Ministerstwo Edukacji Narodowej chce likwidować i prywatyzować szkoły i placówki oświatowe
Projekt zmian w ustawie o systemie oświaty przygotowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej budzi we mnie duży niepokój o celowość proponowanych zmian. Oto dwie z nich. Kolejne będę starała się omówić w następnych „odcinkach”.
Projekt ten ułatwia przekazywanie (zlecanie) przez jednostki samorządów terytorialnych swoich zadań oświatowych (wszystkich!) organizacjom pozarządowym lub innym podmiotom w drodze otwartego konkursu.
Nie przywiduje się ograniczeń dla takiego działania w postaci rodzaju przekazywanego zadania, wielkości szkoły lub placówki oświatowej, a także nie ma wymogu uzyskania opinii żadnego innego organu państwowego.
Może więc to prowadzić do niekontrolowanej prywatyzacji szkół, przedszkoli i innych placówek oświatowych. Państwo sukcesywnie pozbywa się odpowiedzialności za oświatę, dlaczego więc samorządy terytorialne nie miałyby tego zrobić? A wszystko to w „trosce” o budżet państwa i budżety samorządów terytorialnych. Tylko nie widać tu troski o ucznia i nauczycieli. Szczególnie solą w oku rządzących i JST są płace nauczycieli i Karta Nauczyciela. Przy prywatyzacji organizacja pozarządowa lub inny podmiot przejmujący szkołę wypowie nauczycielom dotychczasowe warunki pracy i płacy i zaproponuje nowe. Możemy być pewni, że będą gorsze – przecież na płacach można zaoszczędzić najwięcej. I tak oto zniknie Karta Nauczyciela! Wiemy zaś, że źle opłacany pracownik nie jest dobrym pracownikiem. A jakość pracy szkoły i jakość nauczania zależy głównie od nauczyciela. Taka „przekazana” szkoła lub placówka będzie musiała przynosić jakieś zyski dla „przejmującego”, więc możemy także oczekiwać np. większej ilości uczniów w klasach, pogorszenia oferty edukacyjnej, niedbania o przejętą substancję materialną itd… Zapewne więc będzie to generowało spadek jakości pracy tych szkół i placówek, a więc i spadek wiedzy i umiejętności uczniów!
Projekt taj ustawy ułatwia także likwidację szkół lub placówek oświatowych. Jednostki samorządów terytorialnych będą mogły to zrobić bez czyjejkolwiek zgody i bez względu na wielkość szkoły (także te przekazane innym podmiotom), pod warunkiem zapewnienia uczniom możliwości nauki w innych szkołach.
Obecnie zapędy JST do likwidacji szkół ogranicza ustawowy zapis: „do 70 uczniów” i opinia kuratora oświaty. A mimo to w tym roku samorządy podjęły decyzje likwidacji ponad czterysta pięćdziesięciu szkół w Polsce.
Jeżeli więc ten projekt przejdzie przez Parlament w takim kształcie, możemy w nieodległej przyszłości oczekiwać masowych prywatyzacji i likwidacji szkół i placówek oświatowych. A wszystko rzekomo w trosce o poziom nauczania dzieci i młodzieży! Czytaj: w trosce o budżet państwa, miasta, gminy… I niech nikt nie mówi, że to przesada i czarnowidztwo. To wieloletnie obserwacje tego, jak zapisy ustawowe przekładają się na rzeczywistość oświatową.
Krystyna Wasiluk-Richter
Kto się będzie troszczył o polską oświatę po reformach minister Hall, czyli co dalej z kuratoriami oświaty?
Słowo „kurator” wywodzi się z łacińskiego słowa: cura – troska, piecza. Kurator więc to ten, który się troszczy, który ma pieczę. Kurator oświaty troszczy się o oświatę na terenie danego województwa, ma nad nią pieczę w imieniu wojewody, który jest przedstawicielem Rządu.
Pomysłem Ministerstwa Edukacji Narodowej jest likwidacja kuratorów i kuratoriów oświaty. A więc już nie będzie urzędu troszczącego się o oświatę na terenie danego województwa - widocznie Rząd ma już dość troski i pieczy nad maluczkimi. Ma to nastąpić w 2012 roku – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty.
