Zagrożenia płynące z fuzji banków Pekao SA i BPH
dla polskiego rynku bankowego
na tle prywatyzacji
polskiego sektora bankowego
i jej skutków dla polskiej gospodarki
- Prywatyzacja polskiego sektora bankowego i jej skutki dla polskiej gospodarki oraz koszty społeczne i ekonomiczne funkcjonowania zagranicznych banków komercyjnych w Polsce.
- Sytuacja polskich banków komercyjnych w Polsce. Złoty interes banków w Polsce.
- Bankowa superfuzja.
- Argumenty przeciw fuzji Pekao SA i BPH.
- Konsekwencje fuzji dla Polski.
- Stanowisko komisji europejskiej w sprawie fuzji Pekao SA i BPH.
- BPH można sprzedać.
- Prawa pracownicze, pakiety socjalne i spadek zatrudnienia w sektorze bankowym w Polsce.
- Wnioski.
I. Prywatyzacja polskiego sektora bankowego i jej skutki dla polskiej gospodarki.
W 1995 udział kapitału zagranicznego w kapitale zakładowym banków komercyjnych w Polsce wynosił 588 mln zł, czyli 18% w 2000 roku 4,5 mld zł – co dawało 54%, w połowie 2003 roku – 6,7 mld zł – tj. 61% w 2004 roku – przekroczono 7,5 mld zł – 70%. Dzisiaj po sprzedaży 50% akcji PKO BP i 3,5% BGŻ blisko 85% banków w Polsce jest w rękach kapitału zagranicznego. Właścicielami polskich do niedawna banków są dzisiaj Anglicy, Niemcy, Amerykanie, Duńczycy, Irlandczycy, Belgowie, Szwedzi, Portugalczycy.
Tylko 20% Polaków ma jakieś oszczędności w bankach i to nie tylko z powodu biedy i braku wolnych środków ale i braku zaufania do banków zagranicznych. Za dokonanie przelewu bankowego Polak płaci trzy razy drożej niż średnio płacą Europejczycy, za prowadzenie rachunku, za wydanie karty kredytowej Polak płaci dwukrotnie drożej. Rozpiętość pomiędzy oprocentowaniem lokat a kredytem w tym samym banku (np. Pekao SA, CITI Handlowy) sięga nawet 300%, czasami nawet 500%[1]. Koszty prowadzenia ROR-ów, czy wypłat z bankomatów są jednymi z najdroższych w Europie. Są też obecne na naszym rynku instytucję pośrednictwa finansowego tj. np. angielski Provident, które udzielają kredytów na 5-7% ale miesięcznie, w skali roku – łatwo policzyć x 12 = 80 do 100%. Konieczny stało się uchwalenie tzw. ustawy atylichwiarskiej.
W wyniku działań kolejnych rządów i z dużym poparciem kolejnych Prezesów NBP Leszka Balcerowicza i Hanny Gronkiewcz–Waltz obniżono w ostatnich latach rezerwy obowiązkowe banków komercyjnych z wysokości 20% do 3,5%. Rząd SLD wspólnie z NBP, czyli: J. Hausner. L. Balcerowicz, M. Belka, A. Raczko zgodzili się pod koniec 2003 roku zdjąć z zagranicznych banków komercyjnych większą część obciążeń fiskalnych i podatkowych. J. Hausner mówił o tym fakcie: „to porozumienie zawarte dla całej polskiej gospodarki, mające pobudzić finansowanie małych i średnich firm”. Banki od dawna wywierały naciski na polski rząd domagając się obniżenia tzw. rezerwy obowiązkowej od wszystkich lokat i depozytów, które wszystkie zagraniczne banki musiały odprowadzać do NBP – był to quasi podatek. Obniżono im tą rezerwę do 3,5% i dodatkowo ją oprocentowano wg stawki rynkowej. Drugą sprawą, jaką sobie lobby bankowe wywalczyło obniżenie lub zniesienie rezerw na tzw. złe kredyty – czyli zagrożone długi. Banki musiały na owe stracone kredyty, czyli złe i pochopnie udzielone pożyczki tworzyć specjalne odpisy księgowe, czyli zabezpieczenia, które ograniczały ich zyski – ale to zabezpieczało nasze lokaty w tych bankach. I to bankom od ręki załatwiono. Straty budżetu państwa z tego tytułu, tylko w 2004 roku można szacować na 3-5 mld zł. Dalsze obniżki obiecano bankom w latach 2007-2009. Szkoda, że zwykłych progów podatkowych w podatku PIT, nie można zwaloryzować od kilku lat!
Zmiana kwalifikacji pożyczek miała również niekorzystne aspekty dla polskiego budżetu. Mało tego, były Związek Banków Polskich[2] zażądał aby w ramach ustawy o CIT obniżonemu z 27do 19% bankom pozwolono wliczać do kosztów uzyskania przychodu wszystkie rezerwy utworzone na kredyty uznane za stracone przed końcem 2001 roku. Czyli, żeby swoje błędne decyzje kredytowe objąć zwolnieniem podatkowym. Kolejni ministrowie finansów i rządy były w tych kwestiach wielce spolegliwi jak widać.
Według NBP rezerwy na kredyty uznane za stracone do 2001 roku to suma niebagatelna dla budżetu i gospodarki państwa – 17 mld zł. Co Rząd i budżet uzyskali w zamian? Obietnice, że banki pomogą polskiej gospodarce.
Łączne zwolnienia i ulgi podatkowe dla banków na przełomie 2003/2004 roku to około 10-12 mld zł, podczas gdy całe planowane dochody z CIT w 2005 roku to 14,7 mld zł.
Depozyty firm w Polsce, głównie w bankach wynoszą blisko 80 mld zł a oszczędności gospodarstw domowych to ponad 90 mld zł. Osoby fizyczne w końcu 2005 roku miały w bankach 105 mld zł zobowiązań, czyli kredytów. Na sam zakup akcji PKO BP banki udzieliły przed końcem 2004 roku aż 12 mld zł kredytów, na kredyty mieszkaniowe w 2004 roku przeznaczono blisko 6 mld zł, suma zobowiązań z tego tytułu wzrosła do 35,8 mld zł w 2004 roku[3].
Polska dzięki polityce kolejnych rządów jest dziś zadłużona po uszy i wciąż się zadłuża. Dług zagraniczny Polski pod koniec 2005 roku wynosił blisko 450 mld zł, roczne odsetki od tego zadłużenia to blisko 15 mld zł. Za rok będziemy dłużni ok. 500 mld zł, a może nawet ponad 500 mld zł. W 2004 roku sektor rządowy i samorządowy pożyczył blisko 30 mld zł. Sam sektor bankowy, który rzekomo rozkwita pożyczył blisko 10 mld zł, obywatele 25-30 mld zł. W 1996 roku zadłużenie zagranicznego sektora bankowego wynosiło 9 mld zł, w 2004 roku już ponad 40 mld zł, a przecież tak świetnie się rozwijał. Zadłużenie przedsiębiorstw i obywateli w 1996 roku wynosiło 30,6 mld zł, a na koniec 2005 roku blisko 200 mld zł. Rząd i samorządy tez się potężnie zadłużyły: w 1996 roku było tego około 130 mld zł, w 2004 roku blisko 180 mld zł. Argentyna upadła przy 360 mld zł długu, w Argentynie było wówczas 18% bezrobocie – my mamy już 17%, ale my Polacy niestety mamy w Otwartych Funduszach Emerytalnych aż 86 mld zł którymi niezbyt udanie spekulują dziś ich prawdziwi właściciele, czyli zagraniczne banki komercyjne i OFE[4].
Za 2005 rok trzeba będzie na zapłatę zagranicznych zobowiązań przeznaczyć blisko 3 mld euro, w 2006 – ponad 3 mld euro. Nawet NBP ma zagranicą długi (w drugim kwartale 2004 wyniosły one 924 mln euro).
Pogarsza się struktura polskiego zadłużenia zagranicznego. W połowie 2004 roku dług krótkoterminowy (spłata w ciągu 1 roku) wyniósł blisko 18 mld euro – co daje 72 mld zł i przyrasta w bardzo szybkim tempie – 25% rocznie. W 2004 roku dług publiczny Skarbu Państwa wzrósł o 24 mld zł. w 2005 roku jeszcze bardziej[5].
Co z tego, że mamy w Polsce 17 mln kart kredytowych, którymi w 2004 roku dokonano transakcji na kwotę 40 mld zł skoro zyski płyną do zagranicznych banków, a kredyty na kartach kredytowych wzrosły do kwoty 3-5 mld zł, kredyty na kontach osobistych do 14 mld zł.
W 2004 roku banki komercyjne w Polsce wydały na reklamę aż 400 mln[6] zł, czyli o 60% więcej niż w 2003 roku, z kolei średnia pensja brutto Polaka wzrosła w 2004 roku o 1,6%, w sektorze przedsiębiorstw tylko o 0,8%, realna wartość emerytury o 0,6%, świadczenia rolnicze spadły o 1% przy inflacji 4,5%.
Podatkowe wakacje dla zagranicznych komercyjnych banków trwają nadal w najlepsze. W ustawie o Funduszach Inwestycyjnych wprowadzono przepis zwalniający banki z podatku płaconego przy sprzedaży tzw. złych długów firmom handlującym długami. Dzięki temu za tzw. nietrafione kredyty zapłaci polski budżet, czyli podatnicy, a nie banki i ich zarządy.
A jakie są te sprywatyzowane, nowoczesne i przyjazne banki w Polsce?
