Pierwszy krzyż chciano tu postawić już w roku 1984, po ujawnieniu zbrodni na kapłanie. 13 listopada 1984 biskup włocławski Jan Zaręba zwrócił się listownie z takim wnioskiem do wojewody włocławskiego. Jednak pozytywną decyzję wydano dopiero po kilku latach starań; 50 miesięcy od pierwszej prośby – 3 lutego 1989!
Nic dziwnego, ponieważ wojewodą był wówczas sprawdzony towarzysz Tadeusz Gembicki – prawdziwy bolszewik! W PPR od 08.1948. Członek ZMP (1949-1952). Pełnomocnik WKKP PZPR w Bydgoszczy na powiat Lipno (1954-1955). Słuchacz zaocznych studiów w Wyższej Szkole Nauk Społecznych (WSNS) KC PZPR w Warszawie (1958-1962). Przewodniczący Powiatowego Komitetu Frontu Jedności Narodowej w Sępólnie i Świeciu (1961-1974). Magister(!) ekonomii politycznej WSNS przy KC PZPR w Warszawie w 1964 itd. Jednym słowem partyjny żelbeton. Przed jedną z październikowych rocznic ten gagatek posunął się do chamskiej interwencji u biskupa, żądając, aby ten odwołał zapowiedziane wiernym z kościoła św. Witalisa… modlitewne spotkanie na tamie. Rzecz jasna biskup grzecznie wytłumaczył bolszewikowi, że to niemożliwe… Przez pięć lat nie tylko włocławianie chodzili na tamę do miejsca, gdzie ksiądz Jerzy został wrzucony w nurt Wisły. Przynoszono tam kwiaty, palono znicze, odmawiano modlitwy. Gdy tylko lekki zmrok oganiał okolicę materialne dowody pamięci o kapłanie i potwornej zbrodni znikały, ulegały zniszczeniu, często znajdowano je na brzegu Wisły. To nie była robota „nieznanych sprawców”, ponieważ nawet dzieci dobrze wiedziały, że tak wrednym zajęciem mogli parać się jedynie funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa i ich kundle, którzy za parę złotych byli gotowi na popełnienie każdego świństwa. Tymczasem jedna i druga strona nie rezygnowała; w dzień ludzie stawiali znicze, przynosili kwiaty, zaś w nocy SB-cka hałastra rozwalała, niszczyła wszystko. Symbolem zmagań stał się niewielkich rozmiarów metalowy krzyż, przyspawany do barierki. Wielokrotnie był niszczony, wyginany, a mimo to ciągle na nowo powracał na swoje miejsce dzięki grupie działaczy „Solidarności”. Władza ludowa ustanowiła na tamie specjalny posterunek Milicji Obywatelskiej (przedtem była tam tzw. „patrolówka”), ogłaszając iż „obiekt jest – wicie rozumicie – strategiczny i trzeba go silnie chronić”. W efekcie umundurowani milicjanci zaczęli nachalnie przyglądać się spacerującym ludziom, od co bardziej podpadających żądali dokumentów, nagabywali pielgrzymów, zaś na tamie ustawiono zakaz zatrzymywania się – bezwzględnie egzekwowany. Nie przynosiły efektów starania ówczesnego bp. Jana Zaręby o jakąś formę znaku religijnego dla upamiętnienia tego, co się tam stało. W swej determinacji, w sierpniu 1986 r. bp Zaręba zapowiedział, że skoro nie można nic zrobić przy tamie, to postawi krzyż choćby na placu przy katedrze. Niestety, biskup zmarł nagle trzy miesiące później. Prof. Krystyna Daszkiewicz, która w książce „Uprowadzenie i morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki” dokonała prawnej analizy tej zbrodni, tak opisała pobyt na włocławskiej tamie: „Taksówkarze czekający na pasażerów przed dworcem (we Włocławku) w ogóle nie chcieli jechać na tamę. Wyjaśniali, że im tego czynić nie wolno, że jeżeli zawiozą tam kogokolwiek, to są potem wzywani, przesłuchiwani, mają nieprzyjemności (…). Pytałam, czy na tamie są posterunki milicyjne, oficjalne zakazy wstępu (…). Wyjaśniono mi tylko, że jak już tam dotrę, «to sama zobaczę». Dotarłam do wylotu tamy. Nagle, bardzo sprawnie otoczyły mnie męskie postacie dziwnej «ekipy robotników drogowych». Z uporem, z naciskiem, stawiali pytania: «A dokąd to? A po co? A ten spacerek to dlaczego? A te kwiaty to w jakim celu? » (…). Stałam w miejscu, które było nie tylko śladem zbrodni. Ono miało być śladem zatartym, wymazanym na zawsze z ludzkiej pamięci (…). Stojąc na tamie we Włocławku, byłam jednak pewna, że ludzie nie zapomną”. Dopiero, gdy w 1989 roku powiał „wiatr odnowy” zlikwidowano posterunek, a wojewoda raczył odpowiedzieć na pismo biskupa, wydając zgodę na ustawienie krzyża.Ówczesny biskup włocławski Henryk Muszyński, jakby w obawie, że coś tu jeszcze może się zmienić, w największym pośpiechu wystosował zaproszenie do grona osób, aby zechciały zostać członkami Komitetu Budowy Krzyża upamiętniającego śmierć ks. Jerzego Popiełuszki.