Skądinąd wiemy, że ta ekipa z MEN nie szanuje i nie przywiązuje należytej wagi do historii, w tym historii Polski (patrz podstawa programowa nauczania historii oraz siatka godzin z historii). Dlatego zapewne tak łatwo pozbywa się tradycji urzędu kuratora w wolnej Polsce.
Kuratoria i kuratorzy oświaty istnieją w niepodległej Polsce od 1920 r., powołane do funkcjonowania przez ustawę o tymczasowym ustroju władz szkolnych (ustawa była parokrotnie nowelizowana).
Powołano wtedy 10 okręgów szkolnych: Białostocki, Krakowski, Lwowski, Poleski, Pomorski, Poznański, Warszawski, Wileński, Wołyński, Łódzki.
W II RP było kilku wybitnych i bardzo zasłużonych kuratorów oświaty, m.in. Bernard Chrzanowski (Okręg Poznański), Jan Jarosz (Okręg Łódzki), Stanisław Sobiński (Okręg Lwowski) – zamordowany przez nacjonalistów ukraińskich.
W czasie okupacji kurator oświaty w Łodzi Zygmunt Lorentz został zamordowany przez Gestapo – za swoją działalność oświatową.
Tradycja kuratorów oświatowych wywodzi się z czasu rozbiorów. W zaborze rosyjskim było kilku kuratorów, którzy niechlubnie wpisali się w historię szkolnictwa na wschodnich ziemiach polskich. Ale byli nimi także ludzie wybitni, tacy jak Józef Ignacy Kraszewski – kurator szkół polskich w Żytomierzu oraz Adam Jerzy Czartoryski – kurator wileńskiego okręgu naukowego, który przyczynił się do rozwoju oświaty na wschodnich ziemiach zabranych, rozbudował sieć szkół parafialnych z językiem polskim oraz przyczynił się do rozwoju Uniwersytetu Wileńskiego.
W powojennej Polsce z kuratorami (tak jak z ministrami) różnie bywało. Ale przeważnie byli to ludzie, którzy cieszyli się jednak autorytetem w sprawach oświaty i starali się o tę oświatę dbać. I do nich mogli się zwrócić o pomoc ludzie niezadowoleni lub skrzywdzeni, w tym rodzice i nauczyciele. Byli instancją wyższą nad dyrektorami szkół i samorządami terytorialnymi.
W zamian za urząd, który wrósł w polską tradycję i historię oraz coraz sprawniej działające komisje egzaminacyjne, MEN proponuje „nowe twory”, które z niczym się nie kojarzą i niczego gwarantować nie mogą: NIJE, KOJE, KORE, Roje, cre, ciez – to skróty tych nowych urzędów. Pełne nazwy także niczego nie wyjaśniają i są zupełnie niezrozumiałe. Bo czym przeciętnemu obywatelowi będzie się różnił Krajowy Ośrodek Jakości Edukacji od Krajowego Ośrodka Rozwoju Edukacji? Albo regionalne ośrodki jakości edukacji od centrów rozwoju edukacji lub centów informacji edukacyjno-zawodowej? Typowa nowomowa!
I zasadnicze pytanie: co się chce przez to osiągnąć? Poza chaosem oczywiście?
Możemy się domyślać, że być może chodzi o nowe stanowiska pracy dla tzw. swoich ludzi, albo o bycie bardzo „nowoczesnym” (nowoczesny nie znaczy jednak dobry). Oficjalnie: chodzi o podniesienie jakości pracy szkoły. Ale do tego nie jest potrzebny demontaż dużej części polskiego systemu oświaty! Może tylko potrzebne jest doinwestowanie i święty spokój od reformatorów i pseudoreformatorów. Oświata nie lubi rewolucji. Nauczanie i wychowanie to wieloletni proces – błędów nie da się szybko naprawić, a koszty poniosą ci, o których troszczyć się i mieć nad nimi pieczę powinni nie tylko kuratorzy, ale przede wszystkim państwo polskie – uczniowie i wychowankowie, czyli młode pokolenie.
Ps. Dedykacja dla ekipy Minister Hall: Nie bierz się za to , czego nie umiesz!
Krystyna Wasiluk-Richter
|