Początek tis – wspomnienia Romana Spandowskiego
A więc przyszło wspominać. Nie liczyłem się z taką możliwością. Wracam do tego okresu swojego życia z rzadka i raczej bez kombatanckiego sentymentalizmu. Można powiedzieć – jest to dla mnie przeszłość oceniana z satysfakcją, ale emocjonalnie definitywnie zamknięta. Zaczęło się to prawie natychmiast po ogłoszeniu stanu wojennego. Sam pomysł zrodził się wśród astronomów i matematyków z PAN i UMK pracujących w gmachu przy Chopina (gmach ten przez całe lata osiemdziesiąte był matecznikiem opozycji i konspiracji). Uchowało się trochę potrzebnego sprzętu poligraficznego. Jeszcze przed gwiazdką p. doc. Hanasz zwrócił się do mnie – jako jedynego filologa w Komisji Zakładowej „Solidarności” w PAN z propozycją redagowania gazety związkowej w regionie. Propozycja została przyjęta z należytym zachwytem. Tytuł miał być konkretny, ogólnie zrozumiały i dający się zredukować do skrótu, który można by odmieniać. Tak powstał Toruński Informator Solidarności – czyli TIS. Na początku były to zbierane gdziekolwiek i jakiekolwiek wiadomości o losach internowanych i w inny sposób prześladowanych, pogłoski o sytuacji w Polsce, nasłuchy radiowe – głównie z Radia Wolna Europa. Materiał ten był oczywiście nie sprawdzany (bo i jak?), zapewne niejednokrotnie przesadzony, czy wręcz nieprawdziwy. Z czasem jednak informacje stawały się coraz rzetelniejsze. Pierwsze numery – począwszy od numeru 1, który wyszedł z datą 2.01.1982 – powstawały w ten sposób, że ja opracowywałem treść, a cała obróbka techniczna następowała dalej i tych losów gazety nie byłem już świadomy. Wkrótce jednak przepisywanie na matrycy też stało się moim obowiązkiem. Większa część wiadomości spływała do mnie za pośrednictwem p. Hanasza, który był głównym koordynatorem przedsięwzięcia. Tenże p. Hanasz w lutym (albo jeszcze pod koniec stycznia) wprowadził do naszego zespołu p. Andrzeja Kaczora. Tak zorganizował się tandem redakcyjny. Odtąd regularnie co tydzień zbieraliśmy się z kolegą Andrzejem w jego, moim albo jakimś innym mieszkaniu, żeby opracować treściowo, połączyć kompozycyjnie coraz obficiej napływające informacje. Niekiedy, nawet częściej. Zdarzało się, że trzeba było wydać numer nadzwyczajny, jak np. ten poświęcony prowadzącym głodówkę w Potulicach. Wtedy organizowało się szybko cały potrzebny sprzęt, z którym szło się przez opustoszałe tuż przed godziną policyjną miasto, by potem całą noc pisać, przepisywać i wreszcie drukować. Z siecią informatorów było coraz lepiej, ale najlepiej zaczęła ona funkcjonować jesienią 1982r. A stało się to tak. 1 maja zostałem jako maruder demonstracji na bulwarach zatrzymany przez MO i w rezultacie miesiąc spędziłem w areszcie, a po wypuszczeniu stamtąd zaszczycono mnie internowaniem, które trwało zresztą też ok. miesiąca. W obu miejscach przymusowego odosobnienia byłem w bardzo dobrym towarzystwie i nawiązałem bardzo interesujące i owocne znajomości. Po moim powrocie do służby wiedzieliśmy wszystko, co się najważniejszego działo w zakładach pracy i środowiskach całego rejonu. Wtedy zresztą konspiracja solidarnościowa okrzepła, doskonale się zorganizowała. Obok TIS-a wychodziła „Kontra”, a potem zaczęły się ukazywać inne pisma, związane najczęściej z największymi zakładami przemysłowymi. Wkrótce zaczęto również nadawać audycje Radia „Solidarność”, w których przygotowaniu czynni byli zarówno ludzie TIS-a, jak i „Kontry” (oprócz naturalnie zawsze i wszędzie obecnych ludzi z Chopina, z nieocenionym Janem Hanaszem na czele). W tej sytuacji model TIS-a zaczął się trochę zmieniać. Przestawał być omnibusem, pozostając głównie biuletynem informacyjnym, od czasu do czasu pozwalającym sobie na publicystykę, dotyczącą z reguły zakładów pracy w regionie. TIS publikował również wszystkie oficjalne dokumenty władz regionalnych „Solidarności”, a także