Oto fragment zaproszenia:
„Diecezja włocławska, świadoma swoich szczególnych zobowiązań wobec męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, która dopełniła się na tamie stopnia wodnego we Włocławku, pragnie uczcić ten fakt wzniesieniem krzyża w miejscu Jego śmierci. Starania o wzniesienie krzyża zostały podjęte prawie bezpośrednio po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki przez biskupa włocławskiego Jana Zarębę, już w roku 1984. Starania te zostały uwieńczone pozwoleniem na postawienie krzyża, otrzymanym od Wojewody Włocławskiego dnia 3 lutego 1989 r. (Wzl-6840-206/88/89). Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom szerokich rzesz społeczeństwa polskiego, dla którego ks. Jerzy Popiełuszko stał się symbolem wierności chrześcijańskim ideałom, miłości bliźniego, służby Kościołowi i solidarności z narodem, powołuję niniejszym Komitet Budowy Krzyża ks. Jerzego Popiełuszki. W związku z powyższym, zwracam się z uprzejmą prośbą o wyrażenie zgody […] na przyjęcie członkostwa w tym Komitecie”.
Wkrótce pojawiła się wiadomość, iż podczas IV Pielgrzymki do Ojczyzny, w 1991 r. Ojciec Święty Jan Paweł II przybędzie również do Włocławka! Było trochę czasu. Na miejsce uroczystej Mszy św. wyznaczono lotnisko Aeroklubu Włocławskiego w Kruszynie. Na jego centralnym miejscu zaplanowano postawienie wielkiego krzyża, który po pielgrzymce mógłby stanąć jako pomnik na tamie.
Komitet powierzył zaprojektowanie tego pomnika powierzono Jerzemu Kalinie z Warszawy, zaś ten początkowo niemal uparł się aby krzyż-pomnik stanął… w nurcie Wisły, kilkadziesiąt metrów od tamy, na wysokości miejsca zatopienia ciała ks. Popiełuszki! Wznosząca się i opadająca woda, która momentami mogła sięgać blisko ramion krzyża, miała jakby unaoczniać sposób męczeńskiej śmierci. W miejscu, w którym na nabrzeżnej barierce wytrwale montowano kolejne krzyże, do lustra wody miała schodzić wstęga czarnego granitu. Wzdłuż brzegu Wisły, na wysokości krzyża miała zostać stworzona droga krzyżowa, której czternaście stacji miały mieć formę słupków drogowych wykutych w granicie. To nawiązanie do trasy od miejsca porwania do tamy. Na wysokości ostatniej stacji w ogromnym głazie został wykuty zarys ołtarza mszalnego z do połowy wyrzeźbionym kielichem mszalnym, który miał być dokończony po beatyfikacji męczennika.
Jerzy Kalina gotowy był nawet apelować do polonii o wsparcie dla swego pomysłu, ale ostatecznie stanęło na tym, że krzyż, uświęcony papieską mszą odprawioną 7 czerwca 1991 r., zostanie postawiony na końcu wiślanego cypla, na wysokości miejsca, na którym złożono ciało ks. Popiełuszki po wyciągnięciu z wiślanego dna. A pustą przestrzeń krzyża, którą miała wypełniać podnosząca się woda rzeki, wypełni szkło imitujące wodę.
Dziś, gdy wiemy co dzieje się z Wisłą, jaka woda czasem do niej trafia – to chyba Opatrzność sprawiła, że Krzyż nie musi się w tym taplać….
Uroczyste poświęcenie krzyża przy włocławskiej tamie dokonało się 19 października 1991 r., w siódmą rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Popiełuszki, przy udziale jego rodziców i rodzeństwa, w obecności ówczesnego prezydenta RP Lecha Wałęsy. Podczas liturgii, której przewodniczył prymas Polski kard. Józef Glemp, nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk odczytał telegram od Ojca Świętego Jana Pawła II.
„Ten pomnik-świadectwo stopi się z polskim krajobrazem tak, jak ofiara Kapłana zapadła głęboko w serca rodaków i tylu ludzi na całym świecie. Prawie od momentu śmierci ks. Jerzego wierzący wznosili tam krzyż – znak miłości, zbawienia, znak zwycięstwa. Posiew niewinnej krwi oddanego Bogu i ludziom Kapłana przynosi już owoc” – napisał Jan Paweł II, który modli się, „by owoc ten trwał i rósł obficie, by dobro Ojczyzny i Narodu, dobro okupione cierpieniem i wiernością tylu Polaków, rosło i stawało się udziałem wszystkich”.
Zebrał – redaktor