Sejmowa podkomisja bez głosu sprzeciwu odrzuciła w czwartek projekt nowelizacji kodeksu pracy wprowadzający zakaz pracy w niedzielę
Autorem tego pomysłu była Liga Polskich Rodzin. Za jego odrzuceniem było czterech posłów, a jeden wstrzymał się od głosu. Na posiedzeniu podkomisji ds. nowelizacji w kodeksie nie pojawił się poseł LPR Andrzej Mańka, autor projektu. Wyjaśniał, że biuro poselskie nie poinformowało go na czas. – Gdy przyszedłem pod salę, było już po obradach – wyjaśniał wczoraj.
Odrzucenie projektu LPR to powód do zadowolenia dla większości handlowców. – Klienci chcą robić zakupy w niedzielę. Negatywne skutki tego projektu byłyby zbyt duże nie tylko dla handlu, ale i branż pośrednich – mówi Elżbieta Gołąb, dyrektor działu korporacyjnego w sieci hipermarketów Tesco.
Więcej strat niż korzyści
Pomysł LPR budził wiele kontrowersji – krytykowała go większość organizacji gospodarczych i przedsiębiorców, np. Konfederacja Pracodawców Polskich oraz Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Dlaczego? Pracownicy musieliby zgodzić się na pracę w niedzielę na piśmie. W zamian byłby dzień wolny, a stawka za pracę w niedzielę byłaby o 100 proc. wyższa. W opinii sejmowych komisji Gospodarki i Pracy negatywne skutki przeważają nad pozytywami tego pomysłu.
Pomysł LPR skrytykował rząd. Dowodzi on, że gdyby projekt został zaakceptowany, pracę w handlu mogłoby stracić 50 – 70 tys. osób – tylko wydatki na zasiłki dla bezrobotnych wzrosłyby o 420 – 590 mln zł. Wpływy budżetowe z tytułu podatków i składek na ubezpieczenia zmalałyby o 545 – 764 mln zł. Ograniczenia dotknęłyby też np. służbę zdrowia czy służby mundurowe.
W przypadku zagrożenia życia lekarze albo policjanci nie mogliby odmówić pracy w niedzielę, ale musieliby za nią otrzymywać podwójne wynagrodzenie. To kosztowałoby ok. 1,1 mld zł rocznie. – Nie obawialiśmy się tego rozwiązania, bo ograniczenia najmocniej odczułyby centra handlowe – mówi „Rz” Piotr Woś, prezes zarządu sieci delikatesów Piotr i Paweł.
Będą nowe projekty
Rząd ma własny pomysł na ograniczenie handlu. Proponuje, aby sklepy były zamknięte tylko w kilka państwowych i religijnych świąt. Chodzi o Boże Narodzenie, Wielkanoc czy 11 listopada. Taką poprawkę zgłosił w czwartek Stanisław Szwed z PiS. Jest to kompromis, na który godzą się także sieci handlowe. Jednak zdaniem sejmowych prawników jego propozycja zbyt daleko zmienia projekt nowelizacji kodeksu pracy. Ostatecznie nawet nie odbyło się głosowanie nad nim. Poseł Stanisław Szwed z PiS powiedział, że wkrótce zgłosi kolejny projekt – wprowadzający listę świąt, w które sklepy nie mogłyby pracować.
To nie koniec manewrów dotyczących handlu. LPR nadal chce, aby w niedzielę nie mogły pracować przynajmniej sklepy. Sejmowi prawnicy powołali się na punkt regulaminu Sejmu mówiący, że w posiedzeniu podkomisji obowiązany jest uczestniczyć wnioskodawca. Podkomisja nie wzięła tego pod uwagę. – Wystąpię o opinię prawną. To jest dobry projekt, nie rezygnuję z niego. Zakaz handlu w święta to za mało – dodaje poseł Mańka. Ograniczenia dalej popierają „Solidarność” oraz Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług obejmująca głównie mniejszych przedsiębiorców.
Kontrowersyjne 400 mkw.
W czwartek pisaliśmy o innym kontrowersyjnym projekcie, tym razem autorstwa Samoobrony. Zakłada on, że na każdy nowy sklep o powierzchni powyżej 400 mkw. potrzebne będzie zezwolenie władz lokalnych. Pomysł ten oceniała inna podkomisja, a jej posłowie przyjęli go. Jednak w tej sprawie są wątpliwości co do zgodności ustawy z prawem europejskim – we wtorek zasygnalizowała je Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji zrzeszająca zagraniczne sieci handlowe. Nie zajmuje się tym Komisja Europejska, jednak projekt Samoobrony może być w kilku punktach niezgodny z zapisami unijnej dyrektywy usługowej. Podobne do propozycji Samoobrony przepisy obowiązują we Francji. Komisja Europejska uważa, że mogą one być niezgodne z prawem unijnym, i 13 grudnia wszczęła procedurę, która ma to ustalić.
Piotr Mazurkiewicz
Rzeczpospolita