Sprawa Anny Kołakowskiej: mamy wolność, ale taką jak w stanie wojennym?
- Kategoria: Regiony
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Nagonka na gdańską radną Annę Kołakowską za jej sprzeciw wobec nadania jednej ze szkół imienia Tadeusza Mazowieckiego oraz protest przeciwko tzw. marszowi równości, który kilkanaście dni temu zorganizowały w Gdańsku środowiska mniejszości seksualnych, poruszyła gdańską „Solidarność”.
Kołakowska na co dzień jest nauczycielką historii w Szkole Podstawowej nr 65 w Gdańsku, w PRL była najmłodszym więźniem stanu wojennego. Jej krytycy domagają się teraz wyciągnięcia wobec niej konsekwencji dyscyplinarnych w macierzystej placówce, nie zważając, że jej protesty nie miały związku z wykonywaniem zawodu nauczyciela, tylko z pełnieniem funkcji publicznej, na którą została wybrana w demokratycznych wyborach.
Stanowiska w obronie Anny Kołakowskiej wydały już prezydia Zarządu Regionu Gdańskiego oraz Komisji Międzyzakładowej Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Gdańsku. Poruszający list w tej sprawie do wojewody pomorskiego napisała również pani Ewa Muża, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Kuźnicy i członek KM NSZZ „S” Pracowników Oświaty i Wychowania w Pucku. Pani Ewa zwraca uwagę, że Annie Kołakowskiej grozi utrata pracy na podstawie art. 6 Karty nauczyciela, tego samego, z którego ona została zwolniona dyscyplinarnie z pracy… w październiku 1983 r., za zorganizowanie prosolidarnościowej lekcji dla swoich uczniów.
„Nigdy bym nie pomyślała, że w wolnej Polsce znowu z powołaniem na art. 6 Karty nauczyciela może grozić nauczycielowi wyrzucenie z pracy za odwagę nie ukrywania własnych poglądów. Mam nadzieję, że nie pójdzie Pan w ślady swojego poprzednika z okresu stanu wojennego” – pisze w liście do wojewody pomorskiego Ryszarda Stachurskiego Ewa Muża z oświatowej „S” w Pucku.
Więcej na www.solidarnosc.gda.pl
red.hd