To nie jest „Nasz Elementarz”
- Kategoria: Branże
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Minął rok z tragicznym elementarzem. Tragicznym tak pod względem merytorycznym, metodycznym, jak i formalnym. Rządowy bubel. Przykład ignorancji, czy zaplanowanej z premedytacją propagandy?
Pierwotna wersja podręcznika zawierała wiele błędów merytorycznych, metodycznych i formalnych. Uwagi zgłaszali nie tylko nauczyciele, rodzice, ale także przedstawiciele organizacji katolickich i dziennikarze. Według recenzentki, prof. Anny Zellmy z Katedry Katechetyki i Pedagogiki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, autorki elementarza dostarczają bardzo mało informacji na temat przeżyć, zainteresowań, sposobów zachowania bohaterów podręcznika. Otoczenie, w którym żyją i uczą się bohaterowie „Naszego Elementarza” jest odrealnione i wyidealizowane.
W jesiennej części podejmowane są tematy dotyczące szkoły i klasy, bezpieczeństwa. Jest mowa o domu, rodzinie, chorobach, ekologii. Klasa została ukazana jako społeczność, w której jest miejsce dla rówieśników z niepełnosprawnością fizyczną i cudzoziemców. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pewien brak. Bardzo symptomatyczny brak.
Wśród opisywanych zagadnień nie ma odniesienia do wartości chrześcijańskich. Pewnie nie przypadkiem wykasowano z dziecięcej rzeczywistości święta pokazujące bogactwo duchowe, tradycje katolickie, takie jak 1 listopada, gdy powszechnie Polacy udają się na groby swoich bliskich zmarłych. Nawet święto Niepodległości 11 listopada umknęło formatorom nowego, laickiego ładu. Brawo pani minister, brawo. Tęczowi przebierańcy są zachwyceni.
Więcej na tygodniksolidarnosc.com