W poniedziałek odbyło się posiedzenie Zarządu Regionu Słupskiego NSZZ "Solidarność". Jak zwykle tematy obrad to najważniejsze sprawy dla Związku. Zbieranie podpisów pod ustawą o emeryturach oraz, a może przede wszystkim, organizowanie pracowników w związek zawodowy czy jak kto woli pozyskiwanie pracowników do Związku lub rozwój Związku. Z różnych powodów nie wszyscy członkowie ZR mogli wziąć udział w obradach, a szkoda. Jak zwykle zebrani bardzo, bardzo krytycznie ocenili obecny stan rzeczy. Nie pojawiły się nowe propozycje zmiany obecnej sytuacji. W tej chwili jedyne propozycje to prezentowana, od szeregu lat, propozycja programu organizowania pracowników przedstawiana przez Przewodniczącego ZR oraz propozycja prezentacji związkowej przygotowana przez Kolegę Andrzeja Mazuruka. Na chwile obecna nie zgłosiły się żadne osoby czy organizacje chętne do udziału w programie jednym czy drugim. Akcja "rekrutacyjna" w ciąż trwa. Zachęcamy wszystkich, którym na sercu leży przyszłość NSZZ "Solidarność" do udziału w działaniach zmierzających do odbudowy naszego związku. Potrzeba ogromnego wysiłku nas wszystkich lub wręcz nawet cudu, żeby zmienić stan dzisiejszy i podjąć działania do powrotu Wielkiej "Solidarności".
Zdarzają się też takie przykłady jak poniżej.
Powyższy przykład jest wybitnie odosobniony. Wprawdzie na Kolegium Przewodniczących Koleżanki i Koledzy nie sygnalizowali wielkich problemów w ich zakładach pracy, co bardzo cieszy. Jednak w innych organizacjach oraz w zakładach pracy, gdzie nie ma związku zawodowego sytuacja pracowników i działaczy związkowych nie jest do pozazdroszczenia. NA ostatnim posiedzeniu ZR członkowie Związku byli zbulwersowani określeniami jakie padają w zakładach pracy pod adresem pracowników, przypomnijmy też chociażby sytuację kiedy pracodawca rozkazywał pracownicom tańczyć na rurach używając wulgarnych określeń, lub wycierał brudna rękę w twarz pracowników. Pamiętamy też sytuację stresu wywołanego przez pracodawcę na pracownicy, która popełniła samobójstwo. Sale sądowe i biura PIP pełne są tego rodzaju zgłoszeń łamania prawa. Tym bardziej cieszą sytuacje, jak ta w Spółdzielni METAL w Bytowie.
Trochę z opóźnieniem, ale przyjemnego nigdy dość.
DZIELNY CZŁOWIEK SOLIDARNOŚCI
W dniu 31.08.2021r. w słynnej sali BHP na terenie stoczni w Gdańsku, o godzinie 11.00 rozpoczęła się uroczystość wręczenia odznaczeń zasłużonym działaczom NSZZ „Solidarność”, przyznanych im przez Prezydenta RP. Towarzyszyłem ziomkowi Bogdanowi Grabowskiemu, który również otrzymał to zaszczytne odznaczenie.
Bogdan urodził się w miejscowości Chrzanowo. Ukończył szkołę podstawową w we wsi Wysokie, a następnie wedukował na mechanika maszyn rolniczych w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Lęborku. W 1973r. podjął pracę w ZREMB Lębork. W kwietniu 1975r. został powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej i trafił do portu wojennego w Helu. Tu zamustrował jako marynarz -artylerzysta na ścigacz okrętów podwodnych. Po dwóch latach służby podpisał kontrakt na dwuletnią służbę, jako podoficer nadterminowy. W maju 1979r. powrócił do Lęborka i ponownie zatrudnił w ZREMB – ie.
W sierpniu 1980r. był w delegacji i nie uczestniczył w strajku swojego zakładu.
W stanie wojennym zbierał składki na rzecz zakładowej organizacji NSZZ „Solidarność” ZREMB działającej w podziemiu.
W październiku 1982r. kolega z pracy - Tadeusz Łucki zaproponował Bogdanowi udział w drukowaniu podziemnego czasopisma o nazwie „Robotnik Lęborka”. Bogdan propozycję przyjął. Razem z Tadeuszem Łuckim wydrukowali - w maleńkim mieszkaniu Bogdana - nr 2 tego czasopisma. Niebawem Tadeusz Łucki został powołany do odbycia służby, jako rezerwista LWP. Na swoje miejsce „załatwił” innego pracownika ZREMB-u Krzysztofa Surowieckiego. Od razu przenieśli drukarnię do mieszkania Surowieckich. Kolejne egzemplarze „Robotnika Lęborka” i inne druki wykonywali w mieszkaniu Katarzyny i Krzysztofa Surowieckich. Drukowali późną nocą we troje, gdy pani domu uporała się z dwójką niemowląt.
W 1983r. Bogdan pojechał wraz z Tadeuszem Łuckim i Andrzejem Zajkowskim po nowy automatyczny powielacz „od Borusewicza”. Odebrał go Andrzej Zajkowski w lesie koło Żukowa. Powielacz trafił do mieszkania Zajkowskich, gdzie wydrukowano 10 numer „Robotnika Lęborka”. Nakładu nie zdołano rozprowadzić gdyż nastąpiła wpadka. Podczas rewizji, cały wydrukowany nakład wraz z powielaczem trafił w łapy SB. Nastąpiły aresztowania. Bogdan przesłuchiwany nie pisnął słowa. Po wpadce kierownictwa lęborskiego podziemia Boguś Grabowski wraz z Katarzyną i Krzysztofem Surowieckim wznowili działalność drukarską i wydrukowali trzy kolejne numery „Robotnika Lęborka”.
W marcu 1984r. w ZREMB - ie wybuchł strajk. Trwał jedną godzinę. W jego wyniku zwolniono dyscyplinarnie z pracy pięciu prowodyrów, w tym Bogdana Grabowskiego.
Boguś Grabowski pośród lęborskich drukarzy działał najdłużej. /Tak się złożyło, że to co w pocie czoła wydrukował m. in. ja i moja ekipa kolportowaliśmy/. Rzecz jasna wówczas nie znaliśmy się. Obowiązywała nas konspiracja. Czy była skuteczna? Myślę, że tak. Oto jeden z dowodów.
Na początku 2004r. zacząłem gromadzić informacje o ludziach Lęborskiego Podziemia solidarnościowego. Kosztowało to sporo wysiłku i pochłonęło dużo czasu. Wówczas stwierdziłem, i nikt z żyjących przywódców lęborskiego podziemia nie miał zielonego pojęcia kto zajmował się wówcza drukiem i kolportażem. Stało się tak ponieważ człowiekiem który jednoosobowo nadzorował i kierował procesem drukowania oraz kolportażu był św. p. Tadeusz Łucki. To on decydował kto będzie drukował i tylko za jego zgodą drukarnia zmieniała adres. Niestety w czasie gdy rozpocząłem gromadzenie wiedzy już nie żył, a tylko on znał wszystkie nazwiska drukarzy i czołówkę miejscowych kolporterów. Tyle tytułem historii.
Mógłbym na tym poprzestać, ale warto wspomnieć o drobnym szczególe procesu odznaczeń. Otóż wszystkim przypięto odznaczenie do lewej klapy marynarki. Dla Bogusia zaś zrobiono wyjątek. Dlaczego?
Wiem, że Boguś Grabowski rzetelnie zapracował na swój „Krzyż Wolności i Solidarności”. Dla mnie to wielki powód do radości.
Maurycy"