"Głos pracownika": Problemy pracowników handlu w dobie koronawirusa
- Kategoria: Branże
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
Sieci handlowe w Polsce wydłużyły przed świętami pracę swoich sklepów. Była to reakcja na zmiany ogłoszone przez rząd w związku z rozprzestrzenianiem się epidemii koronawirusa. O zmianach poinformowały Biedronka, Kaufland, Auchan, Lidl i Netto. Co na to sami pracownicy?
– NSZZ Solidarność, od początku pojawienia się niebezpieczeństwa epidemii, wnioskowała o jednolite procedury bezpieczeństwa w handlu. Zwracaliśmy się do ministerstw i samych pracodawców, żeby takie procedury wprowadzić. Główny nasz postulat, czyli ograniczenie liczby klientów przebywających w sklepach, udało się wprowadzić. Jeszcze niedawno mieliśmy przecież przypadki, że jednocześnie w sklepie przebywało ponad 300 klientów. Żądaliśmy także wprowadzenia przy kasach ścianek z pleksi. To po części udało się wprowadzić, ale nie wszyscy pracodawcy do tego się zastosowali. Dlatego cały czas jest to nasz czynny postulat, bo te ścianki odgradzają kasjerów od bezpośredniego kontaktu z klientami
– mówił w audycji „Głos pracownika” na antenie Radia Gdańsk Alfred Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność.
Solidarność apelowała także, by skrócić czas pracy sklepów i wprowadzić jednolite godziny ich zamknięcia. Tymczasem przed świętami największe zagraniczne sieci handlowe postanowiły wydłużyć możliwość zrobienia zakupów nawet do północy.
– Niestety rząd nie przychylił się do naszego postulatu. Jesteśmy niepocieszeni tym co się stało. A sami pracownicy uważają, że to bezduszność pracodawców. Bo sklepy są czynne do godziny 24. Ale potem trzeba je jeszcze posprzątać, zdezynfekować, dołożyć towar, itd. A są także sklepy, które funkcjonują jako całodobowe. To już zdecydowana przesada. Pracownicy są zdecydowanie zbyt obciążeni obowiązkami
– dodał Bujara.
Solidarność nie otrzymała przy tym żadnych sygnałów, by jakakolwiek sieć handlowa zorganizowała dodatkowy nabór pracowników.
- A na pewno chętni do pracy by się znaleźli. Chociażby gastronomia jest obecnie nieczynna i myślę, że ci pracownicy mogliby dość szybko się przebranżowić
– stwierdził przewodniczący.