Menu

Wino, cygara i obiadki. Kogo reprezentują organizacje pracodawców? Wyróżniony

Pani sekretarz redakcji Mira Suchodolska w tekście „Pracodawcy największy związek zawodowy”, opublikowanym w „Dziennik Gazeta Prawna” 4 lipca br. pomyliła fascynację „dobrze skrojonymi garniturami i garsonkami pracodawców” z rzetelnością dziennikarską. Zdumiewające, że tekst, według którego organizacje pracodawców w Polsce przejęły rolę związków zawodowych ukazał się w zwykle dbającej o standardy gazecie.
 
Rzeczywiście szkoda, że Pani redaktor nie udało się porozmawiać z nikim z liderów związkowych, jednak nie zwalnia to jednak autorki tekstu z obiektywnego spojrzenia na opisywane zjawiska. Twierdzenie pani redaktor, że związki zawodowe są „w sytuacji dinozaurów na pięć minut przed ostateczną zagładą" nie zostało poparte żadnymi rzetelnymi argumentami. Ciekawym natomiast zabiegiem jest brak zbalansowania rozmówców Pani redaktor. Z jednej strony liderzy organizacji pracodawców, którzy chwalą się swoimi działaniami, a z drugiej eksperci z organizacji, którzy mają bronić kondycji związków zawodowych. 
 
Pani redaktor miała szansę wypowiedzieć się bardzo obszernie na temat spraw, które nie są jej znane. Niestety, nie dano nam takiej szansy w "DGP", stąd naszą  pełną odpowiedź publikujemy tutaj oraz w "Tygodniku Solidarność".
 
W całej Europie na ponadzakładowych układach zbiorowych pracy oparte są stosunki między pracodawcami i pracownikami. W Polsce wśród pracodawców jest bardzo widoczna niechęć do porozumień, które w  Niemczech, Austrii czy we Francji stanowią źródła prawa pracy. W naszym kraju pracodawcy nie chcą i nie są w stanie być stroną w takich układach. Stałym argumentem, podnoszonym  przez pracodawców jest stwierdzenie, że nie mogą podejmować zobowiązań ani w imieniu swoich członków, ani przedsiębiorców do nich nie należących, a tych niestety jest ponad 97% spośród przedsiębiorców.  Czyli kogo reprezentują te organizacje i w jakim sensie? Warto przy okazji dodać, że stopień uzwiązkowienia polskich pracodawców jest najniższy w UE.
 
Winy za ten stan rzeczy należy upatrywać w początkach przemian ustrojowych, po odzyskaniu wolności i suwerenności w 1989 roku. Wówczas związki zawodowe zgodziły się na niefortunny sposób ustalania reprezentatywności organizacji pracodawców, liczonej w oparciu o liczbę zatrudnianych przez ich członków pracowników, a nie od zdolności układowej. Strony ówczesnego „paktu o przedsiębiorstwie państwowym w okresie przekształceń własnościowych” zgodziły się, że taki sposób ustalania reprezentatywności będzie przejściowym, ponieważ trzeba było wesprzeć dopiero kształtujące się organizacje pracodawców. Niestety prowizorki są najtrwalsze i z tego powodu do dziś odczuwamy negatywne konsekwencje tamtych decyzji.
Dlatego organizacje pracodawców tkwią w fikcji. Istnieją, funkcjonują, ale nie są w stanie ani podejmować negocjacji ani podpisywać wiążących uzgodnień.
 
Niestety problem dotyczy nie tylko spraw pracowniczych, ale również kwestii tak istotnych jak przyszłość gospodarki i społeczeństwa. W szczególności widać to w niezdolności polskich pracodawców w reagowaniu na bodźce przychodzące z Unii Europejskiej. Na poziomie europejskim  podejmowane są próby wypracowania wspólnych stanowisk sytuacji społecznej pracowników. Pojawiają się porozumienia euro-społeczne. Dotyczą one wyzwań na rynku pracy, zagrożeń psychospołecznych. Organizacje pracodawców pod silnym naciskiem związków zawodowych podejmują negocjacje, ale nie są zdolne do podjęcia wspólnych decyzji albo jakichkolwiek działań. 
 
