8 marca o godzinie 12.00 na ulicy Stawowej w Katowicach stanie sklepowa kasa, przy której mieszkańcy miasta będą się mogli przekonać, jak ciężka jest praca kasjerki w super- i hipermarketach. Celem happeningu handlowej Solidarności jest zwrócenie uwagi opinii publicznej na problem drastycznie wygórowanych norm pracy w sieciach handlowych.

– Zadbaliśmy o to, żeby nasz happening jak najbardziej przypominał rzeczywistą pracę w markecie. Będziemy zapraszać przechodniów, żeby na chwilę usiedli przy naszej kasie i sami się przekonali, jak to jest, gdy trzeba pracować jak automat, bez chwili wytchnienia, w kolejce niecierpliwią się klienci, a za plecami krzyczy kierownik – mówi Alfred Bujara przewodniczący Sekretariatu Krajowego Banków Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność.

Jak informuje Bujara, w większości działających w Polsce sieci handlowych funkcjonują tzw. normy tempa skanowania. Kasjerki w marketach na zeskanowanie jednego produktu mają nieco ponad 2 sekundy. Jeżeli nie wyrobią normy, czeka je pogadanka z przełożonym, obcięcie premii a nawet zwolnieni z pracy. – Na przykład w marketach sieci Carrefour norma wynosi 25 produktów na minutę, co w przeliczeniu daje 2,4 produktu na sekundę. W Lidlach w zależności od sklepu kasjerka musi zeskanować 30-35 produktów w ciągu minuty. Tak szybko nie da się po prostu pracować. W przypadku części towarów kasjerki muszą otworzyć pudełko i sprawdzić, czy w środku jest właściwy produkt. Z bardziej wartościowych artykułów trzeba pościągać zabezpieczenia. Zdarza się również, że kod kreskowy jest nieczytelny i trzeba go wbijać ręcznie – dodaje szef handlowej „S”.

Zdaniem związkowców wzięte z sufitu normy są wynikiem ogromnych niedoborów zatrudnienia w handlu. W większości marketów gołym okiem widać, że pracowników jest coraz mniej, a mimo kolejek ponad połowa kas stoi pusta. – 10 lat temu sklepy wielkopowierzchniowe w Polsce zatrudniały 2, a nawet 4 razy więcej pracowników niż dzisiaj. Kiedyś np. w dużych marketach sieci Real pracowało od 400 do 420 osób, obecnie te same sklepy zatrudniają ok. 120 pracowników, a obroty wcale nie spadły – mówi przewodniczący handlowej „S”.

Oprócz sklepowej kasy związkowcy przygotowali również ulotki zawierające apel do klientów, aby  ci będąc w sklepie najpierw pakowali swoje zakupy do toreb, a dopiero później za nie płacili. Akcje ulotkowe zostaną przeprowadzone w kilkunastu miastach w Polsce m.in. w Gdańsku, Łodzi, Warszawie i Bydgoszczy. – Jeżeli zapłacimy za zakupy od razu, kasjerka musi zacząć skanować produkty następnej osoby. Zakupy jednych klientów mieszają się z zakupami następnych i często wybucha awantura, a wtedy najbardziej dostaje się właśnie pani siedzącej za kasą – tłumaczy Alfred Bujara.

Przed happeningiem na ulicy Stawowej związkowcy z handlowej Solidarności odwiedzą kilka katowickich marketów i wręczą pracownicom tych placówek kwiaty. – Naszą akcję nieprzypadkowo organizujemy w Dzień Kobiet, bo przecież ponad 70 proc. zatrudnionych w handlu to właśnie kobiety. Mamy nadzieję, że uda nam się przekonać również opinię publiczną, że warto docenić pracę kasjerek i to nie tylko 8 marca – podkreśla Bujara.

Akcje ulotkowe zostaną przeprowadzone w kilkunastu miastach w Polsce m.in. w Gdańsku, Łodzi, Warszawie, Bydgoszczy, Białymstoku, Zielonej Górze, Piotrkowie Trybunalskim, Wrocławiu, Jeleniej Górze, Rzeszowie, Poznaniu oraz Legnicy.  – Jeżeli zapłacimy za zakupy od razu, kasjerka musi zacząć skanować produkty następnej osoby. Zakupy jednych klientów mieszają się z zakupami następnych i często wybucha awantura, a wtedy najbardziej dostaje się właśnie pani siedzącej za kasą – tłumaczy Alfred Bujara.

 

Translate »