15 lat temu rozpoczęło się zwolnienie grupowe pracowników Cukrowni Ostrowite. Załoga wiadomość o zamknięciu zakładu otrzymała 4 stycznia. Pracę straciło ponad 100 osób, a dodatkowe dochody drugie tyle pracowników sezonowych pochodzących zazwyczaj z najbliższej okolicy. Dla niebogatej gminy to była prawie tragedia, bo cukrownia była nie tylko miejscem pracy, lecz także właścicielem budynków osiedla mieszkaniowego, przedszkola, kotłowni, świetlic, klubów sportowych, linii kolei wąskotorowej, sponsorem kultury, miejscowego kościoła…
Przekreślono nie tylko 100 lat historii, ale stworzono przykład głupich, niezrozumiałych decyzji, nie mających nic wspólnego z kapitalizmem.
Wbrew własnym pokusom nie zacznę to od przedstawienia długiej i fajnej historii firmy, bo by wypadało zacząć od tego jak to dobrzyńscy szlachcice, okoliczni właściciele ziemscy ze znakomitych rodów, a więc Gniazdowscy, Rudowski, Siemiątkowski i hrabia Koskowski kierując się interesem ale i patriotyzmem postanowili w 1900 roku wybudować cukrownię. Przez ponad 100 lat działała, przynosiła zysk i pracę, stale modernizowana, udoskonalana także własnymi pomysłami wyrobiła sobie solidną markę.
Wpaździerniku1989r.powstała spółka SugarPol z siedzibą w Toruniu. W jej skład weszły dwie cukrownie: właśnie w Ostrowitem i w Unisławiu. Właścicielami spółki stały się: British Sugar Overseas (51% udziałów) oraz Cukrownie Toruńskie (45% udziałów) i Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego „Rolimpex” (4%udziałów) a od 1997r. 72% BSO i 28% Cukrownie Toruńskie.
Jeszcze na początku XXI wieku wszystko wyglądało dobrze: firma przynosiła zysk, ludzie mieli stabilną pracę, plantatorzy kasę. Jeszcze wówczas w całej Polsce działało 76 dochodowych cukrowni i bez przesady byliśmy w tej dziedzinie jeśli nie potęgą, to z pewnością liczącym się producentem.
Do 1996 wszystkie cukrownie były własnością Skarbu Państwa. W 1997 roku, za rządów Buzka i Balcerowicza jako ministra finansów władze opanowała gorączka prywatyzacyjna. Do 2003 roku w rękach zagranicznych, (głównie niemieckich) znalazło się 49 z 76 cukrowni (65%).
Od 2001 rozpoczęło się masowe zamykanie cukrowni. Tak masowe, że np. w kampanii cukrowniczej 2006/07 z 12 cukrowni Pfeifer & Langen pracowały… 4, czyli 33%, Sudzucker z 22 – 10, czyli 45%, Nordzucker z 6 – 2, czyli 33%, a z BSO 2 z 10, czyli 20%.Zamknięto, ale nie likwidowano! Teoretycznie można je było w każdej chwili powtórnie uruchomić. Do 2006 roku nie zlikwidowano ani jednej cukrowni w Polsce. To przez jakiś czas mogło być zagadką – dlaczego kapitalistyczne, czyli nastawione na zysk koncerny przez parę lat trzymały niepracujące zakłady, jako aktywa? Przecież utrzymanie tych cukrowni, zabezpieczenie itd. musiało generować olbrzymie koszty.
Jakaś odpowiedź przyszła w 2006 roku, gdy unijni eksperci doszli do wniosku, ze cukru będzie za dużo, więc ceny spadną i trzeba coś zrobić. I zrobiono. Wprowadzono system restrukturyzacji który, cytat :
„W przypadku całkowitego demontażu urządzeń produkcyjnych za każdą wycofaną tonę kwoty wypłacono rekompensatę z funduszu restrukturyzacyjnego w wysokości 730 EUR/t. Stawka pomocy restrukturyzacyjnej była identyczna w roku 2007/2008, ale w późniejszym okresie ulegnie obniżeniu do 625 EUR/t w roku 2008/2009 oraz do 520 EUR/t w czwartym i ostatnim roku programu – 2009/2010.”
