Podczas ostatniej sesji obrad Zarządu Regionu miała miejsce dyskusja mająca wypracować stanowisko regionalnych struktur wobec pojawiających się wniosków o poparcie poszczególnych kandydatów w zbliżających się wyborach parlamentarnych.
Za każdym razem, gdy tylko zbliżają się wybory do rozmaitych przedstawicielstw; czy to samorządowe, czy parlamentarne wzmaga się dyskusja co do zaangażowania związku w te działania, nawet wówczas gdyby to miało być „jedynie” udzielenie poparcia, bez konsekwencji czynnego udziału w kampanii (bo wielu z nas pamięta i takie momenty).
Najczęściej inicjatywa udzielenia poparcia wychodzi od strony danego kandydata, który chce sobie zapewnić przychylność dość szerokiego środowiska, dla którego sama nazwa związku przywodzi pozytywne skojarzenia.
Nasi członkowie są zazwyczaj społecznie aktywnymi ludźmi, zaś wielu interesuje polityka, także możliwość jej kreowania, czy bezpośredniego udziału w niej. Jak sami deklarują; poprzez udział w „twardej polityce” (organach wybieralnych) starają się przyspieszyć realizację postulatów społecznych powstałych w związku. Czasem rzeczywiście to działa, na co mamy wcale nie mało przykładów choćby z naszego Regionu. Aktywność członków NSZZ ”Solidarność” w radach samorządowych różnych szczebli to znaczące lobby pro-pracownicze, dzięki któremu zdecydowanie szybciej zrealizowaliśmy wiele postulatów- również płacowych. To ważne, ponieważ trzeba nam pamiętać, że samorząd jest w skali Polski chyba największym pracodawcą. Według statystyków 21,5 procent (rzecz jasna średnia) jest zatrudnionych w sektorze samorządowym, natomiast w naszym województwie ten udział sięga nawet 25 procent! Zatem ważne, aby mieć tam jakiś głos służący naszym zadaniom ochrony praw ludzi pracy.
O ile obecność członków – działaczy NSZZ „Solidarność” w samorządach wzbudza jedynie bardzo umiarkowane emocje, to już od szczebla sejmiku województwa, gdzie w kampanii należy bardzo wyraźnie określić swoje sympatie polityczne, „przylepić się” do partyjnego szyldu – zmienia się diametralnie. Udział w przedwyborczej walce do parlamentu oznacza wdepnięcie w politykę na całego. Tu już nie ma tłumaczenia, że „ja to wicie- rozumicie tylko tak dla jednego postulatu”, bo znając choćby pobieżnie sposób działania partyjnych przedstawicielstw i tak w to nikt nie wierzy. I to właśnie dzieli… Sympatie polityczne dzielą, czasem dramatycznie…
Może dlatego niekiedy słyszymy zapewnienie ze strony związkowego mówcy: „Ja tam nie należę do żadnej partii politycznej, nie podzielam żadnej politycznej doktryny, chcę żeby było dobrze”. Czy bezpartyjność jest cnotą?… A gdzie tam!
Każdy myślący człowiek ma jakieś poglądy, kluczem do zgody społecznej jest sposób ich okazywania, przedstawiania, promowania. Podczas jednego ze zjazdów krajowych przeprowadzono ankietę na temat preferencji politycznych delegatów i wyszło, że co prawda największe poparcie ma Prawo i Sprawiedliwość ale zwolennicy innych ugrupowań też się ujawnili (od środowisk Platformy Obywatelskiej, przez SLD do nawet Unii Polityki Realnej, a nie pytano o monarchistów, bo też pewnie by się znaleźli).
W tej sytuacji Zarząd Regionu przed każdymi wyborami parlamentarnymi ma żelazną dyskusję i … zgryz co zrobić z wnioskami o poparcie, żeby nie antagonizować własnego środowiska.
W dość gwałtownej wymianie zdań podczas posiedzenia Zarządu Regionu (23 sierpnia) wśród jego członków ujawniły się w zasadzie wszystkie umiarkowane opcje co do zaangażowania, bądź nie (umiarkowane, ponieważ nikt nie namawiał do czynnego wsparcia, ani bojkotu).
Do jednego z najbardziej sceptycznych mówców należy zaliczyć Jerzego Wiśniewskiego- szefa toruńskich struktur oświaty. Nic dziwnego, akurat to środowisko przeżyło niedawno strajk, gdzie polityka zdominowała postulaty, a postrajkowe rozliczenia, dla niektórych były pretekstem nawet do porzucenia przynależności w NSZZ”S” (choć paradoksalnie to porozumienie naszego związku z rządem przyniosło nauczycielom podwyżki wynagrodzeń). W każdym razie Wiśniewski uważał, że związek nie powinien wyraźnie popierać żadnego kandydata. W tym stanowisku wspierali go – przebywający na sali – inni przedstawiciele oświaty. Także Dariusz Ludwikowski (Geofizyka Toruń) zachęcał do najwyższej ostrożności. Z kolei m.in. Piotr Janowski (Chełmno) zauważył, że wśród kandydatów którzy już się zwrócili do Zarządu Regionu o poparcie, lub wiadomo, że za chwilę się zwrócą; są bardzo aktywni członkowie naszego związku.
