Zarząd Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność", ul. Piekary 35/39, 87-100 Toruń
tel. 56 622 41 52, 56 622 45 75, e-mail: torun@solidarnosc.org.pl

27-28 kwietnia w Licheniu…

sobota, 2 Marzec, 2019

27-28 kwietnia 2019 roku odbędzie się XX Ogólnopolska Pielgrzymka Solidarności do Lichenia. Jak zwykle, związkowcy z naszego Regionu wezmą w niej udział. Szefowie Oddziałów, biur terenowych, a także kilku dużych komisji zakładowych i międzyzakładowych organizują wyjazdy zbiorowe, więc każdy chętny może z tego skorzystać – do czego zresztą zachęcamy.

Warto odwiedzić licheńskie sanktuarium, bo poza oczywistymi, szeroko znanymi aspektami religijnymi jest to zwyczajnie – bardzo ciekawe miejsce. Sama bazylika (a więc i Licheń) położona jest wśród malowniczych lasów i jezior, na pograniczu naszych Kujaw i Wielkopolski

Zbudowano  na planie krzyża. Składa się z trzech części: dwupoziomowej świątyni, dzwonnicy położonej na prawo od głównego wejścia oraz wieży mieszczącej się z lewej strony. Te elementy wraz z trzema portykami i schodami zewnętrznymi tworzą zespół architektoniczny powiązany ze sobą. Bazylikę zaprojektowano jako pięcionawową świątynię z centralną kopułą. Do kościoła prowadzą 33 stopnie nawiązujące do lat życia Jezusa Chrystusa na ziemi. W obiekcie znajduje się 365 okien oraz 52 otwory drzwiowe, co symbolizuje dni i tygodnie roku kalendarzowego. Nad portykiem głównym góruje Matka Boża z Dzieciątkiem w towarzystwie archaniołów. Ten element w portyku głównym ma zwrócić uwagę wiernych na rzeczywistość nieba przypominając, że Bolesna Królowa Polski to jednocześnie Królowa Archaniołów. Madonnie towarzyszy sześć postaci archaniołów.

Portyk wschodni został poświęcony czterem ewangelistom. Ich figury umieszczone są na smukłych kolumnach. Portyk zachodni, nazywany portykiem Piety, zdobi rzeźba głowy Matki Bożej wykonana z marmuru. W pobliżu znajduję się też podjazd dla osób niepełnosprawnych.

Zwieńczenia trzech portyków bazyliki poświecono Trójcy Świętej. Zwieńczenie portyku zachodniego poświęcone jest Bogu Ojcu, południowego Jezusowi Chrystusowi, a wschodniego Duchowi Świętemu. Okna bazyliki wykonano ze szkła w kolorze bursztynu. Potężne okna podzielono aluminiowymi listwami w taki sposób, że okno przypomina kłos zboża. Duża liczba okien sprawia, że promienie słoneczne wpadające do świątyni, wraz z przesuwaniem się słońca na widnokręgu, tworzą wyjątkową grę kolorów. Kolumny podtrzymujące sklepienie w nawie głównej bazyliki symbolizują dwunastu apostołów, natomiast kolumny wspierające kopułę nawiązują do czterech ewangelistów. Na górnym poziomie świątyni znajdują się największe w Polsce organy. Ich najdłuższa piszczałka ma  783 cm wysokości. W dzwonnicy umieszczono ważący prawie 15 ton dzwon Maryja Bogurodzica.

Kopuła położona jest na dwukondygnacyjnej żelbetowej kolumnadzie, która wspiera się na czterech żelbetowych słupach o wysokości około 45 m. Słupy te w przekroju przedstawiają liść koniczyny. Od środka widoczna jest dekoracyjna srebrno – złota czasza wykonana ze stali i anodowanego aluminium. Konstrukcja stalowa kopuły składa się z 32 łukowych dźwigarów, które spina ważący 6 ton pierścień. Na pierścieniu stoi glorietta. Kopuła posiada trzy płaszcze poszycia. Zewnętrzne wykonano z anodowanego na złoty kolor aluminium. Złożyło się na nie ok. 35 tys. dachówek w kształcie rombu. Wewnętrzny płaszcz wykonany został ze stali chromo-niklowej. Pełni on funkcję izolacji termicznej kopuły. Trzeci płaszcz stanowi dekoracyjna srebrno-złota czasza połączona z pierścieniami górnymi. Wykonanie kopuły wymagało dużej precyzji i nieprzeciętnych umiejętności pracowników, w tym także alpinistów. Na szczycie kopuły wojskowy śmigłowiec umieścił krzyż mierzący 13 metrów.