Rosną koszty prowadzenia rachunków w Polsce, średnio wynoszą one 300 zł, czyli tyle co w bogatych Niemczech i znacznie więcej niż w Anglii. Ceny usług bankowych w Polsce są bardzo wysokie. Regulaminy i umowy bardzo niekorzystne dla klientów. Przelew krajowy w Polsce to koszt około 0,75 euro, w UE – 0,25 euro. Konto internetowe to koszt w Polsce około 150-180 zł – w Wielkiej Brytanii jest bezpłatne. W UE banki na obniżkę stóp procentowych reagują natychmiast, w Polsce po 8 miesiącach. W 2004 roku koszty korzystania z konta w CITI Banku Handlowym wzrosły o 53%, w BPH o 29%, PKO BP o 24%, opłaty więc systematycznie i drastycznie rosną. Wzrostowi opłat i prowizji towarzyszy duży spadek oprocentowania kont osobistych. Większość zagranicznych banków komercyjnych proponuje Polakom odsetki w wysokości 0,1 w skali roku przy inflacji 1,5-2,5% rocznie. Coraz częściej rachunki nie są wcale oprocentowane. Tak np. jest w Banku Zachodnim WBK, Millenium i CITI Banku Handlowym. W 2004 roku trzeba by było trzymać na koncie aż 220 tys. zł[7] aby odsetek wystarczyło na pokrycie opłat związanych z prowadzeniem rachunku. Zaledwie kilka procent Polaków ma takie konta w bankach?
W 2004 roku banki pożyczyły Polakom 12 mld zł i kilka mld w euro, USD i frankach szwajcarskich i sprzedały 0,5 mln kart kredytowych. W 2005 roku było bardzo podobnie. Coraz więcej płacimy też, o dziwo za kredyt odnawialny w ramach konta osobistego, aż o 16% więcej w stosunku do 2003 roku. W PEKAO SA rocznie korzystanie z kredytu odnawialnego w ramach ROR kosztuje 41,9%, w BPH – 31%, PKO BP – 39,7% – to prawdziwa lichwa, jakby tego było mało zagraniczne banki komercyjne chcą przekazać i już przekazują dane o milionach polskich klientów za granicę. Zarządzanie bazami danych o polskich klientach przekazują zagranicznym inwestorom, sowicie na tym zarabiając. Umożliwiła to niedawna zmiana prawa bankowego, o którą tak bardzo zabiegał Prezes NBP L. Balcerowicz. Rodzi to olbrzymie koszty i wielkie niebezpieczeństwo dla naszych oszczędności i daje wielką wiedzę o kondycji Polski i Polaków.
Rok 2004 i 2005 były złotymi latami dla zagranicznych banków komercyjnych w Polsce. Im bardziej rośnie bieda tym lepsze czasy idą dla sektora bankowego nad Wisłą. Banki zarobiły na czysto – zysk netto – ponad 7 mld zł, czyli ok. 2 mld euro – to zysk z działalności operacyjnej aż o 92% wyższy niż w 2003 rok, w 2005 roku spodziewany zysk to – blisko 10 mld zł. Ale trzeba przy tym pamiętać, że banki bardzo poważnie oddłużono, choć nie chce się oddłużyć polskich szpitali – które mają 8 mld zł długu, a banki miały 14-17 mld zł długu, gdy je oddłużono. Zysk banków był aż o 290% wyższy w 2004 roku niż w 2003 roku, jeszcze lepiej było w roku 2005[8].
Można więc powiedzieć, że lata 2004 i 2005 były rekordowe dla banków.
Summa summarum ulgi i zwolnienia oraz obniżenie CIT-u o 8% dało bankom zagranicznym w Polsce wolne środki rzędu od 15-20 mld zł tylko na przełomie 2003-2004 roku. Nic dziwnego że aż 40% Polaków nie korzysta z oferty instytucji finansowych.
Kredyty komercyjne w Polsce nadal kosztują kilkanaście a nawet kilkadziesiąt procent rocznie, mimo, że banki w Polsce mają olbrzymią nadpłynność – czyli wolne środki finansowe na poziomie 35 mld zł. Duże firmy nie potrzebują kredytów, bo mają nadmiar środków własnych a i tak nie inwestują. Firmom małym banki udzielają kredytów bardzo niechętnie i są one dla tych firm zbyt drogie.
Banki wolą lokować środki w akcje i obligacje Skarbu Państwa i inne papiery wartościowe – bez ryzyka i z dużym zyskiem. Za dwuletnie obligacje Rządu RP dostają 4,5% zysku, a za niemieckie obligacje rządowe zaledwie 2,5%. Nic dziwnego, że Ministerstwo Finansów i NBP nie nadążają z produkcją i sprzedażą papierów wartościowych.
Zwolennicy prywatyzacji polskich banków z UW, SLD AWS, PO i PiS dowodzili, że tylko w ten sposób możemy zapewnić środki na rozwój. Tymczasem dzieje się coś całkiem odwrotnego. To z polskich banków płyną[9] pieniądze do ich zagranicznych właścicieli. A to przy pomocy cen transferowych, usług konsultingowych, ale głównie poprzez wypłatę dywidendy. Zyski lądują więc w Nowym Jorku, Londynie, Frankfurcie, czy Wiedniu. Tam trafi 1/3 zysku z owych 7 mld zł zysku z ubiegłego roku, czyli 2,5 mld zł. Największą część zysku przeznacza na dywidendę CITI Bank Handlowy – aż 99,7%, Pekao SA – 80%, a zagarnia go amerykański CITI Groupe i włoski UNICREDITO[10]. Dywidendy wypłacane za 2004 rok przez spółki giełdowe wyniosą 5 mld zł, dzieję się tak pomimo, iż aktywa polskiego sektora bankowego w zestawieniu z PKB należą do najniższych w Europie – zaledwie 60% – podczas gdy w starej UE to blisko 200%. Dlatego też w Polsce poziom kredytowania firm i ludności w stosunku do PKB to zaledwie 25%, gdy w UE to 100%. W Polsce nie ma przyjaznego Polakom sektora bankowego nie mówiąc o sektorze narodowym w bankowości.
Pod koniec 2005 roku Polacy mieli oszczędności na poziomie 300 mld zł, 33% Polaków ma oszczędności na ROR-ach, a tylko 6% na bankowych lokatach złotowych. Aż blisko 65% Polaków nie ma żadnych oszczędności. 1-2% oszczędza w Funduszach Inwestycyjnych. Osoby fizyczne mają w bankach około 200 mld zł, w Funduszach Inwestycyjnych 35 mld zł, Polacy mają 16 mld zł w obligacjach skarbowych, zaś akcji za około 15 mld zł ale to niewielka grupa Polaków – ok. 300 tys[11].
Czwarty rok z rzędu spadało zatrudnienie w bankach. Przez ostatnie 15 lat, po fali prywatyzacji polskich banków pracę w nich straciło blisko 35 tys. Polaków. Najwięcej w Pekao SA, przejętego przez Włochów – blisko 10 tys., W BPH-PBK – 5,5 tys., w BZ-WBK – 4 tys. przejętym przez Irlandczyków, w PKO BP – 4 tys., ING–BSK – ok. 1 tys. i na tym nie koniec, PKO BP zapowiada dalsze zwolnienia 3-4 tys. Pracowników. Połączenie Pekao SA z BPH to kolejne 4-6 tys. osób[12].
Zysk banków 2004 roku dzięki obniżce podatku CIT do 19% i innym zwolnieniom banków komercyjnych prawie wyłącznie komercyjnych był aż 92% wyższy niż 2003 roku. Niektóre zarobiły od 1 mld zł do 1,5 mld zł (Pekao SA, PKO BP). Suma bilansowa banków w Polsce wzrosła w 2004 roku do 525.887,7 mln zł. Zysk netto wzrósł aż o 290%, a w roku 2005 było jeszcze lepiej – spodziewany zysk to blisko 10 mld zł[13] (dane szacunkowe).
Strażnicy polskich systemów bankowych Prezes NBP L. Balcerowicz i była Prezes Hanna Gronkiewicz – Waltz i podlegający im Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego – oraz stojący na jego czele W. Kwaśniak są czujni wyłącznie wobec małych polskich banków – prywatnych i spółdzielczych, dużym bankom komercyjnym pozwalają na znacznie więcej.
To pod ich okiem Kredyt Bank poniósł straty 1,5 mld zł, słynny BRE-Bank zarządzany przez „cudowne dziecko polskiej bankowości”, ulubieńca L. Balcerowicza W. Kostrzewę stracił w 2004 roku 400 mln zł, gdy cały sektor bankowy zarobił krocie – około 8 mld zł zysku netto.
Przez lata duże banki komercyjne działające w Polsce ukrywały swoje błędy, nadużycia i manipulacje, uczestniczyły w co najmniej dziwnych połączeniach i prywatyzacjach, zbyt łatwo uzyskiwały złodziejskich, wyłudzały pieniądze z Państwowego Funduszu Gwarancyjnego. Znamy liczne przypadki wprowadzania zarządów komisarycznych ale oczywiście tylko w przypadkach małych polskich banków, duże zagraniczne – były i są całkowicie bezkarne mają bowiem parasol ochronny Prezesów NBP i Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego, Prezydenta i Ministerstwa Finansów.
Skandaliczne i aferalne przykłady przejęcia Banku Śląskiego, Łódzkiego Banku Przemysłowego, dużego i bogatego Banku Gdańskiego przez mniejszy i BIG Bank, Banku Przemysłowego czy Banku Pocztowego. W 2002/2003 roku 12 dużych banków utworzyło konsorcjum, które przejęło Wschodni Bank Cukrownictwa za pieniądze Bankowego Funduszu Gwarancyjnego w kwocie bagatelka 512 mln zł, czyli za nasze pieniądze – polskich podatników[14].
