Zarząd Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność", ul. Piekary 35/39, 87-100 Toruń
tel. 56 622 41 52, 56 622 45 75, e-mail: torun@solidarnosc.org.pl

KRYPTONIM „KOMISJA”

sobota, 28 Grudzień, 2019

Była jesień 1988 roku. Komuna w Polsce parszywiała do szczętu, a PRL rozłaził się we wszystkich możliwych aspektach, no, może z wyjątkiem jednego – bezpieka była zadbana nadzwyczajnie i niczego jej nie brakowało. Prawie 24,5 tys. funkcjonariuszy nadzorujących ponad 90 tys. tajnych współpracowników podlegało wówczas nie tak znów staremu bolszewikowi generałowi Władysławowi Pożodze, którego wyczyny jeszcze w 1945 roku partyzanci z Narodowych Sił Zbrojnych wycenili na karę śmierci. Niestety nie dali rady wykonać tego wyroku, stąd bestia 25 listopada 1981 r., mogła być nominowana szefem Służby Bezpieczeństwa.

Chwilę przed tym, niż zaczyna się nasza opowieść, czyli 29 listopada 1987 przeprowadzono referendum, które miało zalegitymizować nowy program reform rządu Zbigniewa Messnera . Pomimo rozpaczliwych zabiegów fałszujących jego wyniki rządzący musieli przyznać, że wzięło w nim udział poniżej 50% uprawnionych do głosowania (co w „demokratycznym socjalizmie” było niesłychaną aferą), a jednak komuchy, przekornie – jakby na złość – przystąpili do jego realizacji, jednocześnie zaostrzając represje wobec solidarnościowego podziemia.

1 lutego 1988, w kompletnie niewydolnej gospodarce przeprowadzono operację cenowo-dochodową wprowadzającą podwyżki cen (największe od 1982) na artykuły żywnościowe, zaopatrzeniowe i inwestycyjne, połączoną z rekompensatami w wysokości 1760 zł, które prawie natychmiast zjadła 60% inflacja. Umęczeni bajzlem, korupcją, cenami Polacy ponownie zaczęli się wściekać.

  25 kwietnia 1988 rozpoczął się strajk załogi MPK w Bydgoszczy i Inowrocławiu, potem poszło: Stalowa Wola, Bilsko Biała, Kraków, Nowa Huta, Płock… 2 maja wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej, Komitet Strajkowy zażądał rejestracji Solidarności, na co bolszewia odpowiedziała już w nocy z 4 na 5 maja przy pomocy brygady antyterrorystycznej brutalnie pacyfikując strajkujących w Nowej Hucie.  Niedługo po tym 26 lipca znienawidzony rzecznik rządu Jerzy Urban stwierdził, że „ruch Solidarność…, trwale należy do przeszłości”.

Szybko wyszło, że było to tylko zaklęcie, a nie stwierdzenie faktu. Ten przypominający wieprza z „Folwarku Zwierzęcego” Orwella polityk mylił się, ponieważ wciąż wybuchały kolejne strajki inicjowane przez podziemne struktury „S”, a bezpieka ledwo nadążała w zakładaniu spraw operacyjnych wobec wrogów ustroju. 28 sierpnia obradowało VIII Plenum KC Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, które stojąc w obliczu kompletnej katastrofy gospodarczo-społecznej wyraziło zgodę na wstępne rozmowy z opozycją. Podziemna Solidarność, w tysiącach ulotek zaczęła namawiać pracujących do organizowania w zakładach jawnych ogniw związku i masowych prób ich rejestracji w sądach. Takie próby podjęto nie tylko w Grudziądzu (m.in. Warma), czy Toruniu (m.in. Towimor) ale także w kilku miastach powiatowych Regionu między innymi w Golubiu-Dobrzyniu.   W tym niewielkim, leżącym 30 kilometrów od Torunia mieście, po wojnie sklejonym z dwóch niegdyś odrębnych ośrodków: Golubia i Dobrzynia, oprócz około 350 rozmaitych drobnych firm funkcjonował – jak na komunę przystało – prawdziwy socjalistyczny kolos, czyli Przedsiębiorstwo Budownictwa Rolniczego „Fermbet”, zatrudniające w porywach nawet ponad 500 osób. W 1981 roku do Solidarności należało tu 90% pracowników. Po ogłoszeniu stanu wojennego przewodniczącego kz NSZZ „S” Marka Obuchowicza wysłano „do internatu”, natomiast resztę sterroryzowano zakazując działania; co prawda nie do końca skutecznie, jednak nastąpił okres „smuty i stagnacji”.