Nowa licheńska świątynia jest wkomponowana w otaczający krajobraz. Zgodnie z zamysłem architektonicznym odwołuje się ona do symboliki złotego, falującego łanu zboża. Zamierzona symbolika jest wprowadzona w wielu elementach świątyni. Styl zaprojektowanych kolumn w portykach i we wnętrzu świątyni sprawia, że pielgrzym ma wrażenie wchodzenia w błyszczący w słońcu łan zboża. Dekoracje w świątyni czerpią wzory z polskiej przyrody i polskiej tradycji architektonicznej. Kolumny świątyni w Licheniu są bardzo smukłe, mają 25,1 m wysokości przy średnicy  1,3 m. Zwieńczono je głowicami z żołędziami, liśćmi dębu, konwaliami. Na górnym poziomie świątyni znajduje się około 3000 miejsc siedzących i około 7000 miejsc stojących.

Podstawowe wielkości licheńskiej świątyni kubatura – 300 000 m3 powierzchnia – 23 000 m2 długość – 139 m szerokość elewacji frontowej – 162 m szerokość nawy głównej z kaplicami bocznymi – 77 m szerokość w osi transeptów – 144 m wysokość transeptów – 33 m wysokość nawy głównej – 44 m wysokość absyd i kaplic – 17 m wysokość krzyża części centralnej – 103,5 m wysokość krzyża dzwonnicy – 64,8 m wysokość krzyża wieży – 141,5 m  

LICHEŃ BYŁ… MIASTEM W XIII w. było to bogate i ludne miasteczko. Niestety, o losach Lichenia przesądził potop szwedzki. W 1655 r. miasto zostało prawie całkowicie zburzone, a ludność wymordowana. Od tamtej pory Licheń nie powrócił do swej dawnej świetności i nie odzyskał praw miejskich.   MÓWI LEGENDA Legenda głosi, że w czasach przedchrześcijańskich – na wzgórzu nad jeziorem, pośród prastarych drzew znajdowała się pogańska świątynia, w której czczono „groźnego” bożka, zwanego po słowiańsku „Licho”. Stąd ma pochodzić nazwa „Licheń”. Ponoć z całej okolicy przychodzili tu ludzie, aby się modlić do wyciosanego w granicie bałwana, składać mu ofiary, odprawiać gusła i zabobony.

Ciekawa sprawa, ponieważ w 1969 r. ekipa archeologów odkopała na wzgórzu tajemnicze głazy i kamienie, prawdopodobnie pochodzące z rozbitego pogańskiego ołtarza ustawionego przed posągiem, a także kamienie rytualne, które służyły (mogły służyć) do pogańskich obrzędów kultowych. . W XIII w. na wzgórzu znajdował się zamek możnowładców, sławnej rodziny Licheńskich, a wokół rozpościerało się ludne i bogate miasteczko. W tym zamku urodziło się kilku wojewodów, biskupów, wielu sławnych rycerzy, a nawet kanclerz państwa za czasów Królowej Jadwigi i Jagiełły. W Licheniu urodził się też Andrzej Lichiński, późniejszy biskup poznański, twórca m. in. unii polsko-litewskiej.

