Strajk w Operze Bałtyckiej
- Kategoria: Regiony
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
Po rocznym impasie w negocjacjach, próbach mediacji ciągnących się od jesieni ub.r., zmianie dyrektora, spotkaniu z marszałkiem wojeództwa pracownicy Opery Bałtyckiej przystąpili do strajku. Artyści pojawili się w sobotę w pracy, ale spektakl „Traviata” został wcześniej odwołany przez dyrekcję. W lutym będą grane tylko spektakle dla dzieci.
Spór zbiorowy związkowców z dyrekcją trwa od 2014 roku, a nowe warunki płacowe miały obowiązywać tylko do końca tego roku. Potem nie wiadomo jak by było. Poza tym po zakończeniu sporu dyrektor miał wystąpić do marszałka o dodatkowe pieniądze.
Krzysztof Rzeszutek, artysta Chóru Opery Bałtyckiej, członek ZRG NSZZ Solidarność i związkowiec w Operze Bałtyckiej zdawał relację z sytuacji w Operze Bałtyckiej członkom Zarządu Regionu Gdańskiego „S”.
- Dyrekcja zaproponowała porozumienie, które miałoby obowiązywać do 31 grudnia 2017 roku. A co dalej? Zdanie związkowców jest lekceważone. Wmawia się opinii publicznej, że kłopoty opery wynikają z małej widowni. A gdzie byli przez 20 lat urzędowania marszałkowie Struk, Kozłowski, Zarębski? Nie wiedzieli, że opera ma widownię na 400 miejsc? Już na etapie konkursowym ostrzegaliśmy, że obecny dyrektor Warcisław Kunc nie jest kandydatem dobrze rokującym i w poprzednich miejscach narobił bigosu. Prawo jest łamane. Potwierdziła to Państwowa Inspekcja Pracy i zgłosiła sprawę do sądu. Są planowane nadgodziny, jest zastraszanie związkowców, jest łamany regulamin pracy. Marszałek województwa wolałby zamknąć operę, niż przyznać się do błędu – mówi Krzysztof Rzeszutek.
Więcej na www.solidarnosc.org.pl