

              Jak zaopiniowała Solidarność, to gwałt na dialogu społecznym i jej partnerach. Jak podkreśliła Barbara Surdykowska, ustawa nie została prawidłowo skonsultowana. – Została skierowana do partnerów społecznych, związków zawodowych i organizacji pracodawców w momencie, kiedy trafiła na Komitet Stały Rady Ministrów. Wysłuchanie argumentacji na tym etapie jest już iluzoryczne – argumentowała gość audycji i dodała, że nastąpiło tym samym złamanie wszelki zasad dotyczących ustaw i partnerów społecznych.

              Zdaniem Roberta Lisickiego, ten projekt nie realizuje sprawiedliwości społecznej, a system emerytalno-rentowy jest tak skonstruowany, że tyle ile wpłacimy, tyle powinniśmy za kilka lat otrzymać. - Jeżeli dziś zabierzemy od tych najwyższych wynagrodzeń składki, to za jakiś czas całe społeczeństwo będzie musiało się zrzucić na ogromne emerytury dla tych osób – podkreślił gość audycji.

              Przepisy dotyczące likwidacji trzydziestokrotności miałby wejść w życie od 1 stycznia 2018 r. Jak podkreślił ekspert, istotnym elementem jest tu również zaskoczenie. - Projekt ten ma przynieść Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych ponad 7 mld złotych. Jednak 2/3 tej kwoty pokrywają przecież pracodawcy – zauważył Robert Lisicki. - Skąd mają oni wziąć pieniądze na ten cel, kiedy większość poważnych firm przyjęła już budżety na nowy rok? – pytał ekspert.

              Więcej na www.polskieradio.pl

               

               

               

                W Biedronkach łamane są prawa pracownicze i związkowe

                W Biedronkach łamane są prawa pracownicze i związkowe

                Praca w nadgodzinach bez wynagrodzenia i brak możliwości skorzystania z przysługującej pracownikom przerwy – to tylko część nieprawidłowości wykrytych przez inspektorów pracy podczas kontroli przeprowadzonej w sklepach sieci Biedronka.

                Pracownicy sieci są przemęczeni, bo mają zbyt wiele obowiązków do wykonania. Piotr Adamczak, przewodniczący Solidarności w sklepach Biedronki podkreśla, że ludzi jest za mało we wszystkich centrach dystrybucyjnych oraz w sklepach. – Zdarzyła się taka sytuacja, że w jednym ze sklepów na zmianie był tylko kierownik i jeden pracownik – mówi związkowiec. Podkreśla, że pracownicy nie mogą równocześnie obsługiwać klientów, układać produkty na półkach i przyjmować towaru. Dochodzi do sytuacji, że nawet nie są w stanie skorzystać z przysługującej im 15-minutowej przerwy w pracy. – W wielu Biedronkach każdy klient może się przekonać, że właśnie tak jest. Na kasach brakuje pracowników, klienci bardzo często stoją w długich kolejkach, denerwują się i zaczynają wyżywać się na pracownikach, żądając przywołania osób do obsługi kas. Najgorzej jest w godzinach wieczornych, w wielu sklepach panuje bałagan, zalegają kartony i niewyładowany towar, bo nie miał kto tego zrobić – podkreśla Alfred Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Handlu, Banków i Ubezpieczeń „S”.

                Niepłatne nadgodziny
                Oprócz braku możliwości skorzystania przez pracowników z 15-minutowej przerwy w pracy podczas kontroli inspektorzy PIP zwrócili także uwagę na niewypłacenie pieniędzy za nadgodziny. Zdarzyły się też sytuacje, że osoby, które pracowały w okresie wypowiedzenia nie otrzymały nagrody za brak absencji w pracy, chociaż im się należała.

                Jak wynika z raportu, w sieci dochodzi także do fałszowania ewidencji czasu pracy. Zdarzają się sytuacje, w których godziny nadliczbowe nie są ujmowane w kartach ewidencji pracy. – Praca w nadgodzinach to problem nie tylko Biedronki, ale także pozostałych sieci handlowych, zwłaszcza dyskontów. W naszej ocenie w tej chwili w handlu może brakować nawet 150 tys. pracowników – zaznacza przewodniczący handlowej Solidarności.

                Problem z pogodzeniem pracy z życiem rodzinnym mogą mieć osoby wychowujące małe dzieci. Podczas kontroli ujawniono przypadki planowania takim osobom czasu pracy w nadgodzinach oraz w porze nocnej, bez wyrażenia przez nie na to zgody. – O tym, że dochodzi do nieprawidłowości w ewidencjonowaniu czasu pracy matek wychowujących małe dzieci informowaliśmy pracodawcę już w zeszłym roku, ale nic z tym najwyraźniej nie zrobił – dodaje Piotr Adamczak.

