Nie ma bardziej smutnego widoku niż pozostawiony sam sobie przewodniczący organizacji, który albo zmaga się ze wszystkim dookoła (najczęściej bez rezultatów) albo ma już wszystkiego dość. Może tylko smutniejsze jest to, jak ludzie się oszukują, że mają sukcesy, które żadnymi sukcesami nie są. Tragiczne jest to, że pomimo takiej sytuacji nasi działacze nie chcą żadnych zmian, żeby stw2orzyć silne organizacje, które będą mogły mieć realne sukcesy, takie jak np. chociażby zakładowy układ zbiorowy pracy, który nie jest przepisaniem kodeksu pracy, ale zapisem nowych lepszych niż kodeksowe warunków pracy i płacy. NA ponad 60 organizacji żadna nie zgłosiła się do programu budowy silniejszego związku zawodowego. Natomiast większość przedstawicieli tych organizacji narzeka na pracodawców, rząd, sądy, wszystko dookoła. Na co liczą? Chyba na to, że samosię poprawi i będzie to kolejny sukces związkowy. Niestety tak nie będzie. Trzeba działań ale przede wszystkim trzeba chcieć.
A co można wynegocjować jak się nie ma za plecami wielkiej liczby "set" tysięcznej , a najlepiej wielomilionowej, grupy popierających związkowców-pracowników? Najlepiej widać po strajkach nauczycieli i dotychczasowych rozmowach.