Po proteście transportowców. „Pazerność przewoźników nie zna granic”
- Kategoria: Branże
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Przewoźnicy na akcję protestacyjną wysyłali kierowców ciężarówek zamiast samemu usiąść za fajerą i protestować – mówi Tadeusz Kucharski, przewodniczący Krajowej Sekcji Transportu Drogowego NSZZ „Solidarność”. W poniedziałek firmy transportowe blokowały TIR-ami ważne drogi krajowe, skrzyżowania oraz dojazdy do przejść granicznych.
Przewoźnicy chcieli w ten sposób zamanifestować sprzeciw wobec trudnego położenia, w którym – według ich opinii – się znaleźli. Przede wszystkim nie godzą się oni na wprowadzanie przez niemiecki rząd na terenie Niemiec stawki minimalnej dla kierowców na poziomie 8,5 euro za godzinę. Jak tłumaczą, takie rozwiązanie doprowadzi firmy do bankructwa, a polski rząd tylko pozoruje działania, na które branża transportowa nie może już czekać.
Tymczasem Rada Krajowej Sekcji Transportu Drogowego NSZZ „Solidarność” uważa, że protest pracodawców firm transportowych wymierzony był przeciwko kierowcom a nie trudnej sytuacji na rynku przewozowym. - Pazerność przewoźników nie zna granic, a szczyt hipokryzji i zakłamania też osiągnął apogeum. Na akcję protestacyjną wysyłali kierowców ciężarówek zamiast samemu usiąść za fajerą i protestować. Wydawali polecenia służbowe swoim kierowcom, żeby protestowali w ich imieniu przeciwko sobie – wyjaśnia Tadeusz Kucharski.
Według opinii Kucharskiego, właściciele firm transportowych walczą przeciwko niemieckim przepisom, które w dużym uproszczeniu mają eliminować niewolniczą pracę kierowców.
- Wszystkie informacje w mediach przedstawiają punkt widzenia polskiego pracodawcy. Podaje się informację, że polska flota transportowa jest obecnie jedną z największych i posiadających najlepszy tabor w UE, ale poziom ten został osiągnięty dzięki zaniżaniu płac, nieuczciwej konkurencji i zaniżaniu frachtów. W ciągu ostatniej dekady liczba przewoźników wrosła trzykrotnie a ilość pojazdów prawie czterokrotnie. Płaca polskiego kierowcy oscyluje pomiędzy 3 a 4 euro na godzinę. Twierdzenie pracodawców, że kierowcy zarabiają między 7 a 9 tysięcy złotych na miesiąc jest absolutnym kłamstwem. W większości firm transportowych płaca podstawowa brutto jest na poziomie najniższej krajowej, i od tej płacy są odprowadzane wszystkie świadczenia - tłumaczy.
- Pracodawcy nie chcą rozmawiać ze związkami zawodowymi o poprawie warunków płacowych kierowców zawodowych. Uważają, że wszystko jest w porządku i nie warto nic zmieniać. Poprawy wymaga rynek transportowy, organizacja przewozów, stawki przewozowe itp. - dodaje.
Związkowcy nie zamierzają spoczywać na laurach i jak podkreślają, mimo że „dziwna wydaje się stronniczość mediów, które nie były zainteresowane naszym zdaniem i publikowaniem naszego stanowiska” to dalej walczą o uczciwe wynagrodzenie za ciężką pracę, szacunek i niedeptanie godności kierowców zawodowych.
20 marca br. przedstawiciele Sekcji wzięli udział w spotkaniu ze związkowcami z niemieckiego związku zawodowego Ver.Di, na którym omówiono sprawy związane z płacą minimalną w Europie. Z kolei w dniach 25 – 26 marca w Brukseli będą oni uczestniczyć w akcji protestacyjnej kierowców zawodowych z krajów Europy afiliowanych w ITF i ETF.
- Na koniec kwietnia planujemy przygotowanie akcji protestacyjnej na wyznaczonych przejściach granicznych i drogach krajowych. Nastały czasy, że trzeba siłą wydzierać cywilizowane warunki pracy i płacy dla pracowników. Bądźmy silni, zjednoczeni i zdeterminowani do działania na rzecz umocnienia szacunku dla kierowców zawodowych – apeluje Tadeusz Kucharski.
Komisja Europejska nie zdecydowała jeszcze, czy niemieckie przepisy o płacy minimalnej są zgodne z prawem Wspólnoty.
aja