"Rok 2020 to był (jest) dziwny rok. To już 50 lat od wydarzeń grudnia 70 i 39 lat od wprowadzenia stanu wojennego przez reżim komunistyczny. Zamordowano, zatrzymano, internowano tysiące osób. O ludziach, którym złamano charaktery nawet nie wspomnę. Ludzie Ci walczyli tylko o godne życie. Także o DEMOKRACJĘ! Ich ofiara nie poszła na marne, ale czy pamiętamy o nich? Jakże często zapominamy o nich!
Dzisiejsi obrońcy „demokracji” nawet nie wiedzą co to znaczy ponieść ofiarę w imię obrony ideałów, które był dla tamtych ludzi świętością. Uczestnicy dzisiejszych manifestacji uważają, że ich prawo do wyrażania swoich poglądów było w naszym państwie zawsze.
Bolą dzisiejsze happeningi – to policzek dla ofiar Polskich Grudni.
Macie prawo demonstrować - to taki przywilej, który Wam nadały ofiary Polskich Grudni. Demonstrujcie! ale czy drwienie, jest dzisiaj na miejscu? Twórca stanu wojennego spoczywa dzisiaj w alei zasłużonych a steki prawdziwych bohaterów żyją w zapomnieniu. Mój kolega Andrzej, świadek grudnia 70 tak wspomina tamten dzień.
„W którymś momencie usłyszałem strzały. Po chwilowej dezorientacji zaczęliśmy uciekać do tyłu, bo zauważyliśmy, że od czoła tłumu od kul padają na ulicę ludzie…” „… uciekając słyszałem świt kul przelatujących w niewielkiej od mnie odległości. Mimo, że ludzie się rozpierzchli strzały nie milkły. Strzelano na wprost do często przypadkowych ludzi… Wszystko to było bardzo dobrze widoczne, ponieważ strzelano pociskami świetlnymi. Jak już mówiłem strzelano na wprost, mimo, że od strzelających milicjantów dzieliła nas odległość 150 metrów. Pociski leciały nisko nad torami, sam byłem świadkiem jak została ranna kilkunastoletnia dziewczynka…” „…Nie wiem, po co strzelano. Trudno mi to zrozumieć do dziś, to był jakiś bezsens. Jedyną bronią jaką mieli robotnicy były ich własne kanapki na śniadanie, które w oczach oficjalnej propagandy urosły do rangi broni…” „…Została ogłoszona godzina milicyjna. W domu zjawiłem się około godziny 17, w mieszkaniu czuć było zapach gazów, których używano do pacyfikacji robotników. Czy się bałem? Tak bałem się, to był strach, pierwszy raz widziałem jak w kierunku ludzi leciały świecące pociski, ludzie padali, byli ranni i zabici. Strzelano do nas na wprost z zamiarem zabicia. To było straszne, widok trafionego pociskiem człowieka robi przerażające wrażenie.”
To wspomnienie uczestnika grudnia 70 roku budzi refleksję, jest przyczynkiem do głębszej refleksji.
Mamy rok 2020 – teatralne upadki mające wywołać wśród oglądających efekt grozy – jak to siepacze obecnej władzy walczą z „obrońcami demokracji” budzą politowanie a równocześnie irytują, bo to drwina z ofiar „polskich grudni” Także z mojego kolegi Andrzeja, którego wspomnienia cytowałem powyżej.
Ale SOLIDARNOŚĆ pamięta. Na zdjęciu delegacja Solidarności Polmor Bytów na uroczystościach w rocznicę grudnia w Słupsku. (fot W Matuszewski)"