Rozbudzono nadzieje pracowników zatrudnionych na byle jakich umowach, co trwa nieraz całe lata. Prawie każdy z nas może wskazać konkretne przykłady (ja – pracownice pozamedyczne kilku prowincjonalnych szpitali).
Tymczasem, zgodnie z nowym art. 29 (3) Kodeksu pracy:
„Pracownik zatrudniony u danego pracodawcy co najmniej 6 miesięcy może raz w roku kalendarzowym
wystąpić do pracodawcy z wnioskiem (…) o zmianę rodzaju umowy o pracę na umowę o pracę na czas nieokreślony lub o bardziej przewidywalne i bezpieczne warunki pracy, w tym polegające na zmianie rodzaju pracy lub zatrudnieniu w pełnym wymiarze czasu pracy. Nie dotyczy to pracownika zatrudnionego na podstawie umowy o pracę na okres próbny (…)”.
Powyższy fragment przepisu wskazuje, że
uprawnienie do wnioskowania o umowę o pracę na czas nieokreślony przysługuje zatrudnionemu przez co najmniej 6 miesięcy na czas określony jednak takie uprawnienie nie przysługuje na umowie na czas próbny.
Po pierwszym – zwykle pobieżnym czytaniu treść paragrafu brzmi fajnie – „Pracodawca powinien, w miarę możliwości, uwzględnić wniosek pracownika”.
Drugie czytanie – „powinien, w miarę możliwości” – zdecydowanie studzi optymistów, bo słusznie dostrzegamy, że zapis nie rodzi po stronie pracodawcy… jakiegokolwiek obowiązku! Może, nie musi.
Czytamy dalej:
„Pracodawca udziela pracownikowi w postaci papierowej lub elektronicznej odpowiedzi na wniosek, o którym mowa w § 1, biorąc pod uwagę potrzeby pracodawcy i pracownika, nie później niż w terminie 1 miesiąca od dnia otrzymania wniosku; w razie nieuwzględnienia wniosku pracodawca informuje pracownika o przyczynie odmowy.”
I tak naprawdę to jest jedyna korzyść z tego nowego zapisu, że być może dowiemy się dlaczego pracodawca nie chce nam zmienić umowy na bezpieczniejszą, choć tu też jest małe „ale”, ponieważ przyczyna może być w zasadzie… dowolna.
Trudno odgadnąć po co mądrale ze „sztabu UE” wymyślili coś tak niekonkretnego do wprowadzenia w kodeks pracy i czemu ma to służyć.
Inf.