Wspólna manifestacja na moście granicznym.
Polscy i niemieccy związkowcy wspólnie protestowali przeciwko łamaniu praw pracowniczych w dużych sieciach sklepów dyskontowych. – Ten problem leży po dwóch stronach Odry – tłumaczyli manifestanci.
To pierwszy taki protest, w którym związkowcy z obu stron Odry domagają się respektowania swoich praw. Ponad 200 manifestantów spotkało się przed filią sklepu „Biedronka” w Słubicach, potem przeszli przez most graniczny łączący Frankfurt nad Odrą ze Słubicami i zakończyli protest przed sklepem „Kaufland” we Frankfurcie nad Odrą.
– Walczymy o poszanowanie praw człowieka i porządne warunki pracy. W Niemczech jest dużo problemów m.in. związanych z czasem pracy sklepów, a warunki pracy w handlu detalicznym są coraz gorsze. Jednym z problemów jest też płaca i traktowanie ludzi – powiedział Volker Kulle z zarządu Federacji Związków Zawodowych w Niemczech (DGB).
– Chcemy zwrócić uwagę na łamanie praw pracowników w sektorze handlu oraz warunki ich pracy w super- i hipermarketach, gdzie są one nadal bardzo złe (…) W Polsce najgorsza sytuacja jest w tej chwili w sklepach dyskontowych. My dzisiaj mówimy o sieciach handlowych „Biedronki” i „Lidla”, gdzie sytuacja jest bardzo zła – dodał przewodniczący sekcji krajowej pracowników handlu, banków i ubezpieczeń NSZZ „Solidarność” Alfred Bujara.
Polak i Niemiec ramię w ramię.
Ten nietypowy strajk zorganizowali niemiecki związek zawodowy Verdi i NSZZ „Solidarność”. Manifestacja odbyła się w ramach Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka. Związkowcy z obu krajów uważają, że zarówno w Polsce, jak i w Niemczech dochodzi do łamania praw pracowniczych w dużych sieciach sklepów dyskontowych. Chodzi przede wszystkim o polską „Biedronkę” i niemiecki „Lidl”.
Jak powiedział Rainer Kau ze związku zawodowego Ver.di, akt solidarności, którym jest wspólna manifestacja, jest bardzo ważny.
– Takie akcje, jak tutaj odbywają się też w Strasburgu, we Francji i Austrii. Problem złych warunków pracy dotyczy wielu innych krajów w Europie i dlatego dziś robimy tę akcję – stwierdził.
tvn24.pl