Zarząd Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność", ul. Piekary 35/39, 87-100 Toruń
tel. 56 622 41 52, 56 622 45 75, e-mail: torun@solidarnosc.org.pl

JAK ZGINĄŁ KS. JERZY?

poniedziałek, 28 Październik, 2019

Ebook „Jak zginął naprawdę?” dr. M. Pietrzyk wydał dzięki wsparciu naszego Zarządu Regionu.

Poniżej publikujemy rozdział „OBRAŻENIA”, który w całości pochodzi z tej publikacji.

UWAGA! W tekście są bardzo drastyczne treści!

OBRAŻENIA

Prokurator M. Jęczmyk nie widział protokołu sekcji zwłok przeprowadzonej 26 października we Włocławku, choć z pewnością został sporządzony. Po ich oficjalnym wydobyciu w dniu 30 października M. Jęczmyk z prokuratorem Leszkiem Pietrasińskim ustalili, że będą najszybciej przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej AM w Białymstoku. Nastąpiło to w godzinach wieczornych 30 października, przeprowadzono identyfikację oraz sekcję trwającą od godz. 9.00 31 października do godz. 1.00 1 listopada pod kierunkiem prof. Marii Byrdy. Badania nadzorował prokurator Andrzej Korzeniewski z Prokuratury Generalnej w Warszawie. Przedstawicielami Episkopatu byli : mec. J. Olszewski i prof. dr Edmund Chróścielewski, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej AM w Poznaniu To prof. E. Chróścielewski, cieszący się uznaniem anatomopatolog miał początkowo dokonywać sekcji na potrzeby prowadzonego śledztwa. Zmiana nastąpiła z powodu sugestii Cz. Kiszczaka, który następnie łaskawie wydał zgodę na obecność jego i J. Olszewskiego. E. Chróścielewski w charakterze przedstawiciela Episkopatu tylko uczestniczył oględzinach.

Na procesie toruńskim profesor nie został dopuszczony do zeznań, jak chcieli oskarżyciele posiłkowi. Z upoważnienia prymasa Polski podczas sekcji obecni byli księża Edward Żmijewski i Grzegorz Kalwarczyk. Według relacji J. Olszewskiego najpierw odbyły się oględziny a potem trwająca kilkanaście godzin sekcja. Przebieg czynności był filmowany i nagrywany przez funkcjonariuszy z Zakładu Kryminalistyki KG MO w Warszawie. W aktach sprawy nie ma ani kaset video ani nagrań z sekcji. Mecenas J. Olszewski do sposobu przeprowadzenia czynności medyczno-sądowych nie miał zastrzeżeń, jego uwagi zgłaszane w trakcie sekcji a potem do protokołu, zostały uwzględnione. Sekcja według jego opinii była przeprowadzona zgodnie z zasadami sztuki i wiedzy medycznej. Wstrząsająca dokumentacja fotograficzna sekcji znajduje się w aktach sądowych sprawy.

Od 31 października prof. M. Byrdy i jej współpracownicy wydali trzy opinie i trzy sprostowania. Były to: ,,Protokół sekcji” z 31 października 1984 r., ,,Ostateczna opinia sądowo-lekarska” z 30 listopada 1984 r. 232, ,,Uzupełnienie do Opinii ostatecznej” z 30 listopada 1984 r. ( występuje też jako ,,Opinia w nawiązaniu do wydanej opinii ostatecznej z dnia 30 listopada 1984 r.”),233 ,,Sprostowanie” z 14 stycznia 1985 r. 234 , ,,Sprostowanie” z 15 stycznia 1985 r.235 oraz sporządzona po nich ,,Opinia”- bez daty. Prof. M. Byrdy wraz ze swymi współpracownikami wydała łącznie sześć dokumentów związanych z sekcją. Tę nieprawdopodobną ilość uzasadniano koniecznością dokonania ,,uzupełnienia merytorycznej podbudowy”.