                Urlopy i grafiki
                Wątpliwości inspektorów pracy wzbudziło także planowanie pracownikom urlopu bez ich zgody oraz kwestie związane z planowaniem czasu pracy. Chodzi o wprowadzanie do grafików zmian bez informowania pracowników, nieprzygotowanie grafików w terminie 7 dni przed rozpoczęciem nowego okresu rozliczeniowego czasu pracy, a także opracowanie grafiku tylko na jeden tydzień. – Jeżeli grafiki nie są przygotowane odpowiednio wcześniej, a na ostatnią chwilę, to pracownik ma problemy z zaplanowaniem innych rzeczy, np. dotyczących odebrania dziecka z przedszkola i zapewnienia mu opieki – mówi Bujara.

                Co wolno związkom?
                Wiele tych problemów udałoby się rozwiązać, gdyby pracodawca umożliwił swobodne działanie związkom zawodowym. Tymczasem kontrola PIP potwierdziła łamanie praw związkowych. W 2016 roku pracodawca wprowadził w życie Regulamin bezpieczeństwa i porządku. Zgodnie z zapisami tego dokumentu przedstawicielom związków zawodowych zabroniono przebywania na terenie innego sklepu, niż ten w którym są zatrudnieni, rozmawiania z pracownikami oraz zostawiania im ulotek z informacją o działalności związku i telefonami kontaktowymi do związkowców. Regulamin został przeanalizowany przez ekspertów z Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, którzy uznali, że narusza on działalność związków zawodowych i utrudnia przewodniczącemu organizacji związkowej dostęp do pracowników. W ocenie inspektorów pracy jego zapisy naruszają m.in. ustawę o zgromadzeniach i ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.

                Zarzuty potwierdziły się
                Kontrola PIP przeprowadzona została w okresie od lipca do września. W tym czasie inspektorzy pracy kontrolowali 17 sklepów należących do sieci. Wśród nich znalazły się cztery placówki z województwa śląskiego. Były to sklepy w Katowicach, Jastrzębiu-Zdroju, Zabrzu oraz Będzinie. Jeszcze w czasie trwania kontroli inspektorzy wydali przeszło 60 ustnych decyzji dotyczących naruszenia przepisów BHP. Przygotowali też 17 wystąpień, w których ujętych zostało aż 89 wniosków o usunięcie nieprawidłowości. Związkowcy podkreślają, że wcześniej wielokrotnie zwracali uwagę, że w sklepach Biedronki łamane są prawa pracownicze i związkowe. Do tej pory pracodawca twierdził, że nie mają racji. – Większość naszych zarzutów potwierdziła się. Kontrola została przeprowadzona tylko w 17 placówkach. W Polsce działa ponad 2760 sklepów Biedronki. W naszej ocenie, gdyby wszystkie zostały sprawdzone przez PIP, wówczas skala nieprawidłowości byłaby jeszcze większa – zaznacza przewodniczący zakładowej Solidarności.


                www.solidarnosckatowice.pl

                 

                 

                  Rząd łamie elementarne zasady dialogu społecznego i wprowadza groźną ustawę

                  • Kategoria: Kraj
                  Rząd łamie elementarne zasady dialogu społecznego i wprowadza groźną ustawę

                  Przyjęcie nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych znoszącej górny limit, od którego potrąca się składki na FUS (dzisiaj to 30. krotność przeciętnego wynagrodzenia) w trybie jaki przyjął rząd, a więc z pominięciem Rady Dialogu Społecznego, będzie zdaniem Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” złamaniem zasad prawidłowej legislacji i może być zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny. Związek negatywnie opiniując sam projekt, ostro skrytykował rząd za łamanie elementarnych zasad dialogu społecznego.

                  Przypomnijmy. W ubiegłym miesiącu po przyjęciu przez Komitet Stały Rady Ministrów (31 października) rząd skierował do Sejmu projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych znoszący limit wysokości wynagrodzenia (30. krotność przeciętnego wynagrodzenia), od którego potrąca się składki na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Pierwsze czytanie odbyło się już 9 listopada. Projekt w ogóle nie został skierowany do Rady Dialogu Społecznego, a jedynie bezpośrednio do konsultacji w trybie art. 19. ustawy o związkach zawodowych. I to dopiero w dniu przyjęcia go przez Komitet Stały.

                  - Brak możliwości podjęcia dyskusji nad przedstawionym projektem na forum Rady Dialogu Społecznego oraz skierowanie wskazanego projektu do opiniowania w trybie art. 19 ustawy o związkach zawodowych, w dniu przyjęcia go przez Komitet Stały Rady Ministrów jest naruszeniem elementarnych zasad dotyczących właściwego procesu legislacyjnego oraz zasad dialogu społecznego i stanowi jednoznaczny dowód, że rząd nie czuje się zobligowany do wysłuchania stanowiska partnerów społecznych oraz uwzględnienia ich wniosków


                  – czytamy we wstępie do opinii Prezydium KK.

                  Opiniując sam projekt Prezydium zwraca uwagę, że w długofalowej perspektywie zmiany doprowadzą do znacznego rozwarstwienia wysokości wypłacanych emerytur, tzw. „kominów emerytalnych” co jest sprzeczne z zasadą solidarności społecznej i będzie źródłem destabilizacji finansowej FUS. Związek przywołując swój projekt oskładkowania umów cywilnoprawnych z 2012 r. postuluje, że zamiast tworzyć kominy należy upowszechniać obowiązek płacenia składek.

