Źródło: tysol.pl
Pracownicy dziś mówią „ktoś nam obiecał, a teraz próbuje zabierać”. Zabierać w bardzo trudnym okresie. Muszę powiedzieć, że dziwię się rządowi PiS, że daje sobie dyktować pewne sprawy korporacjom, które przez lata w Polsce nie płaciły podatków i traktowały pracowników jak tanią siłę roboczą – mówił na antenie TV TRWAM przewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność” Alfred Bujara.

Niedziele handlowe – „Powtórka z rozrywki” – brzmiał temat programu „Po stronie prawdy” na antenie TV TRWAM. – Słowo „rozrywka” jest oczywiście w cudzysłowie, ponieważ niestety to wcale nie jest rozrywka i nikogo to nie bawi. Słyszymy, że są zakusy, aby pod pozorem pandemii, ukrócić niedziele handlowe. Czy to prawda? – zapytał przewodniczącego Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność” Alfreda Bujarę prowadzący program.

Jak podkreślił Bujara, „pracownicy handlu zaufali rządowi, kiedy uchwalał ustawę, a właściwie odpowiadał na inicjatywę obywatelską i póki co cieszymy się wolnymi niedzielami”. – Ale niestety lobbing wielkich korporacji sieci handlowych wraca na ul. Wiejską i to jest bardzo przykre – przestrzegł.

– Pracownicy dziś mówią „ktoś nam obiecał, a teraz próbuje zabierać”. Zabierać w bardzo trudnym okresie. Muszę powiedzieć, że dziwię się rządowi PiS, że daje sobie dyktować pewne sprawy korporacjom, które przez lata w Polsce nie płaciły podatków i traktowały pracowników jak tanią siłę roboczą. Rząd idzie teraz na kompromis tym wielkim sieciom, które – warto podkreślić – od początku były przeciwne wolnym niedzielom – powiedział szef Krajowej Sekcji Pracowników Handlu „S”.

„Nie ma handlu w Europie na podobnych warunkach co w Polsce”

Zdaniem Alfreda Bujary „nie ma handlu w Europie na podobnych warunkach, które są w Polsce”. – Liczyliśmy, że oprócz wolnej niedzieli uda się w Polsce również uregulować kwestie warunków pracy. Te były najgorsze, a w tej chwili są tragiczne – podkreślił.

– Proszę zauważyć, że w Polsce handel odbywa się nie tylko do późnych godzin wieczornych, ale także w godzinach nocnych. Przed świętami będzie odbywał się od niedzieli do niedzieli – zaznaczył i dodał, że już teraz brakuje około 30 proc. pracowników handlu.

– A więc naprawdę mówimy o sytuacji, kiedy do hipermarketu, czy dyskontu może wejść każda ilość klientów. Algorytm „jeden klient na 15 metrów kwadratowych” to fikcja. Z tym sobie radzą tylko małe sklepy, ewentualnie butiki w centrach handlowych – uważa Bujara.

„Dzisiejsze rygory sanitarne to fikcja”

Prowadzący stwierdził, że z własnego doświadczenia widzi, że w dużych galeriach handlowych nikt nie kontroluje algorytmu przywołanego wcześniej przez szefa handlowej „Solidarności”.

– Tak, a więc nie ma żadnych rygorów. To, że są tzw. „płyty pleksi” przed kasami, to tak naprawdę jest jedynie dekoracja. Bo przecież idąc z boku, odbierając towar, jesteśmy w ścisłej bliskości z kasjerką – zwrócił uwagę Bujara.

– A muszę państwu powiedzieć, że w ciągu ośmiu godzin kasjerka obsługuje średnio 300 klientów. Tysiące ludzi przechodzi przez taki dyskont. To niezwykle niebezpieczna sytuacja. Bardzo dużo pracowników zakaża się, jest na kwarantannach, a co za tym idzie pracowników brakuje. Ci, którzy zostają, są przemęczeni i przepracowani, a teraz każe się im pracować od niedzieli do niedzieli – dodał.

Szef handlowej „Solidarności” określił czas pracy pracowników w ciągu tygodnia jako przerażający. – Dziś tzw. ustawa covidowa pozwala na to, że pracownicy pracują nawet do 12 godzin. Wyobraźcie sobie państwo – w tych maseczkach pracuje się fizycznie, a klient często przychodzi na pół godziny i nie wytrzymuje, ściąga maseczkę i nie ma w czym oddychać – powiedział Bujara.

Przypomniał także badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, które wskazują, że 80 proc. zakażonych ostatnie swoje kroki kierowały do hipermarketów. – U nas się też tak dzieje – podkreślił.