Spośród wymienionych dokumentów dwa zasadnicze to : ,,Ostateczna opinia sądowolekarska” z 30 listopada 1984 r. i późniejsze nadesłane do prokuratury jej uzupełnienie zatytułowane ,,Opinia w nawiązaniu do wydanej opinii ostatecznej z dnia 30 listopada 1984 r.” Różnica między nimi to szczegółowsze omówienie stwierdzonych obrażeń w późniejszej wersji i przedstawienie próby wyjaśnienia mechanizmu śmierci. Nie ma między nimi sprzeczności. Najobszerniejszy ze wszystkich sześciu dokumentów to ,,Ostateczna opinia sądowo-lekarska” z 30 listopada 1984 r., skierowany do Prokuratury Wojewódzkiej w Toruniu. Według niej oględziny zewnętrznych i wewnętrznych zwłok wykazały ,,zmiany urazowe-liczne rozległe i głębokie podbiegnięcia krwawe (czyli zasinienia – uzup. MP) w tkance podskórnej i mięśniach, zwłaszcza na głowie, tyłogłowiu, szyi, obydwu barków. Stwierdzono nadmierną ruchliwość chrzęstnej części nosa (czyli złamanie nosa-uzup. MP), oraz obecność wąskiej, głębokiej bruzdy okalającej dolną część prawej połowy szyi.” Poza tym stwierdzono przerwane wędzidełko górnej wargi oraz zmiany pośmiertne, głównie plamy opadowe na znacznej powierzchni ciała, rozmiękczenie i oddzielenie się naskórka, rozpoczynający się proces gnilny, nadmierne rozdęcie w płucach, podwsierdziowe drobne wybroczyny krwawe w sercu oraz wstrząśnienie okolicy mózgu.

