Menu

Śniadek do senatora Wittbrodta

Szanowny Panie Senatorze
W rozmowie z Panią Barbarą Szczepułą zamieszczoną w gazecie Polska Dziennik Bałtycki z 27 maja b.r. pod tytułem „Legitymacja to już tylko pamiątka” podaje Pan powody swojej decyzji  o rezygnacji z przynależności do NSZZ „Solidarność”.

Uznałem, że przez szacunek dla Pana, dla środowiska Politechniki Gdańskiej i do wszystkich ludzi, którym „Solidarność” jest bliska, powinienem odnieść się do publicznie wyrażonych poglądów i opinii o naszym Związku. Czuję taką potrzebę nie tylko dlatego, że z niektórymi z nich głęboko się nie zgadzam. Uważam, że głównie różnimy się w sprawach, o których w wywiadzie nie ma nawet wzmianki. Sprawach bardzo ważnych, które dzisiaj w Polsce próbuje się przemilczeć.

Jednak po kolei.  Główny zarzut do Komisji Krajowej „Solidarności” to udzielenie poparcia kandydaturze Jarosława Kaczyńskiego na Prezydenta. Stwierdza Pan kategorycznie:
„to niedopuszczalne, bo to nie jest działalność związkowa, ale stricte polityczna”  i dalej:
„… chodzi o to (…), aby zachować dystans wobec wszystkich kandydatów. Związek zawodowy musi przede wszystkim dbać o pracowników i ich prawa. Powinien zatem w interesie swoich członków współpracować i współdziałać z każdą władzą”.

Stanowisko Komisji Krajowej w sprawie poparcia kandydata w wyborach prezydenckich zostało przyjęte z pełnym poszanowaniem statutu i prawa wewnątrzzwiązkowego, z poszanowaniem indywidualnych poglądów członków związku, jak piszemy w dokumencie. Z badań naszego ośrodka wiemy, że ponad 60 proc. członków naszego Związku opowiada się za poparciem Jarosława Kaczyńskiego (niektórzy popierają innych, są też niezdecydowani). Nie rozumiem dlaczego poparcie jednego kandydata musi wykluczyć współpracę z jego oponentem, takie myślenie bardzo szkodzi naszej demokracji. Stanowisko nie jest też żadnym precedensem. Przypomnę, że po roku 90-tym „Solidarność” w każdych wyborach prezydenckich udzielała poparcia. Zdarzało się również zaangażowanie w wybory parlamentarne. Ostatni raz, miało to miejsce po powstaniu AWS-u w roku 1997. Te sprawy zna Pan doskonale, bo kandydował do senatu z poparciem związku i pełnił rządowe funkcje. Przyznaję rację, że w następnych wyborach AWS poniósł druzgocącą przegraną i ten mariaż z polityką bardzo zaszkodził związkowi.

Wyciągnęliśmy wnioski. Wprowadziliśmy statutowy zakaz łączenia funkcji politycznych i związkowych. Solidarność nie współtworzy żadnych bytów politycznych. Jednak żądanie, abyśmy dla zachowania równego dystansu do wszystkich kandydatów w ogóle nie zabierali głosu, niezależnie od tego co ktoś mówi i robi, jest za daleko idące. Oznacza to wyparcie się własnej tożsamości. Liberalna filozofia „radź sobie sam” jest nie do pogodzenia z ideałami, o które upomniała się „Solidarność”.

Nie można dzisiaj oskarżeniami o nieuprawnione mieszanie się do polityki próbować ponownie zamykać „Solidarności” usta w ważnych dla pracowników i Polski sprawach. Nasz głos w sprawie wyborów prezydenckich jest głosem przede wszystkim programowym. Na podstawie merytorycznego raportu „Polska Praca 2010” stawiamy bolesną diagnozę: Polska Praca jest chora i domagamy się uczciwej dyskusji o problemach. Nie kwestionując zjawisk pozytywnych w polskiej gospodarce, wskazujemy na negatywy i rosnące zagrożenie dla pracowników i kraju.

Nie wolno milczeć i zamykać oczu na:
- ciągle rosnące rozwarstwienie płacowe, jedno z najwyższych w Europie,
- przerzucenie ciężaru kryzysu na pracowników,
- ciągłą ucieczkę pracodawców od zatrudnienia na etacie - rosnącą czarną i szarą strefę,
- najwyższe w Europie niedożywienie dzieci i rosnące sfery ubóstwa,
- antyzwiązkowe szykany.
Porozumienia sierpniowe i narodziny ‘Solidarności” to nie tylko wielkie przesłanie wolnościowe. To również wielkie przesłanie społeczne. Wołanie o dialog i sprawiedliwość społeczną. Próby sprowadzania sierpnia tylko do wymiaru wolnościowego to fałszowanie prawdy.

Dzisiaj, w przededniu XXX-tej rocznicy urodzin „Solidarności” uważamy za konieczne zrobienie swoistego rachunku sumienia. Na ile wszyscy, całe społeczeństwo, elity polityczne i gospodarcze, a zwłaszcza ludzie powołujący się na swój solidarnościowy rodowód i obecni członkowie „Solidarności” dochowali wierności przesłaniom sierpnia.

To są pytania do każdego z Nas. Czy chcemy jeszcze być solidarni z tymi, którzy naszej solidarności potrzebują? Jaki użytek robimy z odzyskanej wolności?

Nie warto się spierać o to co jest polityką, a co nią nie jest. W wolnej Polsce członkowie związku mają takie samo prawo wypowiadać się o sprawach politycznych, jak politycy należący do partii, jak naukowcy, dziennikarze i każdy obywatel.

Dlatego proszę wybaczyć Panie Senatorze, ale cytowaną na wstępie rozmowę odebrałem jako trochę obok tematu, bo nie dotykającą spraw najważniejszych.


Janusz Śniadek
 
 

Powrót na górę

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.