Reforma unijnego rynku cukru zakładała ograniczenie produkcji cukru w okresie 2008-2010 r. o 6 mln ton (13, 5 procenta), a także „wprowadzenie referencyjnej ceny cukru i jej docelowe obniżanie oraz ograniczenie interwencji na tym rynku”.
Wkrótce wyszło, że pod tym gładkim komunikatem kryje się po prostu rzeź polskich firm tej branży. Likwidacja nic nie dawała, ale użyte słowo „demontaż” – jak najbardziej. Do dziś opowiada się historie o wywózkach całych linii technologicznych. Do tego zauważono, że likwiduje się bardzo dobre, a nawet najlepsze zakłady, te o największej produkcji. Dlaczego? Ano dlatego, że zysk z tego koncerny miały największy – wszak płacono za zlikwidowaną tonę! Te nie pracujące od paru lat, a jedynie „zabezpieczane” też przecież miały swoje teoretyczne „moce produkcyjne”, które można było wycofać za opłatą.
Tak to inwestorzy ze starej Unii Europejskiej nie robiąc nic zarobili kupę forsy!
Posiano nieprawdopodobną panikę wśród załóg, bo gdy nie ma żadnych uczciwych kryteriów, to ludzie mieli wrażenie uczestnictwa w swoistej ruskiej ruletce!
Pracownicy znakomitej Cukrowni w Brześciu Kujawskim (założonej w 1894r) wielkim nakładem sił i środków przystąpili do wysiłku zbudowania nowej oczyszczalni dla zakładu byli pewni, że nikt nie ośmieli się wyrzucić pieniądze w błoto.
Mylili się. Parę miesięcy po oddaniu oczyszczalni (2007) dowiedzieli się, że „są do zaorania” (i tak się stało).
4 stycznia 2008 roku podobną wiadomość (bardziej elegancko sformułowaną) usłyszał szef NSZZ Solidarność w Cukrownio Ostrowite Jan Cieszyński. Natychmiast przekazał ją swoim ludziom z komisji zakładowej.
Potem opowiadał mi jeden z pracowników, że gdy decyzja dotarła do maszynowni wszyscy zaniemówili i stanęli jak wryci. Dopiero po chwili ktoś się ocknął i rzucił krótko – „kurwa mać, czułem”!
Od jakiegoś czasu dyrekcja firmy mimochodem wspominała, że należy się spodziewać „jakichś zmian”. Owszem, mówiono też o unijnych limitach i, że angielskie szefostwo coś kręci z tymi limitami. Szef Solidarności Cieszyński stwierdził nawet w wywiadzie dla lokalnej prasy, że
– Nie przekonują nas argumenty zarządu spółki o konieczności ograniczenia produkcji. Nasza cukrownia mogłaby istnieć dalej i wypracowywać swój limit. Jednak zarząd, chcąc podnieść swoją rentowność przenosi limit do Glinojecka, gdzie widocznie ma flagowy zakład”
Komisja zakładowa Solidarności ogłosiła akcję protestacyjną, lecz wypadki nabrały nadzwyczajnego tempa, ponieważ wkrótce nakazano przerwać produkcję i ogłoszono zamknięcie zakładu. Jednocześnie, zgodnie z ustawą o zwolnieniach grupowych wszczęto negocjacje pracowników, reprezentowanych przez zespół Solidarności pod przewodnictwem Jana Cieszyńskiego z przedstawicielami British Sugar Overseas na temat odpraw.
Załoga przez cały czas wspierała swoich przedstawicieli, obdarzyła ich swoim zaufaniem, które odczuwali oni na każdym kroku jak długo trwały negocjacje. Gdy w końcu podpisali porozumienie, a zmęczony, wymięty, niemal wykończony psychicznie ciągłym napięciem i wielką odpowiedzialnością Cieszyński wyszedł do ludzi – powitał go aplauz i wyrazy szczerej wdzięczności
-Wywalczyliśmy, co maksymalnie było można. Sam byłem zadowolony zwłaszcza z pakietu socjalnego – wspominał potem szef zakładowej Solidarności.