W ubiegłym roku bierność tych organizacji spowodowała zawieszenie rozmów nad implementacją europejskiego porozumienia ramowego w sprawie poprawy  rynków  pracy. Zostało ono podpisane 25 marca 2010 r. przez unijne organizacje pracodawców z Europejską Konfederacją Związków Zawodowych w celu stworzenia zachęt do dwustronnych ustaleń dotyczących bardziej przyjaznego rynku pracy.  W Polsce negocjacje podjęły „S”, OPZZ, FZZ oraz 3 organizacje pracodawców -  PKPP Lewiatan, Pracodawcy RP, Związek Rzemiosła Polskiego. Organizacje pracodawców nie były jednak w stanie przedstawiać skoordynowanego stanowiska i sformułować w uzgodnionych terminach odpowiedzi na propozycje strony związkowej. Mało tego, nie były nawet w stanie wywiązać się z przez siebie zaproponowanych i przyjętych zobowiązań. 
 
Kolejny przykład: reprezentatywne centrale związków zawodowych w lipcu ubiegłego roku przedstawiły organizacjom pracodawców wspólną propozycję ograniczenia nadmiernego stosowania umów terminowych. Koniecznych z uwagi na zobowiązujące polski rząd stanowisko Komisji Europejskiej, będące reakcją na skargę NSZZ „Solidarność” w tych kwestiach. Pracodawcom przygotowywanie odpowiedzi w formie kontrprojektu zajęło aż 9 miesięcy! 
 
Kto więc jest dinozaurem Pani redaktor? Nawet dobrze skrojone garnitury i garsonki pracodawców, którymi tak się Pani zachwyca, nie zastąpią poważnych negocjacji na poziomie europejskim, przed którymi pracodawcy stale się uchylają, zajęci swoimi podwórkami. W kwietniu 2013 roku KE przedstawiła raport „Stosunki Przemysłowe w Europie 2012” (Industrial Relations in Europe 2012) z którego jasno wynika, że w Polsce brak jest stabilnych struktur rokowań zbiorowych, na dodatek organizacje pracodawców niezdolne są do wypełniania swoich funkcji partnera w dialogu ze związkami zawodowymi.
 
Pozostaje im rola opisywana przez Panią sekretarz redakcji. Gale, blichtr, imprezy, whisky, wino, cygara i obiadki. A przy okazji lobbing. Tylko, że w polskim prawie, lobbing jest jakoś całkiem inaczej opisany. Oczywiście mam na myśli lobbing instytucjonalny, w odróżnieniu od niejasnych związków biznesu z polityką. Te są negatywnie oceniane w całym demokratycznym świecie i ścigane z mocy prawa. Miejscem przedstawiania własnych projektów, przekonywania do własnych racji, muszą być instytucje, a nie knajpy. Przekaz musi być transparentny, dawać szanse wszystkim stronom dialogu, bez względu na wzajemne relacje.
 
Szkoda, że rozmówcy Pani redaktor i Pani sama tak bezkrytycznie odnoszą się do zawieszenia przez trzy reprezentatywne centrale związkowe udziału w pracach Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych. Rozumiem, że promowanie dobrze skrojonych garniturów i garsonek nie pozostawia miejsca na poważną analizę. Muszę więc wyjaśnić, że głównym powodem zawieszenia udziału w pracach Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych przez centrale związków zawodowych nie był fakt zrównania i podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat oraz potocznie nazywanego uelastycznienia czasu pracy, z którymi to związki się nie zgadzały. Powodem był sposób ich wprowadzenia. Dialog społeczny jest konstytucyjną zasadą podstawową i nie może być tylko fasadą dla działań rządu. Musi opierać się na równowadze stron, na godzeniu interesu dobra publicznego, przedsiębiorców i pracowników. Tu każda ze stron ma przypisane role i przedstawicieli wypowiadających się w jej imieniu. Niestety w TK systematycznie łamano prawa strony pracowników. Mało tego, to strona interesu publicznego przy udziale przedsiębiorców, wbrew zapisom ustawy i konstytucyjnej wartości, odebrała reprezentantom pracowników ich niezbywalne prawo do wyrażania zdania w imieniu pracowników. To zachwiało zasadę równowagi. Premier Tusk przypisał sobie prawo do reprezentowania interesu publicznego i interesu pracowników. Niestety ten fakt jest jedną z poważniejszych wad zaburzających polską demokrację. Oczywiście nie jedyną.
 
