Menu

Co z naszą wolnością?

Jak zagospodarowaliśmy naszą wolność? Pod takim tytułem NSZZ Solidarność organizuje 28 sierpnia w Warszawie konferencję, która stanie się okazją do posumowania 20 lat przemian demokratycznych Polsce.
Konferencja odbędzie się pod patronatem medialnym „Tygodnika Solidarność”, co wynika z tego, że na naszych łamach od początku roku toczyła się dyskusja na temat oceny mijającego 20 lecia.  Zwracaliśmy się do aktualnych działaczy związku oraz do wybitnych specjalistów, naukowców, twórców o wyrażenie swoich opinii. Czas obecnie podsumować te wypowiedzi.

Jaki w największym streszczeniu wyłania się obraz naszego ostatniego 20- lecia w opinii naukowców i specjalistów? W jednym zdaniu można powiedzieć tak: zrobiliśmy dużo, ale o wiele za mało wobec oczekiwań i możliwości. Historyk – Antoni Dudek podkreśla, że udało się nam rozwiązać jakieś 60 procent problemów, przed którymi staliśmy w 1989 roku. A przewodniczący Solidarności Janusz Śniadek swoją ocenę  puentuje: mimo wielu porażek i zaniechań, za nic nie oddałbym tego, co już uzyskaliśmy.

Co uznaje się za sukces przemian? Przede wszystkim urynkowienie gospodarki, otwarcie na świat, podniesie poziomu życia, wejście do NATO i UE, poszerzenie oferty edukacyjnej, stworzenie  niewielkiej klasy średniej, rozwój usług i powrót do normalnej hierarchii społecznej (merytokracja).
Porażką, czyli zadaniem na przyszłość, jest przede wszystkim stan państwa jako instytucji,  wysoki stopień nierówności społecznych, niski poziom samodzielności ekonomicznej i technologiczno- naukowej.
     
Porażki i zaniechania

Wyjątkowo ważnym wątkiem jest definiowanie przyczyn porażek i zaniechań. Jasno to widzi historyk Wojciech Roszkowski. Mówi: Okrągłego stołu”  nie należało traktować jako fundamentu nowej Rzeczypospolitej, ale element zmiennej sytuacji, w której prawdziwym celem jest niepodległość i demokracja, a nie kompromis w pół drogi. Wybory 4 czerwca pokazały, że społeczeństwo jest w stanie odrzucić komunizm w całości, w relacji 99:1. I to zostało przegapione. Środowiska postkomunistyczne mogły dlatego do 2005 roku  rządzić Polską przez większość tego czasu. Ten fakt zaciążył w stopniu zasadniczym na procesie przemian. Wydatnie do tego przyczyniły się elity solidarnościowe, które odeszły od  ideałów przyświecających ruchowi Solidarności. Barbara Fedyszak-Radziejowska pisze: Nasze światłe elity nie do końca ufały „roszczeniowemu” społeczeństwu, bo po roku pozwoliły mu wybierać jedynie władze samorządowe (27 maja 1990 roku). Ponad dwa lata, do października 1991 roku, czekaliśmy na demokratyczne wybory parlamentarne, a na scenę polityczną, w której partia postkomunistyczna nie odgrywa dominującej roli – lat piętnaście.”Piotr Gliński  podsumowuje to jednoznacznie – jako zdradę elit.  Elity wywodzące się z Solidarności nie zbudowały silnego społeczeństwa obywatelskiego i nie rozliczyły PRL-u. A już kropkę na i stawia pisarz Marek Nowakowski: Rządcom minionego dwudziestolecia udało się skutecznie pozbawić społeczeństwo poczucia sensu pracy dla czegoś wspólnego. Dokonano więc rzeczy dokładnie odwrotnej aniżeli tej, jakiej dokonano w dwudziestoleciu międzywojennym. A tak było łatwo o to zadbać; wystarczyła kontynuacja ducha, etosu Solidarności. Zdaniem Andrzeja Chwalby osłabienie ruchu Solidarności i idei solidarności spowodowała też tzw. wojna na górze między laicką lewicą „S” a resztą. Przedstawiciele lewicy związkowej mając świadomość, że są w mniejszości, uznali, że muszą porozumieć się z dawnymi adwersarzami, czyli postkomunistami. Tak doszło do sojuszu, który w jakiejś mierze trwa. Polska klasa polityczna nie była w stanie zrozumieć, i do dziś nie rozumie, że największa szansą Polski jest połączenie tradycji z duchem modernizacji i zmian.
Barbara Fedyszak-Radziejowska uważa, że błąd w kierunku polskich przemian pokazuje już samo nazewnictwie, chcieliśmy powrotu do normalności po okresie  komunizmu, a zaserwowano nam transformację odrzuconego systemu.

