Zarząd Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność", ul. Piekary 35/39, 87-100 Toruń
tel. 56 622 41 52, 56 622 45 75, e-mail: torun@solidarnosc.org.pl

Ks. Henryk Jankowski

niedziela, 25 Listopad, 2018

Wciąż za mało jest poznana rola, jaką odegrały w czasie sierpniowego strajku 80 roku msze święte celebrowane przy bramie Stoczni Gdańskiej przez księdza Henryka Jankowskiego. Tymczasem właśnie obecność pierwiastka duchowego i posługa duszpasterska, jakiej udzielił protestującym proboszcz z parafii św. Brygidy, wzmocniły wiarę stoczniowców w zwycięstwo. Kiedy Jan Paweł II w 1979 r. podczas swojej pierwszej pielgrzymki do kraju powiedział słynne słowa: „Niech zstąpi duch Twój i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi”, ksiądz Henryk Jankowski był już od lat proboszczem parafii św. Brygidy w centrum Gdańska. Kościół został bardzo mocno zniszczony w 1945 r. podczas inwazji wojsk sowieckich na miasto. Zadaniem proboszcza było doprowadzenie świątyni do dawnej świetności. Ksiądz Jankowski wykazał się przy tym niezwykłym zmysłem organizacyjnym. Znakomicie dawał sobie radę z administrowaniem parafią. Późniejszy kapelan „Solidarności” urodził się 18 grudnia 1936 r. w Starogardzie Gdańskim. Tam też ukończył szkołę średnią. W 1958 r. wstąpił do seminarium duchownego w Gdańsku Oliwie. Po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1964 r. został wikariuszem w kościele Mariackim. Po tragicznych wydarzeniach Grudnia 1970 r. na Wybrzeżu, władze zgodziły się na powierzenie księdzu Henrykowi Jankowskiemu funkcji proboszcza parafii św. Brygidy. W ciągu kilku lat z pomocą parafian, jak i korzystając z darów katolików niemieckich, odbudował będący w ruinie kościół. Komunia przy stoczniowej bramie Nadszedł Sierpień 1980 r. W Stoczni Gdańskiej rozpoczął się strajk. Po pierwszych trzech dniach, w sobotę, 16 sierpnia, nastąpił przełom. Stoczniowcy osiągnęli porozumienie z władzą, strajk miał się zakończyć. Na szczęście determinacja Aliny Pieńkowskiej i innych ludzi spowodowała kontynuowanie strajku. Wielu stoczniowców poszło już jednak do swoich domów, myśląc, że strajk się już zakończył. Wśród przywódców, strajku zaczęły kiełkować obawy, że władza może wykorzystać sytuację i podjąć próbę spacyfikowania stoczni. Po południu do protestujących stoczniowców przybył ksiądz Henryk Jankowski. Spotkał się z przywódcami strajku, powiedział, że chce pomóc, odprawić mszę. Następnego dnia, w niedzielę, o godz. 11 rozpoczęła się pierwsza z pamiętnych mszy celebrowana przez księdza Jankowskiego. W 2000r. ksiądz Jankowski podczas nadania mu Honorowego Obywatelstwa Miasta Gdańska wspominał: „Byłem i jestem z Wami od samego początku, od momentu, gdy wtedy w sierpniowe dni roku 80., rodziła się polska „Solidarność”, rodził się prawdziwy, wolny ruch związkowy, rodziła się wolna, suwerenna Polska, rodził się protest przeciwko krzywdzie, poniżeniu i niesprawiedliwości i dyktatowi komunistycznej władzy ukierunkowanej na dobrobyt dla „swoich”, dla wąskiej grupki partyjnych bonzów służalczo oddanych radzieckim towarzyszom. Tak, moi drodzy, pamiętam te dni, kiedy towarzysze Kwaśniewski, Miller, Szmajdziński, Janik i inni głosili wszem i wobec dozgonną wierność socjalizmowi, Związkowi Radzieckiemu i najlepszemu z systemów społecznych, marksistowsko-leninowskiemu socjalizmowi!”