Polski system nadzoru bankowego jest chory i albo nie wie albo ukrywa liczne patologie, nadużycia i naruszenia obowiązującego prawa systemu bankowego w Polsce. Banki uczestniczą w przestępczej zmowie dotyczącej działań Funduszy Inwestycyjnych i Otwartych Funduszy Emerytalnych na Warszawskiej Giełdzie tzw. „Grupa Trzymająca Giełdę”. Uczestniczą w manipulowaniu kursami akcji i podejrzanym handlu akcjami NFI, ostatnie śledztwo KPWIG dotyczy funduszy z grup bankowych: AIG, CU, PZU, ING Bank Śląski, Pekao SA, BRE Bank. Niektóre banki oskarża się o powiązania z mafią paliwową[15].
W 2005 roku na polski rynek chce wejść 50 nowych banków i blisko 140 towarzystw ubezpieczeniowych – tu są prawdziwe konfitury.
Tylko w 2004 roku w PKO BP dochody z prowizji wzrosły aż o 16% a w Pekao SA aż o 10%,, w styczniu 2005 Ministerstwo Finansów zadłużyło Polskę na 3 mld euro (12 mld zł) sprzedając 15 letnie obligacje w euro oprocentowane na 4,5% rocznie, dotychczas nie sprzedawaliśmy aż 15 letnich obligacji.
W rękach inwestorów zagranicznych, głównie kapitału spekulacyjnego banków i OFE znajdują się skarbowe papiery wartościowe – obligacje o wartości aż 62 mld zł;
Struktura własnościowa gospodarki polskiej uległa w ostatnich latach głębokiej transformacji. Udział sektora publicznego w tworzeniu PKB zmniejszył się z ponad 90% w 1990 roku do około 20% w 2004 roku. Zatrudnienie w sektorze prywatnym stanowi obecnie ponad 3/4 ogólnego zatrudnienia, a udział tego sektora w obrotach zagranicznych wynosi blisko 40%. Procesami prywatyzacji objęto blisko 8 tys. przedsiębiorstw państwowych z czego blisko l 700 przedsiębiorstw przekształciło się w jednoosobowe spółki Skarbu Państwa, ponad 2 tys. poddano prywatyzacji bezpośredniej, l 800 poddano likwidacji, a l 700 PGR-ów włączono do zasobów AWR SP[16].
Stopa redystrybucji budżetowej PKB systematycznie maleje od 12 lat z blisko 50% w 1993 roku do ok. 35% w 2004 roku i jest ona wyraźnie mniejsza od ukształtowanej w większości krajów UE (około 47%). Równolegle rośnie deficyt budżetowy z poziomu 3,3 mld zł w 1991 roku do ponad 38 mld zł w 2005 roku. Wzrost deficytu budżetowego w Polsce do poziomu 5,4% PKB przekracza wyraźnie tendencje średniej UE (około 1,5% do 2% w 2004 roku)[17].
Spłata rat kapitałowych, odsetek długu zagranicznego w latach 2002 -2006 wyniesie około 44 mld USD, najwyższe płatności nastąpią w 2006 roku -około 11 mld USD.
W latach 2002 – 2006 NBP chce nadal realizować politykę pieniężną podporządkowaną wyłącznie celowi inflacyjnemu, utrzymać płynny kurs walutowy i osiągnąć przedterminowo kryteria z Maastricht tylko po to, żeby wcześniej tzn. 2008- 2009 wejść do systemu euro, na którym znowu stracą emeryci, renciści i ludzi najbiedniejsi.
Roczne dochody budżetu państwa na poziomie 145 do 190 mld zł w latach 2002 – 2005 są absolutnie niewystarczające, zaś dochody z wpłat zysku NBP na poziomie 1,2 mld zł są rażąco zaniżone. Również niezbyt
wysokie są wydatki budżetu państwa, w roku 2004 na poziomie 195 mld zł. Systematycznie rosną wydatki prawnie zdeterminowane, aż do poziomu 131 mld zł.
Minimalna suma roczna odpływu dochodów z kapitału, utraconych zysków oraz rent może wynosić w przypadku Polski około 16 mld USD czyli około 65 mld zł, w ostatnich 12 latach. Bezkonkurencyjne w tej dziedzinie są niewątpliwie działające w Polsce banki zagraniczne, które dzięki działaniom Rady Polityki Pieniężnej i władz NBP, super drogiego kredytu oraz niezwykle dochodowych papierów skarbowych osiągają w Polsce zyski niespotykane gdzie indziej. Przechwytują prawie całość zysków wytworzonych w sektorach polskiej produkcji i usług szacowane na około 5 mld USD rocznie[18].
Banki z udziałem kapitału zagranicznego transferują zyski i środki finansowe zagranicę przy pomocy wielu specjalizowanych i sprawdzonych metod np. przez korzystanie z usług finansowych, giełdowych, doradczych zagranicą, poprzez wykazywanie fikcyjnych strat na operacjach i lokatach zagranicznych, wzajemnych powiązaniach z Otwartymi Funduszami Emerytalnymi, czy niechęcią do kredytowania polskich przedsiębiorstw produkcyjnych (patrz: handel, hutnictwo, stocznie) nie będących własnością kapitału zagranicznego. Banki działające w Polsce stosują najwyższe marże odsetkowe w Europie, w Szwajcarii wynoszą one 0,7% , w Anglii 2,5%, we Francji 1,09%, a w Polsce aż 4,41%.
Suma bilansowa sektora bankowego na koniec 2001 roku wyniosła około 500 mld zł, a zysk netto blisko 8 mld zł (czyli 2 mld euro) w 2004 roku. To oczywiście tylko oficjalnie deklarowany zysk. I to właśnie zagraniczne banki najbardziej obok inwestorów zagranicznych i NBP drenują polski bilans płatniczy i dochody podatkowe tak bardzo potrzebne budżetowi państwa, poprzez wypłatę dywidendy do central zagranicznych.
Banki są praktycznie w blisko 85% własnością kapitału zagranicznego. Według najskromniejszych wyliczeń wartość naszego sektora bankowego przed prywatyzacją szacowano na 340 mld zł aktywów i blisko 30 mld zł funduszy (łącznie co najmniej 400 mld zł czyli od 60 – 80 mld USD). Więc cena jednego procenta naszego sektora bankowego powinna wynosić l mld zł. Za blisko 85% sprzedanego już sektora bankowego winniśmy otrzymać 85 mld zł, czyli co najmniej 20 mld euro, dostaliśmy zaledwie kilka mld euro – 7 mld USD. To przykład najgorszego interesu w dziejach nowożytnej Europy. Średnio za każdy bank dostawaliśmy od 200 mln USD do 1,5 mld USD i to najczęściej na raty po poprzednim oddłużeniu. Towarzyszyły temu liczne skandale i afery (Bank Śląski, PZU SA, ŁBR, WBC). Odpowiedzialni za nie ludzie nadal pełnią wysokie funkcje w instytucjach finansowych w Polsce. Pozostały jedynie część PKO BP, BGK, BOŚ, na które nadal są zakusy.
Gdyby kolejni Premierzy i Ministrowie prywatyzacji zachowali chociażby minimum przyzwoitości i zdrowego rozsądku Polska mogłaby nie tylko nie mieć kłopotów z dziurą budżetową ale wystarczająco zmniejszyć swoje zadłużenie, oraz wejść kapitałowo na obce rynki, głównie wschodnie i środkowoeuropejskie.
Dzisiaj nasza sytuacja wygląda dramatycznie właśnie dzięki wyprzedaży majątku narodowego. Gierkowskie długi Polski w 1980 roku wynosiły 22 mld USD, w 1990 roku wynosiły już 48,5 mld USD i to pomimo redukcji ze strony wierzycieli. Zewnętrzne zadłużenie państwa na koniec roku 2002 wynosiło blisko 80 mld USD, a w 2004 roku – 100 mld euro, w 2005 roku – już ponad 120 mld euro[19]. Zadłużenie zagraniczne polskich przedsiębiorstw (głównie z udziałem kapitału zagranicznego) – ale bez banków – wynosi około 50 mld USD. Natomiast średnio roczne zagraniczne pożyczki działających w Polsce banków w ostatnich kilku latach szacuje się na poziomie około 2 mld euro. Z racji drakońsko wysokich stóp procentowych w Polsce można szacować, że aż 20-25% kredytów udzielanych przez polskie – tylko z nazwy – banki polskim firmom to kredyty dewizowe a zaledwie 10% to kredyty złotówkowe, choć ostatnio sytuacja się nieco zmienia.
W roku 2005 dług publiczny wzrósł do ponad 468 mld zł czyli blisko 125 mld euro[20] a w roku 2005 będzie jeszcze większy o około 15 %. To już realne zagrożenie niewypłacalnością. 140 mld zł wynoszą zatory płatnicze, szpitale mają 8 mld zł długu, kopalnie ok. 20 mld zł długu, samorządy lokalne 15 mld zł, itd. W 2004 roku dług publiczny wynosił 100 mld euro.
Prywatyzacja banków w Polsce budzi poważne zastrzeżenia zarówno co do jej zgodności z prawem, jak i co do skutków ekonomicznych. W ocenie autorów w doświadczeniu 16 lat prywatyzacji banków w wielu wypadkach mamy do czynienia z podstawowymi naruszeniami prawa i procedur przez prawo określonych, zasad ekonomicznych i opłacalności, zdrowego rozsądku a tym bardziej polskiej racji stanu w gospodarce a nawet ewidentnymi aferami gospodarczymi.
Praktycznie 85% tego sektora zostało sprywatyzowane i jest w rękach kapitału zagranicznego. Pozostało: część PKO BP, Bank Gospodarstwa Krajowego i część Banku Gospodarki Żywnościowej.
Ostatnim prawdziwym skandalem była częściowa prywatyzacja PKO BP, bo obywatele polscy, którzy chcieli kupić akcje tego banku za kwotę kilkunastu mld zł (15 mld zł) nie otrzymali tej szansy. Transakcję uniemożliwiono drobnym akcjonariuszom, którym udostępniono bardzo niewielki pakiet.