Najważniejszym celem działania NSZZ „Solidarność” jest skuteczna obrona praw pracowniczych. Wbrew insynuacjom redaktor Suchodolskiej nie jesteśmy związkiem antykapitalistycznym. Któż zmienił ustrój w Polsce z socjalistycznego realizmu na demokrację kapitalistyczną? Związek broni prawa każdego pracownika do godziwej płacy za pracę wykonywaną w bezpiecznych warunkach, w określonym ustawowo czasie z uwzględnieniem prawa do wypoczynku, szczególnie w niedziele i święta – wystarczy sięgnąć do naszej Uchwały Programowej z 2010 roku. Walczymy z patologiami, karykaturą kapitalizmu i działaniami anty-pracowniczymi.  Żeby to zrozumieć trzeba mieć pewną wiedzę na temat działań, które podejmuje NSZZ „Solidarność’. Pani redaktor jej nie ma.
 
Nie wzięła Pani udziału w konferencji naukowej na temat funkcjonowania i przyszłości związków zawodowych. Konferencja zorganizowana przez Wydział Prawa i Administracji prestiżowej Uczelni Łazarskiego przyciągnęła znane autorytety ze świata nauki z Polski i Europy, takie jak prof. Manfred Weiss z Niemiec, prof. Jo Carby Hall z Wielkiej Brytanii czy prof. Juliusz Gardawski, prof. Łukasz Pisarczyk prof. M. Zieleniecki i wielu innych. Miałaby Pani szansę zapoznać się z prezentowanymi tam badaniami analitycznymi na temat funkcjonowania organizacji pracodawców i związków zawodowych w Polsce i w Europie. W trakcie obrad wielokrotnie powtarzano, że nie ma obecnie innego niż związkowe przedstawicielstwa, które byłoby w stanie pełnić rolę rzeczywistego partnera do rozmów z rządem i pracodawcami.
 
Autorem skutecznej skargi NSZZ “Solidarność” do Międzynarodowej Organizacji Pracy, dotyczącej wadliwości polskiego prawa, ograniczającego osobom wykonującym i świadczącym pracę na podstawie umów cywilnoprawnych i samozatrudnionym, prawo do tworzenia i zrzeszania się w związki zawodowe była mgr prawa Ewa Podgórska-Rakiel, ekspert Zespołu Prawnego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na stanowisko Komitetu Wolności Związkowych MOP zobowiązującego „rząd do podjęcie niezbędnych kroków w celu zapewnienia, by wszystkim osobom zatrudnionym, bez jakiegokolwiek rozróżnienia, łącznie z osobami samozatrudnionymi oraz zatrudnionymi na podstawie umów cywilnoprawnych, przyznano prawo tworzenia i przystępowania, wedle swego wyboru, do organizacji związków zawodowych.” Pani Ewa Podgórska-Rakiel jest również autorką skutecznej skargi do Komisji Europejskiej w sprawie braku w polskim prawie niezbędnych ograniczeń do nadmiernego stosowania następujących po sobie umów terminowych. KE wszczęła wobec Polski oficjalne postępowanie w tej sprawie, którego skutkiem będzie zmiana niekorzystnych dla pracowników przepisów. Dodatkowo w marcu tego roku Trybunał Sprawiedliwości UE wydał orzeczenie w sprawie nierównej ochrony prawnej występującej w umowach o pracę dla osób zatrudnionych na czas określony i nieokreślony wykonującymi pracę przez porównywalny okres, którym Polska została zobligowana do wprowadzenia stosownych zmian w Kodeksie pracy.
 
W ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny uznając skargę NSZZ „Solidarność” dotyczącą niezgodnego z Konstytucją RP wydłużenia przez ustawodawcę czasu pracy osób niepełnosprawnych, dał ustawodawcy rok na zmianę przepisów. Skargę napisała i broniła mec. Ewa Kędzior z Zespołu Prawnego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". 20 czerwca tego roku Prezydent Komorowski podpisał stosowną ustawę przywracającą skrócony czas pracy osób niepełnosprawnych. Prof. Krzysztof Woźniewski jest autorem skargi skierowanej do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ograniczeń w prawie o zgromadzeniach publicznych wprowadzonych zmianami w 2012 roku. Wniosek choć przyjęty nadal oczekuje na rozpatrzenie, tak samo jak wniosek dr Anny Redy- Ciszewskiej dotyczący prawa do strajku pracowników służby publicznej.
 
Działania ekspertów Związku wpływają też na orzecznictwo Sądu Najwyższego. Wspomnieć należy chociażby o problemie żądania przez pracodawców imiennej listy członków związków zawodowych. Uchwała Sądu Najwyższego z 21 listopada 2012 r. wydana została dlatego, że kilka lat temu NSZZ „Solidarność’ zaangażował się w egzekwowanie ochrony danych osobowych w stosunku do przynależności związkowej.
"Solidarności" razem z Instytutem Spraw Obywatelski oraz organizacjami społecznymi przygotowuje projekt zmian w prawie dotyczącym referendów krajowych.
 
