Wśród nowych spraw, które mogą rzutować na działalność związkową przewijało się słowo „sygnalista”. To osoba, która zgłasza lub ujawnia publicznie informacje na temat naruszeń prawa w środowisku pracy. Sygnalistą może być każda osoba, która związana jest z podmiotem, co do którego zgłasza naruszenie – pracownik, zleceniobiorca, podwykonawca, klient. Zgłaszając naruszenia prawa Unii, które są szkodliwe dla interesu publicznego, osoby takie uczestniczyć mają w ochronie dobra społecznego, zgodnie z Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1937 dotyczącą tzw. sygnalistów.
Od 17 grudnia 2021 r. powinna być gotowa rodzima ustawa. Tego dnia bowiem weszła w życie dyrektywa o sygnalistach, która określiła zakres ustawowy dla każdego z krajów członkowskich UE. – Projekt ustawy o ochronie osób zgłaszających naruszenia prawa (na podstawie Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1937 z dnia 23 października 2019 r. w sprawie ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa Unii) jest na etapie opiniowania – informuje Rządowe Centrum Legislacji. – Ustawa, jej projekt, jest w opracowaniu, na etapie implementowania dyrektywy. Niektóre podmioty mają już obowiązek stosowania treści dyrektywy. Ona już w wielu krajach obowiązuje i jest tam stosowana. Sama dyrektywa jest napisana językiem typowym dla unijnej biurokracji. Projekt krajowej ustawy powinien być poprawiony m.in. o oparciu o opinię prezydium Komisji Krajowej, zawierającą liczne uwagi – zauważa Krzysztof Dośla, przewodniczący ZRG NSZZ „S”, zwracając przy tym uwagę, że to ustawodawca, czyli parlament pisze ustawy i odpowiada za ich ostateczny kształt, ale powinien brać pod uwagę opinie bezpośrednio zainteresowanych. Tymczasem zakres bhp i prawo pracy zostało z zapisów wyłączone. Akcentowane są zaś kwestie dotyczące finansów publicznych. Na jej podstawie na pracodawcy ciąży obowiązek wprowadzenia odpowiednich systemów do „sygnalizowania”. Sygnalista ma być objęty ochroną prawną. Wątpliwości związkowców budzą zakamuflowane w dyrektywie próby ograniczenia roli związków zawodowych. Poza tym w naszym obszarze Europy, w krajach byłego tzw. bloku wschodniego, anonimowe zgłaszanie nieprawidłowości kojarzyć się może negatywnie. – Kwestie dyrektywy nie są jednoznaczne. W praktyce związkowej nieraz trzeba przede wszystkim ratować zakład i miejsca pracy. Dyrektywa sankcjonuje delatorstwo. To doprowadzi do zmiany mentalności. W ponurych czasach byli to „mężowie zaufania” w nomenklaturze Die Geheime Staatspolizei – przekonywał dr Aleksander Kozicki, kierownik biura NSZZ „S” w Gdyni. W krajach skandynawskich, czy szerzej Zachodu jest pod tym względem inaczej, co było widoczne w przypadkach ujawnionych przez afery Panama Papers, czy afery LuxLeaks. Stąd koncept regulacji na poziomie unijnym, dający ochronę sygnalistom. Krzysztof Dośla zauważył, że w Skandynawii tzw. donos obywatelski nie kojarzy się pejoratywnie. Gościem ZRG był mec. Tomasz Wiecki z Biura Prawnego ZRG NSZZ „S”, wyjaśniając szereg wątpliwości. – Dyrektywa określiła zakres tego, co winno znaleźć się w krajowych ustawach o sygnalistach, w tym kto może zostać sygnalistą, powinien on być objęty ochroną prawną, nie można stosować wobec niego działań odwetowych – wyjaśniał mec. Tomasz Wiecki z Biura Prawnego NSZZ „Solidarność”, przypominając, że dyrektywa weszła w życie 17 