W wigilię Bożego Narodzenia 1940 roku, do szpitala dla ciężko rannych jeńców polskich w Kutnie wszedł oficer gestapo w otoczeniu niemieckich żandarmów wojskowych i zaaresztował kapelana Wojska Polskiego księdza Witolda Kiedrowskiego. W pisemnym nakazie aresztowania była uwaga „bardzo niebezpieczny, wywieźć z najbliższym transportem” – to w praktyce oznaczało – zabić.
Ksiądz Witold Kiedrowski urodził się w Buku Pomorskim (Buchwalde) w powiecie brodnickim. Był kolejnym potomkiem starego – kaszubsko-pomorskiego, drobnoszlacheckiego rodu Loewe-Kiedrowskich, w momencie urodzin Witolda (16.IV.1912) osiadłego w powiecie brodnickim od kilku pokoleń. Po ukończeniu sławnego brodnickiego Królewskiego Gimnazjum poszedł do Seminarium Duchownego w Pelplinie, które skończył w 1935 roku, zaś w 1939 został kapelanem w 16 DP Armii „Pomorze”, w składzie której walczył do końca (ranny pod Sannikami dostał się do niewoli).
Wszystko, co wydarzyło się po tym to jedna wielka sensacyjna historia! Niemcy internowali go w tymczasowym obozie jenieckim w Gąbinie, gdzie po ewakuacji rannych był kapelanem, opiekującym się żołnierzami w szpitalach w Gostyninie i Kutnie. Pomagał w organizacji ucieczek z niewoli żołnierzy dochodzących do zdrowia, dostarczając im fałszywych (choć wystawionych na autentycznych blankietach przez magistrat w Kutnie) dokumentów. Nawiązał kontakty konspiracyjne, które umożliwiały organizację przerzutu uciekinierów do Generalnego Gubernatorstwa.
Wigilię Bożego Narodzenia 1939 został aresztowany w Kutnie przez Gestapo, jako wyjątkowo niebezpieczny, przeznaczony do natychmiastowego wywiezienia do obozu, jednak już dwa dni potem brawurowo uciekł z miejsc a uwięzienia i przedostał się przez granicę do GG (pod nazwiskiem „Jan Jasiński”), przyjeżdżając do Warszawy. Jeszcze w lutym 1940 przystąpił w Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej, działał w Biurze Informacji Prasowej przy Delegaturze Rządu na Kraj, prowadząc nasłuch audycji radiowych. Pisał teksty o charakterze agencyjnym dla podziemnych pism konspiracyjnych, korzystając z radionadajnika… wykradzionego przez siebie z ambasady Włoch.
Redagował też komunikaty prasowe na potrzeby Delegatury Rządu na Kraj, rozpowszechniane także na powielaczu w nakładzie kilku tysięcy egzemplarzy. Pracował w tym czasie także w tajnym nauczaniu gimnazjalnym (m.in. komplety na Żoliborzu, rekolekcje dla uczennic gimnazjum Sióstr Zmartwychwstanek).
Aresztowany w styczniu 1942 w lokalu, w którym funkcjonował radionasłuch, był przez dwa miesiące przesłuchiwany i torturowany w siedzibie Gestapo w Alei Szucha, zaś w lutym 1942 księdza Kiedrowskiego skazano na karę śmierci. Ponad pół roku czekał na jego wykonanie siedząc w izolatce na Pawiaku, ale na szczęście wywiadowi AK udało się przekupić niemieckiego prokuratora, który spowodował, że z więzienia przetransportowano kapłana do obozu w Majdanku. Tam, mimo wciąż ciążącego nad nim wyroku ksiądz Kiedrowski natychmiast przystąpił do organizowania życia religijnego wśród więźniów. Po zachorowaniu na tyfus plamisty, został uratowany przez szkolnego kolegę – lekarza obozowego, który z narażeniem własnego życia podał, że jest on chory jedynie na zapalenie płuc (to uchroniło go przed komorą gazową).
Po powrocie do zdrowia pracował w aptece obozowej, co pozwoliło mu na kontakt z chorymi i umierającymi więźniami. Poprzez przyjaciół nawiązał tajne kontakty z Delegaturą Rządu, Polskim Czerwonym Krzyżem i Radą Główną Opiekuńczą. Dzięki temu, po przekupieniu SS-manów, współorganizował akcję dostawy lekarstw i szczepionek oraz szczepienia przeciw tyfusowi na Majdanku. Nawiązał też kontakt konspiracyjny z księżmi w Lublinie, od których – przez robotników przychodzących z zewnątrz – otrzymywał do obozu konsekrowane hostie. Nie mając możliwości odprawiania mszy św. w obozie, roznosił komunię św., chodząc wśród więźniów z lekarstwami. Pod pseudonimami „Żmigród” i „Kalew” należał do tajnej organizacji pogotowia wojskowego na Majdanku.