Co do sposobu powstania obrażeń biegli stwierdzali :   ,,Rozległe i głębokie a miejscami bardzo intensywne podbiegnięcia krwawe, zlokalizowane w górnej części ciała świadczą o zadziałaniu narzędzia twardego, tępego, jakim-zgodnie z treścią wyjaśnień oskarżonych-mogła być drewniana pałka owinięta w szmatę, a w niektórych wypadkach mogła być użyta pieść, np. w okolicach obydwu oczu i prawej okolicy skroniowej. Urazów było wiele, niektóre zadawane kilkakrotnie w to samo miejsce i z dużą siłą za czym przemawia drobnoogniskowa martwica włókien mięśniowych. Również w okolicach tyłogłowia i karku mogło działać kilka uderzeń.( )Nie stwierdzono natomiast u denata dość charakterystycznych śladów, na podstawie których możnaby przyjąć, że denat był dławiony. ( ) Stwierdzona zwłaszcza w badaniu mikroskopowym ostra ogniskowa rozedma płuc powstała powodu przeszkód w dopływie powietrza do pęcherzyków płucnych”. Co spowodowało śmierć ofiary? Według wyników badań ,,wszystkie działania ze strony podejrzanych i związane z nimi następstwa składały się na duszenie i pogłębiające się z upływem czasu, groźne dla życia niedotlenienie ustroju”. Zespołem czynników, które spowodowały śmierć były: obrażenia, kneblowanie z użyciem tamponów z gazy, przylepców w okolicach ust, założenie pętli, której końce zamocowane zostały do skrępowanych ku tyłowi stóp. Te czynniki ,,nie dające się bliżej określić w czasie doprowadziły do jego śmierci” Wkrótce później prof. M. Byrdy oraz dr med. Tadeusz Jóźwik wydali ,,Opinię w nawiązaniu do wydanej opinii ostatecznej z dnia 30 listopada 1984 r.” w której na początku stwierdzali, że ,,uważają za konieczne dokonanie w pewnych punktach uzupełnień i merytorycznej podbudowy treści medycznych istotnych dla zrozumienia mechanizmu śmierci ks. Jerzego Popiełuszki”. Biegli przedstawili w nim rodzaje i miejsca stwierdzonych obrażeń nazwanych przez nich wylewami krwawymi lub podbiegnięciami krwawymi. Były to : lewy płat uszny , lewa okolica ciemieniowa, lewa okolica skroniowo-ciemieniowa, obręb mięśnia skroniowego prawego, tyłogłowie (na sześć cm ku tyłowi od przyczepu prawej małżowiny usznej), na powierzchni i w okolicach lewego ramienia, od mięśni karku do poziomu grzebieni łopatkowych i do boków w obu kierunkach aż do mięśni naramiennych, od brzegów żuchwy ku dołowi, na prawej stronie szyi. Te ostatnie miały największe rozmiary: dziewięć na dwa cm i pochodziły być może od pętli. Pozostałe powstały od ciosów tępym narzędziem, pięściami lub od uderzenia o twarde podłoże. Inne obrażenia to pojedyncze wybroczyny krwawe w rdzeniu przedłużonym wskazujących na wstrząśnienie w tej okolicy mózgu. Medycy stwierdzali, że ,,nie stwierdzono natomiast jakichkolwiek złamań ani dość charakterystycznych śladów, na podstawie których możnaby przyjąć, że denat był dławiony”. Jednocześnie stwierdzali, że denat był duszony, czego wyrazem były wybroczyny podnasierdziowe stwierdzone w czasie sekcji i podpłucowe wykazane w badaniach mikroskopijnych. Na duszenie wskazywały również zmiany w obrębie oczu : zasinienie powiek i polinowanie spojówek hemolizowanym płynem. Przyczynami duszenia były : kneblowanie ust oraz wtargnięcie treści pokarmowej i krwi do dróg oddechowych. Powtarzające się urazy i nakładające się na to duszenie będące silnym bodźcem wstrząsorodnym ,,doprowadziły do stanu nieodwracalnego wstrząsu z następowym znacznym niedotlenieniem ważnych dla życia narządów, jak mózg, serce , płuca, nerkistały się przyczyną śmierci ks. Jerzego. Końcowym objawem nieodwracalnego wstrząsu mógł być obserwowany przez osk. Pękalę kroplisty pot na czole i skroniach”. Biegli stwierdzili, że nadal nie mogą się wypowiedzieć, czy ks. Jerzy żył w momencie wrzucania do wody. Dokument kończy się formułą: ,,Powyższe wywody opieramy na fragmentarycznych i enigmatycznych zeznaniach oskarżonych, na wynikach oględzin zwłok, badaniach mikroskopowych i badaniach dowodów rzeczowych oraz wiedzy medyczne”.

W ,,Uzupełnieniu” z połowy stycznia 1985 r. biegli stwierdzili obecność w drogach oddechowych i w miąższu płucnym treści pokarmowych. Kilkumiesięczna praca prof. M. Byrdy i jej pomocników nie dała odpowiedzi na najważniejsze pytania : jaka była data zgonu ? Czy ksiądz żył w momencie wrzucania do wody? Ile ciosów zadano? Czy w obrębie tułowia i kończyn zadawano je przez odzież czy bezpośrednio w ciało? Jak należy rozumieć cytowane już zdanie: ,,,Urazów było wiele, niektóre zadawane kilkakrotnie w to samo miejsce i z dużą siłą”? Co oznaczało dla prof. M. Byrdy słowo ,,wiele”? Do tych urazów należy jeszcze doliczyć te, mogące powstać w wyniku rękoczynów i upadów z uderzeniem o twarde podłoże. Tę nieokreśloną ilość urazów miała spowodować według zawartej w ,,Opinii uzupełniającej” analizie mechanicznych uszkodzeń łączna ilość ciosów niemniejsza niż piętnaście. Bez choćby przybliżonego określenia górnej granicy ciosów badania prof. M. Byrdy nie pozwalają na dokładne określenie okoliczności zbrodni. . Czy profesor rzetelnie opisała obrażenia , które odniósł ks. Jerzy ? Kilka osób, które miało okazję zobaczyć Jego zwłoki wspomina o spostrzeżeniach, których brak w dokumentach przygotowanych przez panią profesor. Obecny w Białymstoku ks. G. Kalwarczyk poza zniekształconą nie do poznania twarzą, zapamiętał golenie z pozdzieranym jakby płatami naskórkiem i wygląd całego ciała sprawiającego wrażenie posiniaczonego i mającego barwę brązowoziemisto- popielatą. Czy rzeczywiście były to zmiany pośmiertne , jak utrzymywał w rozmowie z nim jeden z obecnych przy rozpoznaniu zwłok lekarzy? Według ks. G. Kalwarczyka, ten sam lekarz, powiedział, że w swojej praktyce lekarskiej nigdy nie spotkał się z tak rozległymi wewnętrznymi obrażeniami jamy brzusznej, jak było to w przypadku ciała ks. Jerzego.

