W ocenie szefa sekcji krajowej pracowników handlu „S” Alfreda Bujary, obroty ponadnarodowych korporacji handlowych systematycznie rosną. W rozmowie z PAP Bujara podkreślił, że zarządy firm branży, w której w całej Europie pracują ok. 22 mln osób, mimo kryzysu cały czas inwestują i wciąż otwierają nowe placówki.
„Coraz częściej dzieje się to kosztem pracowników, którzy mają ogromny udział w wypracowywanych zyskach. Pracodawcy wykorzystują kryzys, obniżając – gdzie to możliwe – wynagrodzenie oraz nie przedłużając umów zawartych na czas określony, nawet pracownikom zatrudnionym już w jednym miejscu dziesięć lat” – podkreślił Bujara.
Jak dodał, odejście każdej osoby z pracy oznacza – przy zachowaniu tych samych obrotów w placówkach handlowych – więcej obowiązków dla pozostałych pracowników. W ub. roku w całej branży handlowej pracowało w Polsce niespełna 1 mln osób, według „Solidarności” – ok. 200 tys. za mało w stosunku do realnych potrzeb.
Podobna sytuacja ma miejsce w innych państwach europejskich, zwłaszcza dotkniętych skutkami transformacji ustrojowej i gospodarczej. Dlatego podczas marcowego spotkania w Pradze delegacje związków z Europy Środkowej przyjęły deklarację wzywającą do zainteresowania się problemem tej branży m.in. Komisję Europejską i rządy narodowe.
W praskiej deklaracji związki z ośmiu krajów zaapelowały o wypracowanie zrównoważonej i prospołecznej odpowiedzi na wyzwania kryzysu. Ich zdaniem, pieniądzom kierowanym do sektora finansowego i innych sektorów pogrążonych w kryzysie m.in. powinny towarzyszyć podobne nakłady – na rzecz pracowników i ich zatrudnienia.
Podpisana pod tą deklaracją „S” handlowców w ostatnich dniach przygotowała również list otwarty do premiera Donalda Tuska, zawierający m.in. postulat podwyższenia minimalnego wynagrodzenia. Zdaniem Bujary, to jedyna szansa na wzrost płac pracowników handlu – ogromnej grupy zawodowej o jednym z najniższych poziomów wynagrodzeń w Polsce.
„Ludzie czują się coraz bardziej oszukani. Pracują ciągle za najniższą krajową, często ponad siły, grożą im zwolnienia. Prowadzi to do coraz większego ubożenia (…) i co za tym idzie, do narastającego niezadowolenia oraz poczucia krzywdy i niesprawiedliwości. Podwyżka płacy minimalnej to dla nich jedyna szansa na poprawę bytu” – zaznaczył.
PAP