NOWY PRACOWNIK I KŁOPOTY SB   Aż tu w marcu 1983 roku pojawił się w firmie nowy pracownik. Był to dopiero co zwolniony z politycznego więzienia w Mysłowicach, golubiak z urodzenia Jerzy Nadolski. Wciąż „wisiał” na nim wyrok 3,5 roku więzienia, jaki Sąd Wojewódzki w Katowicach wlepił mu w 1982 roku za „antysocjalistyczną działalność”, gdy pracował na Śląsku. Jednak Jurek – jak to sam kiedyś zgranie ujął – „w dupie miał wyroki bolszewickich sądów”, nie interesowała go bezczynność. Z kilku najbardziej zaufanych współpracowników szybko zorganizował – na razie tajną – tymczasową komisję zakładową NSZZ „Solidarność”, został jej przewodniczącym i jako taki wszedł do działającego w konspiracji Tymczasowego Zarządu Regionu NSZZ Solidarność w Toruniu. Wszystko to zrobił w roku, w którym wyszedł warunkowo (na mocy amnestii) z ciężkiego mysłowickiego więzienia!

Wydarzenia, nastrój i cała sytuacja 1988 bardzo silnie na niego zadziałały, tak, że gdy tylko do Golubia-Dobrzynia dotarł apel podziemnej Solidarności o zakładanie jawnych struktur oraz podejmowanie prób ich sądowej legalizacji  natychmiast postanowił czynnie wesprzeć związek. W piątek 21 października, w czasie przerwy śniadaniowej wszedł na wydział mechaniczny „Fermbetu” i wcinającym pajdy z wątrobianką robotnikom, prawie wrzeszcząc oświadczył, że w Toruniu, w „Towimorze” przestali już się bać i całkowicie otwarcie organizują NSZZ „Solidarność”, a on proponuje to samo zrobić w Fermbecie. Zaskoczonym ludziom pokazał plik wydrukowanych deklaracji związkowych, namawiając, aby je wzięli, wypełnili, po czym oddali w jego ręce na znak przystąpienia do Solidarności. Powstało zamieszanie, ponieważ od ogłoszenia stanu wojennego nikt w Golubiu-Dobrzyniu tak otwarcie nie gadał o Solidarności. Wielu przezornie czmychnęło do pracy, zaś papierowe deklaracje wzięli nieliczni.

W tłumie robotniczej braci będących świadkami niecodziennego wydarzenia jeden gość w sposób szczególny wytężał swoją uwagę, starając się zapamiętać jak najwięcej. Była to oczywiście SB-cki Judasz-wtyka, tajny współpracownik, o pseudonimie „Baca” nr TO15569. To bolszewickie bydlę sprzedało swój honor za jakieś śmieszne srebrniki, w następstwie czego dość regularnie donosiło m.in. na Jurka. Wówczas, 21 października 1988 roku TW „Baca” też pomknął do golubskiej bezpieki z gorącą relacją, a ci sześć dni później zdecydowali o założeniu sprawy operacyjnej o kryptonimie „Komisja” (nr TO16785).