. Obecność w strajkującej Stoczni osoby duchownej sprawiła, że poprawiły się nastroje wśród protestujących. Podobnie jak podczas papieskiej pielgrzymki, ludzie poczuli swoją wielką siłę. Zobaczyli, że na mszę przyszło wielu mieszkańców Gdańska, którzy ich popierali. Utwierdziło ich to w przekonaniu sensu walki z władzą komunistyczną. Lawrence Goodwyn, autor książki „Jak to zrobiliście? Powstanie Solidarności w Polsce” pisał: (…) Taką to okrężną drogą Kościół, w osobie księdza Henryka Jankowskiego, wszedł na scenę Polskiego Sierpnia. Jako posługa religijna, msza odprawiona w niedzielę rano, nie była niczym niezwykłym; ale jako wydarzenie polityczne ogromnie pomogła robotniczej sprawie. Bardzo ważne było dla społeczeństwa Trójmiasta, iż została teraz jakby podbudowana słuszność strajku dostojeństwem szat liturgicznych ks. Jankowskiego i jego wysokiej, charyzmatycznej postaci. W ceremonii przy bramie stoczni wzięło udział ponad 5 tysięcy ludzi, w tym około 2 tysięcy mieszkańców Gdańska, którzy zgromadzili się tuż za bramą. Świat zachodni zobaczył zdjęcia polskich stoczniowców przyjmujących komunię w czasie, gdy walczą przeciwko dyktatowi komunistycznej władzy. Podczas nabożeństwa został poświęcony przez Kościół krzyż ku czci robotników zamordowanych przez władze w 1970 r. Tak otwarte poparcie robotników przez Kościół wzbudziło powszechne zdumienie w Europie. Także władze komunistyczne w Polsce były zaskoczone takim rozwojem wypadków i nie potrafiły w żaden sposób do tego się ustosunkować. Nie ma możliwości zajrzenia do kronik politycznych Rosji Radzieckiej z tamtych lat, więc nie można się dowiedzieć, co na ten temat mogli sądzić Rosjanie. Wtedy też na bramie stoczni pojawił się portret Jana Pawła H, dzięki któremu ludzie w stoczni czuli się bezpieczniej. Msze odbywały się do końca strajku, do momentu podpisania porozumień z władzą. Bywało na nich wiele tysięcy ludzi.  Niedzielne manifestacje wolności Ksiądz Jankowski został mianowany kapelanem NSZZ „Solidarność”. Podczas niedzielnych mszy w kościele św. Brygidy zbierali się wszyscy, którym na sercu leżało dobro Polski. Chociaż Kościół zawsze był w miarę niezależny od władz państwowych, to jednak obszar wolności, jaki stworzył dla siebie i polskich patriotów ksiądz Jankowski, był nieporównywalny z niczym. W grudniu 1981 r. wprowadzony przez reżimowe władze komunistyczne stan wojenny powstrzymał na wiele lat dążenia Polaków do wolności. Ksiądz Henryk Jankowski nie przestraszył się władzy. Co niedziela z ambony kościelnej wygłaszał słynne kazania o godności człowieka i jego niezbywalnym prawie do wolności.    Bohdan Saryusz, autor portretu ks. prałata zamieszczonego w szerszym zbiorze sylwetek twórców NSZZ „Solidarność”, napisał: (…) gdy się te homilie czyta, staje się jasne, dlaczego kazania ks. Jankowskiego były i są dla wiernych zawsze pełnym wzruszeń przeżyciem, czemu niejednokrotnie dają spontanicznie wyraz. Są również swoistą syntezą odzwierciedlającą złożoność problemów polskiej współczesności. Walka o prawdą naszych czasów -oto istota wystąpień, a zarazem rejestr win księdza Jankowskiego, których władza byłego PRL nie mogła mu nigdy wybaczyć. Były one szeroko cytowane i rozchodziły się w powielanych drukach po całym kraju, często powoływano się na nie w prasie zagranicznej. Ks. Jankowski w swych wystąpieniach nieustannie podkreślał niezachwianą wiarę, że „Solidarność” musi zwyciężyć. Jego homilie były cytowane przez prasę i wydawnictwa niezależne, kolportowane potajemnie w kraju, czytane wieczorami w domach na spotkaniach