Zagłada miasta nastąpiła w 1655 r. Po krótkim oblężeniu Szwedzi zdobyli Licheń, ograbili i zburzyli dwa kościoły, zamek i miasto. Całą ludność – od niemowląt do starców – zgromadzili nad jeziorem i na pomostach portowych wymordowali wszystkich. Woda w jeziorze była czerwona od ludzkiej krwi. Z potopu szwedzkiego ocalała tylko garstka mieszkańców: żołnierze, którzy byli na wojnie, i ci, którzy przed oblężeniem zdołali się schronić w puszczy i na rozległych moczarach nad Wartą. Od tego czasu Licheń nie powrócił już do dawnego znaczenia i nie odzyskał praw miejskich.

Od pierwszych objawień w połowie XIX w. kult Matki Bożej Licheńskiej szybko się rozpowszechniał. Wpłynęły na to m.in. przekazywane ustnie podania i legendy. Legendę o początkach cudownego miejsca opowiadała w latach 50. XX w. jedna z mieszkanek Aleksandrowa Kujawskiego, Antonina Majewska (nazywana często Antochną lub Majesią). Część jej opowieści, głoszonych cudowną mieszaniną kujawsko-wielkopolskiej gwary zapisano:

W Lichyniu kole borów Gromblińskich za Piotrkowem Żydowskim posł krowy Antoni Sikocz, maluchny pastyrek. Na krzychu (konarze, przyp. DK) był umiszczony obrozik Matuchny Najświentszej. Chłopok zawsze w poblizkości posoł, a co dnia pioseczkiem kole obrazika posypowoł. Raz Matuchno Najświntszo zeszło z obrazika (Niepokalane Poczęcie w niebieskiej szacie) i powiado: ” Chodź ze mnom, to ci pokoże, gdzie stanie klasztor”. Chłopok się sumitowoł, że krowy się rozlecom, ale Pani powiado, że jak stojom, tak stoć bedom. Weszli na wysokom góre (gdzie wyższo jak te przy rzeźni – w Aleksandrowie Kujawskim, przyp. DK) i ta kozała, żeby chłopok zbieżoł do ksindza i opowiedzioł. Chłopok pobieżoł do krów, a tu żodna się nie ruszyła. Paniuchno świnto znikło już na tyj górce. Antek pobiegł do proboszcza i wołoł: „Ksinże Kanoniku, wodo idzie i Paninka Świnta chce klasztoru”. A tyn się ino zgniwoł, zamknoł chłopoka do komórki, gdzie go nie zomykali – rano, ani śladu, wychodził bez wielochne kraty i zamki. Wreszcie uwierzyli, jak na tym miejscu, gdzie mioł stanąć klasztor, wytrysło źródełko. Tero tam cudo się dziejom, choć to już niewiada, kiedy ten cud był. 

Jak poszli ksienżo do tygo obroziku z monstrancyjom, bo już nie strzymoli, to kanonik podeszed, a obrozik uniós się i skry poszły, to dopiro młody wzion monstrancyjom, obrozik się spuścił. ( …) Klasztor postawili we wsi, a ten obrozik zostoł na krzychu ino wysoko, drzewo obili blachom, bo ludzie skuboli. Zrazu zrobili kapliczkę w Lichyniu, jak te dwo pokoiki, a zaś potym klasztór pobók. Ludzie tam na klęczkoch obchodzom to drzewo, a obrozik wpuszczony we drzewo. 

OBJAWIENIA

Historia objawień Matki Bożej ma jednak swój początek z dala od samego Lichenia. Zdarzenie ściśle związane z objawieniami miało bowiem miejsce pod Lipskiem, po bitwie narodów w październiku 1813 r.Tomasz Kłossowski spod Izbicy Kujawskiej (1780-1848), dziedzic pięknego pałacu i rozległych terenów żyznej ziemi, za udział w wojnach i powstaniach został pozbawiony majątku przez zaborców. Osiadł w Izabelinie koło Lichenia, gdzie wybudował kuźnię i pracował jako kowal. W październiku 1813 r. pod Lipskiem brał udział w walkach u boku Napoleona. W boju odniósł ciężkie rany. Leżąc w zaroślach i nie widząc znikąd ratunku, sięgnął po medalik Matki Bożej Częstochowskiej, by się pomodlić. Wtedy ranny żołnierz ujrzał postać Maryi Panny w amarantowych i złocistych szatach z Orłem Białym na piersi. Od Bożej Rodzicielki usłyszał zapewnienie, że wyzdrowieje i wróci do ojczyzny. Otrzymał też polecenie odszukania Jej wizerunku.
“Dobrze mi się przypatrz – rzekła Maryja – abym na tym obrazie wyglądała tak, jak mnie tu widzisz. Ten wizerunek umieścisz w miejscu publicznym w swych rodzinnych stronach”.
Maryja obiecała, że modlący się przed tym wizerunkiem ludzie doznają wielu łask nawet w najtrudniejszych chwilach.

