Będziemy mieli pierwszą sprawę w Regionie z koronawirusem w tle!
Pracownik (nasz związkowiec) jednej z toruńskich firm odmówił wykonania polecenia pracodawcy z uwagi na zagrożenie koronawirusem. Pełnomocny przedstawiciel pracodawcy „wściekł się” i wystawił dyscyplinarkę, a za jakich czas (tego samego dnia) zreflektował się, po czym zamienił ją na „zwykłe wypowiedzenie pracy na czas nieokreślony”. Mediacja przewodniczącego związku w zakładzie niewiele wniosła (choć jeszcze żadna ze stron nie zatrzasnęła drzwi) i wygląda na to, że będziemy mieli pierwszą sprawę w sądzie z koronawirusem w tle.
Przy tej okazji niewątpliwie nauczymy się na pamięć postanowień art. 210 §1 kodeksu pracy , zgodnie z którym prawo do powstrzymania się od pracy przysługuje w takiej sytuacji, gdy warunki pracy nie odpowiadają przepisom bezpieczeństwa i higieny pracy, a pracownik ma uzasadniony powód do przypuszczeń, iż stanowi ona nieuchronne i poważne zagrożenie dla jego zdrowia lub życia albo dla zdrowia i życia innych osób. Dodatkowo z przepisów wynika, iż pracownik nie może ponosić jakichkolwiek niekorzystnych dla niego konsekwencji z powodu powstrzymania się od pracy w powyższych okolicznościach.
Sąd pewnie będzie musiał ocenić, czy pracownik zbyt pochopnie nie ocenił skali ryzyka, a w tym kontekście czy pracodawca podjął stosowne środki dla zagwarantowania mu bezpieczeństwa. Z wstępnych wyjaśnień wynika ewidentnie, że nasz kolega i jego pracodawca diametralnie różnie ocenili wielkość zagrożenia. Ciekawe, że przełożony wydając polecenie jednocześnie wydał pracownikowi pewne środki zabezpieczające, jednak ten uznał je za dalece niewystarczające.
Co na to sąd – zobaczymy. Sprawa może być ciekawym przyczynkiem…, choć lepiej żeby zakończyć ją na poziomie zakładu.
Redaktor