Związkowcy zażądali 24 pensji odszkodowania (w tym mieściła się półroczna odprawa należna na podstawie przepisów Kodeksu pracy). Zarząd spółki mówił o połowie tego. Po długich i momentami nerwowych targach strony spotkały się na poziomie 16 pensji i pakietu socjalnego. Uzgodniono też, że w przypadku tych pracowników, którym od miesiąca do pół roku zatrudnienia brakuje, by otrzymać świadczenia przedemerytalne i emerytalne, umowy o pracę będą przedłużone. Porozumienie postanawiało też, że jedna piąta załogi mogła jeszcze przez jakiś czas pracować w Ostrowitem, no nie w produkcji – rzecz jasna – a w rozmaitych czynnościach zabezpieczająco-porządkowych.
Ale w magazynach było jeszcze kilka tysięcy ton cukru, no i cały nowoczesny park maszyn. Solidarność postanowiła namówić pozostałą załogę aby bronić tego wszystkiego. Nie musieli zbytnio przekonywać, bo odczucie było powszechne. Przy bramach zakładu stanęli pracownicy. Przez dwa tygodnie blokowali także wyjazd z firmy, grozili zorganizowaniem manifestacji członków NSZZ „Solidarność” z całego województwa. Załoga rozstawiła znicze ustawione w napis „KONIEC”, ale jakby sami w to nie wierząc nadal przychodzili na zmiany, tak jak wiele lat do pracy w zakładzie….
Podczas wiecu, w którym wziąłem udział wraz z ówczesnym przewodniczącym Regionu Jackiem Żurawskim wystąpił m.in. szef zakładowej „Solidarności” Jan Cieszyński. W dramatycznym wystąpieniu powiedział
-Trudno jest wyrazić naszą gorycz. Z cukrownią często związani jesteśmy od pokoleń, a najstarsi z nas przepracowali tu ponad 40 lat. W połowie zeszłego roku firma obchodziła 108. rocznicę istnienia, przetrwała dwie wojny światowe, a teraz w XXI wieku przyszło się załodze rozstać z tym zakładem, bo demokracji – takiej jak jest – nie przeżyje„!
Przed bramą płonęło wówczas mnóstwo nagrobnych zniczy, a w pewnym momencie przyszedł miejscowy ksiądz proboszcz i przed bramą firmy zapalił znicz, a potem złożył żałobną wiązankę kwiatów.
Obecny przy tym wójt Gminy Brzuze (obejmuje Ostrowite) Jan Koprowski miał nietęgą minę, ponieważ już wiedział, że Cukrownia, a wraz z nią wszystkie obiekty infrastruktury, z których dotąd korzystali mieszkańcy Ostrowitego, zaś Gmina miała podatki mają być fizycznie zburzone „do trawy”. Od tego nie przewidywano żadnych odstępstw, ponieważ obiecane brytyjskiemu dzierżawcy i plantatorom buraka odszkodowanie 14 mln euro z UE mogło być wypłacone tylko wówczas, gdy budynki po cukrowni zostaną całkowicie zniszczone („zdemontowane”).
Nic nie pomogły interwencje, pisma byłego ministra środowiska prof. Jana Szyszko i innych autorytetów. Nie pomogły lamenty historyków, etnologów i Bóg wie kogo jeszcze, że zniszczenie budynków cukrowni to dewastacja naszego dziedzictwa kulturowego, a w paru obiektów również zbrodnia przeciwko obiektom zabytkowym, ze w opuszczonych halach można by osadzić jakichś inwestorów. Nic nie pomogło – rozwalono wszystko. Sprzedano i zdemontowano tory kolejki wąskotorowej prowadzącej urokliwym szlakiem do Brodnicy. Prawie cały tabor, osprzęt, w tym oryginalnej urody parowozy, wagoniki, swego czasu przewożące setki ton buraków wywalono „w krzaki”, gdzie zżarła je rdza i w końcu wszystko wylądowało na skupie złomu…
Niedawno przejeżdżałem niedaleko miejsca, gdzie kiedyś stał wielki kompleks cukrowni. Został jedynie ozdobny murek przy dawnej bramie głównej. Cytując klasyka – „nie ma niczego”.
Kilka lat po „rzezi polskich cukrowni” UE postanowiła … znieść (1 października 2017) regulacje co do kwot produkcji cukru przez poszczególne kraje. Zniesiono też ceny referencyjne, minimalne skupu buraka i opłaty produkcyjne. Przywrócono zasady kapitalizmu. Polsce zostało jeszcze 18 cukrowni, w większości kapitału zagranicznego…
Piotr Grążawski