Lidl niema problemu ze znalezieniem personelu w Polsce. „Przy bezrobociu w regionie na poziomie 30%, ludzie są naprawdę szczęśliwi, że na początek mogą znaleźć pracę w Lidlu” mówi Małgorzata L. z Olsztyna. Ale nie są szczęśliwi długo. Inspekcje przeprowadzone przez Państwową Inspekcje Pracy przez ostatnie cztery lata dostarczyły przytłaczających dowodów, że Lidl Polska wypracował diabelski system pozyskiwania pracowników i łamania ich praw.
Lidl stosunkowo późno wszedł na Polski rynek – w roku 2001, i razem z Kauflandem rozpoczął wyścig o dominującą pozycje na rynku. Według rzecznika sieci Kaufland, Marcina Knapka, w styczniu 2006 r. spółka grupy Szwarz miała już 73 sklepy i 6171 pracowników. W tym czasie, według „Planet Retail”, Lidl posiadał około 150 sklepów i 2600 pracowników (Lidl nie podaje tego rodzaju informacji).
To pracownicy płacą cenę za konkurencję między tymi kompaniami. Jadwiga Tarnawa – Przewodnicząca Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń w polskim związku zawodowym „Solidarność” uważa, że masa zachodnich pracodawców wkraczających na Polski rynek postrzega swoich pracowników jako tanią siłę robocza, bez prawa do sprawiedliwego wynagrodzenia lub przyzwoitych warunków pracy.
Bezrobocie w Polsce, które na przełomie 2005 i 2006 r. wynosiło około 17-18%, to wielki problem społeczny. W niektórych regionach sięgało ono nawet 40%. Ceny w Polsce są porównywalne do niemieckich, lecz płace dużo niższe. Według byłych pracowników Lidla, w roku 2004 przeciętna płaca pracownika ochrony wynosiła ok. 800 zł (ok. 200 euro). Z takimi warunkami nie trudno uwierzyć, że Lidl osiąga ogromne zyski.
Godziny pracy w Lidlu i Kauflandzie
Godziny otwarcia sklepów Lidl od 8.00 do 21.00 od poniedziałku do soboty i od 8.00 do 18.00 w niedziele sprawiają, że serca członków zarządu biją szybciej. Poza tym, że płacą niewiele za etat, unikają płacenia za nadgodziny. Szefowie Lidla ciężko pracują, aby ich sklepy pozostawały otwarte w święta państwowe.
Krystyna W. z Wrocławia podaje, że na początek jej normalny tydzień roboczy wynosił 45 godzin. Potem stopniowo godziny robocze się wydłużały – czasem po 15 min, czasem po pół godziny dziennie. W lecie 2003 roku kierownik sklepu próbował ustanowić czas pracy trwający od 6 rano do 22 wieczorem. „Powiedział że mamy pracować od pierwszego do ostatniego światła” w końcu nowy rozkład wprowadzono w życie, ale pozostał regularny dzień roboczy trwający od 6 do 20. 14 godzin!
Inspektorzy PIP odnotowali wiele przypadków, kiedy pracownicy Kauflandu zatrudnieni na ¾ etatu pracowali po 14 godzin dziennie. Na przykład jeden z pracowników pracował na ranną zmianę od 5.00 do 14.30, po czym musiał przyjść na nocną zmianę od 22.00 tego samego dnia do 7.30 następnego. Inny musiał być w pracy od 15.30 do 22.00 jednego dnia i następnie od 6.00 do 14.00 następnego dnia.
W ten sposób wydłuża się limity godzin pracy oraz łamie prawo pracowników do jedenastogodzinnego odpoczynku. Co więcej, ani Lidl ani Kaufland nie przestrzegają pięciodniowego dnia pracy.
Wielu pracowników ma wolne tylko 1 lub 2 dni w miesiącu. Prowadzi to do akumulacji nadgodzin. Podczas inspekcji w Kauflandzie inspektorzy stwierdzili, że niektórzy pracownicy przepracowali między 199,5 a 225,5 godzin ponadwymiarowych między sierpniem a grudniem 2002 r.
