W ocenie sądu doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda w postaci dobrej sławy i dobrego imienia przez wskazanie, że wśród prominentnych działaczy KOD, a zatem osób zajmujących w strukturach stowarzyszenia eksponowane stanowiska, znajdują się byli SB-ecy, tajni współpracownicy i liczni przedstawiciele resortowej, PRL-owskiej nomenklatury. Użycie takich słów podważa wiarygodność powoda jako organizacji, której celem statutowym jest ochrona praw człowieka i obywatela oraz umacnianie zasad praworządności oraz demokratycznych zasad państwa prawa
– powiedziała w uzasadnieniu wyroku, sędzia Ewa Karwowska. Sąd podkreślił, że stanowiska „S” z sierpnia 2017 r. nie można odnosić do sympatyków KOD takich jak Sławomir Broniarz, gen. Marek Dukaczewski, Leszek Moczulski czy Lech Wałęsa.
Za prominentnego działacza KOD może być natomiast uznany Krzysztof Kamiński, przewodniczący lubelskiego oddziału KOD. Nieprawdziwe są jednak twierdzenia pozwanego, że był on tajnym współpracownikiem SB, bowiem istnieje prawomocny wyrok sądu lustracyjnego, z którego wynika brak powiązań tej osoby ze Służbą Bezpieczeństwa
– powiedziała sędzia. Dodała, że podobnie za prominentnego działacza KOD można uznać Adama Mazgułę, który był delegatem na zjazd krajowy KOD.
W ocenie sądu może on być także nazwany przedstawicielem resortowej, PRL-owskiej nomenklatury, gdyż jako zawodowy żołnierz Ludowego Wojska Polskiego, oficer, mógł rozwijać swoją karierę wojskową tylko z poparciem PZPR
– zaznaczyła sędzia.
Jest to jednak tylko jedna osoba. Podczas gdy w publikacji Solidarności użyto sformułowania liczni przedstawiciele, co wskazuje, że niewątpliwie na dużą liczbę osób
– uznał sąd. Sąd podkreślił, że po stanowisku wydanym przez władze S” nastąpiła…„eskalacja agresji wobec Komitetu Obrony Demokracji i piętnowanie jego działalności”.
Pojawiły się akty przemocy fizycznej i pogardy słownej
– ocenił sąd