Redukcje były olbrzymie, większość akcji PKO BP przeznaczonych do prywatyzacji została zakupiona znowu przez kapitał zagraniczny. Wszystkie zakupione w Polsce przez ten kapitał banki, czyli blisko 85% całego sektora bankowego w kraju kosztowały nabywców ok. 7 mld dolarów. Według obecnego kursu dolara mniej więcej 23-25 mld zł. Tymczasem wartość aktywów tylko dwóch sprywatyzowanych banków, Pekao SA i banku BPH, szacuje się dziś na 115 mld zł. Tym bardziej, że kwoty wyłożone przez kapitał zagraniczny bardzo szybko się zwróciły inwestorom: po prywatyzacji, już wycofali oni w postaci dywidend około 3 mld USD. Czyli można powiedzieć, że w ciągu 2-3 lat sama dywidenda pokryje koszt nabycia niemal całego polskiego sektora bankowego. Zagraniczne banki komercyjne w Polsce są wyjątkowym beneficjantem. W ubiegłym roku zysk tych banków wzrósł o 290% w stosunku do 2003 roku, zarobiły ponad 7 mld zł. na czysto.
Ten rok zapowiada się jaszcze lepiej – zysk netto będzie na poziomie 10 mld zł. Transfer kapitału jest dziś prosty – zyski i dywidendę odprowadza się drogą elektroniczną.
Niektóre banki pomniejszają swoje kapitały, swoje aktywa zwiększając wysokość dywidendy dla swoich akcjonariuszy. Ta praktyka jest coraz powszechniejsza.
Skąd biorą się tak kolosalne zyski?
Po pierwsze – z jednych z najwyższych w Europie marż, opłat i wszelkiego rodzaju opłat od czynności bankowych. Znamy to – każdy kontakt z bankiem kosztuje, począwszy od prowadzenia popularnego, a nieodzownego ROR, dostarczenia wykazu transakcji, wydania karty a nawet wypłaty własnych pieniędzy.
Po drugie – z bardzo wysokich odsetek kredytowych. Kredyt konsumpcyjny w Polsce to jest nadal 12-15%, a bywa, że i 20%. Kredyty na kartach debetowych – nawet powyżej 30% – w Polsce stopy lombardowa i redyskontowa są ustalane przez Rade Polityki Pieniężnej na czele z Prezesem NBP nadal na poziomie dwukrotnie wyższym, niż wszędzie w Europie[21].
Po trzecie – te banki wysysają pieniądze z budżetu państwa pod postacią obrotu obligacjami i papierami wartościowymi Skarbu. Państwa. Głównym nabywcą obligacji skarbu państwa wobec bardzo opłacalnej stopy oprocentowania są banki komercyjne. One, dzięki takiej, świadomej przecież polityce kolejnych ministrów finansów i prezesów NBP, osiągają kolosalne zyski, państwo – zadłuża się coraz bardziej, aby te papiery wykupić po 2 czy 15 latach.
Skala zadłużenia wynosi już ok. 468 mld zł. W 2006 roku do wykupienia terminowych papierów skarbowych trzeba będzie wysupłać 76 mld zł. To znaczy – wyemitować nowe obligacje przy jeszcze wyższym oprocentowaniu. W ten sposób rośnie pętla zadłużenia państwa, a istniejący mechanizm stymuluje do inwestowania w Polsce głównie w spekulację, nie w produkcję czy infrastrukturę. Mimo bardzo taniej siły roboczej, czy niskich kosztów ekologicznych.
Niemal całą prywatyzację sektora bankowego można uznać za kosztowną i wielce niekorzystną dla państwa polskiego
Zaciążyła tu – jak się wydaje – nieudolność kierownictwa nadzoru i pobłażliwość odpowiedzialnych instytucji państwowych, w tym Prezesa NBP. Zwłaszcza Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Bankowego, prezesów tych instytucji: Leszka Balcerowicza, Hanny Gronkiewicz-Waltz, Wojciecha Kwaśniaka.
Są udokumentowane zarzuty wobec prywatyzacji Banku Śląskiego, Banku Zachodniego, Banku Łódzkiego, jest afera BIG Banku przy prywatyzacji PZU SA, Wschodniego Banku Cukrownictwa.
Każda z tych spraw zasługuje na odrębne omówienie, a generalnie trzeba stwierdzić, że kryminogennych, czy zupełnie patologicznych prywatyzacji banków było bardzo wiele. Choćby prywatyzacja na rzecz holenderskiego banku ING dobrego Banku Śląskiego na przełomie lat 1994-95. Wybrani ludzi z kręgu elit mogli nabyć akcje Banku Śląskiego, które nazajutrz miały 1300-to- krotne przebicie, w ciągu jednej nocy te osoby stały się miliarderami. Lista tych osób jest tajna. Prokuratura postawiła w końcu poważne zarzuty karne głównym prywatyzatorom Banku Śląskiego: Stefanowi Kawalcowi, późniejszemu prywatyzatorowi Banku Handlowego, Sławomirowi Sikorze, obecnemu prezesowi dawnego BH, dziś Prezesowi CitiBanku, Henrykowi Chmielakowi, ówczesnemu wiceministrowi finansów. Wnioski prokuratorskie przekazano do sądu, ale nie wiadomo, co się z nimi dzieje. Wszyscy związani z ta aferą nadal sprawują wysokie funkcja zaufania publicznego, przede wszystkim w instytucjach finansowych.
Afera Banku Handlowego, mieści się w ciągu afer rozpoczynającym się od afery FOZZ, a kończącym się na skandalu prywatyzacyjnym PZU z BIG BG w roli głównej.
Prywatyzacja Banku Handlowego była aferą w najgorszym tego słowa znaczeniu. Pięć lat temu, w 2001 roku, sprzedano wielki bank, o doskonałej renomie, z wieloletnią tradycją i wielkimi aktywami, za kwotę niższą niż te aktywa. Sprzedano w taki sposób, że ten bank w ogóle zniknął z polskiego rynku, choć miał trwać.
Afery związane z Bankiem Handlowym zaczęły się wiele lat temu. Po raz pierwszy zaczęto o tym mówić po ujawnieniu afery FOZZ.
Bank Handlowy wypłaca wyższą dywidendę niż ma zysk. W ubiegłym roku osiągnął zysk netto 420 mln zł, o ponad 40% więcej niż w 2004 roku i najwięcej w ostatnich4 latach. Dywidendę podniósł znacznie więcej – z 1,85 zł za akcję do 3 zł. Bank Handlowy, nazywający się obecnie CitiBank, uważa widocznie, że ma za duże kapitały, więc chce te kapitały zmniejszyć. Nadmiernie skorzystają akcjonariusze, straci statutowa działalność CitiBanku np.: jego kredytodawcy. To jest przykład drenowania sektora bankowego w Polsce przez kapitał zagraniczny. Tak się dzieje często – w Pekao SA i w innych sprywatyzowanych bankach również.
Dziwi, że przy tak dużej liczbie banków nie działa zupełnie mechanizm konkurencji Tak jakby rynek bankowy w Polsce był zmonopolizowany.
W praktyce biznesu istnieje nie tylko monopol, kiedy rynek opanowuje najsilniejszy partner. Istnieje również coś takiego jak zmowa monopolistów, czy podmiotów dominujących. To oczywiście trudno jest udowodnić, ale w sektorze bankowym w Polsce jest coś na rzeczy. Z tym, że jest to zagrożenie nie tylko dla polskiego interesu narodowego, to jest także eliminacja podstawowego mechanizmu wolnego rynku, czyli konkurencji. Dlatego problemy te zasługują na najwyższą uwagę, na przywrócenie dużej części sektora bankowego polskiemu właścicielowi, oczywiście przez wykupienie. Jest to kosztowne, ale się opłaci! W każdym razie na pewno należy zatrzymać dalszy proces monopolizacji i konsolidacji na polskim rynku bankowym, jakim m.in. miałaby być fuzja Pekao SA z BPH.
II. Sytuacja polskich banków komercyjnych w Polsce. Złoty interes banków w Polsce.
Komercyjne banki działające w Polsce mają nadmiar środków finansowych – nadpłynność, zeszłoroczny boom kredytowy i rekord zysków z 2004 roku zostanie w 2005 roku zdecydowanie pobity i może przekroczyć ponad 10 mld zł.
Jak wynika z danych Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego w ciągu tylko 9 miesięcy 2005 roku banki komercyjne w Polsce zarobiły łącznie 7 mld zł, czyli tyle ile w całym 2004 roku (7,14 mld zł) a więc o 23% więcej niż w porównywalnym okresie 2004 roku, który był wyjątkowo udany dla sektora bankowego.
W 2004 roku zysk netto sektora bankowego wyniósł 290%[22] w stosunku do roku 2003, w roku 2005 zysk ten wyniesie ok. 10 mld zł.
Aktywa banków w 2005 roku wzrosły o blisko 10% – do kwoty blisko 600 mld zł – w porównaniu z rokiem 2004.
Wśród największych inwestycji bankowych zwraca uwagę m.in. gwałtowny skok sumy bilansowej BPH.
Niewątpliwie najważniejszym powodem zwiększenia się aktywów sektora był wzrost kredytów, wyniósł blisko 11%. Rosły bardzo dynamicznie głównie kredyty hipoteczne, w tym kredyty walutowe.
Większa liczba i wartość kredytów spowodowały, że banki osiągnęły większe przychody z odsetek, znacznie zmniejszyła się ilość tzw. „złych kredytów”. Należności zagrożone stanowiły pod koniec 2005 roku blisko 12% portfela banków wobec blisko 15% w 2004 roku.