-Przecież oni mogą bez pytania napisać sobie o tym w ulotce, a my powinniśmy ich potraktować z dużo większą sympatią, niż kandydatów, którzy dopiero sobie przypomnieli o istnieniu związku – dowodził.
W podobnym duchu wypowiedział się Janusz Dębczyński (wiceprzewodniczący, szef struktur włocławskich). Ten dał przykład posła na sejm Joanny Borowiak – wieloletniego, aktywnego członka związku. Pani Borowiak po objęciu mandatu posła (uzyskała go dzięki naprawdę intensywnemu wsparciu włocławskiej Solidarności) jeszcze zintensyfikowała współpracę, co przyniosło związkowi (członkom) sporo pożytku. Czy można teraz nie poprzeć pani Borowiak, tłumacząc się niejasnymi względami?

Kontekst utrzymał się także wobec przywołanej postaci poseł Ewy Kozaneckiej (na zdjęciu z premierem), która cztery lata temu uzyskała bardzo silne wsparcie Solidarności w Inowrocławiu. To okazało się świetnym posunięciem, gdyż Pani Ewa (aktywny członek NSZZ”S”) stała się autentycznym wsparciem i partnerem w organizacji rozmaitych przedsięwzięć dla inowrocławian (tamtejszej „S”).
Oczywiście pojawił się też przykład ministra Krzysztofa Ardanowskiego – członka bratniej Solidarności RI. W tym wypadku nawet nie o wszystkim wskazane jest pisać.
Do dyskusji „wrzucano” także przykłady kontrowersyjne. Jeden z mówców podniósł sprawę swojego przewodniczącego, pełniącego jednocześnie ważne funkcje polityczne.
– Cholera wie! – dowodził podniesionym głosem – Kiedy ten facet jest w Solidarności, a kiedy jest politykiem! Czasem jest w dramatycznym klinczu, bo jako związkowiec powinien sprawę, czy zjawisko nazwać ostro i zareagować, ale taka postawa by mogła zaszkodzić wizerunkowi polityka i jego ugrupowania. Jeśli wleziesz w szeregi jakiejkolwiek partii, a chcesz być jej lojalnym członkiem, to już jest po związkowcu…
Któryś z dyskutantów podniósł argument, iż wymienione postaci reprezentują właściwie jeden obóz polityczny, lecz tu do dyskusji włączył się przewodniczący Tomasz Jeziorek.

– Przecież jesteśmy otwarci na współpracę ze wszystkimi. Ze wszystkimi mającymi dobrą wolę. Jako przewodniczącego interesuje mnie przede wszystkim dobro związku, naszych członków, realizacja postulatów, słusznych wniosków. Pamiętacie? Cztery lata temu spośród wszystkich znaczących ugrupowań jedynie jedno zapewniło, że zrealizuje nasz główny wówczas postulat, czyli, że cofnie wiek emerytalny, oraz regularnie będzie podnosiło płacę minimalną, a także zapewni udział pracowników – obywateli w profitach ze wzrostu gospodarczego. I co? Wywiązali się… Przypomnijcie sobie co zrobili i co oferowali inni. Chcemy, czy nie, uczestniczymy w politycznej grze. Bez dobrego lobby będziemy stale petentami, a nie partnerami. Wszyscy wiemy, że potrafimy skutecznie, bez wielkiego „dymu” wypromować polityków, ale potrafimy im także nieźle dołożyć, gdy tylko zaczynają kręcić, nie spełniać obietnic. Myślicie, że możemy się zawahać?!…
W toku dalszej dyskusji postanowiono do sprawy wrócić w najbliższych dniach. Schemat postępowania ma wypracować Prezydium (do akceptacji, albo nie). Możliwe, że pójdzie on w kierunku opiniowania kandydatów przez Oddziały związku.
Znani członkowie NSZZ ”Solidarność” kandydujący w wyborach parlamentarnych: Ewa Kozanecka (Bydgoszcz- Inowrocław), Jolanta Kołodziej (Bydgoszcz-Inowrocław), Wojciech Jaranowski (Włocławek), Maria Mazurkiewicz (Toruń), Joanna Borowiak (Włocławek), Jan Krzysztof Ardanowski (Toruń NSZZ”S” RI).
Text&foto Piotr Grążawski
Fot Wyżej – Ewa Kozanecka, niżej – Jolanta Kołodziej z premierem, u góry Dariusz Ludwikowski i Jerzy Wiśniewski