Ebook „Jak zginął naprawdę?” dr. M. Pietrzyk wydał dzięki wsparciu naszego Zarządu Regionu.
PIERWSZE DWADZIEŚCIA CZTERY GODZINY ŚLEDZTWA
O godz. 22.05 tego dnia Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych(RUSW) w Toruniu został powiadomiony przez pracownicę WOPR w Przysieku o zgłoszeniu się mężczyzny z otarciami, który miał wyskoczyć z samochodu. Pięć minut później została sporządzona notatka na ten temat.
Krótko po godz. 23.00 kpt. Mieczysław Szuba -oficer dyżurny Wojewódzkiego stanowiska Kierowania Komendy Wojewódzkiej MO w Toruniu powiadomił o porwaniu ks. J. Popiełuszki oficera gabinetu ministra spraw wewnętrznych. Ten w stopniu pułkownika zalecił wstrzemięźliwość i poprosił o telefon, gdy będzie już coś wiadomo.
O godz. 0.20 następnego dnia st. sierż. Sławomir Szczepański przyjął zawiadomienie o przestępstwie od W. Chrostowskiego.54 Dnia 20 października o godz. 2.05 został sporządzony wpis w książce służby oficera dyżurnego Komendy Głównej MO o porwaniu i poszukiwaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Jako czas porwania wpisano tam błędnie godz. 23.15.55 Już na samym początku popełniono duży błąd, mający olbrzymie konsekwencje. Po zgłoszeniu o godz. 22.05 dyżurny RUSW zlecił komendantowi posterunku w Złej Wsi Wielkiej ustalenie okoliczności porwania. Skierowanie go do wyjaśniania tego zdarzenia było zgodne z właściwością miejscową ale pozbawione logiki, bo zgłoszenie nie dotyczyło drobnego przestępstwa. Nie wiadomo, dlaczego wspomnianemu komendantowi dotarcie na motocyklu do Przysieka zajęło półtorej godziny. Gdyby MO przybyła szybko na miejsce przestępstwa i zarządziła natychmiastową blokadę dróg, byłaby szansa zatrzymania porywaczy. Dopiero po telefonie wykonanym przez ks. J. Nowakowskiego (godz. 23.15) wysłano na miejsce ekipę milicjantów.
Poszukiwania księdza MO rozpoczęła o godz. 23.40, kiedy została powołana grupa dochodzeniowo-operacyjna. Do Przysieka pojechały dwa samochody z funkcjonariuszami Wydziału Ruchu Drogowego i psem tropiącym wraz z przewodnikiem. Od zawiadomienia o przestępstwie upłynęło ponad półtora godziny. Na drodze z Przysieka do Górska milicjanci odnaleźli samochód, którym jechali ks. Jerzy z W. Chrostowskim. Można było odnieść wrażenie, że z samochodu ukradziono radio, o czym świadczyły zwisające kable z miejsca, w którym było umieszczone (później znaleziono je na tylnym siedzeniu pod plastikową torbą). Według milicjantów samochód stał w odległości trzech tys. pięćset metrów od miejsca, które wskazał W. Chrostowski. W odległości siedemdziesięciu cm od jezdni , po prawej stronie od samochodu leżał czarny męski but, natomiast w odległości czterdziestu cm od progu prawych drzwi w trawie leżał wyszywany orzełek koloru srebrnego na materiale koloru niebieskiego. Prawe i lewe drzwi samochodu zamknięte były na klucz, lewa i prawa szyba boczna były opuszczone.
O godz. O.30 następnego dnia skierowano tam grupę około czterdziestu funkcjonariuszy Zmotoryzowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej (ZOMO), którzy do rana penetrowali lasy w okolicach Górska. Kolejna grupa tych funkcjonariuszy prowadziła poszukiwania we wczesnych godzinach rannych. W tym dniu do Torunia skierowano funkcjonariuszy Komendy Głównej MO i MSW, którzy w kolejnych dniach prowadzili poszukiwania. Również 20 października Biuro Kryminalne KG MO oraz Wydział Kryminalny WUSW w Toruniu zarządziły ,,poszukiwania nadzwyczajne za porwanym księdzem Popiełuszką oraz samochodem koloru popielatego fiat 125 o numerze rejestracyjnym KZC 0423”.
Informację o tym a także o sfałszowaniu nr ,,KZC 0423” otrzymał WUSW w Toruniu w późnych godz. wieczornych 20 października 1984 r. od kpt. M. Ługowskiego z WUSW w Bydgoszczy. Obecność samochodu o tych numerach i zamianę ich z numerem rejestracyjnym ,,WAB 6031” potwierdzili dwaj funkcjonariusze MO prowadzący obserwację kościoła.60 Tak więc już 20 października znane były dwa numery rejestracyjne, którymi posługiwali się porywacze W adnotacjach znajdujących się na protokołach przesłuchań tych dwóch funkcjonariuszy jest informacja, że zostały przekazane do Biura Śledczego MSW. Na tej podstawie 20 października o godz. 15.35 zastępca komendanta głównego MO gen. Zenon Trzciński polecił nadać do wszystkich WUSW komunikat o poszukiwaniu samochodu o numerze rejestracyjnym ,,KZC 0423”. Drugi numer jednak pominął.