Koszty rezerw bankowych, niektóre banki wykazały pod koniec 2005 roku nawet nadwyżkę rezerw rozwiązywanych nad nowoutworzonymi.
Wygląda więc na to, że zysk banków w 2005 roku wzrośnie w stosunku do 2004 roku aż o 35%, a zysk netto o prawie 30-35%.
Najwięcej zarobiły w 2005 roku PKO BP i BPH, PEKAO SA, na które łącznie przypada ponad 40% całego zysku sektora bankowego. Poniższa tabela doskonale obrazuje skalę zysków osiągniętych przez sprywatyzowane przez kolejne rządowe ekipy banki.
Polska to dziś prawdziwe Eldorado dla zagranicznych banków komercyjnych.
Rosnące dochody z opłat i prowizji wyraźnie widać w wynikach finansowych banków. W pierwszym kwartale 2005 roku łączny wynik z opłat i prowizji sześciu największych giełdowych banków, wyniósł 1,2 mld zł. W trzecim kwartale 2005 roku było to 1,35 mld zł – o ponad 11% więcej W tym samym czasie wynik z odsetek, czyli uzyskany z działalności kredytowej, wzrósł tylko o 6%, do 2,6 mld zł.
Dynamika przychodów z prowizji od początku 2005 roku wzrosły o 11,6%, podczas gdy przychody z odsetek spadły w tym czasie o około 1,4%.
Nic dziwnego, że UNICREDITO ITALIANO poprzez Pekao SA ma ogromną chrapkę na BPH, skoro zysk grupy BPH przekroczył w 2004 roku 1 mld zł, skonsolidowany zysk netto wyniósł 788 mln zł i był o 144% wyższy niż w 2003 roku. Podobny 1 mld zysk bank uzyska [prawdopodobnie w 2005 roku. Suma bilansowa banku wyniosła pod koniec 2004 roku 53,8 mld zł.
Bardzo szybko rośnie w Polsce popyt na szybkie kredyty, które są ostatnio jednym z najważniejszych źródeł dochodów banków. Średnie oprocentowanie takich pożyczek nadal utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie i wynosi 15% rocznie i to bez opłat i prowizji. To aż ponad 3 razy więcej niż wynoszą stopy procentowe NBP, kredyty hipoteczne są średnio oprocentowane na poziomie 6-8% a kredyty samochodowe, których liczba maleje, na poziomie 9-10% przy inflacji na poziomie 1,5-2%[23].
Sam tylko Pekao SA udzielił takich właśnie szybkich kredytów na kwotę ok. 1,5 mld zł, to aż 4 razy więcej niż w 2004 roku, bank Pekao SA zwiększył portfel hipoteczny aż o 50% a BPH o blisko 40%. W banku BPH wartość udzielanych kredytów pod hipotekę znacznie przekroczyła 10 mld zł.
Bankowcy niewątpliwie słusznie uważają, iż kredytowe i dochodowe prosperity jeszcze jakiś czas w Polsce potrwa.
III. Bankowa superfuzja
Włoski UNICREDITO zapłaci akcjonariuszom niemieckiego HVB blisko 20 mld euro we własnych akcjach. To prawdziwy rekord w historii europejskiej bankowości. Poprzednie wielkie przejęcie w sektorze bankowym angielskiego ABBEY przez hiszpański BANCO SANTANDER zamknęło się kwotą zaledwie 12 mld euro.
UNICREDITO przejmuje również od HVB akcje austriackiego banku BACA, oraz zamierza odkupić właśnie kontrolny pakiet polskiego BPH.
Połączony bankowy moloch z aktywami 700 mld euro byłby siódmym największym bankiem w Europie, pierwszym w Europie Środkowej.
UNICREDITO posiada już poza Polską banki w Chorwacji, Bułgarii, Turcji, Austrii ubiega się również o bank w Czechach.
Władze połączonych UNICREDITO ITALIANO i HVB zakładają gigantyczne zwolnienia pracowników w Niemczech i Europie Wschodniej, w tym również w Polsce, taką analizę przygotował m.in. Merrill Lynch.
Według analityków UBS. Połączenie banków Pekao SA z BPH da 500-600 mln euro oszczędności tej grupie bankowej.
Według zaś renomowanego CSFB w wyniku połączenia Pekao SA i BPH pracę w Polsce może stracić ok. 6 tys. osób. Trzeba będzie również zamknąć 250 dublujących się placówek, czyli co piątą z nich.
Koszty całej operacji połączenia obu banków są szacowane na blisko 1 mld euro.
Po takiej fuzji udział w rynku pięciu największych banków wynosiłby w Polsce 54%, wobec 49% obecnie. Nadal więc mieścilibyśmy się poniżej europejskiej średniej. Do najbardziej skoncentrowanych rynków należą m.in. Holandia, Belgia i Finlandia, gdzie udział 5 największych banków w rynku przekracza 80%. Znacznie mniejszy jest udział czołowej piątki we Francji (47%), Hiszpanii (44%), czy Wielkiej Brytanii (33%). Najmniej w całej UE są skoncentrowane rynki włoski (27% udział banków) i niemiecki (22%), a więc w krajach, z których pochodzą UNICREDITO i HVB.
IV. Argumenty przeciw fuzji Pekao SA i banku BH
- Zapisy w umowie prywatyzacyjnej (Włosi zobowiązali się, że Pekao SA nie będzie przejmował konkurentów);
- Zbyt duży potencjał połączonych banków – ich udział w rynku przekroczy 20%;
- Zbyt wysoki udział w płynności sektora bankowego;
- Zbyt duży wpływ na rynek papierów skarbowych – oba banki miałyby ponad 10% udziałów;
- Niekorzystny i znaczący wpływ na kształtowanie rynkowych stóp procentowych;
- Zwiększenie dystansu pomiędzy dużymi i małymi bankami;
- Znaczące ograniczenie konkurencji na rynku usług bankowych;
- Duża redukcja zatrudnienia;
- Uzależnienie ważnych sektorów gospodarczych, w tym energetyki od jednego dominującego kredytodawcy, w tym przejęcie kontroli nad blisko 20 tys. klientów korporacyjnych;
- Niekompatybilność i konkurencyjność systemów informatycznych Pekao SA i BPH;
- Monopolizacja rynku w zakresie Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych w wyniku połączenia Pioneer PEKAO TFI z BPH TFI (40% rynku);
- Poważne osłabienie roli i znaczenia lidera rynku bankowego PKO BP;
- Poważne uzależnienie budżetu państwa w zakresie potrzeb pożyczkowych.
V. Konsekwencje fuzji dla Polski
Poprzez połączenie Pekao SA i BPH w Polsce powstanie klasyczna sytuacja oligopolistyczna z 2 bankami mającymi w każdej kategorii ponad 50% rynku co jest niespotykane dla krajów „starej” unii.
Podobna sytuacja ma miejsce w Czechach, gdzie 3 główne banki praktycznie zaprzestały konkurencji, a ceny usług bankowych należą
do najwyższych w Europie. Obecnie rząd próbuje wymusić konkurencyjność poprzez działania administracyjne.
Powstały po połączeniu Pekao SA i BPH bank będzie właścicielem ok. 25% wszystkich depozytów sektora bankowego w Polsce, czyli ok. 90 mld zł.
UCI może nie być zainteresowane w inwestowaniu w Polsce z uwagi na negatywny wpływ wzrostu aktywów na współczynnik wypłacalności należy założyć ze wszystkie wolne środki będą transferowane zagranice – rocznie ok. 2-3 mld euro (1 mld dywidenda + 1-2 mld przyrost depozytów/ funduszy inwestycyjnych). Prawdopodobnie promowana będzie sprzedaż funduszy Pionier głównie inwestujących w aktywa zagraniczne. Dzięki temu depozyty zostaną wyprowadzone poza zakres nadzoru bankowego i całkowicie legalnie będą inwestowane w zagraniczne aktywa.
Nie można wykluczyć, że w sytuacji konfliktu interesów z władzami polskimi UCI może np. wstrzymać się na jakiś czas z zakupem bonów i obligacji polskiego rządu, szantażując tym samym suwerenny polski rząd.
Zakładana redukcja na poziomie 6,5-8 tys. pracowników przełoży się na wzrost bezrobocia w przedsiębiorstwach będących dostawcami dla obecnych dwóch banków. Przy założeniu że l redukowany wewnętrznie etat przekłada się na 1,5 etatu zewnętrznego przyjąć należy że na skutek połączenia banków BPH i Pekao SA bezrobocie wzrośnie o ok. 15-20 tys. osób. Wraz z rodzinami będzie to ok. 60-80 tys. osób. Przy założeniu, że w 50% rodzin jeden z pracujących jest jedynym żywicielem lub też zarabia istotnie więcej niż drugi z małżonków praktycznie bez środków do życia pozostanie ok. 30-40 tys. osób, których utrzymanie przejdzie na budżet państwa.
Zaostrzenie polityki kredytowej i wstrzymanie się przez Bank mający 25% rynku z finansowaniem inwestycji wpłynie na spowolnienie wzrostu gospodarczego. Przy obecnym tempie wzrostu dojście Polski do średniej unijnej będzie trwało ok. 50 lat.
Przejęcie BPH przez UNICREDITO nie spowoduje żadnego transferu know-how ani poprawy ratingu finansowego.
Bank powstały z połączenia Pekao SA i BPH będzie właścicielem hipotek dla ponad 30% kredytów mieszkaniowych udzielonych przez sektor bankowy w Polsce. Nie wiadomo, jakie podejście restrukturyzacyjne będzie prezentował UNICREDITO w przypadku pogorszenia sytuacji gospodarczej Polski i zaprzestania spłaty kredytów przez klientów wynikającego z kryzysu ekonomicznego.