Według księży G. Kalwarczyka i E. Żmijewskiego ciało ks. Jerzego było tak zmasakrowane, że do ostatecznej identyfikacji zwłok poproszono Jego braci. W odniesieniu do twarzy księdza potwierdza to dokumentacja fotograficzna sekcji. Jeden z braci rozpoznał go po znamieniu na klatce piersiowej. Czy uderzenia, które wymieniono w dokumentach sekcyjnych wystarczyłoby na spowodowanie takich obrażeń zewnętrznych? Na zdjęciu wykonanym po wydobyciu zwłok oblepiona cienką warstwą zielonkawego mułu twarz ofiary nie przypomina zupełnie twarzy ks. Jerzego, rysy twarzy są zupełnie zamazane. Po lewej stronie twarzy widać olbrzymią (prawdopodobnie 5×6 cm) silnie krwawą plamę.245 Zdjęcia zwłok ks. Jerzego zrobione po obmyciu z mułu (sekcyjne, jak i te z ,,Paris Match”) wskazują, że nie była to jednostkowa plama. Taki był wygląd całej twarzy, której połowa była zmiażdżona. Czy obrażenia powstałe w skutek bicia dotyczyły tylko okolicy karku, szyi, głowy jak twierdzi anonimowy autor artykułu w wydawanych w podziemiu ,,Zeszytach Niezależnej Myśli Lekarskiej”z 1985 r., co mieli potwierdzać wiarygodni (według niego) świadkowie sekcji : E. Chróścielewski i J. Olszewski? Ten ostatni pytany później, jak wyglądały zwłoki księdza odpowiedział kilkoma zdaniami, w których nie było żadnego konkretu.246 Co z rozległymi obrażeniami wewnętrznymi, o których wspomniał jeden z lekarzy? Nie ma o nich informacji w dokumentach z sekcji. Czy oznacza to, że lekarz , który o nich mówił, kłamał ? Czy świadomie dezinformowałby przedstawicieli Kościoła? Jeśli tak, to po co? Niewyjaśniona do dziś pozostaje kwestia, czy ks. Jerzemu podczas tortur wyrwano lub zmiażdżono język ? Ponieważ zwłoki były zmasakrowane nie do poznania, znajomy ks. Jerzego Jacek Lipiński poprosił laboranta sekcyjnego o rozwarcie zabitemu ust, w celu sprawdzenia uzębienia. Wtedy zobaczył, że zamiast języka było coś, co przypominało miazgę. Wyrwanie języka to cześć składowa rytuału zemsty stosowana w Rosji od średniowiecza, także przez służby specjalne komunistycznej Rosji (GPU, NKWD, KGB) oraz krajów, które pozostawały w obrębie jej wpływów jak, np. Węgry w 1956 r. Z kolei anonimowy autor artykułu w prasie podziemnej poprzedzającego opublikowane dokumenty zespołu prof. M. Byrdy stwierdził:,,Tym bardziej dopisywanie makabrycznych szczegółów w rodzaju wyrwanie języka nie ma ani podstaw ani sensu. W jamie ustnej ks. Jerzego była krew pochodząca z uszkodzeń śluzówki w czasie kneblowania, z nosa i zerwanego wędzidełka górnej wargi”.

