Zarząd Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność", ul. Piekary 35/39, 87-100 Toruń
tel. 56 622 41 52, 56 622 45 75, e-mail: torun@solidarnosc.org.pl

ZMARŁA AKTORKA JADWIGA BARAŃSKA

piątek, 25 Październik, 2024

Doszła nas smutna wiadomość o śmierci Jadwigi Barańskiej- aktorki, która wśród wielu ról jakie wykreowała najbardziej będzie zapamiętana jako Barbara Niechcic z filmu „Noce i dnie” wg powieści Marii Dąbrowskiej pod tym samym tytułem.

Mało kto wie, że sama powieść powstała na terenie naszego regionu, a mianowicie w Płonnem- wsi leżącej kilkanaście kilometrów od Golubia-Dobrzynia, przy szosie do Brodnicy.

Spotkanie Osoby i Miejsca po raz pierwszy nastąpiło w połowie września 1925 roku, gdy Dąbrowska przyjechała do Płonnego po swoją mamę Ludomirę z Gałczyńskich Szumską, spędzającą tu kilkumiesięczne wakacje w rodzinie swojej drugiej córki Heleny. Mąż Heleny – Stanisław Hepke sprawował bezpośredni nadzór nad majątkiem Płonne, wynajęty do tego przez mecenasa Adolfa Suligowskiego, działającego z upoważnienia Rady Opiekuńczej małoletniego Ludwika Łempickiegio – prawowitego właściciela dóbr.

Bez wrażeń, impulsów, które tutejsza przyroda i ludzie wzbudziły w pani Marii – powieść „Noce i dnie” pewnie by powstała, lecz z pewnością by była inna. Nie wiemy czy lepsza, czy gorsza, jednak z pewnością inna, co przecież też by miało wpływ na jej filmową adaptację i późniejszą rolę Jadwigi Barańskiej.

W każdym razie nasze Płonne to powieściowa Krępa, gdzie dzieją się najważniejsze sprawy. Co prawda tych opisów Płonnego – czyli Krępy nie ma zbyt wiele, a i położeniu wsi dowiadujemy się z ogólnego opisu, że „Zarówno położenie wsi, jak rozplanowanie folwarku było zachwycająco malownicze”, to przecież wiemy, że Dąbrowska jedynie „prześlizga” się po krajobrazie, wybierając z niego pojedyncze scenerie, służące do budowania nastroju. Niejako wplata je w budowane uczucia przy pomocy ogólników, a niekiedy stosując niemal fotograficzne zbliżenie wybranych detali, co też tworzy klimat powieści.

Płonne w życiu Marii Dąbrowskiej musiało być co najmniej miłym miejscem, a przecież mamy dowód i na to, iż było również inspirującym, ba pobudzającym – wyzwalającym siły do pisania, czasem azylem, swoistym sanatorium dla zranionej duszy jak wówczas, późnym latem 1926r, gdy czuła się taka sama, obita dopustem śmierci męża i krótko po tym jego brata, będącego podporą dla nieznośnego wdowieństwa. Ze wspomnień jej siostrzenicy Danuty Klech (córki Stanisława Hepke i Heleny Szumskiej) wiemy, że całe dnie „zamyślona i melancholijna” wędrowała po polach. Zebranymi po drodze kwiatami stroiła stojącą na jej stoliku fotografię męża Mariana. Dopadła ją tak wielka depresja, że Helena przez jakiś czas postanowiła zostawać z siostrą na noc (pisarka wynajmowała wówczas pokój „we wsi”, w chałupie gospodarza Chmielewskiego). Jestem niemal przekonany, że część z kłębiących się wówczas w jej głowie przemyśleń o życiu przemijaniu i śmierci weszła do powieści włożona w usta jej bohaterów, lub narrację. Być może śladem depresji, fatalistycznego myślenia jest np. takie zdanie dotyczące stanu powieściowej Barbary:

Bo wszystko zło, którego się wiecznie spodziewała, może się stać lub nie. Ale to jedno czeka na pewno i ją, i tych czworo, siedzących wesoło przy stole. Nieunikniony rozpad i rozkład, choroba, męka i śmierć.”

Depresyjne przemyślenia… A jednak to inne zdanie z „Nocy i dni”, właściwie sentencja przeszła do pop kultury i to twierdzę (bez specjalnego ryzyka) – dzięki kreacji Jadwigi Barańskiej:

W życiu bywają noce i bywają dnie powszednie, a czasami bywają też niedziele…”.

W powieści, to piękne, głęboko filozoficzne stwierdzenie jest po prostu częścią narracji, ale w filmie reżysera Jerzego Antczaka (męża Barańskiej) zostało wyeksponowane, oprawione uroczą sceną. Oto po odjeździe Dalenieckiego, który przedtem mocno skomplementował Bogumiła Niechcica cały obraz emanuje relaksem, swobodą, niewymuszoną odświętnością, pogodą. Pani Barbara (cudownie zagrana przez Jadwigę Barańską) idzie z mężem skąpaną w słońcu drogą, tonącą w zieleni poboczy, pośród szpaleru starych wierzb i w pewnym momencie z właściwym sobie wdziękiem mówi:

W życiu bywają noce i bywają dni powszednie, a czasem bywają też niedziele. Rzadziej się to zdarza niż w kalendarzu i tym razem wydaje mi się jakby niedziela zaczęła zbliżać się do naszego życia.”

I tak pani Jadwiga przeszła na zawsze do naszej popularnej kultury… Niech spoczywa w pokoju.

Piotr Grążawski