W gdańskim Media Markcie powstał pierwszy w tej sieci związek zawodowy. – Będziecie żałować – ostrzegł dyrektor. Już zwolnił przewodniczącego „S” i o 100 proc. podniósł ceny napojów dla załogi.

Andrzej Rosiński chciał założyć ”Solidarność” w Media Markcie. – To jest tak głupie, tak niewdzięczne – usłyszał od dyrektoraSzef działu obsługi klienta Andrzej Rosiński zebrał podpisy 15 pracowników i stanął na czele tymczasowej komisji zakładowej. Jego zastępcą został Marcin Knieć. Chcieli wywalczyć podwyżki płac (sprzedawcy zarabiają ok. 1300 zł brutto), uregulować wypłaty za nadgodziny i nakłonić dyrekcję do zamontowania wydajniejszej klimatyzacji (zimą jest za zimno, latem za gorąco).

Pożałuje cała załoga
Media Markt jest częścią koncernu Metro Group, który zatrudnia 250 tys. pracowników na świecie. Dotąd w żadnym z 28 polskich marketów grupy nie powstał związek zawodowy.
Wiadomość o powołaniu „S” Rosiński ogłosił 12 września na zebraniu kierowników działów. Zapadła cisza.

Po chwili odzywa się dyrektor marketu Grzegorz Radzikowski: – Żeby była jasność. Pracownicy stracą wiele przywilejów. To była największa głupota, jaką mogliście zrobić w tej firmie. To jest tak głupie, tak niewdzięczne. I kto mi to zrobił? Marcina [wiceszef „S”] awansowałem, a Andrzeja nie wyrzuciłem z pracy, choć na to kilka razy zasłużył. Cała załoga będzie tego żałować, a w dużej mierze i wy. Zobaczycie.
Rosiński próbował przekonywać: – Panie dyrektorze, chcemy, żeby w tej firmie było lepiej.
W odpowiedzi usłyszał: – Ja nie potrzebowałem waszej pomocy w ten sposób.
Dalej były już tylko groźby.
Dyrektor: – Nie wiem, co chcieliście wygrać, ale nic nie wygraliście, a dużo straciliście. Zobaczycie, jak będziecie postrzegani przez przyszłych pracodawców jako byli działacze związkowi. Andrzej już ma swoje lata, może już mu nie jest potrzebna praca. Ale jak Marcin mógł tak sobie spieprzyć przyszłość zawodową. Kurde, tu [dyrektor puknął się palcem w czoło] trzeba mieć. Nie zdajecie sobie sprawy, jakie kuku sobie zrobiliście.
Dalej Radzikowski przekonywał, że związki zawodowe są potrzebne, ale tylko w tych firmach, gdzie ludzie są źle traktowani. – Ale nie w firmie, która daje dużo więcej, niż musi.
Znamy przebieg tego spotkania, bo jeden z uczestników nagrał je na cyfrowy dyktafon.

Koniec dobrej woli pracodawcy
„Cała załoga zaczęła żałować” już 13 września. W automatach na zapleczu marketu ceny napojów w puszkach skoczyły z 1 do 2 zł. Podrożała herbata, kawa i gorąca czekolada (z 80 gr do 1,50 zł). Dyrektor ograniczył też uprawnienia kierowników – nie mogą oni np. zamawiać towarów i zmieniać cen.
W czwartek Andrzej Rosiński został zwolniony dyscyplinarnie z art. 52 Kodeksu pracy: „ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych”. Dyrektor zarzucił Rosińskiemu, że 1 września podarł skargę klientki. Wybrała ona stacjonarny aparat telefoniczny i poprosiła Rosińskiego, by go podłączył i zaprezentował sygnał dzwonka. Rosiński odmówił, bo w całym Media Markcie nie ma możliwości technicznych podłączenia aparatu. – Zniszczyłem skargę jako niezasadną. Mój błąd, który został wykorzystany – mówi.
Dyrektor Radzikowski nie chciał rozmawiać z „Gazetą”. Jego stanowisko znalazło się jednak w piśmie przesłanym do „Solidarności”. Napisał, że w jego firmie nie dochodzi do szykanowania pracowników. Ustosunkował się też do podwyższenia cen: „Możliwość korzystania z częściowo finansowanych przez pracodawcę napojów gazowanych nigdy nie była gwarantowanym przywilejem socjalnym, a jedynie wyrazem dobrej woli pracodawcy”.

Związek nam niepotrzebny
W obronie zwolnionego związkowca wystąpiła już Komisja Krajowa „Solidarności”. Szef działu rozwoju związku Krzysztof Zgoda poprosił już szefów Media Marktu o spotkanie. Zaapelował też o pomoc do światowej centrali zrzeszającej pracowników handlu – UNI Commerce. Zarząd regionu gdańskiej „Solidarności” postanowił wczoraj skierować sprawę do prokuratury oraz do Państwowej Inspekcji Pracy, żądając przywrócenia Rosińskiego do pracy. Zarząd tymczasowej komisji zakładowej ma zagwarantowaną ustawowo półroczną ochronę przed zwolnieniem. Wyrzucenie Rosińskiego było więc złamaniem prawa.
Zakładanie związków zawodowych w dużych sieciach handlowych nie zawsze napotyka się na taki sprzeciw. Marlena Laskowska, organizator związkowy „S”: – W sieciach Tesco i Carrefour nie ma większych problemów. Te firmy podpisały z nami porozumienia i zezwalają na działalność związkową. Są jednak firmy, które zrobią wszystko, żeby u nich związek nie powstał. Tak jest w sieciach Real, Leclerc czy Kaufland. Dwa lata temu powstała „S” w UPC. Tam rano dyrekcja dowiedziała się o powołaniu związku, a po południu jego lider był już na bruku. Poruszyliśmy wtedy niebo i ziemię, były pikiety w kilku miastach, interwencje w międzynarodowych organizacjach i sprawa sądowa. Niedawno ten zwolniony lider zawarł z UPC ugodę i wycofał swoje roszczenia. Związek jednak nie istnieje i pewnie jeszcze przez dekadę nikt nie odważy się go założyć. Pracodawca postawił na swoim.
Wioletta Batóg, rzecznik prasowy sieci Media Markt w Polsce: – Nie uważamy, że istnienie związku jest szkodliwe dla firmy czy pracowników. W Gdańsku nie było takiego przypadku, żeby dyrekcja groziła osobom, które zakładały tam związek. Znam dyrektora tamtejszego marketu, wiem, że nie pozwoliłby sobie na coś takiego.
Tymczasem wśród pracowników Media Marktu w Gdańsku rozpowszechniane jest oświadczenie do podpisania z treścią: „Nie widzimy potrzeby istnienia związku zawodowego w naszym sklepie, nie stwierdziliśmy w firmie łamania kodeksu pracy”.

Po usunięciu Rosińskiego pięć osób deklarujących wcześniej chęć zapisania się do „S” zrezygnowało. Pozostali, którzy przystąpili do związku, drżą w obawie, że szefostwo pozna ich nazwiska. Zwolnienia z pracy pod byle pretekstem spodziewa się wiceprzewodniczący Marcin Knieć.

Krzysztof Katka
Gazeta Wyborcza

Translate »