 W listopadzie 1991 r. prof. E. Chróścielewski, stwierdził, że język nie był wyrwany. O przerwanym wędzidełku górnej wargi wspomina dokument podpisany przez prof. M. Byrdy z 30 listopada. Czy jest to jednak wyjaśnienie przekonujące? Czy można pomylić krew z mięsistą miazgą ? W tej samej wypowiedzi z listopada 1991 r. prof. E. Chróścielewski stwierdził, że ks. Jerzy był poddawany torturom. Są to męczarnie rozciągnięte w czasie a nie ciosy zadane w celu pozbawienia życia, jak przyjęto na procesie toruńskim, co słusznie zauważył Krzysztof Kąkolewski. E. Chróścielewski ocenił, że stan zagojenia niektórych ran wskazywał, że ks. Jerzy był torturowany przez kilkadziesiąt godzin! Pośrednio opinię tę potwierdził dr A. Horve, specjalista medycyny sądowej z Uniwersytetu Paryskiego, który na podstawie zdjęć opublikowanych w ,,Paris Match” uznał, że zgon kapłana nastąpił sześć dni później, niż oficjalnie podano. O ile opinia dr A. Hovre może budzić wątpliwości, bo nie miał on bezpośredniego kontaktu ze zwłokami, to opinia prof. E. Chróścielewskiego jednego największych autorytetów z dziedziny anatomopatologii jest miażdżąca dla oficjalnych ustaleń sekcji.

Biegli a za nimi sąd nie dokonali ustalenia, ile czasu trwały kumulujące działania, które doprowadziły do śmierci księdza lub inaczej mówiąc, ile rodzajów tortur zastosowano i na jakiej przestrzeni czasu. Nie określając choćby przybliżonej ilości ciosów (wg ,,Uzupełnienia.” niemniej niż piętnaście w tym urazy mogące powstać z powodu innych przyczyn) prof. M. Byrdy niemożliwiła ustalenie dokładnych okoliczności śmierci księdza. Nie wiadomo, czy było to przejawem przystosowania się do narzuconej z góry, nieprawdziwej wersji przebiegu zbrodni, czy też ostrożności w ujawnianiu straszliwości tortur z powodu strachu przed reakcją społeczeństwa, czy może obu tych czynników jednocześnie? W sporządzonych opiniach wielokrotnie przy wyjaśnianiu zagadnień fizjologicznych ważnych dla ustalenia przyczyn śmierci ich autorzy posługują się zwrotem ,,zgodnie z treścią wyjaśnień oskarżonych”. W innym miejscu asekurując się co do poprawności swych wywodów piszą o bezpośredniej zależności ekspertyzy od zeznań oskarżonych: ,,powyższe wywody opieramy na fragmentarycznych i enigmatycznych zeznaniach oskarżonych”.

