Menu

Mniej, czyli więcej

Metodą na kłopoty mazowieckich PKS-ów ma być zmniejszenie pensji. A nie tak miało być. Wszak Mobilis, przejmując te firmy, zapowiadał nie cięcie płac, lecz inwestycje. Niestety na zapowiedziach się skończyło.

Prywatyzacja sześciu mazowieckich PKS-ów (w Mławie, Płocku, Przasnyszu, Ostrołęce, Ciechanowie i Mińsku Mazowieckim) przez Mobilis, należący do izraelskiej grupy Egged, miała przynieść inwestycje w tabor, polepszenie jakości usług i reformę rozkładów jazdy tak, by lepiej pasowały do potrzeb pasażerów. Jednak po dziesięciu miesiącach od prywatyzacji można odnieść wrażenie, że jedynym pomysłem szefów firmy jest cięcie funduszu płac.

– Tabor starzeje się, kursy są odwoływane, nie widać żadnego światełka w tunelu – to jedyny skutek działalności nowego właściciela. Propozycja obniżki pensji to żadna propozycja. Gorąco zachęcam kolegów, żeby nikt się nie godził – mówi działacz związku z jednego z PKS-ów na Mazowszu. Działacz nie musi do tego zachęcać, w PKS Mława np. na obniżkę płac zgodziło się kilka osób, w tym dyrektor, jego sekretarka i dwóch kierowników...

Koń by się uśmiał
Pracownikom (wszystkim, z wyjątkiem kierowców, których niełatwo znaleźć) zaproponowano przejście na trzy czwarte etatu do końca roku. Powód: oszczędności. Ogromnej większości pracowników nie przekonał apel dyrekcji, niektórzy musieli się uśmiać do łez, czytając taki oto jego fragment: „Czasowa praca na trzy czwarte etatu będzie dla państwa wyżej opłacalna niż praca na całym etacie. Ponieważ niezależnie od podwyżek płac, które wprowadzimy od 1 stycznia 2012 r., otrzymają państwo do każdego miesiąca pracy 100 zł netto nagrody za przejście na trzy czwarte etatu (1000 zł za cały okres j.w.)”.

– To znaczy mamy dostać mniej, czyli więcej – ironizuje Mirosław Zbrzezny, przewodniczący Solidarności w mławskim PKS. „Obniżenie o jedną czwartą skromnych poborów jest zagrożeniem dla naszej egzystencji, uszczupleniem ludzkiej godności” – odpisali związkowcy na apel dyrekcji.

Pracownicy musieliby iść na rękę pracodawcy, gdyby nie pakiet socjalny, który nowy właściciel musiał podpisać przejmując firmę. Pracodawca chce go ominąć, bo pakiet przewiduje duże odprawy – ocenia przewodniczący. – Uzasadnienie, czyli trudna sytuacja PKS, nie przekonuje ludzi. Koledzy widzą, że firma zamiast się rozwijać, to się zwija. Dlaczego oni mają ponosić ciężar oszczędności? – pyta. Pracodawca, jak mówią związkowcy z Mławy, nie pozostał bierny: trwały i trwają naciski na kierowników, na pracowników. Bezskutecznie.

Śladowe zainteresowanie
Podobna sytuacja jak w Mławie jest w innych mazowieckich PKS-ach. Wszędzie zaproponowano przejście na trzy czwarte etatów i wszędzie propozycja spotkała się ze śladowym zainteresowaniem. Więcej osób godziło się tylko w mniejszych jednostkach, tzw. placówkach, podlegających oddziałom.

– Tam można zastosować większy nacisk, a ludzie bardziej boją się o utratę pracy, wiedząc, że placówkę łatwiej rozwiązać – mówi Tadeusz Kucharski, przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Pracowników Transportu Drogowego „S”.

Prywatyzacja mazowieckich PKS-ów od początku budziła wątpliwości związków zawodowych. Pojawiały się głosy, że dla zapewnienia ciągłości przejazdów pasażerskich, bez względu na ich zyskowność, najlepsza byłaby komunalizacja, czyli przejęcie przez samorządy. Resort skarbu opowiedział się jednak za prywatyzacją.

Gdy Mobilis ogłosił pierwszą propozycję pakietu socjalnego (zawierającego okrojoną gwarancję zatrudnienia), związkowcy nie chcieli o tym słyszeć. W PKS Gostynin wybuchł strajk i tam uniknięto prywatyzacji, a po wielu perypetiach zakład został skomunalizowany.

W innych oddziałach związkowcy uznali, że lepiej usiąść do rozmów. Mobilis zmuszony był zaoferować lepsze warunki, także obietnicę inwestycji w tabor, a efektem była prywatyzacja sześciu PKS-ów, zatrudniających ok. 2 tys. pracowników.

Limuzyny dla prezesów
Gdyby inwestor pokazał, że ma pomysły na uzdrowienie sytuacji, łatwiej byłoby pracownikom podjąć decyzję o osobistych wyrzeczeniach, zwraca uwagę Grzegorz Iwanicki, sekretarz Zarządu Regionu „S” Mazowsze.

– Tymczasem Mobilis zainwestował ostatnio w limuzyny dla prezesów. Wziął też w leasing autobusy niekoniecznie odpowiadające polskim warunkom – mówi Iwanicki. – Gdy się obserwuje to, co dzieje się w PKS-ach należących do Mobilisu, można dojść do wniosku, że lepiej działały, gdy należały do państwa czy samorządów. Mówienie, że to, co prywatne, jest lepsze, w tym przypadku nie sprawdza się.

– Obiecać można wszystko. Inwestycji nie widać w żadnym z mazowieckich PKS-ów – mówi przewodniczący Tadeusz Kucharski. – Prosiliśmy dyrekcję firmy o informacje, o jakiś biznesplan, żeby podsumować te 10 miesięcy po prywatyzacji. Niestety, nie otrzymaliśmy. Szefowie twierdzą, że już wkrótce, już za chwilę pojawi się nowy tabor. Na razie widać tylko jakieś pozorne ruchy, jakieś przerzucanie autobusów między oddziałami.

Nieoficjalnie wiadomo, że w kilka lat Mobilis miał zainwestować w mazowieckie PSK-y 100 mln zł. Dlatego mazowiecka Solidarność wystąpiła do ministerstwa skarbu o ujawnienie pakietu inwestycyjnego.

– Chcemy poznać jego szczegóły, by dowiedzieć się, co zamierza inwestor – mówi Grzegorz Iwanicki. Związkowcy wystąpili o to w trybie dostępu do informacji publicznej, powołali się na konkretne artykuły. Zadziałało. Ministerstwo zapowiedziało ujawnienie pakietu inwestycyjnego na swojej stronie internetowej.

Wojciech Dudkiewicz, www.tygodniksolidarnosc.com

Powrót na górę

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.