Pochodną oczywiście tej sytuacji politycznej były zmiany ekonomiczne i społeczne, które w tej książce  są dokładnie analizowane. Ich skutkiem najbardziej kosztownym, najboleśniejszym – było  zaniechanie budowy sprawnego i sprawiedliwego państwa. Jadwiga Staniszkis po 20 latach tak postrzega zdolności naszego państwa: Zamiast moralnego ładu w gospodarce oraz państwa, które miało sprzyjać realizacji szczytnych ideałów, umożliwiając wszystkim awans intelektualno-kulturowy – mamy słaby organizm państwowy, w którym nominalni zwycięzcy stali się ofiarami zainicjowanych przez siebie zmian. Jeśli państwo nam mówi: radź sobie, jak potrafisz, trzeba działać na własną rękę, troszczyć się o rodzinę, ewentualnie pomóc koledze czy sąsiadowi… Mimo to zwykli pracownicy nieraz wykazywali więcej troski o dobro wspólne niż rządzący.

Na etapie  budowy instytucji państwa
 

Sam proces rozmontowywania państwa, które było właścicielem lub zarządca niemal wszystkiego, to przykład patologii i zaniechań. Jak pisze Stefan Kurowski: w 1990 roku dochody budżetowe stanowiły 34 proc. PKB, a w 2006 - tylko 20,6 proc. PKB. Spadek udziału dochodów budżetowych w PKB i idący w ślad za tym spadek wydatków budżetowych prowadzą do ruiny państwa i niszczą sferę socjalną stanowiącą podstawę egzystencji dla dużej części ludności. Potencjał państwa, który mógł być skierowany na  rozwój i lepszą budowę jego demokratycznych instytucji – został w dużym stopniu roztrwoniony.  Dariusz Gawin zauważa, że mamy formalnie niepodległe państwo, rząd, granice, wojsko, dyplomację, jesteśmy w NATO, ale to wszystko formy, które trzeba dopiero nasycić treścią, by prawdziwie bronić swoich interesów, bo nie jesteśmy państwem jako podmiot, który umie dbać o swoje interesy. A Janusz Kurtyka dodaje: wciąż jeszcze jesteśmy na etapie budowy instytucji państwa, także budowy w społeczeństwie czegoś, co nazwałbym kulturą organizacyjną. Jeżeli nawet powstają instytucje to muszą one w bardzo trudnych warunkach wywalczyć sobie własny autorytet. Janusz Kochanowski jako znawca funkcjonowania prawa wskazuje, że właśnie stan prawa i wymiaru sprawiedliwości najbardziej psuje państwo: „Naszym celem musi być budowa silnego państwa prawa. W jego ramach obywatel powinien mieć zapewnione bezpieczeństwo i pomoc instytucji. Kluczem do takiego państwa jest proces stanowienia prawa i wymiar sprawiedliwości, a te dwie funkcje wołają o pomstę do nieba. Mnogość prawa sama w sobie dowodzi tego, że prawo nie jest dobre, właściwie stanowione.” Antoni Dudek, wskazując na te 40 proc. zadań, które mamy do rozwiązania, wylicza tym samym największe jego porażki państwa w minionym dwudziestoleciu. Mówi, że pozostają do zrobienia jako rzeczy ważne: infrastruktura komunikacyjna, wymiar sprawiedliwości, system energetyczny, spółki skarbu państwa, które stały się folwarkiem polityków, czy też szkolnictwo wyższe.

                                                   
Gospodarka nadmiernie uzależniona

Wielu wypowiadających się ubolewa  na tym, co mówi, Jadwiga Staniszkis: ” W Polsce bardzo spadła liczba ośrodków rozwojowych, co już zdeformowało nasz system edukacyjny. Uczelnie, skazane na zdobywanie środków, zaczęły mnożyć usługi edukacyjne. Wzrosła liczba absolwentów studiów zaocznych, podyplomowych, nieraz o miernym poziomie nauczania. Z kolei ci dobrze wykształceni często muszą emigrować, bo nasza gospodarka prawie nie potrzebuje wyspecjalizowanych usług eksperckich.”   I podkreśla, że mamy gospodarkę uzależnioną, bo „nasz udział w międzynarodowych łańcuchach produkcyjnych zwykle sprowadzał się do montażu gotowych części, przy maksymalnym ograniczeniu kooperacji na terenie kraju.” Inni rozmówcy mówią, że jesteśmy peryferiami świata.  Chwalba nazywa to kapitalizmem kolonialnym. „Następstwem kapitalizmu kolonialnego jest to, że często ludzie wykształceni nie mogą znaleźć zatrudnienia, gdyż rynek pracy preferuje tych, co dokręcają przysłowiowe śruby, akwizytorów telefonicznych itp. Finlandia stała się krajem wysokich technologii. Chroni swoją suwerenność i tożsamość narodową, specyficzną kulturę, ale towarzyszy temu wysoki standard życia, płace i adekwatne do wykształcenia i kompetencji miejsca pracy. W Polsce potrzeba nam dziś solidaryzmu społecznego i wspólnoty celu. Bo myślenie solidarne oznacza myślenie o dobru wszystkich, a nie tylko nielicznych.”