innych struktur krajowych. Ta formuła okazała się dość trwała. Z TIS-em związanych było wiele osób. Ile dokładnie, nie wiem, nawet w czasach, gdy ja byłem tam czynny. Oprócz „ojców założycieli” byli tam jeszcze ludzie, którzy dochodzili werbowani przez nas po linii dawnych i nowych przyjaźni. Trzeba zresztą przyznać, że zawsze było to dobre towarzystwo i wiele z tych więzów dotrwało do dziś. Powinienem wymienić choć parę osób, ale byłoby to krzywdą dla innych. Może jakaś publikacja naukowa kiedyś się o to pokusi. Niewiele jednak wiem o sieci – jakby to określić – technicznej. Ekipa drukarska to byli bracia Konikiewiczowie i osoby zaprzyjaźnione. Czasami też my sami, ale rzadko. W tajniki kolportażu nigdy nie byłem wciągnięty i może choć w tym dochowano przykazań konspiracji. Niemniej jednak również nam zdarzało się rozprowadzać niektóre numery, zwłaszcza w miejscowościach poza Toruniem, w jakiś sposób bliżej z nami związanych. Nie wiem czy TIS był masowo czytany i lubiany. W kręgach nam bliskich (a były one wbrew pozorom dość szerokie) – tak. Z różnych źródeł, w tym przede wszystkim z tych pochodzących z obozu wroga (np. materiałów wydawanych „do użytku wewnętrznego” przez Komitet Wojewódzki PZPR, ulubionych przez nas i regularnie do nas docierających) wynikało, że były również starannie czytane przez druga stronę, acz z mniejszą satysfakcją. Wypadałoby podsumować. Wbrew zastrzeżeniom z początku tego tekstu widzę w sobie jeszcze dużo emocjonalnego zaangażowania. Była to bez wątpienia wielka przygoda dorosłych ludzi, którzy po latach ulegania mniej lub bardziej świadomego nieakceptowania władzy zdecydowali się wreszcie postawić wszystko na jedna polityczną kartę. Roman SpandowskiNiedawno przedstawiliśmy artykuł dotyczący pierwszego okresu (do 1989r) wydawania przez toruńskie podziemie solidarnościowe Toruńskiego Informatora Solidarności TIS. Po publikacji, drogą internetową przyszła wiadomość od Ryszarda Musielaka następującej treści
„Przypadkowo trafiła do mnie inf z historią TISa. Cieszę się, że historia nie zostaje zapomniana. Ale historia powinna być dokładna. Pominięto nazwiska 2 moich przyjaciół, którzy także drukowali TIS – w dodatku trafili za to w 1985r (wspólnie z użyczającą mieszkanie panią Wandą Antosiewicz) do więzienia. Byli to Grzegorz Kot i Bogusław Andruchowicz.
Pozdrawiam i miło byłoby gdyby zostało to uzupełnione.”
Z przyjemnością spełniamy zadość i odtąd nazwiska tych dzielnych ludzi niech będą powszechnie znane. Do historii TIS jeszcze wrócimy.
Redaktor
Ryszard Musielak
Od IX 1980 w „S”; przewodniczący KZ w Toralu; w VII 1981 delegat na I WZD Regionu Toruńskiego członek ZR; w III 1981 współzałożyciel toruńskiego Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania.
13 XII 1981 internowany w Ośr. Odosobnienia w Potulicach i Strzebielinku k. Wejherowa, 10 XII 1982 zwolniony. 1983-1985 przewodniczący TKZ w ZE Unitra Toral, w 1985 wydał (ze Stefanem Kamińskim) 1 nr pisma zakładowego „Toral”. 1983-1984 wiceprzewodniczący, 1984-1985 przewodniczący RKW „S” Regionu Toruńskiego, uczestnik spotkań TKK. 1986-2000 pracownik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. 1986-1989 uczestnik Tajnego Konwentu Doradców Regionu. W 1986 redaktor naczelny podziemnego „Toruńskiego Informatora Solidarności”; uczestnik transportu sprzętu poligraficznego otrzymanego przez „S” ze Szwecji. 1986-1988 szef podziemnego Wydawnictwa Wolne Słowo, także drukarz. Od 30 XII 1987 w jawnej RKK „S” Regionu Toruńskiego: od 1 VII 1988 kierownik sekretariatu RKK, następnie wiceprzewodniczący i członek Prezydium. W 1988 redaktor podziemnego pisma „Refleksy”. W 1989 przewoził z Warszawy (z Jolantą Wiśniewską) sprzęt radiowy i kasety z audycjami wyborczymi dla Radia „S”.
1989-1991 delegat na kolejne WZD Regionu Toruńskiego, przewodniczący ZR, delegat na kolejne KZD, członek KK.