Konflikt na Ukrainie nadal trwa i wpływa także na sytuację w naszym kraju. Ocenę sytuacji geopolitycznej Europy, a zwłaszcza Polski, Ukrainy i Rosji w naszej rozmowie prezentuje radny z Klubu Radnych PiS w Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego Jerzy Gawęda.
Od wybuchu wojny w Ukrainie minęły dwa miesiące. Jak ocenia pan obecną sytuację geopolityczną w tej części Europy?
Radny Jerzy Gawęda: W mojej ocenie konflikt rozpoczął się najazdem na Gruzję w 2008 roku, który miał za zadanie sprawdzenie reakcji świata, czy będzie on wstanie w odpowiedni sposób zareagować na inwazję. Jej celem miało być rozpoczęcie odbudowy imperium sowieckiego w granicach sprzed 1989 r. Wizyta śp. Lecha Kaczyńskiego w Gruzji zwróciła na to uwagę świata. Prezydent przewidując scenariusz Rosjan tym samym wydał na siebie wyrok śmierci, natomiast poprzez swoje stanowcze działania dał Europie 14 lat, aby mogła skutecznie się przygotować do tego, co dziś dzieje się na Ukrainie. Niestety, Europa zamiast porządkować swoje sprawy i traktować zagrożenie ze strony Rosji poważnie, zaczęła „walczyć” z państwami wschodniej Unii, które to w jej ocenie zagrażały dominacji Niemiec i Francji. Dziś jednak mamy sytuację, że po Gruzji za naszą wschodnią granicą Ukraina odpiera barbarzyński atak Rosji i walczy o przetrwanie. Należy także zwrócić uwagę, że działania reżimu Putina wobec Polski i UE, które miały miejsce na granicy polsko-białoruskiej były początkiem inwazji na Ukrainę, miały za cel zdestabilizowanie Europy pod kątem gospodarczym i społecznym, szczególnie takich państw jak Polska, które nie byłyby obojętne wobec agresji Sowietów. Wpuszczenie do Polski i Europy setek tysięcy migrantów o odmiennej kulturze, czego domagała się tzw. opozycja, w tym setek terrorystów, bo trzeba to jasno podkreślić, to był główny cel Putina wobec Polski. Gdybyśmy przyjęli tę narrację i poddali się szantażowi, aby tych ludzi wpuszczać do Polski, o co zabiegała tzw. opozycja z Donaldem Tuskiem na czele, to Europa by już płonęła. Putin liczył, że Europa popadnie w spory między sobą, co pozwoli mu na swobodniejsze działania na Ukrainie. Na szczęście dzięki postawie polskiego rządu, tak się nie stało.
Do wybuchu wojny w sensie militarnym jednak doszło.
J.G.: To, co się teraz dzieje, wojna na Ukrainie to kolejny etap działań rosyjskiej ekspansji po ataku na Gruzję. Musimy jasno sobie powiedzieć, że Ukraina nie była celem ostatecznym, miała być ważną drogą na Zachód. Następnymi krajami miały być i są nadal w chorych umysłach Rosjan takie kraje jak Polska i kraje nadbałtyckie, a być może dalsza ekspansja w kierunku zachodnim. Putin niejednokrotnie podkreślał, że będzie dążył do odbudowy strefy sowieckich wpływów. Tym bardziej może dziwić zachowanie opozycji oraz samego Donalda Tuska, która formułował i składał po ataku Rosji na Gruzję plany szerszej współpracy z Putinem. Dlatego powstaje pytanie, czy wcześniejsze i obecne zachowania UE wobec Polski przy współdziałaniu tzw. opozycji np. w kwestii mrożenia środków należnych Polsce na odbudowę gospodarki po pandemii, w trakcje działań wojennych, nie są działaniami celowymi. W mojej ocenie są to działania polegające na osłabianiu Polski przez UE w strukturach UE, która jest zdominowana przez Niemcy. Widać, że rysuje się tutaj układ, którego celem jest podzielenie strefy wpływów na dwa obszary. Trzeba być albo ślepym, albo cynikiem, aby nie dostrzegać, jaką politykę wobec barbarzyńskich działań Putina na Ukrainie prowadzą Niemcy i Francja. Dowodem tego jest stosunek tych państw wobec sankcji. Oba te kraje nie włączyły się z należytą mocą, aby poprzez sankcje zdusić machinę wojenną Rosji. Można powiedzieć, że Niemcy i Francja markują działania, grając na czas. Mógłbym nawet postawić tezę, że jest to współdziałanie z Rosją, przez dawanie jej czasu na rozprawienie się z Unią. Ponadto wiemy, że Niemcy świadomie budowały relację z Rosją i chciały współuzależnić od niej całą Europę. Czy była to zwykła naiwność, czy coś więcej kryje się za tymi działaniami? Na te pytania zapewne szybko poznamy odpowiedź. Dziś wiemy – budowa mitu o potędze militarnej Rosji była mitem budowanym sztucznie także przy współudziale krajów europejskich, aby oddziaływać poprzez relacje wewnętrzne w UE na pozostałe słabsze gospodarczo państwa, m.in. Europy Środkowo-Wschodniej będące członkami wspólnoty. W ten sposób próbowano budować model Europy całkowicie podporządkowania Europy Niemcom i Francji.