Po ewakuacji KL Majdanek przewieziony do Oświęcimia z chorymi z Majdanka, przewiózł dużą ilość lekarstw do obozu w Brzezince, wraz z transportem chorych. Jako ksiądz, utrzymywał kontakty religijne z więźniami, prowadził w bloku obozowym wieczorny różaniec. Ewakuowany z Brzezinki przez Buchenwald do tajnego obozu Ohrdruf (zaszyfrowanego jako obóz „S3”, wchodzący w skład obozu Dora). Pracował w tym czasie w żwirowni oraz przy układaniu torów kolejowych. Następnie dostał się do apteki SS, do pracy w składach aptecznych, które SS zarekwirowało Wehrmachtowi. Sporządził wówczas fałszywą kartotekę zasobów lekarstw, co pozwoliło na dostarczenie do aptek obozowych Ohrdruf, Krawinkel i Zeltlager dużych ilości leków dla więźniów (dostępnych dotychczas jedynie dla SS).
W kwietniu 1945 ewakuowany z Ohrdruf do Buchenwaldu, a następnie do Dachau, uciekł z transportu w Hartmannsdorf. Po przedostaniu się przez linię frontu na stronę amerykańską przebywał w Gera, w obozie jeńców wojennych po ucieczce. Następnie w obozie osób deportowanych w Coburg.
Był kapelanem – oficerem łącznikowym dla wszystkich obozów osób deportowanych i jeńców wojennych na terenie XV Korpusu 3 Armii Amerykańskiej. Pozostając w strefie amerykańskiej, sprawował opiekę duszpasterską i humanitarną nad obozami b. jeńców wojskowych, b. więźniów obozów koncentracyjnych i osób deportowanych, zanim jeszcze powstała Polska Misja Katolicka we Frankfurcie. Organizował m.in. szkoły i ochronki obozowe oraz pierwsze gimnazja i egzaminy maturalne dla dzieci i młodzieży ocalonej z obozów. Mianowany dziekanem na cały okręg Bawarii i Frankonii dla opieki duszpasterskiej nad b. jeńcami wojennymi, więźniami obozów koncentracyjnych i deportowanymi, zorganizował tam m.in. pierwszą wizytację biskupią ks. bpa Józefa Gawliny. Działania wojenne zakończył w stopniu kapitana.
Tymczasem w Polsce, którą zagarnęła komuna ksiądz miał zakaz powrotu (za kontakty z Amerykanami), zarzut „szpiegostwa na rzecz imperialistów” i niemal pewny wyrok, toteż rozpoczął współpracę z sekcją Polską Radia France International. Od 1960 roku przez 30 lat(!) ksiądz Kiedrowski prowadził stałe pogadanki radiowe w Sekcji Polskiej Radia France International. Nagrał co najmniej 3500 audycji! Dla Polaków we Francji był żywą legendą,
nigdy jednak nie przyjął obywatelstwa francuskiego, czekał na wolną Polskę.
Jego głos zza „żelaznej kurtyny” docierał na falach krótkich do kraju regularnie. Szczególnie, z wielką uwagą, ba – często ze wzruszeniem słuchano go w okolicach Brodnicy, a osobliwie Jabłonowa Pomorskiego, gdzie żyli jego krewni, znajomi (mama księdza Kiedrowskiego zmarła we wrześniu 1956 r).
Jego pogadanki radiowe były drukowane w piśmie „Polska Wierna”. Publikował też w pismach „Narodowiec”, „Głos Katolicki”, „Rycerz Niepokalanej”, „Duszpasterz”. Organizował konferencje dla Francuzów, poświęcone sytuacji w Polsce (m.in. konferencja w Palais du Congres dla 6 tysięcy osób, po ogłoszeniu w 1981 stanu wojennego w Polsce).
Był zachwycony powstaniem Solidarności i uważał, że w polityce jest to kontynuacja nurtu niepodległościowego.
Po 1980 organizował szereg transportów z pomocą dla Polski – szczególnie dla seminarium i diecezji w Grudziądzu i Toruniu. Był też organizatorem wystaw objazdowych, poświęconych historii Polski (np. „
Le prix de la liberte: des Polonais sur les front de la IIe guerre mondiale” – „Cena wolności: Polacy na frontach II wojny światowej”).
Do Polski przyjechał po raz pierwszy po wojnie w kwietniu 1991 roku (zresztą zaopatrzony w specjalny dokument, że jest pod opieką rządu Republiki Francuskiej) oczywiście prosto do Buku Pomorskiego i do końca urlopu nie mógł się nasycić, nacieszyć rodzinną ziemią, ludźmi, jeziorami które uwielbiał. Oczarowany tym wszystkim mówił do krewnych, że „na nowo uczy się Polski”.
Potem przyjeżdżał tu co roku, chodził po kniejach powiatu brodnickiego, po ulicach Jabłonowa, Brodnicy, Wąbrzeźna (przed wojną uczył tam w gimnazjum). Mając już 92 lata wciąż łowił ryby i pływał w jeziorach pojezierza brodnickiego!
Szybko też zauważył zmiany obyczajowe w Polsce Zmartwił go postępujący kryzys wiary, nie zawsze rozumiał postawy współczesnych Polaków. Pogrążał się w coraz większej trosce, zamyśleniu. Bardzo przeżył tragedię smoleńską z 10 kwietnia 2010 roku. Zaproszony przez Prezydenta Rzeczpospolitej miał wówczas lecieć z delegacją polską zmierzającą na uroczystości katyńskie, ostatecznie ze względu na stan zdrowia odstąpił miejsce w samolocie i do końca życia zastanawiał się, kto poleciał do Smoleńska zamiast niego…
Po 10 kwietnia przeżył trzy zawały serca. Zmarł w Paryżu 20 stycznia 2012 roku.
Redaktor