Zobowiązano pozostałe „wtyki”, jakie SB miała w Fermbecie do otoczenia Nadolskiego ścisłą obserwacją. Mieli wiedzieć wszystko; co mówił, co pisał, gdzie jadł, z kim się spotykał w sprawie Solidarności itd.  Koordynował ich funkcjonariusz operacyjny SB niejaki Molendowski (325591). Cała ta sfora najwidoczniej dobrze się sprawowała, ponieważ jeden z przełożonych, podpisywany jako „towarzysz Wieliczko” – najwyraźniej zadowolony z postępów dopisał na dole raportu: „Rozwój sytuacji w sprawie operacyjnie kontrolujemy”.

WKURZYMY ICH LEGALNIE…

Tymczasem Jurek Nadolski, choć niewątpliwie zdawał sobie sprawę z istnienia szpicli, to miał ich gdzieś. 3 listopada 1988 roku skierował do Sądu Wojewódzkiego Wydział Cywilny w Toruniu podpisany przez siebie i dziesięciu najtwardszych kolegów, doskonale pod względem prawnym przygotowany wniosek o… rejestrację NSZZ „Solidarność” pracowników Przedsiębiorstwa Przemysłu Produkcji Betonów  Budownictwa Rolniczego „Fermbet” w Golubiu Dobrzyniu.

Ktoś z sądu natychmiast powiadomił bezpiekę, a ta niezwłocznie wysłała do firmy swoich funkcjonariuszy aby „podkręcili”… dyrektora i kierujących podstawową organizacją partyjną w „Fermbecie”. Podczas zebrania zarządu zakładu oraz lokalnych kacyków PZPR-owskich w dniu 5 listopada SB-ek „opiekun zakładu” wysyczał dziesiątki gorzkich pretensji; że nie pilnują tego, co się dzieje w zakładzie, że doprowadzili do powstania istnej wylęgarni antysocjalistycznych elementów, że skończą wylani na zbite pyski i takie tam inne miłe rzeczy…

Jakby było mało, cztery dni po tym do gabinetu dyrektora Fermbetu wparował rozświetlony uśmiechem a’la Humphrey Bogart – Jerzy  Nadolski i spanikowanej sekretarce zostawił (za potwierdzeniem wpływu, co już było wredną bezczelnością wobec bezpieki) pisemne „Oświadczenie” z dnia 7 listopada 1988 roku, że w „Fermbecie” Golub-Dobrzyń powstała komisja zakładowa NSZZ „Solidarność”. Mało tego! Do pisma dołączył kopię uchwały o założeniu NSZZ”S”, imienny wykaz członków komitetu założycielskiego(!) i dwa egzemplarze Statutu NSZZ „S”!

Na widok tych papierów towarzysze dyrektorzy zbaranieli, nie wiedząc co mają z tym zrobić. Zaczęli od tego, że tak rutynowo i na wszelki wypadek od razu powiadomili miejscową Służbę Bezpieczeństwa, prokuraturę i Komitet Miejski PZPR w Golubiu-Dobrzyniu. Pomimo oczywistego wniosku, że Nadolskiego trzeba natychmiast wsadzić do paki, najwyraźniej uznano, że na to zawsze jest czas, natomiast pozostawienie go jeszcze na jakiś czas wolnym- inwigilowanym może zwiększyć szansę ustalenia wszystkich gagatków, którym śniła się „Solidarność”.

Tymczasem 16 listopada Sąd Wojewódzki w Toruniu odmówił rejestracji Solidarności w „Fermbecie”. Oficjalnie sędziowie uzasadnili to wówczas funkcjonującym artykułem 60 ustęp 3 ustawy z 28 stycznia 1983 o związkach zawodowych, który mówił, że w jednym zakładzie pracy może działać tylko jeden związek zawodowy (coś jak „Ein Volk, ein Reich, ein Führer), a w „Fermbecie” już działał „jedynie słuszny, przyjazny klasowo” milutki związek zainicjowany przez towarzyszy. Tak, czy inaczej wydawało się, że sprawa jest zamknięta… A gdzie tam!!!