Z czego wynika taka pańska opinia?
J.G.: Są przekazywane potężne środki przez możnych tego świata na wywiady, służby, które mają dokonywać tego typu analizy. Czy nagle te wywiady i służby dokonały błędnej interpretacji? Nie, gdyby tak było, to trzeba by je odesłać na śmietnik historii. Kilka państw zdawało sobie sprawę z tego, jaka jest siła Rosji, ale w tym wypadku było to wygodne, żeby o tym nie mówić po to, aby budować polityczny model Europy, podporządkowany i uzależniony od Niemiec, Francji. Co jeszcze pokazała wojna? Również to, że te główne państwa, szczególnie Niemcy i Francja są tak osadzone w swoich interesach narodowych, że nie są w stanie poza nie wyjść i budować racjonalnie prawdziwej wspólnoty, o której tylko mówią. Na naszych oczach będzie się rodzić nowa architektura geopolityczna i nowy model europejski. Narzucany nam na siłę model dominacji niemiecko-francuskiej, popierany przez tzw. opozycję na naszych oczach zbankrutował, okazał się fiaskiem. Warto zauważyć, że Berlin i Bruksela, na co mamy przecież dowody, „liczyły”, że Ukraina zostanie zdobyta przez Rosjan w ciągu dwóch lub trzech dni. W chwili obecnej obawiają się, że wolna Ukraina, do której prędzej czy później może dołączyć Białoruś mogłaby w rzeczywistości razem z Polską i krajami bałtyckimi uformować koalicję wschodnioeuropejską i całkowicie zmienić warunki geopolityczne, jakie panowały od rozbiorów Polski na niekorzyść zarówno Rosji, jak i kierowanej przez Niemców UE. To wyjaśnia powód, dlaczego UE „toczy bezzasadną wojnę” z polskim rządem pod pretekstem praworządności.
Powiedział pan o tworzeniu nowych struktur w Europie. Jak one miałyby wg pana wyglądać?
J.G.: To model silnych państw narodowych. Mówiąc w skrócie, to powrót do idei ojców założycieli. Na naszych oczach zbankrutowała wizja jednolitej Europy rysowana przez tzw. lewackie elity. UE pokazuje, że w tym modelu jest niezdolna do racjonalnych wspólnotowych działań i jest ukierunkowana tylko na ochronę interesów wąskich grup społecznych i wybranych narodów. Obecna konstrukcja zagraża bezpieczeństwu nie tylko Polski, ale i całej UE. Więc lepiej by było, gdyby polska opozycja okazała się tylko tzw. naiwnymi idiotami aniżeli, gdyby miało się okazać, że świadomie brałaby udział w szerszym planie działań niezgodnych z polską racją stanu. Stara Europa tak naprawdę nie do końca interesuje się krajami byłego bloku komunistycznego. Uważam, że tu rodzą się nowe polityczne, gospodarcze czy obronne sojusze, nienaruszające obecnych, ale uzupełniające się nawzajem. Myślę tu o Ukrainie, krajach nadbałtyckich, ale i także o Czechach, Rumunii czy w przyszłości prawdopodobnie na Białorusi. Ten model wprowadzi w Europie pewną równowagę sił po stronie politycznej i obronnej. W takim kierunku to wszystko zmierza, buduje się nowy naturalny organizm.