                  - NSZZ „Solidarność” nie może zaakceptować zaproponowanych rozwiązań, w świetle aktualnych przepisów, które nie gwarantują równego obowiązku opłacania składek od przychodów bez względu na ich tytuł. Należy zatem przede wszystkim, zrównać obowiązki składkowe wszystkich podatników, o co NSZZ „Solidarność” apeluje od lat – czytamy w opinii.


                  Zastrzeżenia wzbudzają również potencjalne skutki dla rynku pracy. Pracownicy objęci limitem, a jest ich 350 tys., będą przechodzić do pozakodeksowych form zatrudnienia, a więc umów cywilnoprawnych i samozatrudnienia. To z kolei podważa realność szacowanych przez rząd wpływów do FUS.

                  - Proponowana zmiana stanowi zaprzeczenie obecnie przyjętego kierunku upowszechniania stabilnych form zatrudnienia, zwłaszcza na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony. Nadto może ona spowodować, w niektórych grupach zawodowych, opieranie współpracy na stosunkach korporacyjnych, nie wymagających ponoszenia kosztów ubezpieczenia społecznego – czytamy.


                  Całość opinii można przeczytać tutaj>>>

                  ml

                    Piotr Duda dla "TS": O prawdziwą niezależność dialogu walczymy sami

                    Piotr Duda dla "TS": O prawdziwą niezależność dialogu walczymy sami

                    Przed nami trzeci rok funkcjonowania Rady Dialogu Społecznego i „dialogu w nowej odsłonie”, jak mówili związkowcy i pracodawcy, rozpoczynając prace w RDS pod kierownictwem przewodniczącego NSZZ Solidarność Piotra Dudy – pierwszego w historii szefa instytucji dialogu niebędącego przedstawicielem rządu. Po dwóch latach przyszedł czas na przegląd i propozycje zmian w ustawie o RDS. O ocenie funkcjonowania Rady i prognozach na przyszłość z szefem Solidarności Piotrem Dudą rozmawia Anna Grabowska.

                    – Był Pan pierwszym przewodniczącym Rady. W drugim roku jej funkcjonowania szefowali jej pracodawcy. Czym w Pańskiej ocenie te lata się różniły?

                    – W pierwszym roku więcej było tzw. dobrego klimatu. Dostrzegałem wtedy dużo entuzjazmu i energii. Zgubiliśmy to niedługo po tym, jak przewodniczenie Radzie przejęła Henryka Bochniarz i Konfederacja Lewiatan. Momentem przełomowym była próba wciągnięcia Rady w bieżący konflikt partyjny związany z głosowaniem ustawy budżetowej. Miało to miejsce w grudniu ubiegłego roku. Mam wrażenie, że wtedy odezwały się stare demony, jeszcze z czasów Trójstronnej Komisji. Poczucie wspólnego dobra, jakim jest Rada, prysnęło, a prace Rady straciły swoją dynamikę.
                    Pierwszy rok uważam także za inny od drugiego ze względu na to, że więcej ważnych projektów przechodziło przez Radę. Była wtedy miejscem systematycznej debaty na ważne tematy. Niestety, w drugim roku, ze względu na rozluźnienie dyscypliny, o którą dbałem w czasie kadencji NSZZ Solidarność, aktywność członków, a co za tym idzie jej poważne traktowanie, zaczęła się osłabiać.

                    – Jakie są, Pana zdaniem, największe sukcesy bądź porażki „roku pracodawców” na czele RDS?

                    – To trudne pytanie, ponieważ ten rok niczym szczególnym się nie wyróżnił. Za sukces uznałbym podjętą przez pracodawców próbę organizacji prac Rady, która pozwalałaby na zawieranie wspólnych stanowisk. Służył temu dobór tematów ujętych w planie prac na rok 2017. Dobrym przykładem jest np. kształcenie zawodowe, wokół którego udało się zorganizować systematyczne prace i zakończyć je debatą ze stroną rządową, a także przyjęciem uchwały strony społecznej w tym obszarze.
                    Natomiast porażką jest z pewnością wciąganie Rady w spory partyjne. Moim zdaniem powinniśmy tego unikać, ponieważ nie służy to dialogowi i merytorycznej pracy. Ponadto porażką jest to, o czym już wspomniałem, czyli rozluźnienie dyscypliny, za co odpowiada organizacja przewodnicząca Radzie, czyli Konfederacja Lewiatan. Niestety, debata wokół nowelizacji ustawy, a także zmiany regulaminu Rady pokazują, że występują w niej tendencje do dalszego rozluźniania zasad funkcjonowania. Dowodem na to są takie postulaty, jak np. możliwość wskazywania zastępstw członków Rady, czy umożliwienie, by na posiedzeniach zespołów Rady nie głosowali ich członkowie, a organizacje. Moim zdaniem, te propozycje będą „pchały” nas w kierunku Trójstronnej Komisji.


                    www.tysol.pl

                     

                     

                     

                      Subskrybuj to źródło RSS

                      Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.