Przed sądem w Toruniu prof. M. Byrdy mówiła wprost: ,,Z czasem dopiero zaczęły nadchodzić protokoły przesłuchań podejrzanych, których treść konfrontowaliśmy ze szczegółami ujawnionymi w czasie sekcji zwłok”. Tak więc podejrzani działający w zmowie zdobyli znaczny wpływ na opinie biegłych, którzy dostosowali je do podanych przez przestępców wersji wydarzeń, choć na wszelki wypadek skarżą się oni, że ,,powyższe wywody opieramy na fragmentarycznych i enigmatycznych zeznaniach oskarżonych”. Takie postępowanie biegłych, będących lekarzami posiadającymi tytuły naukowe jest czymś niebywałym. Powinni oni samodzielnie, na podstawie otrzymanego materiału w postaci ciała ludzkiego, dociec jego przedśmiertelnego losu a nie dopasowywać wyniki badań do zeznań podejrzanych. Jaką wartość mają badania prof. M. Byrdy, jeśli zeznania podejrzanych były fałszywe ? Żadną, gdyż w takim przypadku posłużyły do uznania za prawdziwą fałszywej wersji zbrodni i jej rzeczywistych sprawców. Dlaczego wyniki rzetelnie przeprowadzonej sekcji są tak ważne? Bo weryfikując zeznania postawionych przed sądem sprawców pozwalają na ustalenie prawdziwego przebiegu zbrodni. Jak długo ciało leżało w wodzie? Czy było wrzucane do niej raz czy więcej razy? Ekspertyzy całkowicie pomijają ogólny stan zwłok księdza. Nie dają odpowiedzi na pytanie, czy tak wyglądają zwłoki, które spoczywały w wodzie przez jedenaście dni. ,,Ostateczna opinia” z 30 listopada 1984 r. zawiera stwierdzenie o rozpoczynającym się procesie gnilnym. Wynika z tego, że potrzeba było około jedenastu dni na jego rozpoczęcie. Zgodnie z powszechnie dostępną wiedzą zimna woda tylko powstrzymuje niektóre procesy gnilne, jednak ciała lezące w wodzie chłoną ją, pęcznieją, przybierają na wadze i namiękają w niej. Ciało ks. Jerzego tak nie wyglądało, co dobitnie widać na zdjęciach z sekcji zwłok. Poza tym woda w miejscu odnalezienia zwłok pozostawała w ruchu, co przyśpiesza procesy gnilne. Można zastanawiać się, dlaczego wyniki pracy prof. M. Byrdy są dalece niepełne, nieodpowiadające na wiele pytań. Być może biegli nie spotkali się nigdy wcześniej z czymś takim, z tak nieprawdopodobnym zestawem obrażeń, który był dla nich niemożliwy do odczytania. Ich obraz wyłaniający się z sekcji był tak osobliwy, że niedostępny analizie patologicznej. Przed sądem prof. M. Byrdy powiedziała, że obraz obrażeń ciała ks. Jerzego był dla niej i jej współpracowników nie do odczytania, co potwierdziła w czasie procesu: ,,Po siedemnastu godzinach pracy w sali sekcyjnej mieliśmy w głowach chaos. Trudno nam było wszystkie fakty powiązać”. Być może dlatego później posiłkowali się zeznaniami oskarżonych. Druga odpowiedź to działanie atmosfery gwałtownego nacisku, by jak najszybciej dostarczyć wyniki badań, czyli pośpiech podyktowany rzekomo wyższymi celami, w tym przypadku osądzeniem zbrodniarzy.