Jak wygląda zapłata? Piotr Morawski i inni dawni koledzy ze sklepu Kaufland z Tarnobrzega oddali pracodawcę do sądu z powodu niezapłaconych nadgodzin. Zdarzyło się, że Morawski, będąc kierownikiem sklepu pracował 25,5 godziny, zarabiał więcej niż inni, ok. 1000-1100 zł netto (250-275euro), ale i tak skandalicznie mało biorąc pod uwagę liczbę przepracowanych godzin.
Dane te pokazują, jak wielkie uciążliwości muszą znosić pracownicy Lidla. Magdalena O. z Poznania potwierdza, że przed otwarciem nowego sklepu, praca po 14 godzin dziennie była raczej normą. Musiała także wieszać znaki reklamowe na zewnątrz sklepu, mimo że jest to zabronione przez prawo. Kiedy zgłosiła swoje zastrzeżenia szefowi, jego stała odpowiedz brzmiała że, nie powinna była podejmować pracy i że Lidl zapłaciłby, gdyby pojawiły się jakieś problemy.
Szokujące ustalenia
Formularze, na których zapisywane są godziny pracy, są dlatego niedokładne i niekompletne, aby zarząd mógł uniknąć ściślejszej kontroli. Ale inspektorzy PIP stali się mądrzejsi – obecnie kontrolują nie tylko dokumenty osobowe pracowników i dane dotyczące czasu pracy, ale także rachunki kasowe, nagrania kamer ochrony, akta pracy ochrony. Działają jak detektywi, aby odtworzyć czas pracy pracowników i niezgodne z prawem praktyki grupy Schwartz. Ustalenia są szokujące: systematycznie wydłużane są godziny pracy, nie są udzielane przerwy na odpoczynek, nadgodziny opłacane są tylko częściowe albo w ogóle.
Pracowała aż do chwili, gdy upadła
Justyna S. nie dziwi się – pracuje w Lidu od kilku lat. Praca ponad wymiar to dla niej codzienność. Jakikolwiek protest oznaczałby groźbę zwolnienia. – Ona i jej koledzy czuli tę groźbę nieustannie. Niestety, jej rodzina zależała od jej dochodu, więc zapominała o dumie, zaciskała zęby i pracowała. Do momentu, gdy upadła. Gdy przychodziła do domu, padała na łóżko, nie mając czasem siły, by zdjąć buty. Jej czteroletnia córka praktycznie nie widywała matki i rodzina znosiła to tylko dzięki dziadkom, którzy opiekowali się wnuczką. Według męża zagrożone było małżeństwo, ponieważ para prawie wcale ze sobą nie rozmawiała. Nadszedł jednak moment, kiedy Justyna nie mogła dłużej tego znieść. Gdy zaprotestowała, szef lekko odpowiedział: za kilka dni znalazła wypowiedzenie umowy o prace w swojej skrzynce pocztowej. Oznaczało to katastrofę finansową dla jej rodziny, ale także ocalenie dla jej małżeństwa.
Pół etatu, ale tylko na papierze
Właściciele dyskontów w Polsce wolą umowy o pracę z ograniczonymi godzinami pracy, mówi Alfred Bujara, zastępca szefa sekcji pracowników handlu NSZZ Solidarność. Ta praktyka pozwala kompaniom na osiągnięcie maksymalnych zysków ze swoich pracowników. Potwierdzają to raporty PIP – inspekcja w sieci Kaufland wykazała, że niewielu pracowników ma pracę w pełnym wymiarze. Większość pracuje na ¼, ½ lub ¾ etatu. Także pracownicy Lidla potwierdzają takie praktyki, dzięki czemu spółka oszczędza na podatkach, składkach ubezpieczenia społecznego, dając w zamian do wykonania wiele nadgodzin, które nie są zapłacone.
Ścisła kontrola i nadzór w pracy
Solidarność krytykuje „system oparty na strachu”. Strategia Lidla w Polsce narodziła się w Niemczech – przyciąga nowych klientów uprzejmością pracowników i krótkimi kolejkami przy kasach. Ten system charakteryzuje się ścisłym nadzorem i prześladowaniem personelu kasowego. Jest uderzające, jak wiele kamer umieszczono w alejkach w sklepach Lidla w Polsce. A najwięcej z nich znajduje się przy kasach. Lidl na swojej stronie internetowej zapewnia, że filozofia firmy to „wzajemne zaufanie i szacunek”. Nie mówią jednak, że „zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza”.