Bank Centralny Włoch i włoskie instytucje finansowy całkowicie blokują wejście do sektora finansowego zagranicznych instytucji finansowych w celu poprawy sytuacji rynkowej, podobnie dzieje się w wielu innych krajach.
Głównymi akcjonariuszami UCI posiadającymi w sumie 25% akcji są 3 fundacje typu non-profit. Nie wiadomo, kto jest ich właścicielem, jakie są ich cele strategiczne i zamiary. Nie wiadomo również skąd wzięły środki na zakup ponad 1600 mln akcji UCI o bieżącej wartości ponad 7,3 mld euro.
Współczynnik wypłacalności UCI kształtuje się na poziomie 6,7% przy minimalnym wymaganym w krajach „starej” unii 6% (w Polsce min. 8%, BPH -14%, PEKAO SA – 18%). Oznacza to, że UCI nie ma żadnych wolnych środków na jakąkolwiek akwizycje.
Jedyna możliwość przejęcia HVB istnieje tylko poprzez wymianę akcji („papier za papier”). UCI musi pozyskać środki na rynku na ewentualną konieczność zapłaty w gotówce za akcje BPH. Ponieważ UCI zgodnie z prawem Polskim nie może nabyć akcji za środki obciążone (np. pochodzące z kredytu lub pożyczki) obligacje zamienne na akcje zostaną wyemitowane przez BACA (do 4 mld euro), a następnie BACA odkupi za gotówkę akcje Pekao SA i innych banków w Europie środkowo-wschodniej, w ten sposób UCI wykaże wolną gotówkę własną na akwizycje BPH, co można traktować jako formę obejścia polskiego prawa.
Po przejęciu HVB przez UNICREDITO współczynnik wypłacalności nowej Grupy spadnie do ok. 5% będzie więc poniżej wymaganego minimum. Dlatego głównym celem krótkoterminowym będzie pozbycie się części aktywów (prawdopodobnie głównie w Niemczech) oraz natychmiastowe zwiększenie zysku poprzez maksymalną synergię, którą można szybko osiągnąć tylko poprzez obcinanie kosztów – głównie w krajach Europy Środkowo-Wschodniej (czyli m.in. w Polsce), gdyż w krótkim terminie jest to niemożliwe w Niemczech i Austrii z uwagi na opór związków zawodowych i prawdopodobne podpisanie pakietów socjalnych.
Z uwagi na krótkoterminowe cele, którymi kierować się będzie UNICREDITO spodziewane są następujące konsekwencje dla fuzji pomiędzy BPH i Pekao SA:
· Maksymalizacja synergii kosztowych poprzez zwiększenie kwoty synergii dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej ponad opublikowane 165 mln euro do prawdopodobnie ok. 180-190 mln euro (ok. 80% Polska), co oznacza redukcje zatrudnienia ok. 5-6 tys. pracowników;
· W dalszym etapie alokacja na kraje Europy Środkowo-Wschodniej części synergii z pionu Global Banking Services (opublikowane synergie 310 mln euro, głównie IT) i wyegzekwowanie ich poprzez przeniesienie przetwarzania systemu IT do Włoch (Pekao SA już wystąpiła do NBP o wydanie zgody na prowadzenie ksiąg rachunkowych za granicą) i przeniesienie przetwarzania operacji do Rumunii, gdzie powstaje specjalistyczne centrum UCI. Oznacza to dodatkową redukcję zatrudnienia o ok. 1,5-2 tys. pracowników;
· Wykorzystanie udziałów w rynku do maksymalnego podniesienia cen dla klientów, czyli dalszego „wyciskania klientów” vide obecna polityka Pekao SA i BPH;
· Maksymalizacja zysku nowego banku w Polsce do ponad l mld euro
rocznie przy założeniu natychmiastowego maksymalnego transferu (co najmniej 90%) za granice w postaci dywidendy;
· Zatrzymanie przyrostu kredytów z uwagi na niski współczynnik
wypłacalności poprzez zaostrzenie polityki kredytowej. Ponieważ rynki Włoch, Niemiec Austrii praktycznie nie rosną zahamowanie przyrostu kredytów będzie dotyczyć głównie Europy Środkowo-Wschodniej a szczególnie Polski stanowiącej ok. 50% całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej w grupie UNICREDITO
Gigant, który powstałby z połączenia Pekao SA i BPH wynikający z fuzji UNICREDITO ITALIANO i HVB miałby niewątpliwie ogromny i bardzo niekorzystny wpływ zarówno na poziom stóp procentowych, utrzymanie, a nawet wzrost cen usług bankowych, oraz na znaczące ograniczenie konkurencji bankowej na polskim rynku.
Konsekwencją takiej fuzji muszą być zwolnienia pracowników w obu bankach a pośrednio również w całym sektorze bankowym w Polsce, wyraźne ograniczenie konkurencji, która już dziś stoi pod znakiem zapytania na polskim rynku bankowym zdominowanym przez kapitał zagraniczny.
Nowy moloch bankowy zdetronizowałby z pewnością dotychczasowego lidera, kontrolowany przez Skarb Państwa PKO BP.
Fuzja drugiego i trzeciego na rynku banku doprowadziłaby do powstania giganta posiadającego ponad 20% aktywów na rodzimym rynku i jednocześnie największej tego typu instytucji w regionie.
Umowa prywatyzacyjna, jaką 6 lat temu UNICREDITO ITALIANO podpisało ze Skarbem Państwa podczas prywatyzacji Pekao SA w art.3 §9 stwierdza wyraźnie, że Włoski inwestor zobowiązuje się w nim do niekupowania konkurencyjnego banku w Polsce.
Właśnie ta klauzula staje się w rękach Komisji Nadzoru Bankowego i Skarbu Państwa skutecznym orężem przeciwko połączeniu obu banków w Polsce (Pekao SA i BPH) i to pomimo, że jest efektem międzynarodowej fuzji, czyli przejęcia niemieckiego HVB przez włoski UNICREDITO.
A oto jak brzmi ów artykuł: „Kupujący niniejszym zobowiązuje się, że tak długo, jak długo posiadać będzie przynajmniej 10% kapitału akcyjnego Banku, nie będzie ani pośrednio, ani bezpośrednio zaangażowany w Polsce w jakąkolwiek działalność gospodarczą, która byłaby konkurencyjna pod jakimkolwiek względem w stosunku do jakiejkolwiek działalności gospodarczej prowadzonej przez Bank (lub takiej działalności gospodarczej, którą Bank planuje prowadzić w przyszłości i która została określona w Załączniku nr 9 do niniejszej Umowy) (łącznie „Działalność Konkurencyjna”), oraz nie będzie angażował się, pośrednio lub bezpośrednio, w Działalność Konkurencyjną w krajach, w których Bank ma prawo pierwszeństwa zgodnie z art. 4 §4 pkt.1 w przypadku, jeśli Bank wykona takie prawo. W szczególności taki kupujący:
1) nie otworzy żadnego oddziału ani nie dokona żadnej inwestycji kapitałowej w żadnej spółce w Polsce prowadzącej Działalność Konkurencyjną;
2) nie otworzy przedstawicielstwa w Polsce.”
Pekso SA, kupując w czerwcu 2002 roku 19% Wschodniego Banku Cukrownictwa również złamano ten zapis.
Ale sama umowa i jej zapisy to nie jedyne argumenty przeciw połączeniu Pekao SA i BPH.
Konsolidacja Pekao SA spowoduje cały szereg bardzo niekorzystnych zjawisk. Takich jak monopolizacja rynku bankowego, niekorzystny zbyt dominujący wpływ na płynność sektora bankowego, jak również na poziom rynkowych stóp procentowych i tak już bardzo wysokich w Polsce.
Taka konsolidacja musi także bardzo niekorzystnie wpłynąć na zmniejszenie się konkurencyjności w polskim sektorze bankowym, która już dziś budzi poważne obawy specjalistów i to zarówno w sektorze detalicznym, jaki i korporacyjnym.
Branże uważane za strategiczne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa (przemysł wydobywczy, petrochemiczny, przesyłowy, ubezpieczenia, itp.) mogą obawiać się dyktatu tego nowego podmiotu, gdyż zarówno Pekao SA jak i BPH mają bardzo wysoki udział w kredytowaniu tych sektorów.
Konsekwencja takiego połączenia byłaby wręcz zabójcza dla tzw. Małych i Średnich przedsiębiorstw w Polsce.
Fuzja Pekao SA i BPH może również doprowadzić do naruszenia i tak już kruchej równowagi w zakresie konkurencji na rynku usług dla firm i klientów indywidualnych, poprzez dalsze windowanie cen i opłat za usługi bankowe i tak już jednych z najwyższych w Europie.
Już dziś, przed połączeniem, dominacja tych dwóch banków jest szczególnie widoczna na polskim rynku kredytów konsorcjalnych.
Tylko w I półroczu 2005 roku banki komercyjne udzieliły w ramach konsorcjów kredytów polskim firmom na sumę ponad 3 mld zł, cały rok zamknie się prawdopodobnie kwotą ok. 56 mld zł.
Największe zaangażowanie z tytułu udziału w kredytach konsorcjalnych miały właśnie banki BPH i Pekao SA Oba były najaktywniejsze na rynku, każdy uczestniczył przy organizowaniu 4 kredytów (I połowa 2005 roku) na kwotę ponad 1 mld zł.
Włosi są obecnie właścicielami ponad 70% akcji BPH, ale nie mogą wykonywać z nich prawa głosu na zgromadzeniu akcjonariuszy, a bez tego prawa UNICREDITO nie będzie mogło przegłosować połączenia BPH z Pekao SA
KNB może odmówić Włochom prawa głosu, gdyby uznała, że nie są oni w stanie stabilnie zarządzać bankiem, KNB może też powołać się na przepis dotyczący skutecznego nadzoru nad bankiem.