W jakim czasie mogłoby dojść do takiego przemodelowania?
J.G.: Sądzę, że to będzie bardzo szybko następować. Będzie potrzebna dynamiczna odbudowa tych państw. W dzisiejszym świecie nie ma czasu na działania na przestrzeni dekad. Należy pewne działania podejmować błyskawicznie. Ten model jest naturalny, on nie stoi w poprzek Unii Europejskiej. Potrzebne są naturalne spoiwa, które powinny jednoczyć Europę i skłonić ją do współpracy. Potrzebne są silne państwa, bo ze słabymi się nikt nie liczy. Jako Polacy będziemy musieli również przeprowadzić wewnętrzną dyskusję i określić, jakie zachowania w sferze politycznej, społecznej czy gospodarczej są niedopuszczalne, po przekroczeniu których jest tylko niebyt polityczny.
W czasie eskalacji tego konfliktu Polacy pokazali wielkie serca, niosą do dzisiaj pomoc uchodźcom z Ukrainy. Jak pan ocenia postawę obywateli oraz rozwiązania systemowe, jakie przyjął w tej sprawie polski rząd?
J.G.: Zwykłemu człowiekowi nie mieści się w głowie jak można chcieć unicestwiać naród – mordować dzieci, gwałcić kobiety, niszczyć dorobek życia tych ludzi. Mamy na dzień dzisiejszy wojnę, w której jest niszczony naród, gdzie stosuje się metody, które znamy z czasów II wojny światowej. Uchodźcy, którzy przekraczają granicę otrzymali pomoc. Polacy postąpili świetnie, można być z nich dumnym. Nie zaprosili Ukraińców do obozów, ale od pierwszych dni, kiedy zaczęli napływać, polscy obywatele prywatnymi samochodami przewozili obywateli Ukrainy do własnych mieszkań. Warto w tej sytuacji zaznaczyć, jak krzywdząca była narracja, którą w PE kreowała opozycja na czele, że Polacy są mało wrażliwi na krzywdę ludzką. Polacy potrafią świetnie rozeznać, kiedy ta pomoc jest potrzebna, a kiedy generowana w sposób sztuczny i na użytek wewnętrznych politycznych rozgrywek. Przykład uchodźców wojennych z Ukrainy pokazuje, że jesteśmy niezwykle gościnnym narodem i mamy dobre serca. Chcę też podkreślić, że polski rząd wychodzi naprzeciw temu kapitalnie. Zrównuje w pewnym sensie w prawach Ukraińców z Polakami w ten sposób, że zabezpiecza edukację, służbę zdrowia, zrównuje w prawach socjalnych. Ukraińcy wtopili się w nasze społeczeństwo, żyjemy razem i próbujemy nawzajem ze zrozumieniem sobie pomagać. Rząd poza tym podejmuje właściwe działania na arenie międzynarodowej, które mają doprowadzić do końca działania wojenne.
Na pomoc potrzebne są i będą pieniądze. Czy Polska udźwignie to zadanie w dłuższej perspektywie czasowej?
J.G.: Mamy gości z Ukrainy właśnie teraz, kiedy ważą się losy środków na odbudowę po pandemii, po tym jak gospodarki były osłabiane. Pod pretekstem naruszania prawa tych środków nam się nie przyznaje. Tutaj jak na dłoni uwidacznia się polityka, która była prowadzona przez silne kraje UE, której zadaniem było osłabiać nie tylko Polskę, ale cały blok wschodni wspólnoty. Elity UE jeszcze nie przestawiły się na obecną rzeczywistość i nadal stosują niezrozumiałe mechanizmy. Środki, które są nam blokowane, są przeznaczone na dofinansowanie przemysłu, na budowę miejsc pracy, dla państwa, które przyjmuje gości z Ukrainy. Za chwilę rakiety mogą również lecieć na państwo polskie, mimo tego tych środków się nie przyznaje. Dlaczego tak jest? Jeżeli Unia jest zdominowana przez Niemcy, to ja to oceniam jako współdziałanie z najeźdźcą na Ukrainę. Musimy się z tym uporać. Należy zwrócić uwagę, że gdy dużo mniejsze ilości migrantów ekonomicznych forsowało Europę, to był wielki krzyk, że Europa sobie nie poradzi, a my obecnie przyjmujemy kilkukrotnie więcej gości z Ukrainy i zachowujemy się honorowo, nie żebrzemy. Podzielam podejście strony rządowej. Jeżeli przyjmujemy gości, to bez względu na to czy UE nam te środki przekazuje czy nie, chcemy zapewnić im godziwe warunki. Pamiętajmy, że przyjmujemy w większości kobiety z dziećmi. Myślę, że goście z Ukrainy zdają sobie sprawę, że w dłuższej perspektywie czasu należne nam środki, które blokuje UE, będą potrzebne. Sytuacja ta pokazuje jedno, po której stronie są sympatie Unii. Są bardzo mocno osadzone w relacjach rosyjskich i trudno im z tego wyjść. Państwo, które przyjmuje uchodźców zrównuje ich w swoich prawach obywatelskich, zabezpiecza im szkolnictwo, służbę zdrowia, daje im bezpieczeństwo, a jest nazywane państwem bezprawia – to paradoks. Ja tego po prostu nie rozumiem.