Kolejnym pozytywnym przykładem skuteczności naszych działań była kampania „Syzyf - Nie chcę codziennie zaczynać od nowa”. Efektem tej akcji jest zmiana nastawienia do zatrudniania na umowy śmieciowe w społeczeństwie, a w konsekwencji zmiana stanowiska premiera Tuska w tej kluczowej kwestii.  Kiedy sondaże pokazały, że 85% wyborców PO jest przeciwna  tym patologiom, premier stwierdził, że „zatrudnianie pracowników w tych formach jest obdzieraniem ich z godności”. Realnym wymiarem tej kampanii jest rządowy projekt zmian w systemie ubezpieczeń społecznych, w części realizujący nasze oczekiwania zawarte w przedłożonym przez związek projekcie zmiany ustawy o ubezpieczeniu społecznym przekazanym premierowi w maju 2012 roku. Proszę nie zapominać, że działania te nie dotyczyły tak naprawdę członków związku, ponieważ polskie prawo wbrew ratyfikowanym przez Polskę konwencjami MOP nie daje pełnych praw koalicji dla wykonujących i świadczących pracę w formie umów cywilnoprawnych oraz samozatrudnionych. Tę informację dedykuję szczególnie jednemu rozmówcy Pani redaktor, prof. Stephane Portet, bo pewnie może mieć problem z odczytaniem związku tej kampanii z jego radami.
 
Dowiedzieliśmy się z tekstu Pani sekretarz redakcji, że w Polsce rolę najważniejszych związków zawodowych przejęły na siebie organizacje pracodawców. Warto więc zapytać w jakim względzie i jakim obszarze? Czy tym, związanym z zatrudnianiem obdzierającym z godności pracowników, wynagradzaniem 2,50 zł na godzinę, wysyłaniem własnych pracowników do pomocy społecznej, czy też łamaniem kości gdy pracownik upomni się o należne mu wynagrodzenie. Takie role nie są dla nas. My z nimi walczymy.
 
W ostatnich latach „Solidarność” przygotowała obywatelski projekt ustawy w sprawie minimalnego wynagrodzenia za pracę. Już pobieżna lektura tego projektu pozwala dostrzec, że związkowcy doskonale orientują się w mechanizmach gospodarki rynkowej, procesach makroekonomicznych, wpływaniu na nie, skutkach ryzykownych działań czy ich zaniechania. By nie wychodzić z przypisanej przez Panią sekretarz redakcji roli, powiem prosto - relacji potencjału gospodarczego do miski strawy codziennej. Związek zebrał około 350 tysięcy podpisów obywateli. Pierwsze czytanie projektu odbyło się w Sejmie 15 lutego 2012 r. Potem dokument został skierowany do komisji i póki co oczekuje na rozpatrzenie w  tzw. "zamrażarce sejmowej".
 
Nie lepszy  los spotkał wniosek NSZZ "Solidarność" o przeprowadzenie referendum w sprawie wieku emerytalnego, pod którym podpisało się 2,5 miliona osób. W marcu 2012 r. posłowie niestety odrzucili wniosek, obdzierając Polaków z ich praw obywatelskich. Szef Związku Piotr Duda osobiści wręczył premierowi Tuskowi projekty dwóch ustaw przygotowane przez ekspertów „S” dotyczące zatrudniania pracowników tymczasowych oraz systemu ubezpieczeń społecznych. W przypadku drugiej ustawy, choć w części realizuje ją projekt rządowy wspomniany wyżej. Dodatkowo rząd zobowiązał się do kontynuacji działań w tym kierunku. W maju tego roku Związek prowadził kolejną kampanię społeczną, tym razem pod hasłem „Sprawdzam polityka”, która cieszyła się ogromnym zainteresowaniem obywateli i wysoką oceną ekspertów. 
 
Nie znana jest natomiast jakakolwiek inicjatywa ustawodawcza, skarga do instytucji europejskich czy też inicjatywa obywatelska przedstawiona przez pracodawców. 
 
Samą w sobie wartością jest wspólny front przyjęty przez reprezentatywne centrale związków zawodowych. Liderzy organizacji, mimo różnic historycznych, światopoglądowych, potrafili i potrafią uzgadniać wspólne stanowiska w najistotniejszych dla polskich pracowników sprawach. Trudno jest dostrzec porównywalne działanie po stronie pracodawców. Nie sposób dotrzeć do jednolitego stanowiska organizacji pracodawców w jakiejkolwiek kwestii. Nawet jeżeli ich reprezentanci zapewniają, że jakieś stanowisko jest wspólne dla wszystkich organizacji pracodawców, to nie udaje się znaleźć jego potwierdzenia w podpisanym dokumencie. Tajemnicą poliszynela są stosunki liderów tych organizacji. Jak podpisze coś Prezydent Lewiatana, to już na pewno nie podpisze tego Prezydent Pracodawców RP i odwrotnie. Heca ambicjonalna.
 