Nierównowaga społeczna

I tu dotykamy problemu najbardziej dyskutowanego, mianowicie nierównowagi społecznej. Elżbieta Mączyńska podkreśla, że polskie przemiany były  najbardziej niesprawiedliwe i  sprzyjające dużym rozpiętościom społecznym, ich narastaniu. „Wielu ekonomistów przestrzega, że nadmierne nierówności mogą być tak samo szkodliwe dla gospodarki jak nadmierne dążenie do równości. Każda doktrynalizacja jest szkodliwa. Najważniejszy dziś apel powinien wzywać do budowania ustroju równowagi, który pozwoliłby na zmniejszenie tych dysproporcji.”  Jako główną przyczynę powstania tych dysproporcji uważa się najczęściej przebieg procesu prywatyzacji. Ryszard Bugaj twierdzi, że to był podstawowy błąd polityki Balcerowicza. Nie dano szansy przedsiębiorstwom państwowym,  „one były przez Balcerowicza niszczone, stawiane w takiej sytuacji, że jedynym wyjściem dla ich kierownictwa okazywała się prywatyzacja”. Elżbieta Mączyńska zauważa, że spora część dzisiejszych bogaczy to ci, którzy na początku transformacji się uwłaszczyli, bo majątek państwowy „nie zniknął jak sen jaki złoty. Nic w przyrodzie nie ginie. Majątek to zawsze kwestia wyceny. Według badań Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN najgorszą, najbardziej marnotrawną formą prywatyzacji okazały się NFI.”

Nowe społeczeństwo, nowa demokracja

Jakie dziś mamy społeczeństwo w konsekwencji 20 lat przemian?
Przede wszystkim zróżnicowane, ale też w zdecydowanej większości tradycyjne, gdy mierzy się stosunek wobec aktualnie lansowanych mód, takich jak przychylność do homoseksualizmu, zdrady małżeńskiej, stosunków przedmałżeńskich czy aborcji. Ale ten stosunek jest już o dużo bardziej liberalny w młodszych pokoleniach. Powstała około 10 proc. średnia klasa małych i średnich przedsiębiorców,  8  do 14-15 proc. wzrósł też odsetek osób w kategorii sales and service, obejmującej sprzedawczynie, sprzedawców, personel fizyczno-umysłowy, wzrosła liczba robotników niewykwalifikowanych i majstrów, zmalała natomiast liczba robotników wykwalifikowanych oraz inżynierów. To jeden ze skutków rozwoju zależnego. Natomiast  wskaźnik ubóstwa  po 1989 mocno poszedł w górę i teraz jest na poziomie 10 proc. „To wcale niemało - podkreśla Henryk Domański.   Wojciech Burszta zauważa, że „odzyskanie wolności nałożyło się dokładnie z triumfem globalizacji współczesnego świata – ekonomicznej i kulturowej. I wiązało z zupełnie nową postacią kapitalizmu nazywanego elastycznym, konsumpcjonistycznym, a w USA nawet postkapitalizmem. On całkowicie zmienia strukturę społeczeństw, bo te grupy, które do tej pory zachowywały jeszcze rodzaj autonomii i były postrzegane jako ważne podmioty gry, również ekonomicznej, a więc przede wszystkim chłopi i robotnicy, znikają. Transformacja w Polsce odbywała się de facto przy panującym przekonaniu, że Polska właściwie składa się z mieszkańców miast, i to wielkich miast. I rzeczywiście to oni najwięcej na transformacji zyskali. To w wielkich miastach powstała może wąska, ale jednak rozszerzająca się warstwa tych, którzy mogą się czuć ludźmi globalnymi, jeżeli chodzi o możliwość podróżowania, poznawania świata.”

Mamy dziś – jak mówi Staniszkis – demokrację medialną premiującą „pewien typ sprawności, który niekoniecznie jest znakiem przydatnych kwalifikacji, bo przed kamerą liczy się estetyka, sposób bycia, pewien typ energii.”  A Wojciech Burszta dodaje, że te 20 lat  to czas korozji w myśleniu  w kategoriach wspólnotowych: „zastąpiła je indywidualistyczna koncepcja tożsamości przede wszystkim jednostki, która ma dopiero decydować do jakiej grupy chce przynależeć”.
 


Jerzy Kłosiński, redaktor naczelny Tygodnika Solidarność

 

Powrót na górę

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.