Przyjaźń, którą personel Lidla i Kauflandu ma okazywać klientom, nie przekłada się na atmosferę w firmie. Wręcz przeciwnie: dawni pracownicy opisują atmosferę jako szorstką i obraźliwą. Powszechne jest poniżanie.
Marta B. ze Szczecina straciła pracę dwa lata temu, ale ciągle czuje piętno poniżenia, na które była narażona. Jej szef nazywał ją prostytutka, używając szczególnie obraźliwego polskiego słowa. Ponadto zastraszał ją, agresywnie uderzając linijką po swoim biurku podczas zebrań personelu.
Morawski z Tarnobrzega mówi o podobnych metodach. Po tym, jak szef zadzwonił i zażądał, aby przyszedł do pracy mimo choroby, nagrał wyzwiska szefa skierowane do niego. Te nagrania stanowią obecnie dowód w sądzie.
Marta B. także odbierała telefony od szefa, nawet w trakcie urlopu w górach. Jej mąż wspomina, że szef żony chciał z nią rozmawiać o mało istotnych sprawach, które działy się w pracy.
Te praktyki służą pokazaniu pracownikom, że należą do spółki ciałem i duszą. Od podjęcia pracy Lidl i Kaufland żądzą ich życiem.
Lidl niechętnie patrzy na przyjazne relacje wśród pracowników. Marta B. przypomina sobie, że personelowi zakazano zwracania się do siebie po imieniu. Prowadziło to do dziwnych sytuacji, kiedy pracownicy zwykle mówiący do siebie po imieniu, zwracali się do siebie po nazwisku, gdy pojawiał się przełożony.
Powodem tego jest przekonanie, że odizolowanych pracowników jest łatwiej zastraszyć. Trudniej takim pracownikom bronić swoich interesów.
Jak ma się sytuacja pracowników, gdy idzie o przestrzeganie gwarantowanych praw pracowniczych i organizowanie związków zawodowych?
„Znowu schodzimy do podziemia” – mówi związkowiec odpowiedzialny za pozyskiwanie i organizowanie członków w sklepach Biedronka. Fakt, że żaden z pracowników Lidla lub Kauflandu nie jest członkiem Solidarności, mówi sam za siebie. Według Solidarności, Grupa Schwartz jest bardzo wrogo nastawiona wobec związków zawodowych tak w Polsce, jak wszędzie indziej. Skutkuje to tym, że w żadnym ze sklepów tej spółki nie ma aktywnej reprezentacji związkowej.
Dla przykładu: na jesieni 2003 r. podjęto próbę wprowadzenia związku zawodowego do sklepu Kaufland w Słupsku. Próba ta nie powiodła się. Co więcej, zarząd zwolnił dwóch pracowników, którzy ujawnili swoją przynależność związkową. Warunki w tym sklepie Kaufland były tak skandaliczne, że Bożena Walczak-Siwek, inspektor BHP, odpowiedzialna za zgłoszenie sytuacji w sklepie, była głęboko poruszona. Szczególnie szokujący był poziom agresji psychologicznej. „Ludzie z Kauflandu przychodzą do nas ze łzami w oczach”, potwierdza działacz Solidarności ze Słupska, Tadeusz Pietkun, który powtarza, że pomimo szeroko rozpowszechnionej atmosfery strachu, pracownicy zgodzili się mówić o swoich warunkach pracy na konferencji prasowej. Pod jednym warunkiem: że będą mogli nosić maski. Taka jest siła tego systemu nacisku i zastraszenia.
Protesty przeciwko ujemnym skutkom pojawienia się Lidla
„Precz z supermarketami”. Oto zawołanie handlowców w Krapkowicach w południowo-zachodniej Polsce. Nie każdy cieszy się z wejścia supermarketów na lokalny rynek. W wielu polskich miastach i miasteczkach zorganizowano protesty, niektóre z nich przeciwko sklepom Lidl, jak na przykład w Nowym Dworze w listopadzie 2002 r.
Protesty maja miejsce, ponieważ staje się coraz bardziej jasne, że dyskonty mają negatywny wpływ na lokalną gospodarkę. Np. w 2002 r. w Krapkowicach swoje sklepy otworzył Lidl i Plus. Od tego czasu wiele lokalnych firm, głównie sklepów spożywczych i piekarń, zniknęło z rynku. Nie były bowiem w stanie sprostać agresywnej strategii dumpingowej, stosowanej przez nowo otwarte dyskonty.