UPÓR

W dniu 28 listopada Komitet Założycielski NSZZ „Solidarność” w „Fermbecie” wniósł do Sądu Najwyższego w Warszawie (za pośrednictwem Sądu Wojewódzkiego w Toruniu)… znakomicie pod względem prawnym zredagowaną… rewizję do postanowienia odmowy rejestracji! Golubsko-Dobrzyńscy związkowcy zarzucili w niej naruszenie norm prawa materialnego, przez jego niewłaściwe zastosowanie.

O tym wszystkim Jurek i pozostali członkowie Komitetu Założycielskiego zaczęli szeroko informować załogę „Fermbetu” w czasie przerw śniadaniowych. Rzecz jasna w tych mini-wiecach uczestniczyła też SB-cka psiarnia donosicieli i TW.  Stąd w teczce operacyjnego rozpracowania kryptonim „Komisja” znalazło się zdanie: „Nadolski w gronie pracowników wypowiadał się , iż w razie dalszej odmowy rejestracji „Solidarności” w zakładzie, wraz z grupą działaczy zejdzie do podziemia i będą robić wszystko wbrew zarządzeniom”. W styczniu 1989 roku TW „Baca” donosił też, jakoby inni członkowie Komitetu Założycielskiego w trakcie rozmów na wydziałach „paskudnie lżą” władze rządowo-polityczne PRL, między innymi nazywając je „połamanymi chujami”, a towarzysza Jaruzelskiego określili nawet „zasraną wroną”…

Hmmm… Rzeczywiście brzydko. Ja myślę, że – kurczę – mogli ich po prostu nie lubić, nie?…

15 lutego 1999 roku do dyrekcji „Fermbetu” wpłynęło „Oświadczenie” KZ NSZZ”S” krytykujące złą politykę płacową w firmie i sposób gospodarowania. Niejako w konkluzji dołączono do tego 9 postulatów, a wśród nich dotyczące poprawy warunków bhp, unowocześnienia technologii, otwarcia na rynek prywatny, podwyżki płacy i jej rozmaitych składników od 35 do 50 procent. Ostatnim był postulat natychmiastowego zaniechania przekazywania Służbie Bezpieczeństwa i prokuraturze pism kierowanych do dyrekcji zakładu.

Zarząd firmy nie bardzo wiedział co ma zrobić z pismem „Solidarności”, ponieważ jakakolwiek odpowiedź na nie mogłaby zostać potraktowana jako uznanie jej legalności. Wprawdzie było już po obradach w Magdalence i rozmowach Wałęsy z Kiszczakiem (17 stycznia 89) podczas których ustalono procedurę, zakres obrad oraz ostateczny termin rozpoczęcia obrad okrągłego stołu ale nikt nie wiedział czym to się może skończyć, dlatego „Solidaruchów” należało trzymać na dystans. Na zakładowej egzekutywie PZPR wymyślono, że aby „obniżyć ciśnienie” trzeba przeprowadzić z załogą serię „gospodarskich”, obowiązkowych spotkań na wydziałach, w rodzaju „wicie- rozumicie, co was tam towarzysze trapi, mówcie śmiało – partia wicie was posłucha…”.

Ani Jurek Nadolski, ani żaden z jego najbliższych współpracowników z NSZZ”S” demonstracyjnie nie wzięli w nich udziału, co zresztą zarówno dyrekcja, jak też donosiciele skwapliwie, natychmiast podnieśli w meldunkach do Służby Bezpieczeństwa.