ze znajomymi. Komentowane też były na zachodzie Europy i w USA, w radiu i telewizji. Umacniały w ten sposób w polskim społeczeństwie przekonanie o konieczności reform i zmian ustrojowych. Lech Wałęsa wspominał po latach: Na długie lata plebania księdza Jankowskiego stalą się moim drugim domem i centrum „Solidarności”. Najrozmaitsze spotkania, konferencje prasowe odbywały się właśnie tam. Całe życie parafii św. Brygidy zdawało się koncentrować na sprawach „Solidarności”. Ksiądz prześcigał wszystkich w wymyślaniu rocznicowych obchodów, imprez, sympozjów, prelekcji i czego tam jeszcze. Gdy rozpoczął się strajk majowy w 1988 roku, oddał do dyspozycji „Solidarności” swój dom i wszystkie jego zasoby, a to, że miał obszerną plebanię, sprawny samochód, dwa telefony i zawsze jakieś środki finansowe, okazało się wręcz niezbędne dla zorganizowania centrum informacji, tudzież pomocy materialnej. Dzięki niemu świat i zdezorientowani oficjalnymi doniesieniami Polacy mogli usłyszeć, co naprawdę dzieje się w oblężonej i odciętej od reszty Gdańska stoczni. Ksiądz Jankowski nie przestraszył się też komunistów po zbrodni popełnionej na księdzu Jerzym Popiełuszce. Dalej wygłaszał płomienne kazania. Jednak nigdy nie namawiał do walki czy do atakowania komunistów. Kładł nacisk na honor i patriotyzm, przypominał nąjświetniejsze karty z dziejów Polski, namawiał do wytrwałości i wiary w ostateczne zwycięstwo.       Olga Zielińska Słowo od redakcji strony Z publikacji IPN pt. „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984” wynika, że SB zarejestrowała jako osobowe źródła informacji biskupów Kazimierza Romaniuka i Alojzego Orszulika, a kontaktem operacyjnym, choć wykorzystywanym najpewniej bez swojej wiedzy, był ks. Jankowski. – Być może ks. Jankowski miał pewną świadomość, że wypełnia misję, na pewno nie był tajnym współpracownikiem – powiedział ks. Isakowicz-Zaleski. – Bezsprzeczną rzeczą jest to, że ks. Jankowski był inwigilowany, był represjonowany, i że był bardzo klarowną postacią, jeśli chodzi o popieranie Solidarności – dodał. Zwrócił uwagę, że Kościół do tej pory nie wyjaśnił, dokąd sięgała granica ewentualnych rozmów z SB, a kiedy to była współpraca. Według ks. Isakowicza-Zalewskiego, ks. Jankowski „ślizgał się na tej granicy”. – Aż się śmiać chce – powiedział ksiądz Henryk Jankowski, odnosząc się do doniesień o publikacji IPN, według której był niezarejestrowanym kontaktem operacyjnym SB. – Poważnie tego traktować nie można – lekceważył te doniesienia duchowny. We wstępie do publikacji Jan Żaryn z IPN twierdzi, że kontaktem operacyjnym o pseudonimie „Libella” oraz „Delegat” jest ks. Jankowski. Zdaniem Żaryna, ks. Jankowski nie wiedział w jakim charakterze występuje podczas rozmów z oficerem prowadzącym. Mógł natomiast świadomie uczestniczyć w grze politycznej, której celem była m.in. próba ograniczenia wpływu KOR na politykę Solidarności. ******** (z „Super Expres”) Ksiądz zmarł na plebanii św. Brygidy (12 lipca 2010), w swoim pokoju na górze, gdzie zamieszkał po odwołaniu go z funkcji proboszcza. Mimo że żył tam o niebo skromniej niż wcześniej, nie skarżył się. Nawet na schody, które go wykańczały. Nie miał sił się na nie wspinać. Nawet w te „lepsze” dni, które i ostatnio się zdarzały. Niedawno ksiądz przechodził badania. Wyniki miał zaskakująco dobre… – Cieszyliśmy się każdym dniem, kiedy potrafił coś powiedzieć, potrafił się uśmiechnąć, był bardziej świadomy – wspomina ks. Ludwik Kowalski, proboszcz parafii św. Brygidy. W poniedziałek od rana był mocno osłabiony. Nie wstawał już z łóżka. Była z nim jego siostra z mężem, pani doktor, pielęgniarka i pan Kazimierz, który dbał o porządek u niego w pokoju. Wieczorem przyjął sakramenty święte. – Odmówiliśmy modlitwy i ksiądz prałat zmarł – opowiada proboszcz ks. Kowalski. W ostatniej chwili życia trzymała go za rękę Urszula – siostra bliźniaczka. Najbliżsi księdza czuli, że zbliża się Jego koniec. Prawdopodobnie On też to wiedział, zmęczony długoletnim chorowaniem. Dwa lata temu sprzedał dwa mercedesy oraz kilkanaście fraków i surdutów. Pieniądze ze sprzedaży przeznaczył na cele charytatywne. Wspierał też jeden z gdańskich domów dziecka i dziecięce szpitale. Rok temu prałat zlikwidował instytut swojego imienia. Powodem było ok. 500 tys. zł długu, do którego przyłożyli się jego współpracownicy. Ksiądz zmarł bez majątku i na dodatek w niesławie. W 2008 roku przeszedł na emeryturę kapłańską. Na jego pożegnalnej mszy próżno było wypatrywać jego dawnych przyjaciół z opozycji, m.in. Lecha Wałęsy (67 l.). – Umarł jak biedak, żebrak. Nie miał niczego, nawet samochodu. Wszyscy go zostawili. Zostało kilku przyjaciół, pomagaliśmy mu finansowo. Bo on tej swojej emerytury miał 600 złotych. Płaciliśmy za niego rachunki telefoniczne – opowiada nam legenda Solidarności, Jerzy Borowczak (50 l.). Znał księdza od czasu strajku w stoczni w 1980 roku. Pogrzeb prałata odbył się 17 lipca. Zostanie pochowany w kościele św. Brygidy, który podniósł z ruin. – To ogromna i bolesna strata dla Kościoła, dla całej Polski. Prałat Jankowski miał ogromne zasługi dla naszego kraju. Był pokornym kapłanem. Musimy pamiętać o jego zasługach. I oddać mu cześć modlitwą – powiedział „Super Expressowi” Tadeusz Gocłowski (79 l.), arcybiskup senior gdański. W 2004 roku arcybiskup odwołał księdza z funkcji proboszcza. ********* Art. z „Gość Niedzielny” na temat twierdzeń o agenturze Jankowskiego w publikacji „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984” Osaczyć księdza Wydany pierwszy tom dokumentów pt. „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982—1984”, pod redakcją Jolanty Mysiakowskiej z pionu archiwalnego IPN, jest wydarzeniem nie dlatego, że odsłania nieznane fragmenty biografii sługi Bożego. O tym, że był rozpracowywany, szykanowany i prowokowany, że w kręgu jego najbliższych znajdowali się tajni współpracownicy, wiedziano, choć, rzecz jasna, bez konkretów i szczegółowych dowodów. Książka pokazuje, jak wyglądał polityczny plan, którego celem było osaczyć i zniszczyć niezłomnego księdza. Samotny pojedynek W publikacji zgromadzono dokumenty wytworzone przez różne instytucje. A więc notatki operacyjne funkcjonariuszy SB, protokoły przesłuchań świadków, notatki sporządzone przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie oraz korespondencję między episkopatem a Urzędem ds. Wyznań. Całe opracowanie składa się z obszernego wstępu prof. Jana Żaryna, szefa pionu edukacyjnego IPN, oraz 130 dokumentów. Lektura całości przekonuje, że za prześladowaniami, represjami przeciwko ks. Popiełuszce, stali nie tylko poszczególni oficerowie SB czy prokuratorzy. Bez decyzji politycznych, podejmowanych na najwyższym szczeblu przez kierownictwa partii i państwa, tak skoordynowana akcja nie byłaby możliwa. Nie sposób także postawić pytania, dlaczego właśnie przeciwko wikaremu z Żoliborza zaangażowano tak