grudnia ub.r., do tego dnia kraje UE miały wprowadzić odpowiednie ustawy. Jego zdaniem dyrektywa ma już zastosowanie i podmioty publiczne (nie prywatne) muszą się do niej stosować. Są to urzędy państwowe, samorządowe, instytucje państwowe oraz spółki skarbu państwa i samorządowe. Pozostałe powinny ją wprowadzić wraz z ustawą. Zwrócił przy tym uwagę, że dyrektywa zawiera tylko pewien zakres działania sygnalistów oraz tematów podejmowanych przy tej okazji, zaś ustawodawca krajowy może rozszerzyć ten rejestr, w tym o te z zakresu bhp i prawa pracy, zatrudniania „na czarno” itd. Należy zadbać by zapisy znalazły się w krajowej ustawie, podobnie jak zapis, by regulamin był uzgadniany ze związkami zawodowymi, a opinia związku zawodowego była wiążąca. Tak, czy inaczej przepisy unijnej dyrektywy mają zostać wdrożone. Po uchwaleniu ustawy o ochronie sygnalistów pracodawcy zatrudniający powyżej 249 pracowników będą mieli kilka tygodni na jej wdrożenie, a od 17 grudnia 2023 r. także do tych zatrudniających od 50 osób. Ustawa o ochronie sygnalistów, czyli osób zgłaszających naruszenia prawa, będzie kierowana zarówno do pracodawców prywatnych, jak i publicznych. W sektorze publicznym od razu skierowana będzie do pracodawców zatrudniających od 50 pracowników. Nakłada ona obowiązek przyjęcia regulaminu zgłoszeń naruszania prawa, utworzenie kanałów zgłoszeń, prowadzenie rejestru zgłoszeń i prowadzenia tzw. działań następczych poprzez uruchomienie procedur wyjaśniających i dochodzeń wewnętrznych. Zgłoszenie może dotyczyć: bezpieczeństwa transportu, ochrony środowiska, ochrony danych osobowych, zdrowia publicznego. Pracodawca może też przyjąć w wewnętrznych regulacjach, że naruszenie prawa może dotyczyć, np. mobbingu, dyskryminacji czy łapówkarstwa. Ustawa przewiduje trzy kanały zgłoszeń: wewnętrzny do pracodawcy, przez informację organu publicznego np. Komisja Nadzoru Finansowego, a trzecim jest publiczne poinformowanie poprzez media. Obowiązkiem pracodawcy wynikającym z ustawy jest uregulowanie odpowiedniego kanału zgłoszeń wewnętrznych W Polsce częściowo ich role pełnią związki zawodowe oraz społeczni inspektorzy pracy. – Dyrektywa z natury zawiera zapisy ogólne, nie patrząc na specyfikę poszczególnych krajów. Mamy u nas społecznych inspektorów pracy, organizacje związkowe. Wprowadzenie sygnalisty może oznaczać osłabienie roli związku zawodowego w zakładzie pracy, skoro projekt ustawy zakłada, że regulamin nie będzie uzgadniany ze stroną związkową. To jest omijanie związku. Może idea jest dobra, ale w Polsce mamy już odpowiednie instytucje. Potrzebujemy ochrony związkowców, społecznych inspektorów. Jeśli nie ma sygnalista zajmować się alarmowaniem o nieprawidłowościach w bhp, patologiom w warunkach pracy, to czym? Rozumiem, sygnalistę, hejnalistę w Krakowie, grającego hejnał, ale tej koncepcji nie za bardzo – mówił z ironią Mirosław Piórek, związkowy lider z Gdańskiej Stoczni „Remontowa” wskazując, że ustawa może być swoistym „bajpasem” omijając związki zawodowe. Dyrektywa i projekt ustawy o sygnalistach wyklucza póki co organizacje pracowników nawet z procesu procedowania regulaminów dotyczących sygnalistów. – 14 grudnia w naszej firmie pojawił się regulamin. Jest tam zapis o donosie zbiorowym. Jeśli pracodawca uzna, że zawierał on błędy lub pomówienie jest sankcja. Jak skutecznie zapewnić