  Bez kłopotów

Tomasz Kłossowski przez 23 lata odbył wiele pielgrzymek do różnych miejsc świętych, zanim odnalazł poszukiwany wizerunek we wsi Ligota koło Częstochowy. Trafił nań w 1836 r. wracając z Jasnej Góry. Obraz Matki Bożej z Orłem Białym na piersi wisiał w przydrożnej kapliczce. Właściciel gruntu, na którym stała kapliczka, niemiecki kolonista, nie czynił trudności, gdy Kłossowski poprosił o obraz. Oddał go nie biorąc zapłaty, bowiem przeszkadzało mu, że modlący się przed obrazem pielgrzymi deptali po plonach na polu. Żołnierz zabrał obraz do domu w Izabelinie i otoczył należną czcią. W 1844 r. usłyszawszy ponowny nakaz Matki Bożej, zaniósł go do grąblińskiego lasu i umieścił w kapliczce na sośnie. Sam zmarł cztery lata później. Wydawało się, że po jego śmierci małe sanktuarium z niezwykłym wizerunkiem Maryi zostanie zapomniane. Na szczęście, obraz nawiedzał skromny pasterz Mikołaj Sikatka i za jego pośrednictwem spełniła się niebawem zapowiedź Matki Bożej, że do obrazu przybywać będzie wielu wiernych.

  Przed obliczem Maryi

Po śmierci kowala – Tomasza Kłossowskiego – Mikołaj Sikatkabył prawdopodobnie jedyną osobą, która pamiętała o kapliczce Matki Bożej, umieszczonej w leśnym gąszczu. Mikołaj miał żonę i dwóch synów. Na starość został pasterzem bydła dworskiego i włościańskiego. W latach 1850-1852 Matka Boża kilkakrotnie mu się ukazywała. Pasterz ujrzał Ją po raz pierwszy na początku maja 1850 roku. Akurat zbliżało się południe. Bydło najedzone odpoczywało na łące, a pasterz swoim zwyczajem ukląkł na trawie i odmawiał różaniec. Modląc się, zauważył zbliżającą się do niego niewiastę. Była ubrana po wiejsku w długą, jasną suknię z białą chustą na głowie. Zmieszany i zdumiony słuchał tego, co zaczęła do niego mówić:

„Mikołaju! Ogłoś ludziom, że za ich grzechy zbliża się kara Boża. Zaraźliwa choroba będzie trapić całą ludność. Ludzie jak muchy będą padać nagłą śmiercią. Zachęcaj wszystkich do pokuty i modlitwy, gdy się nawrócą, kary nie będzie. Zwłaszcza niech ludzie modlą się na różańcu, rozważając życie i mękę Pana Jezusa.”
Po tych słowach Pani ukazała Mikołajowi długi różaniec składający się z piętnastu tajemnic. – Mikołaju, proszę cię – odezwała się ponownie – abyś udał się do sosny, na której wisi święty wizerunek. Zrób tam porządek, bo cały naród tu przyjdzie i moc łask czerpać będzie.Po tych słowach Pani ze smutkiem zaczęła się oddalać. Mikołaj zauważył, że idąc nie dotykała ziemi, jakby płynęła na złocistym obłoku. Padł na kolana, wyciągnął ręce, chciał wołać, ale nie mógł. Pobiegł natychmiast do kapliczki i ozdobił ją świeżymi kwiatami. Pasterz miał przekazać ludziom Jej nawoływania do nawrócenia i modlitwy. Według relacji Mikołaja – Maryja przepowiedziała czasy epidemii, dając jednocześnie nadzieję tym, którzy jej zaufają.