potężne środki. Księży głoszących podobne poglądy było wówczas w Polsce sporo. Niektórzy w swych ocenach politycznych byli znacznie bardziej radykalni, potrafili także skupić wokół siebie licznych zwolenników. Być może, paradoksalnie, wrogowie ks. Jerzego trafnie odczytali świadectwo jego życia i uznali, że ten ewangeliczny, a nie polityczny, program — życia w prawdzie, odnowy wewnętrznej, obrony życia nienarodzonego, odrzucenia przemocy i manipulacji — jest dla totalitarnego systemu bardziej groźny aniżeli strajki, demonstracje, zaciśnięte pięści i krzyki. Lustrowanie w przypisach Książka, zresztą zgodnie z regułami obowiązującymi w tego rodzaju edycjach źródłowych, posiada szeroko rozbudowany aparat naukowy, w postaci przypisów dokumentujących pochodzenie materiałów, a także wyjaśniających, kim są ludzie, o których jest w danym dokumencie mowa. Ta część książki, a więc w istocie jej margines, wzbudziła największe zainteresowanie mediów. Jestem przekonany, że konieczne były przypisy wyjaśniające, kim byli duchowni noszący pseudonimy „Jankowski” (ks. Michał Czajkowski), „Kustosz” (ks. Andrzej Przekaziński) bądź „Poeta” (ks. Jerzy Czarnota), gdyż przekazywane przez nich informacje miały istotne znaczenia dla działań SB prowadzonych przeciwko ks. Popiełuszce. Chociaż także w tym przypadku potrzebna jest szczegółowa weryfikacja tych informacji pod kątem ich wiarygodności i prawdziwości. Nic nie będzie mógł powiedzieć w swojej sprawie, gdyż nie żyje, najgroźniejszy konfident, jakiego SB miała w otoczeniu księdza, Tadeusz Stachnik, działacz „Solidarności” i KPN, jeden z przyjaciół ks. Popiełuszki. Jednak w niewielkim związku z treścią książki pozostaje obszerny przypis ze wstępu prof. Żaryna na temat ks. prałata Henryka Jankowskiego wraz z informacją, że był zarejestrowany przez SB jako kontakt operacyjny „Libella” vel „Delegat” i prowadził w latach 80. dwuznaczną grę z bezpieką. Ks. prałat Jankowski był jedną z najważniejszych postaci gdańskiej „Solidarności”. Był przyjacielem ks. Popiełuszki, wspierał go i mu pomagał. W książce nie został przedstawiony żaden dokument, który świadczyłby, że gdański prałat w jakikolwiek sposób miał szkodzić ks. Jerzemu. Więcej, z publikowanych materiałów wynika, że tak samo jak on był inwigilowany przez bezpiekę. Czy książka o represjach wobec ks. Popiełuszki była najlepszym miejscem do tego, aby lustrować ks. Jankowskiego? Mam co do tego wątpliwości. Sprawa kontaktów ks. Jankowskiego z SB to temat na poważne opracowanie, a nie jeden, nawet obszerny przypis. Jeszcze więcej zastrzeżeń mam do umieszczonej we wstępie informacji o rejestracji ks. Andrzeja Koprowskiego SJ jako tajnego współpracownika SB, a następnie jako kontaktu operacyjnego przez wywiad PRL. Ta informacja nie ma bowiem żadnego odniesienia do zawartości jakiegokolwiek z prezentowanych w książce dokumentów. Kontakty i rozmowy ks. Koprowskiego z SB zostały opisane w 2007 r. w obszernym artykule w jezuickim miesięczniku „Przegląd Powszechny”. Ta publikacja do wiedzy na ten temat nie wnosi nic nowego, poza tym, że jest napisana tendencyjnie i złośliwie. Całe życie duchownego zamyka w przepisanej z esbeckich akt konkluzji, że ks. Koprowski był dla komunistów wzorem kapłana „na okres PRL”. Ks. Koprowski jest od 2005 r. dyrektorem programowym Radia Watykańskiego, a więc z pewnością fakt odnotowania go w tej książce będzie w różnych miejscach zauważony i komentowany. Co to ma jednak