W wieku 90 lat zmarł Zdzisław Najder, historyk literatury, znawca twórczości Conrada, były opozycjonista i dyrektor polskiej sekcji rozgłośni Radia Wolna Europa. Zdzisław Najder urodził się w 1930 roku w Warszawie. Był absolwentem filozofii oraz historii literatury na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował m.in. w Instytucie badań Literackich PAN, wykładał na Columbia University i Yale.
Był jednym z najwybitniejszych znawców twórczości Józefa Konrada Korzeniowskiego, czyli Josepha Conrada, którego wybitna biografie opublikował w 1983 roku. Zdzisław Najder był działaczem opozycji demokratycznej. W 1976 roku założył Polskie Porozumienie Niepodległościowe, w 1980 przystąpił do NSZZ „Solidarność”. W chwili wprowadzenia w Polsce stanu wojennego przebywał w Oksfordzie i nie zdecydował się na powrót do Polski. Został dyrektorem polskiej sekcji Radia Wolna Europa. Wojskowy sąd nieprawomocnym wyrokiem skazał go w 1983 roku na karę śmierci za rzekome szpiegostwo na rzecz USA, został pozbawiony praw publicznych i konfiskatę mienia. Wyrok został uchylony w 1989 roku. W tym właśnie roku Najder wrócił do Polski, gdzie został doradcą Wałęsy i Olszewskiego. *** Zdzisław Najder miał także pewne związki z naszym regionem (w sensie geograficznym), ponieważ w Czarnym Bryńsku niedaleko Brodnicy miał swój dom letniskowy, w którym jeszcze przed stanem wojennym często przebywał. Ów Czarny Bryńsk to malutka, położona niedaleko jeziora o takiej samej nazwie, zagubiona pośród lasów wioska teraz słynąca z działającego od 1993 roku, Ośrodka Edukacyjnego Ekoczar. Gdy Najder zdecydował się zostać na Zachodzie, a już ostatecznie, gdy został dyrektorem polskiej sekcji Radia Wolna Europa bolszewickie SB-ckie ogry Jaruzelskiego koniecznie starały się znaleźć jakieś uzasadnienie dla skazania opozycjonisty na karę śmierci. Przypomniano wówczas o podbrodnickim domku profesora i postanowiono „jakoś pożytecznie” go wykorzystać. Otóż ogłoszono, że w opuszczonej od dawna dość skromnej nieruchomości znaleziono… „dowody” przestępstwa! Sam Najder po latach tak to skomentował: „To była historia jak z kiepskiego filmu szpiegowskiego. SB znalazła spreparowany kawałek węgla, który był skrytką na dokumenty potwierdzające moją działalność szpiegowską”, opowiada profesor. „Potem okazało się, że sami to podrzucili. W skrytce w biurku, w której trzymałem alkohol, odkryli też inne, rzekomo kompromitujące, materiały. Najciekawsze było to, że SB tak skoncentrowała się na podkładaniu dowodów, że zapomniała przeprowadzić dokładną rewizję. Tymczasem w domku tym rzeczywiście miałem tajne dokumenty, było to archiwum Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. Mieściło się jednak nie w skrytce, lecz w pudełku po czekoladkach Black Magic, które wetknąłem pod więźbę dachową”.Dowody miały uzasadnić późniejszy wyrok śmierci. Te o szpiegostwo były tak lichutkie, że MSW zaczęło szukać innych, często kuriozalnych poszlak. W materiałach wskazujących na wrogą działalność opozycjonisty było nawet zdjęcie sprzed ambasady USA, w rozpiętym płaszczu i z parasolem. Wywiad dostarczył informacji o rzekomych kontaktach z CIA, prokurator zgromadził nagrania audycji RWE, których treść miała rzekomo wywołać niepokoje społeczne. Dowody były niekiedy groteskowe, na przykład ekspertyza wskazująca, że: „na podstawie dostępnych materiałów źródłowych nie można jednoznacznie ustalić szczegółów dotyczących związków Radia Wolna Europa ze służbami specjalnymi państw NATO. Ogólnie można stwierdzić, że takie powiązania muszą istnieć”.
Gdy już Pan Zdzisław mógł wrócić do Polski i do Czarnego Bryńska, czasem można było Go spotkać w Górznie lub Brodnicy, choć specjalnie się nie udzielał. Chyba miał dość pracy w Warszawie, a nadto będąc na pojezierzu chciał zwyczajnie wypoczywać.
Red.