Czy te pieniądze w końcu trafią do Polski? Jednego dnia mówi się, że to już blisko, a za chwilę, że Polska nie ma ich dostać.
J.G.: Te środki powinny zostać przekazane Polsce już dawno temu. Jeżeli Unia podważa jakikolwiek sens przekazania tych pieniędzy, to jest to osłabianie i narażanie państwa, które jest członkiem Unii i podważa to sens jej trwania. Unia doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wiele państw nie zostało zreformowanych po 89. roku XX wieku. Sądy niemal w całości zostały przeniesione z czasów rządu PZPR-u. Zresztą nie tylko sądy, ale również inne organy państwa. Społeczeństwo nie zostało dopuszczone do reform, nie wprowadzono go w uczestnictwo w prywatyzację. Sądy powołane w tej strukturze były sądami ochrony grup interesów, które w sposób nieuprawniony rozkradły państwo. Nie mówmy tutaj o sprawiedliwości w takim wypadku. Jeżeli o niej mówimy, to w takim razie, gdzie jest ta sprawiedliwość, kiedy Niemcy, które były twórcami uzależnienia Europy od gazu, ropy z Rosji, nie wywiązują się z restrykcji, nie chcą pomagać zbrojnie? Gdzie są te wartości? Czy to są wartości europejskie? Francja przecież sprzedawała broń Putinowi. Czy zgodne z wartościami jest faktyczne chronienie Federacji Rosyjskiej, jednocześnie patrząc jak jest niszczony naród ukraiński? Mamy problem Europy. Będzie musiała bardzo poważnie zastanowić się nad swoją przyszłością, w jakim kierunku idzie. My właściwie na siłę przymuszamy kraje europejskie do udzielania pomocy Ukrainie, bo gdybyśmy ich nie przymuszali, to ta pomoc byłaby minimalna. Prawdziwe określenie jest takie, że naród ukraiński walczy dzisiaj tak naprawdę także o nasze bezpieczeństwo, o bezpieczeństwo Europy. Tu należą się słowa podziękowania Stanom Zjednoczonym, które robią wszystko, by pomóc Ukrainie militarnie i zmuszają kraje Europy zachodniej do pomocy.
Jak długo pana zdaniem będzie jeszcze trwała ta wojna?