Około godz. 23.00 tego dnia dyrektor IV Departamentu MSW gen. Z. Płatek otrzymał telefonicznie informację, że fiat 125p o numerze zaczynającym się na ,,KZC” (podanym już w telewizyjnym i prasowym komunikacie oraz nadanym na polecenie gen. Z. Trzcińskiego) miał wcześniej numery rejestracyjne ,,WAB 6021”. Meldował o tym płk Wacław Głowacki zgodnie z sugestią płk Stanisława Lulińskiego. Obaj wcześniej zostali oddelegowani do Bydgoszczy w celu prowadzenia czynności śledczych.
W nocy z 20/21 października komendant główny MO gen. Józef Bejm przekazał telefonicznie ministrowi Cz. Kiszczakowi numery rejestracyjne samochodu porywaczy. W dniu 22 lub 23 października do MSW w Warszawie wraz ze swym naczelnikiem udał się funkcjonariusz MO Ryszard M., który 19 października obserwował kościół p.w. Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Słownie i pisemnie poinformował ministra Cz. Kiszczaka o fałszywych numerach ,,KZC 0423”, którymi posługiwali się porywacze.64 Nie zmienia to faktu, iż już w pierwszym dniu po porwaniu minister i ścisłe kierownictwo MSW dysponowali prawdziwymi numerami rejestracyjnymi samochodu porywaczy.
W dniu 20 października wszczęto śledztwo w sprawie uprowadzenia przez nieznanych sprawców W. Chrostowskiego i ks. J. Popiełuszkę w nocy 19 października 1984 r. w okolicach Torunia, tj. o przestępstwo z art. 165, par. 2 Kodeksu Karnego.65 Komunikaty radiowe i telewizyjne informowały o zaginięciu księdza i trwających poszukiwaniach.
Pierwszy o uprowadzeniu ks. Jerzego, został nadany 20 października w głównym wydaniu ,,Dziennika Telewizyjnego” o godz. 19.50 a później kilkakrotnie powtórzony w radio i telewizji. Następnego dnia komunikat został wzbogacony o informację, że samochód miał fałszywe numery rejestracyjne ,,KZC 0423”. Od północy 19 października kilka tysięcy funkcjonariuszy MO, SB i ZOMO w ramach akcji poszukiwawczych ,,Przeszukanie” i ,,Sutanna” przeczesywało okolice miejsca porwania i drogi Bydgoszcz-Toruń. Jednocześnie trwały przesłuchania W. Chrostowskiego. Dowieziony do gmachu WUSW w Toruniu o godz. 1.30 20 października został przesłuchany przez naczelnika Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego WUSW Henryka Fabiszewskiego. Wbrew pogłoskom pochodzącym od pracowników pogotowia ratunkowego, że W. Chrostowski nie chce mówić, opisał przebieg porwania.
Po przesłuchaniach W. Chrostowski został umieszczony w Poliklinice MSW w Toruniu. Według H. Fabiszewskiego było to właściwie zatrzymanie ale odbywało się za jego zgodą. Wielokrotnie opisano i obfotografowano jego obrażenia.
Na postępy śledztwa w pierwszym i następnych dniach miała z pewnością duży wpływ niezwykła mobilizacja dużej części społeczeństwa. Od 20 października przy kościele p.w. św. Stanisława Kostki na Żoliborzu gromadziły się tysiące ludzi, którzy czekając na powrót ks. Jerzego modlili się, śpiewali pieśni, dyskutowali. Płot terenu przykościelnego pokryły liczne transparenty o treściach patriotycznych, kwiaty i znicze. Powstało centrum informacyjne, z którym kontaktowali się zachodni dziennikarze. Nigdy wcześniej w historii PRL ludzie w sposób tak zorganizowany nie domagali się wyjaśnienia przestępstwa popełnionego przez aparat bezpieczeństwa.
Czuwanie gromadzące przez wiele dni tysiące osób było właściwie złamaniem strachu i przygnębienia panujących od wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Teren przykościelny, jak i kościół cały czas był pilnie obserwowany przez siły MO i SB, ale władze nie zdecydowały się na użycie siły. Jan Paweł II podczas audiencji ogólnej w dniu 24 października 1984 r. stwierdził, że podziela niepokój całego społeczeństwa wobec nieludzkiego czynu, jawnej przemocy dokonanej na kapłanie, wobec pogwałcenia godności i niezbywalnych praw ludzkiej osoby.
dr. Mirosław Pietrzyk