wspólnego z represjami wobec ks. Popiełuszki? Więcej wątpliwości Przypisy w ogóle nie są najmocniejszą stroną tego wydawnictwa. Zwraca uwagę brak jednoznacznych kryteriów przy ich umieszczaniu. Mamy w przypisach informacje o zarejestrowaniu w kartotekach SB emerytowanych biskupów Alojzego Orszulika i Kazimierza Romaniuka oraz nieżyjącego już bp. Jerzego Dąbrowskiego, choć nie ma w książce żadnego dokumentu, z którego miałoby wynikać, że przekazywali bezpiece jakiekolwiek informacje na temat ks. Popiełuszki. Nie ma natomiast przypisu o roli o. Konrada Hejmy, który przekazywał informacje na jego temat agentowi bezpieki „Lakarowi”. Zresztą z zupełnie niezrozumiałych powodów te dokumenty w książce nie zostały opublikowane. Nie ma także żadnych informacji biograficznych na temat górników z Piekar Śląskich, którzy mieli kontakt z ks. Popiełuszką, choć w książce zamieszczone są protokoły ich przesłuchań. Można wobec tego przypuszczać, że w przypadku biskupów pojawienie się ich nazwisk w dokumentach wytworzonych przez osoby trzecie potraktowane zostało jako pretekst do zamieszczenia lustracyjnego przypisu. Natomiast w przypadku osób świeckich, ważnych dla tematu książki, ale publicznie nieznanych, nie zadano sobie trudu przeprowadzenia dalszych badań, aby wyjaśnić, skąd się wzięli w cytowanych dokumentach. Profesjonalnie są zrobione przypisy pokazujące biografie oficerów SB, którzy zajmowali się zwalczaniem ks. Popiełuszki. Tym bardziej niezrozumiały jest brak przypisu biograficznego na temat prokurator Anny Jackowskiej, choć to ona na podstawie akt SB od września 1983 r. koordynowała wszystkie działania prokuratury wobec ks. Jerzego. Wątpliwości budzi także przyjęty w książce chronologiczny, a nie rzeczowy porządek prezentacji dokumentów. W ten sposób bowiem w jednym ciągu umieszczone zostały dokumenty zupełnie różnego pochodzenia i znaczenia. A przecież całkiem inna jest wiarygodność protokołu przesłuchania czy aktu oskarżenia aniżeli notatki operacyjnej, zrobionej przez funkcjonariusza SB po spotkaniu z tajnym współpracownikiem. Zauważalny jest także brak w tej edycji kilku ważnych dokumentów wytworzonych przez Urząd ds. Wyznań na temat samego ks. Popiełuszki, jak również sposobu prezentowania jego sprawy w rozmowach z przedstawicielami Stolicy Apostolskiej. Wybór ks. Jerzego Krytyczne uwagi nie zmieniają faktu, że otrzymaliśmy książkę ważną i potrzebną. Zasługą autorów opracowania jest pokazanie, że przez dwa ostatnie lata swego życia ks. Popiełuszko toczył samotny pojedynek przeciwko całej machinie totalitarnego państwa, mającego do dyspozycji nie tylko tajną policję polityczną, ale i usłużne media, prokuraturę, aparat sądowniczy. W rozmowie z „Gościem” abp Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, podkreślił, że w tej książce najważniejszy jest ks. Popiełuszko. W sposób oczywisty dokumenty zaprezentowane w publikacji IPN świadczą o niezłomności i heroizmie sługi Bożego, który „świadomie podążał swą drogą bez względu na grożące mu niebezpieczeństwa, aż do śmierci”. Abp Nycz nie ukrywał również rozczarowania faktem, że dyskusja medialna skoncentrowała się głównie na wątkach lustracyjnych w przypisach. „W ten sposób zatracone zostały proporcje między tym, co w tej książce jest marginesem, a jej zasadniczym przesłaniem dotyczącym świadectwa ks. Jerzego” — ocenił. Wyraził także przekonanie, że książka odegra znaczącą rolę w procesie beatyfikacyjnym ks. Popiełuszki.