W pełni natomiast fałszywym jest akapit dotyczący spotkania premiera z przedstawicielami górniczych central związkowych, a opisanego tak: cyt. „Rozmowy jednak się toczą. Kiedy w agendzie rządowej znalazł się temat bezpieczeństwa energetycznego, premier znalazł sposobność i czas, aby spotkać się ze związkami branży górniczej. Ale odbyło się to na zasadach narzuconych przez stronę rządową, a związkowcy – choć w ten sposób docenieni i uhonorowani – odegrali rolę statystów w tym politycznym przedstawieniu.” Chyba śledziliśmy zupełnie inny przebieg wydarzeń. To premier Tusk po manifestacji górniczych central związkowych w Katowicach i pod groźbą jej powtórzenia w Warszawie, na finiszu kampanii wyborczej do europarlamentu, przyjechał na Śląsk do związkowców, by się z nimi spotkać. Znalazł czas nawet nocną porą. Przypominam słowa premiera Tuska po spotkaniu ze związkowcami: „Jestem pod dużym wrażeniem nieroszczeniowego i bardzo kompetentnego podejścia do sprawy”. Jak zaznaczył Premier, „na pewno mamy wspólną intencję, co do tego nikt nie ma wątpliwości. I to bardzo ułatwia rozmowę. Naszą wspólną intencją jest to, aby polski węgiel był jedną z podstaw naszego systemu energetycznego i bezpieczeństwa energetycznego. By spółki węglowe, cały przemysł wydobywczy w Polsce był wydajny”. Rozmowy kolejnego dnia, następnie w maju i czerwcu w KPRM-ie w Warszawie, były prowadzone przez rząd z udziałem Premiera Tuska i centrale związkowe, przy właściwie, co trzeba podkreślić,  biernej asyście pracodawców. To związki zawodowe stawiały postulaty i przedstawiały propozycje ich rozwiązań. Szereg z nich już dziś znajduje epilog. Patrz projekt ustawy o zmianie ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w latach 2008-2015. Czy tak objawiają się zasady i warunki narzucone przez rząd? Istnie ciekawy pogląd. Pozostaje pytanie: co robiły zarządy spółek węglowych do tej pory? Jak bez osobistej odpowiedzialności udało im się doprowadzić podległe im spółki do takiego stanu finansowego i gospodarczego? Strach się bać.
 
I jeszcze jedna sprawa. To nie koniec ze zrównaniem i podwyższeniem wieku emerytalnego. Sprawa nie jest zamknięta. „Solidarność” po zapoznaniu z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego skieruje skargę do MOP. Zresztą za radą przewodniczącego składu orzekającego. 
Z treści artykułu, szczególnie z wypowiedzi liderów organizacji pracodawców można odczuć, że powoli otrząsnęli się z wrażenia jakie na nich zrobiły ubiegłoroczne wrześniowe dni protestu i próbują zminimalizować ich oddziaływanie, a może wręcz chcą zapomnieć o dwustutysięcznej manifestacji w Warszawie na ich finale, czy skutecznym strajku solidarnościowym na Śląsku wiosną ubiegłego roku.  
 
Pani redaktor chętnie używa słowa „pracobiorca”. Proszę o informację, co bierze „pracobiorca” - bo od tego słowa powstało modne teraz określenie opisujące pracownika, prawda? Pracownik pracę wykonuje, nic nie bierze.  Świadczy pracę - a więc ją daje. To dobrze oddaje język angielski. Zachęcam do przejrzenia słownika.
 
I tak już czysto na marginesie. Panie pracujące w centrali „Solidarności” w Gdańsku, i te młode i starsze, dziwią się ze Pani sekretarz redakcji przeszkadza stereotypowy wizerunek lidera związkowego w koszuli w kratę. Tego typu koszule modne są od lat i kojarzą się młodym ludziom ze stylem grunge, co czyni nas naprawdę intersującą alternatywą dla świetnie skrojonych garniturów.
 
Hanna Daszczyńska
Dział Informacji KK NSZZ „Solidarność”
Powrót na górę

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.