Tyle, że zbliżał się koniec PRLu. 5 kwietnia 1989 r. podpisano porozumienie, kończące obrady okrągłego stołu. Władcy PRL wyrazili zgodę na legalizację „Solidarności” i w całym kraju zaczął się ruch odbudowy związku. Na początku maja dyrekcja „Fermbetu” uznała istnienie kz NSZZ”S”, przydzieliła związkowi pomieszczenie na działalność, po czym chcąc, nie chcąc siadła do stołu obrad. W czerwcu miało dojść do częściowo wolnych wyborów, już można było legalnie obnosić się z symbolami związkowymi…

Co na to bezpieka?… Ano bezpieka… zintensyfikowała inwigilację Solidarności! Krótko przed czerwcowymi wyborami funkcjonariusz- „opiekun” golubsko-dobrzyńskiego SB podpisywany jako „towarzysz Wieliczko” w meldunku o sytuacji wewnętrznej w „Solidarności” „Fermbetu” chwalił się swoją wiedzą od donosicieli pisząc m.in.: „Nadolski angażuje się w tworzenie Solidarności na terenie Golubia-Dobrzynia, w dniu wypłat zbiera składki, chce doprowadzić do ufundowania sztandaru związku, do tego czynnie angażuje się w działalność propagandową kampanii wyborczej, zbiera podpisy, wyznacza swoich ludzi aby przysłuchiwali się obradom Rady Narodowej, namawia członków „Solidarności”, aby uczestniczyli w komisjach wyborczych”. 4 czerwca 1989 roku odbyły się w Polsce wybory parlamentarne wygrane przez dotychczasową opozycję. Tyle, że resortem niewzruszenie rządził (i wg porozumień okrągłego stołu miał rządzić nadal) Czesław Kiszczak. 15 czerwca 1989 roku, w tajnym piśmie wewnętrznym kapitan Wieliczko (a więc już nie towarzysz!) pisze o Solidarności w „Fermbecie”: „…Problem jest opanowany operacyjnie, a w grupie członków NSZZ „S” znajduje się osobowe źródło informacji. Zwrócono uwagę na konieczność odbudowywania sieci osobowych źródeł informacji celem zapewnienia dopływu aktualnych informacji…”

Jeszcze 5 września 1989 roku (Mazowiecki został premierem 24 sierpnia 89) odbyła się tajna narada oficerów SB na temat sprawy operacyjnego rozpoznania o kryptonimie „Komisja”. Dopiero 15 września, trzy dni po rozpoczęciu pracy przez rząd Mazowieckiego zapadła decyzja o jej zakończeniu.

* Miesiąc później bolszewik, „towarzysz z resortu bezpieczeństwa” generał Władysław Pożoga pożegnał się ze Służbą Bezpieczeństwa, ale nie poszedł „w laczki”, a został … ambasadorem Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, reprezentując Niepodległą i rząd premiera Mazowieckiego w Bułgarii. Zmarł w 2015 roku

* Przedsiębiorstwo Produkcji Przemysłowej Budownictwa Rolniczego FERMBET w Golubiu-Dobrzyniu zbankrutowało pod koniec lat 90 minionego wieku.

* Jurek Nadolski stracił pracę w 1993 roku (w grupowym zwolnieniu – jako szef Solidarności – honorowo nie chciał wykorzystać swojego statusu „chronionego” i pozwolił się wpisać na listę do zwolnienia). Długie lata nie mógł znaleźć stałej pracy. Po wielu perypetiach przeszedł na emeryturę. Zawsze blisko związku, zajął się teraz tworzeniem sekcji Emerytów i Rencistów NSZZ „Solidarność” przy Zarządzie Regionu Toruńsko-Włocławskiego. Jest biegaczem, choć zbliża się do 70 roku życia niewielu może wytrzymać jego tempo na 10 kilometrów. Jeszcze nie raz o nim usłyszymy!

text&foto Piotr Grążawski

Na zdjęciu u góry Jerzy Nadolski. Poniżej fota, która trochę oddaje osobowość Jurka Nadolskiego; za chwilę da sygnał biegaczom do startu, ale już sam biegnie na metę żeby… połapać ich czasy.