anonimowość, gdy wiadomości elektroniczne, ich źródło, można zlokalizować, administrator sieci będzie wiedział – przestrzegał Wojciech Litewski, przewdniczący NSZZ „S” z gdyńskiego OPEC, wskazując też na pewne rozbieżności między dyrektywą, a kodeksem postępowania karnego. Żaden z aktów prawnych nie zawiera na razie definicji osoby, która zgłasza naruszenia. W kodeksie postępowania karnego znajdziemy regulacje dotyczące ochrony osób składających zawiadomienie o przestępstwie: świadek incognito, utajnienie danych dotyczących świadków i pokrzywdzonych występujących w postępowaniu karnym. Z kolei Ustawa o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu odgrywa kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa w obszarze usług finansowych. W prawie pracy są rozwiązania, które w założeniu mają chronić pracowników w przypadku ujawnienia naruszeń, to np. zakaz dyskryminacji czy przeciwdziałanie mobbingowi, zawarte w kodeksie pracy. Przynajmniej teoretycznie. Co do przestrzegania prawa pracy i zasad bhp dyrektywa nie zwiększa ochrony pracowników. Wręcz przeciwnie w niektórych przypadkach rola związków zawodowych może zostać ograniczona. Tu konieczne są zapisy ustawowe. Tym bardziej, że dosyć istotnym obszarem naruszeń jest tematyka bezpieczeństwa i higieny pracy. W praktyce niestety są przypadki, w których pracownicy ponosili negatywne konsekwencje ujawniania naruszeń przepisów prawa. Regulamin zgłoszeń wewnętrznych pracodawca powinien ustalać po konsultacji z zakładową organizacją związkową, a takie uprawnienie w zakresie tworzenia regulaminu nie powinno być przez ustawodawcę przekazane wyłącznie pracodawcy. Pracodawca ma np. decydować w regulaminie np. czy ma przyjmować zgłoszenia anonimowe. – Zasady wprowadzenia dyrektywy w naszej spółce weszły zarządzeniem prezesa. Bez wspólnego ustalenia z przedstawicielami pracowników w trybie konsultacji. Jest w tym furtka do faktycznego zakazu wypowiadania się negatywnie o organizacji pracy oraz o zarządzie. Będą próby zamykania ust związkowcom poprzez odgórnie narzucane regulaminy, skrywane pod innymi nazwami np. regulacje wewnątrzzakładowe, tym bardziej, że nie ma jeszcze ustawy – przestrzegał Piotr Ratkowski, przewodniczący KZ NSZZ. „Solidarność” w Port Gdański Eksploatacja.Bożena Brauer, przewodnicząca oświatowej „S” w Gdańsku, dociekała, czy dyrektor szkoły ma obowiązek przygotować regulamin tyczący stosowania dyrektywy.
– Szkoły będą musiały stosować dyrektywę, ale jeszcze nie teraz. W dyrektywie jest mowa o sektorze prywatnym. Jest to kwestia do zastanowienia się, nim doprecyzowanie nastąpi w ustawie. Gdy ta wejdzie w życie szkoła zatrudniająca ponad 49 pracowników taki regulamin będzie musiała stworzyć – wyjaśnił Tomasz Wiecki. Związki zawodowe, czy rady pracowników, powinny mieć prawo do informacji i konsultacji w szczególności dotyczących naruszenia przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy, praktyk dyskryminacyjnych, mobbingu. Według stanowiska ZRG NSZZ „S”, skierowanego do KK NSZZ „S” i do parlamentu, istnieje pilna konieczność zapisu ustawowego, zobowiązującego pracodawców do uczestnictwa i uzgadniania z działającymi u pracodawcy związkami zawodowymi regulaminu dotyczącego sygnalistów. To ostatni moment na zapis, gdy nasza ustawa jest na etapie implementowania tego prawa na nasz grunt. Artur S. Górski Region Gdańsk