W ,,Uzupełnieniu do Opinii ostatecznej” z 30 listopada 1984 r. zawarta jest informacja, że ,,była wydana pod silna presją opinii społecznej”. Jak to była presja, przez kogo, kiedy i w jaki sposób wywierana? Czy odpowiedzią może być wzmianka o ciągłych naciskach prokuratury na szybki termin wydania opinii? Prokuratury-dodajmy zależnej od tajnej policji politycznej, która przecież dokonała tej zbrodni. Trzecia odpowiedź to polecenie odgórnych czynników oparte na zależności służbowej i partyjnej, by wyniki jej prac były właśnie takie, jakie były. Odpowiedź czwarta, to popełnianie błędów mimo posiadanych kompetencji, błędów, które popełnia każdy człowiek. Na przykład w jednym z dokumentów prof. M. Byrdy stwierdziła, że nie należało się obawiać zawału u ks. J. Popiełuszko, który liczył trzydzieści siedem lat. Oznaczało to, że mężczyźni w tym wieku nie zapadają na zawały, co jest oczywistą nieprawdą. W tym przypadku większą znajomość medycyny wykazywali funkcjonariusze SB, np. skazany A. Pietruszka mówił o ,,potrząśnięciu ks. Popiełuszki do granicy zawału”. Występując w czasie procesu M. Byrdy odpowiadała na pytania w sposób dziwny, pokrętny, nie udzielała jasnych odpowiedzi. Dlaczego na miejsce wykonania sekcji wybrano Białystok i prof. M. Byrdy ? Decyzję o tym, że tamtejsza Akademia Medyczna-Zakład Medycyny Sądowej ma przeprowadzić oględziny zewnętrzne zwłok i sekcję ks. Jerzego, przeprowadzić inne badania oraz ustalić mechanizm i przyczyny śmierci podpisał prokurator A. Korzeniewski z Prokuratury Generalnej w Warszawie. A przecież w tym czasie śledztwo prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Toruniu. Zarówno ośrodek białostocki, jak i prof. Byrdy nie zaliczali się do krajowej czołówki anatomopatologów. Używając uproszczenia była to liga ,,B”, w której wielu naukowców z trudem zdobywało tytuły i stanowiska, często z pomocą rządzącej władzy. W śledztwie dotyczącym nagłośnionego na cały kraj zabójstwa politycznego wybór nie mógł być przypadkowy. W jakim stopniu na ten wybór wpłynął fakt bycia długotrwałym członkiem PZPR przez prof. M. Byrdy?

W połowie lat dziewięćdziesiątych wyszło na jaw, jak prowadzono śledztwo w sprawie innego głośnego zabójstwa dokonanego przez funkcjonariuszy MSW na warszawskim licealiście G. Przemyku. Były funkcjonariusz KG MO Zbigniew Supron zeznał, że został wysłany do jednego z kierowników zakładów medycyny sądowej w mieście na wschodzie Polski. Miał wybadać go, czy zgodziłby się wydać ekspertyzę w sprawie śmierci G. Przemyka. Przyszły biegły dowiedział się od niego, co ma dostrzec a czego nie w czasie obdukcji ciała ! Jego ekspertyza miała być zgodna z oficjalną wersją pozwalającą oskarżyć niewinnych ludzi a nie funkcjonariuszy MO. Czy taki sam mechanizm zadziałał w przypadku ekspertyzy dot. ks. Jerzego?

Wyniki badań prof. M.Byrdy były według oficjalnej propagandy nienadającym się do publikacji, fachowym, niekomunikatywnym, obszernym dokumentem. Jednak powoływali się na niego rzecznik rządu J. Urban i szef Biura Śledczego MSW płk Z. Pudysz. Głosili oni, że uszkodzenia ciała ks. Jerzego nie były śmiertelne, a przyczyną zgonu było uduszenie spowodowane uściśnięciem ręką, pętlą lub tamponem, które zatrzymało akcję oddychania. Natomiast uszkodzenia mechaniczne, które powstały od działalności narzędzi twardych, jakimi mogą być pięści same przez się nie były śmiertelne, ale mogły mieć wpływ na przemijającą utratę świadomości, zwłaszcza uszkodzenia stwierdzone na szyi. Część tych rewelacji ogłoszono już 7 listopada, ponad dwadzieścia dni (!) przed wydaniem ,,Opinii ostatecznej”. Sama sekcja w dniu 31 października-jak przyznała prof. M. Byrdy-nie przyniosła odpowiedzi dot. przyczyny zgonu. Dlaczego dezinformacja J. Urbana poszła w tym kierunku?

Śmierć przez uduszenie przy jednoczesnym ukryciu lub pomniejszeniu śladów długotrwałych tortur w opinii publicznej nadawała zbrodni inny wyraz, o ile można tak rzec, mniej okrutny i przerażający. Idealnie pasował do przyjętej w Toruniu wersji, według której dokonali ją czterej sfrustrowani, niezdyscyplinowani funkcjonariusze.

dr. Mirosław Pietrzyk