J.G.: Mam nadzieję, że zakończy się jak najszybciej. Od granicy rosyjskiej Rosjanie będą zapewne zachowywać się agresywnie i nękać Ukrainę. Dlatego potrzebna jest stanowczość krajów – jak ja to nazywam „Nowego Świata”, które powinny za zgodą Ukrainy zaingerować nawet zbrojnie, aby w pierwszej kolejności zatrzymać ludobójstwo, którego Rosjanie dokonują. Propozycja prezesa Jarosława Kaczyńskiego, aby na tym etapie wprowadzić misję pokojową – rozjemczą jest jak najbardziej trafna i powinna być wprowadzona. NATO nie może zachowywać się jak skamielina, gdy obok jego granic dokonuje się ludobójstwa. Naród rosyjski musi sobie zdawać sprawę, że jeżeli spróbuje sięgnąć do takich środków jak broń chemiczna czy nuklearna, będzie to uderzenie w jego kierunku i to on zapłaci tego cenę. Ta barbarzyńska wojna Putina pokazała, że armia rosyjska jest słaba. Oczywiście udowodniła i to nie po raz pierwszy, że potrafi uciekać się do barbarzyńskich zachowań i czynić krzywdę na niespotykaną skalę. My, Polacy znamy to z naszej historii. Widzimy, że od czasów Stalina Rosja jest wciąż państwem imperialistycznym, totalitarnym i autorytarnym. Widzimy, że Putin potrafi mordować swoich słowiańskich braci na Ukrainie bez powodu. Skoro może to zrobić im, to może to zrobić również i nam, Polakom. Europa wobec Rosji powinna być bardziej stanowcza i zaangażować się także w sposób militarny. Są pewne granice, których przekraczać nie wolno, a do tych granic się zbliżono. Mordowanie ludności na niewyobrażalną skalę, używanie mobilnych krematoriów w celu zacierania śladów zbrodni, bo o takim wyniszczaniu Ukrainy teraz możemy mówić, jest bez precedensu. Odpowiedź na takie barbarzyństwo powinna być zdecydowana, nawet jeżeli wiązałoby się to z odpowiedzią zbrojną. Świat nie może się na to godzić, temu się przyglądać. Rosjanie muszą sobie zdawać sprawę, że na tym etapie mogą mieć odpowiedź ze strony Ukrainy jako państwa mocnego i wspomaganego militarnie przez resztę świata. Rosjanie tę wojnę przegrali, a Ukraina udowodniła, że pomimo poniesionych strat jest państwem mocnym, ponieważ mocny okazał się naród ukraiński. Uważam, że należy teraz położyć kres bestialstwu, którego dopuszczają się Rosjanie. Jak żyć w kraju obok, w którym nasze dzieci są bezpieczne, a dzieci ukraińskie są mordowane tylko dlatego, że są Ukraińcami? Miejmy nadzieję, że wojna jak najszybciej zostanie zakończona, a sprawcy pociągnięci do odpowiedzialności. Z tego, co mnie osobiście jako Polaka cieszy jest to, że nasze społeczeństwo otworzyło przed narodem ukraińskim swoje serca. Budujemy podwaliny pod przyszłość bezpieczeństwa naszych dzieci i wnuków. Od naszej dzisiejszej postawy będzie zależało, w jakiej rzeczywistości przyszłe pokolenia będą żyć i czy będą czuły się bezpiecznie. Dlatego nie powinniśmy popełnić żadnego błędu, a Rosja nie powinna mieć odpuszczonych sankcji, nawet gdyby to miało trwać 50 lat. Restrykcje nie powinny się zakończyć wraz z zakończeniem wojny. Powinny trwać tak długo, aż naród rosyjski dojrzeje i uporządkuje swoje sprawy oraz udowodni, że potrafi żyć w zgodzie z sąsiednimi narodami. Ponadto Rosja powinna zapłacić narodowi ukraińskiemu reparacje za wszystkie zniszczenia, których się dopuściła.
Ukraina będzie potrzebowała ogromnych pieniędzy na odbudowę. Czy Polska będzie je oferować?
J.G.: Na dzień dzisiejszy współpraca ukraińsko-polska układa się bardzo dobrze. Rysuje się nam scenariusz bliższej współpracy w przyszłości, ale w chwili obecnej trudno o niej rozmawiać, jeżeli wciąż giną ludzie. Ukraina będzie musiała odbudować swoją kluczową infrastrukturę krytyczną, która zapewni dostawy energii niezbędnej do funkcjonowania. Rosjanie dokonali zniszczeń porównywalnych do tych, które doświadczyły polskie miasta podczas II wojny światowej. Wierzę, że Ukraina otrzyma pomoc gospodarczą. Trudno jednak mówić teraz o kwestiach ekonomicznych. Ta pomoc jest w interesach wszystkich państw i gospodarek. To będzie napędzać koniunkturę. Liczę na to, że Ukraina jako państwo zostanie szybko odbudowana, gdyż to wzmocni nas wszystkich, także Europę.
Za – https://powiat24.pl/%E2%80%9EMamy_problem_Europy%E2%80%9D._Rozmowa_z_radnym_sejmiku_Jerzym_Gaweda,93337.html