Ministerstwo Sprawiedliwości daje dorobić... własnym pracownikom
- Kategoria: Branże
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Ministerstwo Sprawiedliwości podpisywało umowy- zlecenia ze swoimi pracownikami na wykonanie dodatkowych zadań, informuje "Dziennik Gazeta Prawna". – My, choć wciąż jesteśmy dociążani coraz to nowymi obowiązkami, nie dostajemy ani złotówki ponad to, co otrzymujemy z tytułu umowy o pracę – podkreśla Edyta Odyjas, przewodnicząca MOZ NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa.
Eksperci uprzedzają, że przez takie działanie system płac w administracji państwowej staje się nieprzejrzysty i obywatele tracą kontrolę nad wydatkowaniem publicznych pieniędzy.
Resort sprawiedliwości podkreśla, że przedmiot umów nie był zbieżny z zakresem podstawowych zadań pracowników. – To wyjaśnienie mnie nie przekonuje. Resort podpisywał np. umowy cywilnoprawne na tłumaczenie wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. A przecież w strukturze MS jest departament współpracy międzynarodowej i praw człowieka. Naprawdę nie ma tam osoby, która mogłaby dokonać takiego tłumaczenia w ramach swoich obowiązków służbowych wynikających z umowy o pracę? – komentuje Edyta Odyjas w rozmowie z gazetą.
W 2013 r. resort miał podpisanych ze swoimi pracownikami około stu umów cywilnoprawnych. Dane te, w ramach dostępu do informacji publicznej, uzyskała NSSZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa. Gazeta zwróciła się do MS o informacje dotyczące stosowania takich praktyk w latach 2014 –2015. Na odpowiedź trzeba poczekać.
– Jeżeli pracownicy nie wyrabiają się w ośmiu ustawowych godzinach pracy, to powinni dostawać co najwyżej wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych. A i tak byliby w lepszej sytuacji niż pracownicy sądowi. My bowiem w takiej sytuacji słyszymy, że na wypłatę za nadgodziny nie ma środków, więc ewentualnie możemy sobie odebrać za to dni wolne – zwraca uwagę przewodnicząca Związku.
hd