Wydaje się, że z obu przypadkami mamy właśnie do czynienia w Polsce.
Pozostaje jeszcze kwestia pieniędzy przeznaczonych na nabycie akcji polskiego banku. Nie mogą one pochodzić z pożyczki, kredytu, lub źródeł nieudokumentowanych. Po jak najgorszych doświadczeniach wynikających ze zbyt liberalnego nadzorowania przez NBP, KNB, MF źródeł pochodzenia środków na nabycie prywatyzowanych w Polsce przedsiębiorstw, zwłaszcza w sektorze finansów – mówi o tym raport komisji śledczej do zbadania nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU SA Należy wykazać szczególną czujność w tym zakresie.
W umowie prywatyzacyjnej Pekao SA jest zapis, że UNICREDITO w żaden pośredni lub bezpośredni sposób nie przejmie kontroli nad innym bankiem w Polsce, Komisja Nadzoru Bankowego może go wykorzystać, by odmówić Włochom prawa głosu na zgromadzeniu akcjonariuszy banku BPH. Może powołać się na zapis dotyczący ostrożnego i stabilnego zarządzania bankiem. Przejęcie kontroli i w konsekwencji wykonanie prawa głosu z akcji BPH może być bowiem przedmiotem sporu Włochów ze Skarbem Państwa, na podstawie tejże umowy. A taki konflikt może negatywnie wpłynąć na stabilne zarządzanie bankiem.
Brak takiej zgody ze strony polskiej KNB na fuzję Pekao SA z BPH nie byłoby niczym wyjątkowym, gdyż podobny precedens miał już miejsce w Wielkiej Brytanii przy połączeniu LLOYDS TSB z ABBY NATIONAL.
Pomimo, iż Komisja Europejska zgodziła się w 2005 roku na fuzję UNICREDITO ITALIANO z HVB, i że z tego mariażu ma powstać europejski gigant zatrudniający 126 tys. osób w tym 24 tys. osób w samej Polsce, to decyzje KE w zakresie fuzji nie mają decydującego wpływu na postępowanie i decyzje polskiej Komisji Nadzoru Bankowego, wbrew temu co pisze prasa polska.
Każde opóźnienie tej fuzji skutkuje wzrostem cen akcji polskiego BPH należącego do niemieckiego HVB, a po zmianie przepisów giełdowych w Polsce Włosi muszą zapłacić za akcje BPH aż o 20-30% więcej niż pierwotnie zakładali, co oznacza co najmniej kilkadziesiąt mln euro więcej niż na starcie.
To, że Włosi nie mają prawa głosu w BPH, mogą w każdej chwili wykorzystać akcjonariusze mniejszościowi przegłosowując na walnym zgromadzeniu korzystne dla siebie uchwały, olbrzymią rolę mógłby tu nawet odegrać Skarb Państwa i tanio odzyskać wpływy w BPH.
Pomimo, że zgodnie z art. 21 unijnego rozporządzenia o kontroli koncentracji to właśnie Komisja Europejska ma wyłączne prawo do oceny wpływu fuzji na sytuację rynkową, zwłaszcza gdy transakcja ma charakter europejski, to władze bankowe każdego kraju, w tym Polski, mogą mieć wątpliwości w określonym przypadku co do naruszenia tzw. norm ostrożnościowych, np.: w przypadku zachwiania stabilności nowo powstałej instytucji, albo niejasnego pochodzenia pieniędzy, z których finansowana jest transakcja – może spowodować niewyrażenie zgody na fuzję.
Zagadnienia dotyczące zezwolenia KNB na połączenie banków uregulowane zostały w art. 124 ust. 1 i 2 ustawy Prawo Bankowe. Zgodnie z przepisami KNB odmawia zezwolenia na połączenie banków, jeżeli może ono okazać się niekorzystne dla ostrożnego i stabilnego zarządzania bankiem powstałym w wyniku połączenia. Połączenie banków może być dokonane wyłącznie przez przeniesienie całego majątku banku przejmowanego na bank przejmujący za udziały albo akcje, które przejmujący wydaje członkom albo akcjonariuszom banku, KNB może prosić o uzupełnienie dokumentacji dotyczącej strategii połączonego podmiotu.
W przypadku każdego banku można znaleźć transakcje, którą możnaby było uznać za ryzykowną.
KNB ma nieograniczone możliwości odsuwania terminu wydania decyzji i może to czynić skutecznie o ile nie ulegnie presji politycznej. Za niedopuszczalne należy uznać naciski wywierane publicznie przez Prezesa NBP Leszka Balcerowicza domagające się jawnego głosowania w KNB w sprawie fuzji Pekao SA z BPH.
KNB winna dokonać w tej materii obiektywnej, dokładnej analizy potencjalnych skutków tej fuzji a szczególnie jej wpływu na stabilność sektora bankowego.
Zgodnie z prawem bankowym KNB ma na wydanie decyzji 3 miesiące od daty otrzymania kompletnego wniosku. W uzasadnionych przypadkach termin może zostać przedłużony do 6 miesięcy.
W obecnej sytuacji KNB powinna poprosić o uzupełnienie dokumentów i dodatkowe informacje dotyczące strategii działania i składu zarządu nowego podmiotu.
VI. Stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie fuzji banków
Po pierwsze wiążące stanowisko KE polegające na ułatwieniu tych fuzji nie nastąpi wcześniej niż na przełomie 2006/2007 roku.
Głównym celem tych zmian w dyrektywie bankowej KE jest ujednolicenie praktyk i przepisów nadzorczych nad fuzjami w sektorze bankowym. Nie jest wykluczone utworzenie ogólnoeuropejskiego nadzoru bankowego. Obecnie nadzór każdego kraju ma własne kryteria.
Art. 16 obecnie obowiązującej dyrektywy 2000/12/WE mówi tylko tyle, że władze krajowe nadzorcze mogą zgody na przejęcie nie wydać, jeśli mają wątpliwości co do zapewnienia należytego i ostrożnego zarządzania instytucją kredytową oraz co do odpowiedniego charakteru kupującego duże pakiety akcji banku. Poszczególne kraje mogą interpretować te przepisy dość dowolnie.
Słusznie, że Polska i MF uznało, że KE nie przedstawiła wystarczających dowodów, iż brak ujednolicenia przepisów faktycznie utrudnia przejęcie i fuzję.
Równie słuszne wydają się stwierdzenia, iż główną przeszkodą w fuzjach bankowych jest brak ich opłacalności ekonomicznej, często bowiem potencjalne korzyści z synergii nie są wcale większe od kosztów fuzji, zwłaszcza kosztów społecznych.
Ale koronnym argumentem przeciwko fuzji Pekao SA z BPH w Polsce wydaje się być fakt, że Polska jak żaden inny nowy kraj UE, pozbyła się swego sektora bankowego na korzyść kapitału zagranicznego. 85% polskiego sektora bankowego trafiło do zagranicznych banków komercyjnych za kwotę zaledwie ok. 7 mld USD. Po zaledwie kilku latach w postaci dywidend, transferu technologii i licencji zagraniczni inwestorzy wytransferowali ok. 3 mld USD. Zwrot na inwestycjach bankowych w Polsce wydaje się być najszybszy na świecie, a przecież inwestycje w sektorze finansowym nie są szybkorentownymi inwestycjami.
Inną bardzo poważną obawą krajów, w których dokonywane są fuzje jest sprawa władzy i odpowiedzialności. Zagraniczny bank przejmujący bank lokalny uzyskuje pełnię władzy, jednak ryzyko odpowiedzialności za depozyty spada zawsze na lokalnego podatnika i władze krajowe i tylko nadzory lokalne są w stanie takie ryzyko uprzedzić.
Na pewno lepszym rozwiązaniem dla lokalnych rynków bankowych, zwłaszcza w nowych państwach członkowskich, jest wzmocnienie nadzorów krajowych, zwłaszcza, że polski jest szczególnie słaby.
KE dopiero dyskutuje nad katalogiem kryteriów powodujących, że krajowy nadzór bankowy może się nie zgodzić na fuzję.
VII. BPH można sprzedać
Sprzedaży akcji BPH przez UNICREDITO zażądał w końcu ubiegłego roku były już MSP uważając słusznie, że Włosi niezgodnie z umową zawartą ze Skarbem Państwa (gdy kupowali akcje Pekao SA) stali się właścicielami obecnie konkurencyjnego BPH.
Gdyby rzeczywiście UNICREDITO zdecydowało się sprzedać akcje BPH uzyskałoby za nie bardzo wysoką cenę i wielki popyt.
Chętne do kupienia akcji byłyby zarówno banki zagraniczne obecne już w Polsce, jak i te, które chciałyby wejść na polski rynek.
W grę mogą wchodzić tacy potentaci jak DRESDNER BANK, DEUTCHE BANK, HSBC, ROYAL BANK OF SCOTLAND, SOCIETE GENERALE, CREDIT LYONNAIS, ERSTE BANK, RAIFFEISEN BANK, ale również KBC i ING.
Obecna wartość rynkowa całego BPH to około 22,5 mld zł, a wartość pakietu należącego do UNICREDITO to około 16 mld zł.
Jak widać włoski UNICREDITO sprzedając bank BPH może świetnie zarobić, szkoda że polskie władze nie miały takiej świadomości prywatyzując ten bank dzisiaj jeden tylko BPH, wart jest ok. 23-25 mld zł.
Niewątpliwie plany fuzji pomogły notowaniom giełdowym obu banków BPH i Pekao SA Mają one najwyższe wskaźniki ceny do zysku spośród wszystkich banków giełdowych w Polsce. Dla BPH wynosi 22,3 dla Pekao SA 21,1 podczas gdy średnia rynkowa to 17,1. Wskaźniki te są również znacznie zawyżone w porównaniu ze wskaźnikami innych banków środkowoeuropejskich. Podobnie przeszacowana wydaje się być wycena rynkowa w stosunku do wartości księgowej dla BPH – wynosi 3,6, a dla Pekao SA – 3,5.
