Obroty wielkich sieci handlowych rosły w ubiegłym roku o setki milionów złotych. Wielkie sklepy otwierają kolejne, aby walczyć ze sobą o panowanie nad polskim rynkiem.
Pedro Pereira da Silva, dyrektor generalny Biedronki – trzeciej co do wielkości sieci handlowej w kraju, na środowej konferencji prasowej wręcz tryskał optymizmem? Powód jego dobrego samopoczucia miał na imię 1,3 mld zł. O tyle w ciągu ubiegłego roku wzrosły przychody Biedronki. Pod koniec 2006 r. wynosiły 6,6 mld zł.
Imponujące wyniki ogłaszają także inne sklepy. Polska sieć delikatesowych supermarketów Piotr i Paweł sprzedała w 2006 r. towar za 820 mln zł. To o ponad 17 proc. więcej niż w 2005. E.Leclerc – najdłużej działająca w Polsce sieć hipermarketów – zwiększyła obroty o 6,4 proc. do 1,9 mld zł. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, równie dobre będą wyniki większości dużych sieci.
– Ubiegły rok był dobry dla handlu – twierdzi Andrzej Maria Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. – Ta branża przykleiła się do wzrostu gospodarczego i rosła razem z nim, a nawet szybciej od niego.
Większość sieci odnotowała w zeszłym roku wzrost obrotów w od dawna istniejących sklepach (nawet o ponad 10 proc.).
To po części efekt rosnących wynagrodzeń. W 2006 r. nasze zarobki wzrosły o ponad 4 proc., w tym roku według prognoz pójdą do góry nawet o 7-8 proc. Generalnie zdaniem analityków wielkość handlu artykułami żywnościowymi wzrośnie w Polsce w ciągu pięciu lat z 38 do 46 mld euro.
Pieniądze zarabiają jednak przede wszystkim firmy, które mocno stawiają na rozwój. W ciągu ostatniego roku tylko Biedronka otworzyła 100 nowych punktów. Brytyjskie Tesco – 24. Podobny festiwal otwarć duże sieci szykują i na ten rok.
Piotr i Paweł chce otworzyć kolejne dziewięć supermarketów – teraz ma ich 31 – aby z obrotami przekroczyć magiczny poziom miliarda złotych. Tysięczny sklep w Polsce pragnie otworzyć Biedronka – obecnie ma 905 punktów.
Skąd ten trend? Sieci stawiają na ekspansję, aby uprzedzić konkurencję w walce o najbardziej atrakcyjne lokalizacje. Są już pierwsze ofiary tego wyścigu. W 2007 r. z polskich ulic zniknie logo Alberta, Hypernovej (obydwa przejął Carrefour) Géanta (zmieniają właśnie nazwę na Real) oraz Leader Price’a (w tym roku będą już pod nazwą Tesco). Ich właściciele nie wytrzymali tempa i potwornych inwestycji sięgających setek milionów rocznie (w 2007 r. Biedronka wyda na rozwój ponad pół miliarda złotych).
Według da Silvy taka konsolidacja branży trwać będzie z całą pewnością w tym i przyszłym roku.
Kto przetrwa? Na razie wszystko wskazuje na to, że w gronie sieci rządzących rodzimym handlem będą Biedronka, Carrefour, Tesco oraz prawdopodobnie Real. W ciągu kilku lat możemy się spodziewać ofensywy sklepów adresowanych do bardziej zamożnego klienta – w stylu Piotr i Paweł, Alma czy Bomi. Ceny są tam wyższe, ale wyższa (niż w hiper- i supermarketach) jest również jakość produktów świeżych – od warzyw po mięsa.
Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski
Rzeczpospolita