Kiedy ogłoszono, że Tesco także planuje otwarcie swojego sklepu w roku 2004, list protestacyjny podpisało 200 firm. Dyskonty, głosił wspomniany list, niszczą wspólnoty. W czerwcu 2004 r. małe firmy protestowały przeciwko otwarciu sklepu Kaufland w Zabrzu. W tym samym miesiącu fala protestów małych firm i handlowców przetoczyła się przez Kędzierzyn-Koźle. W Chełmie miejscowi handlowcy także protestowali przeciwko otwarciu sklepu Lidla. Oni także obawiali się, że stracą swoich klientów.
Eksperci potwierdzają, że wspomniane wyżej obawy są uzasadnione. Piotr Kucharzyk, szef ABC Trade Marketing sądzi, że takie sieci handlowe jak Lidl czy Biedronka, są największymi rywalami małych sklepów lokalnych. Ocenia on, że sklepy lokalne tracą one około połowy swoich klientów w ciągu miesiąca od otwarcia nowego dyskontu w okolicy. Inni eksperci z branży sądzą, że w Polsce, podobnie jak w innych krajach, niszczona jest infrastruktura handlu lokalnego.
Oburzenie w związku z pożyczką europejską
Także w innych rejonach Kraju istnieje opór. 29 września 2005 r. w Poznaniu członkowie Inicjatywy Pracowniczej zebrali się przed sklepami Kaufland. Przedmiotem ich protestu była decyzja Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju ze stycznia 2005 r. udzielenia pożyczki w wysokości 110 mln Euro Kauflandowi. Pożyczkę udzielono, aby pomóc sfinansować ekspansję sieci sklepów w małych i średnich polskich miastach. Inicjatywa Pracownicza oddała europejski bank do sądu za promowanie rozwoju firmy, która jest winna nieustannego i poważnego łamania praw pracowniczych.
W listopadzie 2005 r. NSZZ Solidarność oraz OPZZ (Łódź) zorganizowały akcje przeciwko sklepom, które były otwarte w dniu 11 listopada, tj. w Narodowe Święto Niepodległości.
Lidl Polska ma także problemy z byłymi pracownikami. W sądach jest wiele spraw, które byli pracownicy wnieśli przeciwko Lidlowi i Kauflandowi. Niektóre z nich mają związek z niezapłaconymi przez te sieci nadgodzinami.
W raporcie Państwowej Inspekcji Pracy za rok 2005, w rozdziale „Przestrzeganie prawa pracy i rozporządzeń w supermarketach, hipermarketach i dyskontach między rokiem 1999 a rokiem 2005”, autorzy stwierdzają, że powodem łamania prawa w sieciach Biedronka, Lidl i Kaufland, jest „niewystarczający poziom organizacji pracowniczej i minimalna struktura zatrudnienia (…), jak również nacisk, wywierany przez główne zarządy na kierownictwo sklepów, aby osiągnąć maksymalną redukcję kosztów”. Władze rządowe odpowiedziały na te bezprawne praktyki, inicjując pewną liczbę postępowań kryminalnych przeciwko sieciom Lidl i Kaufland. Oświadczyły również, że będą systematycznie kontynuować inspekcje i że każde złamanie prawa będzie powodować ostre kary, aby zmusić pracodawców do przestrzegania polskiego prawa pracy.
Według Krzysztofa Zgody z Gdańska, który w Solidarności jest odpowiedzialny za pozyskiwanie nowych członków, to co zdarzy się w przyszłości, będzie zależało od tego, czy pracownicy sieci Lidl i Kaufland zjednoczą się i będą bronić swoich praw w ramach związków zawodowych. Tak długo, jak w sklepach nie są obecne związki zawodowe, by wykrywać łamanie prawa, inspekcje rządowe, niezależnie od tego jak dokładne i szczegółowe, nie wyeliminują opisanych wyżej systematycznych nielegalnych praktyk.
Franciszka Bruder, Czarna księga Lidla w Europie
Opracowana przez związek zawodowy ver.di
Tłum. Hubert Krogulec