VIII. Prawa pracownicze i pakiety socjalne. Spadek zatrudnienia w sektorze bankowym w Polsce
Jest niekwestionowanym faktem, że działające w Polsce banki w tym zwłaszcza zagraniczne banki komercyjne łamią prawo pracy obowiązujące w Polsce.
Dowodzą tego kontrole Państwowej Inspekcji Pracy. Pracownicy bankowi w Polsce w ostatnich latach pracują dużo więcej i ciężej, gdyż w ostatnich 15 latach z branży bankowej odeszło w wyniku restrukturyzacji blisko 35 tys. osób. Na dodatek często działo się to w jednostkach bankowych i organizacyjnych, gdzie wyraźnie wzrosła liczba i zakres obowiązków pracowniczych.
Obecnie zadania, które wcześniej wykonywały 3-4 osoby dziś wykonuje 1 osoba, ale w obawie przed zwolnieniem pracownicy akceptują takie warunki pracy i powszechny wręcz mobbing.
Najwięcej nieprawidłowości z zakresu prawa pracy dotyczy ewidencjonowania czasu pracy i wypłacania wynagrodzeń po upływie okresu rozliczeniowego.
Dodatkowo tam gdzie dokonano prywatyzacji za rzecz kapitału zagranicznego, związki zawodowe są bardzo osłabione lub wręcz ubezwłasnowolnione a pracownicy wykorzystywani i pozbawieni ochrony prawnej.
Ujawnione przez PIP nieprawidłowości to jedynie wierzchołek góry lodowej w zakresie praw pracowniczych i praw socjalnych pracowników sektora bankowego.
Włosi, czyli UNICREDITO ITALIANO jest znane w Europie ze swej bezwzglęności, zwłaszcza jeśli chodzi cięcia kosztów oraz restrukturyzacje, czyli zwolnienia pracowników. Zarówno działający w Niemczech w banku HVB, jak i w Austrii w banku BACA związkowcy są traktowani po partnersku i dopuszczani do negocjacji na temat osłon socjalnych w przeciwieństwie do pracowników i związkowców polskich w BPH i Pekao SA
UNICREDITO ITALIANO jako właściciel PEKAO SA nie jest zbyt zainteresowany pakietem socjalnym dla pracowników ani ochroną interesów akcjonariuszy mniejszościowych.
Zarówno Pekao SA jak i BPH maja duże doświadczenia w konsolidacji i niestety też redukcji zatrudnienia na dużą skalę.
Pekao SA wchłonęło 4 banki a BPH połączył się z PBK. W 2001 roku Pekao SA zatrudniało ponad 18 tys. osób, a na koniec 2004 roku tylko 16 tys. osób, od momentu prywatyzacji pracę w Pekao SA straciło blisko 10 tys. osób.
Liczba pracowników BPH też zmniejszyła się radykalnie, o blisko 1 tys. osób rocznie (łącznie ponad 5 tys. osób).
Rok 2005 był piątym rokiem z kolei, w którym zmniejszała się liczba zatrudnionych w sektorze bankowym.
Najwięcej osób pracowało w bankach 1999 roku. Wg danych NBP było to 174,7 tys. osób. Z tej liczby 149,6 tys. było zatrudnionych w bankach komercyjnych a ponad 25 tys. osób w bankach spółdzielczych.
We wszystkich następnych latach transformacji zatrudnienie w bankach komercyjnych wraz z kolejnymi prywatyzacjami zmniejszało się o kilka tysięcy osób rocznie, a o dziwo w bankach spółdzielczych rosło rocznie o kilkaset osób.
W latach 2000 i 2001 ubyło po 5,4 tys. pracowników bankom komercyjnym, a w 2002 roku prawie 7 tys. osób. Od 1999 roku największe redukcje miały miejsce właśnie w Pekao SA (w sumie blisko 10 tys. osób). Na koniec 2005 roku liczba pracowników Pekao SA była mniejsza o ponad 40% tylko w perspektywie ostatnich 4 lat. Ponad 30% redukcje etatów, w tym okresie, miało też miejsce w BPH, PKB oraz BZ WBK.
Największe redukcje zatrudnienia były właśnie efektem konsolidacji banków w minionym 15-leciu w mniejszym zaś stopniu wynikiem wdrażania nowych rozwiązań informatycznych. W sumie w 10 największych sprywatyzowanych bankach w Polsce zatrudnienie spadło o blisko 35 tys. osób, a od 1999 roku o blisko 26,5 tys. osób.
IX. Wnioski
Powyższe fakty świadczą niezbicie, że połączenie banków Pekso SA i BPH wynikające z fuzji włoskiego UNICREDITO ITALIANO z niemieckim HVB będzie bardzo niekorzystne zarówno dla rynku usług bankowych, swobodnej konkurencji, obniżki kosztów i opłat bankowych, dostępności kredytów dla MiŚP oraz w sferze zwolnień pracowniczych.
Polskie organy nadzoru bankowego mają ewidentne argumenty i mocne podstawy prawne do zablokowania tej fuzji, o ile rzeczywiście chcą się troszczyć o warunki funkcjonowania prawidłowego i konkurencyjnego rynku bankowego.
W innym bowiem przypadku mielibyśmy do czynienia z powrotem monopolu i z zastąpieniem monopolu dawnego państwowego ale polskiego, monopolem prywatnym – zagranicznym.
Polski sektor bankowy jest praktycznie w całości już własnością kapitału zagranicznego, dalsza petryfikacja takiej struktury własności, będzie zdecydowanie niekorzystnie dla resztek własności o polskim rodowodzie w tym zwłaszcza dla PKO BP, banków spółdzielczych oraz „skoków”.
Skala tej fuzji będzie miała daleko idące negatywne konsekwencje w szerszym wymiarze, a to dla rynku skarbowych papierów wartościowych, stóp procentowych, rynku funduszy inwestycyjnych, OFE, polskiej giełdy (GPW), zadłużenia i długu publicznego Skarbu Państwa oraz możliwości oddziaływania rządu RP na rynek pieniężny oraz rolę i znaczenie Rady Polityki Pieniężnej a nawet NBP.
Zupełnie absurdalny jest natomiast pomysł rozwiązania sporu między Skarbem Państwa a holenderską firmą EUREKO poprzez odsprzedaż banku BPH na rzecz holenderskiego RABO-BANK-u udziałowca EUREKO, który chce zawładnąć polskim PZU SA Zarówno od strony prawnej jak i ekonomicznej pomysł wydaje się być niemożliwy do zrealizowania. Przy perfekcyjnie przeprowadzonych działaniach prawnych i woli politycznej Polska mogłaby odzyskać wpływy a nawet kontrolę nad jednym z banków (Pekao SA lub BPH).
Zgoda na połączenie Pekao SA i BPH będzie niewątpliwie bardzo szkodliwa dla polskiej racji stanu w gospodarce.
***
[1] Gazeta Wyborcza, 2.10.2003; Banki 2002; WAB 2002r.
[2] Gazeta Prawna nr 78, 21.04.2004r.; Gazeta Wyborcza 21.05.2003r.
[3] Rzeczpospolita 31.03.2004r.; Wprost 15.01.2006r.
[4] Rzeczpospolita 25.10.2004r; Gazeta Wyborcza 4.06.2004r.
[5] Żyżyński J.; Wstęp do uwarunkowań i funkcji polityki pieniężnej i fiskalnej; WPWZ K.W. 2002r.
[6] Rzeczpospolita 14.02.2004r; dane: Export Monitor
[7] UOVLIK; IBNGR; Gazeta Wyborcza 2.10.2003r.; Wprost 20.03.2005r.
[8] NBP; Wprost 20.03.2005r.; ZBP; szacunki Expandera; wprost 1.03.2005r.; Gazeta Wyborcza 13.05.2005r.
[9] Prywatyzacja kapitałowa w procesie transformacji systemu gospodarczego w Polsce; UG 2003r.
[10] Monitor Bankowy – ZBP/ Mentor październik 2004r.; Rzeczpospolita 16.02.2004r.; Pentor Audyt Bankowości Detalicznej 2002-2004 NBP
[11] Rzeczpospolita 1.03.2003r.; Wprost 20.03.2005r.
[12] Banki dane na 31.12.2003r.; Newsweek 23.0.2005r.
[13] Rzeczpospolita 29.09.2003r.; Gazeta Wyborcza 5.02.2004r.
[14] Staszyński L.; Bezdroża prywatyzacji; Książka Polska; 1997; Warszawa
[15] Gazeta Wyborcza; Rzeczpospolita; Puls Biznesu
[16] Dane MSP; Jarosz M.; Manowce polskiej prywatyzacji; ISP PAN; 2001r.; Warszawa
[17] Rocznik Statystyczny; dane GUS; Problemy Zarządzania 2/2005, str. 173
[18] dane szacunkowe – niepublikowane
[19] Wprost; 15.01.2006r.; Rocznik Statystyczny; dane GUS, MF
[20] dane MF: styczeń 2006r.; Wprost; 15.01.2006r.
[21] Żyżyński J.; Wstęp do uwarunkowań i funkcji polityki pieniężne i fiskalnej; WNWZ. UW; 2002r.; Warszawa
[22] Gazeta Wyborcza 13.05.2005r.; Rzeczpospolita 1.03.2005r.; dane ZBP
[23] Banki 2002, 2003,2004 – Warszawski Instytut Bankowości na zlecenie ZBP
Opracował zespół pod kierunkiem Janusza Szewczaka