  Niewypowiedziane

Skromny pasterz nie wyjawił nikomu tego przesłania. Bał się, że mówiąc o spotkaniu z Najświętszą Maryją Panną narazi się na śmieszność i ludzkie szyderstwa. Po kilku tygodniach, gdy był pogrążony w modlitwie przed leśną kapliczką, Pani o pięknym obliczu ponownie się pojawiła. Ubolewała nad panoszącym się grzechem, wzywała do pokuty i modlitwy różańcowej, mówiła o historii Polski, zapowiadała odrodzenie Ojczyzny. Upomniała też Mikołaja, że nie przekazuje ludziom Jej ostrzeżeń. Skromny pasterz zafrasował się jeszcze bardziej. Nie wiedział, jak szerzyć przesłanie Maryi. Swoimi obawami podzielił się z Matką Bożą podczas modlitwy 15 sierpnia – w dniu Wniebowzięcia. Niezwykła jasność pojawiła się wtedy nad lasem. Mikołajowi ukazała się postać dokładnie taka jak na obrazie w kapliczce. Najświętsza Panna powtórzyła swe ostrzeżenia i dodała:

“Ile razy ten naród będzie się do Mnie uciekał, nigdy go nie opuszczę, ale obronię i do serca przygarnę jak tego Orła Białego”.
Matka Boża wyraziła życzenie, aby obraz z leśnej kapliczki przenieść w godniejsze miejsce, bowiem przyjdą do niego pielgrzymi z całej Polski.
“Prędzej czy później będzie wybudowany na tym miejscu wspaniały kościół ku mej czci”
– zapowiedziała. A zwracając się wprost do Mikołaja, rzekła:
“Rozgłaszaj to, coś widział i słyszał”.
I, aby ludzie mu uwierzyli, dokonała cudu: odmłodziła starego pasterza. Znajomi pasterza widząc tę odmianę, pytali o jej przyczynę. Zaczęli słuchać jego opowieści. Słuchali, lecz sens słów jeszcze do nich nie docierał. Dalej żyli w grzechu, obrażając Boga. Na wezwania do poprawy i pokuty odpowiadali szyderstwem. Sprawą pasterza zainteresowały się natomiast carskie władze. Zaniepokojone wątkiem Orła Białego, symbolu wolności dla znajdujących się w niewoli Polaków, zamknęły pasterza w więzieniu. Sikatka jednak nigdy nie odwołał swoich zeznań. Dzięki temu, że lekarz wystawił mu fałszywe świadectwo o chorobie umysłowej, wyszedł na wolność. Po opuszczeniu więzienia wiódł skromne życie. W 1852 r. przez Europę przeszła epidemia cholery. Śmierć dziesiątkowała ludzi. Dopiero wtedy zrozumiano, o czym mówił pasterz Mikołaj. Obok miejsca ostatniego objawienia Matki Bożej zbudowano murowaną kaplicę i przeniesiono do niej obraz, który uznano za cudowny. Podążali do niego pielgrzymi najpierw z okolicy, a wkrótce ze wszystkich stron kraju. Stało się tak jak zapowiedziała Maryja.

  Las Grąbliński

Las w Grąblinie rozpoczyna Maryjny szlak prowadzący do Sanktuarium w Licheniu. Tu zatrzymują się pielgrzymi. Stąd do Sanktuarium są jeszcze 2 km. Las otoczony jest wysokim kamiennym murem. Przez bramę ze statuą Matki Bożej oraz figurami aniołów wkracza się w strefę sacrum. Informuje o tym kamienny obelisk ze słowami

“Ziemia, na której stoisz, święta jest! Na tym miejscu dnia 15 sierpnia 1850 roku ukazała się pasterzowi Mikołajowi Sikatce z Grąblina Matka Boża, Bolesna Królowa Polski…”
Za bramą prowadzącą do lasu stoi kaplica postawiona w 1991 r. W środku znajduje się kamienna płyta z odciśniętymi śladami ludzkich stóp. To symbol wydarzeń z 1850 r. W tym miejscu bowiem, przed pasterzem Mikołajem Sikatką, miała stanąć Matka Boża. Mimo, że ślady stóp nie są autentyczne, to wielu ludzi uważa kamień za świętą relikwię.

