Sami o sobie
- Kategoria: Kraj
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
-Taktują nas jak bydło wyborcze! Mamy iść na wybory raz na cztery lata i ich wybrać. Nie dajmy sobie tego wmówić – mówił Piotr Duda podczas panelu dyskusyjnego poświęconego planom zmiany ustawy o referendum. Solidarność walczy o to, by zwiększyć rolę bezpośredniej decyzji obywateli w systemie stanowienia prawa. Według opracowanego przez związek projektu nowelizacji dotychczasowej ustawy, sejm miałby obowiązek zorganizowania referendum, gdyby pod wnioskiem o nie podpisało się 500 tys. obywateli.
Przewodniczący Solidarności uznał za „najlepszy przykład hipokryzji” wezwanie ze strony polityków PO do nie brania udziału w referendum w Warszawie. Przypomniał też o niedomkniętej przez ustawodawców inicjatywie związku sprzed dwóch lat.
-350 tys. osób podpisało się pod projektem ustawy o płacy minimalnej. Projekt teraz leży, nie wiadomo tylko w której szufladzie – opowiadał Piotr Duda. Przewodniczący odpowiadał na argumenty, że referendum jest drogie. Jego zdaniem wystarczy organizować je równolegle z wyborami – wyborca dostawałby wtedy jedną kartkę więcej. Piotr Duda nie akceptuje również pomysłu głosowania elektronicznego.
- Nie chcą nas nawet przy urnach – skwitował.
Piotr Ciompa z Instytutu Spraw Obywatelskich odniósł się z kolei do zarzutów, że obywatele w referendach mogą dokonywać złych wyborów.
- Na pewno zrobimy ileś błędów, ale jeszcze nikt nie nauczył się pływać w teorii – zauważył ekspert. Piotr Ciompa dodał, że „demokracja wzbudza wielką nieufność establishmentu”. Podobnego zdania był Rafał Górski z kampanii „Obywatele decydują”.
-Rozmawialiśmy z jednym ze znanych posłów i przedstawiliśmy pomysł, by przy 500 tys. podpisów referendum było obowiązkowe. Odpowiedział, że to odbieranie pracy posłom – relacjonował Górski. Z kolei Przemysław Dzido z Forum Związków Zawodowych przypomniał, że według konstytucji suwerenem jest naród.
- Nie jest nim sejm, towarzysz prezydent, ani towarzysz premier – mówił. – Jeśli suweren jest od rana do nocy gwałcony, może dojść do wybuchu.
Debata trwała 45 minut. Mimo siąpiącego deszczu, nie brakowało chętnych do przysłuchania się jej.
-Wszystkie postulaty Solidarności wynikają z tego, co odczuwamy w naszych zakładach pracy i domach – tłumaczył Marian Fijołek z Bielska-Białej, pracownik Fiat Powertrain Technology. – Chcemy zmiany władzy, bo rozmów z nią już nie ma.
-Chcemy coś zmienić i pokazać, że nie godzimy się na to, co jest. To znaczy na wydłużenie czasu pracy, podwyższenie wieku emerytalnego, zniszczenie etatów związkowych – dodała Elżbieta Teresak z regionu Śląsko-Dąbrowskiego, pracownica firmy Valeo Autosystemy. – Jestem kobietą i mam dzieci, a zamiast poświęcić się im, muszę pracować, bo z jednej pensji nie da się utrzymać.
Pocztowiec Krzysztof Gruszczyński z Warszawy także nie godzi się na wydłużenie wieku emerytalnego.
- To jest robione pod Bartoszewskiego – uważa związkowiec. – Gadać sobie przy herbacie, jak on, można i do setki. Ale normalny człowiek musi kiedyś odpocząć.
Jakub Jałowiczor