  Do Lichenia

Nagły wzrost popularności wizerunku Matki Bożej z Orłem Białym sprawił, że zatroszczono się o bardziej odpowiednie dla niego miejsce. Najpierw Obraz przeniesiony został do wybudowanej tuż obok specjalnie w tym celu kaplicy. Kilka tygodni później, 29 września 1852 r., po uroczystej procesji obraz umieszczono w starym kościółku parafialnym w Licheniu. W uroczystościach wzięło udział ponad 80 tysięcy wiernych. Przybyli nawet przedstawiciele władz guberni z księciem generał-gubernatorem Golicynem na czele. Po powstaniu styczniowym wystawianiu obrazu sprzeciwiły się – ze względu na motyw Orła Białego – władze carskie. Polscy duchowni zdołali przekonać rosyjskich urzędników, że obraz przedstawia nie orła lecz Ducha Świętego, który przybrał postać gołębicy. Oznaki polskości musiano jednak zakryć srebrną sukienką.

  Korona od papieża

Gdy zbliżały się uroczystości Tysiąclecia Chrztu Polski, młody marianin ks. Eugeniusz Makulski otrzymał zadanie przygotowania dokumentacji historycznej Cudownego Obrazu Matki Bożej Licheńskiej. Starano się o koronę papieską. Niektórzy powątpiewali, czy skromny wizerunek w niewielkiej świątyni na peryferiach szlaków pielgrzymich ma szanse dostąpić takiego zaszczytu. Żmudna praca ks. Makulskiego nie poszła na marne. W listopadzie 1965 r. papież Paweł VI uznał obraz Bolesnej Królowej Polski za cudowny i polecił go ukoronować. A 15 sierpnia 1967 r. rozpoczęły się w Licheniu uroczystości koronacyjne z udziałem ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego. Ksiądz Prymas przypomniał wtedy, że w 1921 r., jeszcze jako alumn seminarium włocławskiego, przybył do Lichenia na leczenie. Miał tak zaawansowaną gruźlicę, iż prosił Maryję jedynie o to, by mógł przyjąć święcenia kapłańskie i odprawić przynajmniej jedną Mszę św. Dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Licheńskiej ks. Wyszyński dostał znacznie więcej niż się spodziewał, a Polska otrzymała w jego osobie Prymasa Tysiąclecia.

 

Cudowne Źródełko

Odwiedzając sanktuarium w Licheniu warto udać się do kaplicy Cudownego Źródełka. Pielgrzymi darzą to miejsce wielkim pietyzmem. Wychodząc główną bramą, kierując się w stronę jeziora dojdziemy do kaplic znajdujących się blisko siebie. W jednej jest studnia z odkrytą przez ks. Makulskiego wodą, przy drugiej są krany do nabierania wody oraz mały betonowy basenik do umycia nóg. Woda z Cudownego Źródełka jest wymownym symbolicznym darem. Już w starym Testamencie uzdrowienia fizyczne dokonywały się za sprawą wody np. w sadzawce Owczej w Jerozolimie. Ksiądz Makulski sam wędrując z różdżką odkrył to miejsce, polecił wykopać studnię a następnie 14 sierpnia 1968 r. ją poświęcił. Była to wigilia odpustu i wielu wiernych uczestniczyło w obrzędzie poświęcenia. Tego samego dnia grupa osób weszła do zakrystii informując z wielkim podnieceniem, że starsza pani z Pąchowa (gmina Kramsk), niewidoma od dwunastu lat po napiciu się wody wszystko widzi bardzo dokładnie. Byli świadkowie tego zdarzenia i fakt ten uznano za pierwsze cudowne uzdrowienie przy Źródełku. Potem były kolejne o czym świadczą wpisy w “Księdze Łask”.

Zebrał – Piotr Grążawski