Pytanie do premiera

– Mam pytanie do pana premiera. Gdyby przez pana gabinet przeszło kilka tysięcy niezbadanych petentów w ciągu dnia, z których przyjąłby pan około trzystu, to jakby się pan, czuł panie premierze? – zadał pytanie szefowi polskiego rządu szef handlowej „S”.

Bujara zacytował także wypowiedź wicepremiera i ministra rozwoju Jarosława Gowina, który stwierdził, że grudzień jest miesiącem kluczowy dla handlu i rząd może liczyć się z tym, że otwarcie sklepów może doprowadzić do wzrostu zakażeń.

– Proszę państwa, jak to nazwać? Czy to jest bezduszność, bezwzględność, że za wszelką cenę chce się poprawić PKB? – zapytał widzów programu. – Panie premierze, czy w hipermarkecie, często za najniższą krajową, bo tak ludzie zarabiają, można przypłacić życiem? Brak mi słów. Pracownicy są oburzeni, nikt z nami nie rozmawia – dodał.

– Ktoś powie: „Solidarność niedawno poparła pracodawców, żeby otworzyć galerie”. Tak, bo one były w najgorszej sytuacji, ale postawiliśmy warunek. Wolne niedziele zostają tak jak w ustawie. I to by wystarczyło, na to się pracownicy przygotowali – zwrócił uwagę Alfred Bujara.

Jak podkreślił, istnieją dokumenty na to, że „pracodawcy wystosowali pewne propozycje i wyszli na przeciw wicepremiera Gowina, proponując, aby m.in. mierzyć temperatury, liczyć klientów według nowego algorytmu 1 klient na 20m2, żeby nie wpuszczać młodzieży do lat 16 bez opieki osoby dorosłej”.

– I co? Nic takiego się nie stało. To przykre, że pracownik nadal jest tanią siłą roboczą, którego wartość nic nie oznacza – podsumował.

Wolne niedziele nie „rozluźnią” kolejek

Bujara odniósł się także do popularnego stwierdzenia o rzekomym „rozluźnianiu” kolejek poprzez wprowadzenie handlowych niedziel. – „Rozluźnić” kolejki można, ale poprzez „dotrudnienie” pracowników. Tu leży problem, o którym my mówimy – stwierdził szef handlowej „S”.

Zapytany przez prowadzącego o to, czy, być może, wielkich sieci handlowych nie stać na „dotrudnianie” pracowników, Bujara zwrócił uwagę na zawrotne sumy, które są wyprowadzane z Polski przez zagraniczne korporacje.

– Jeden z właścicieli sieci w Polsce, obcokrajowiec, wyprowadził z Polski w ubiegłym roku 2,2 mld czystego zysku w formie dywidendy! To jest tyle, ile wszyscy pracownicy tej sieci zarabiają w ciągu roku – zwrócił uwagę.

– W 2018 roku przychody dużych sieci w Polsce osiągnęły kwotę 231 miliardów złotych. To stanowiło 1,6 mld podatku dochodowego. Przeliczcie sobie państwo, ile tego podatku płacą. Z Polski wyprowadza się nasze pieniądze, w formie kosztów, na Zachód, w majestacie prawa. Można powiedzieć, że dzisiaj za nasze pieniądze w trudnej sytuacji leczą się Niemcy, Portugalczycy czy Francuzi. Można powiedzieć obrazowo, że pod naszymi respiratorami leżą Niemcy – dodał.

Tylko NSZZ „Solidarność” upomina się o pracowników

Bujara z przykrością stwierdził również, że Polska dała się „wydudkać” zachodnim korporacjom. – Dziś, po 25 latach, kiedy te sieci prowadziły biznes w Polsce, znów dochodzą do głosu. „Bo koronawirus”, „bo trudna sytuacja”. One zrobiły tyle zysku, że naprawdę nie mają teraz trudności – podkreślił.

– Jedna z sieci dyskontowych w Polsce, to jest Biedronka, osiągnęła 25 proc. udziału w polskim spożywczym rynku detalicznych. Gdzie jest UOKiK? Niedługo pewne sieci staną się monopolistami w naszym kraju. My mówimy o tym od lat, a pewne instytucje nic sobie z tego nie robią. Tylko my, jako NSZZ „Solidarność”, upominamy się o pracowników – dodał.

Jak podkreślił, „teraz jest czas na to, żeby być jednością, ponieważ osiągnęliśmy granicę wytrzymałości, jeśli chodzi o strefę handlu”. – Największa krytyka jest oczywiście ze strony właścicieli korporacji międzynarodowych, którzy zrobią wszystko, żeby osiągnąć odpowiednie zyski – zaznaczył.

– Dziś często krytykują nas media, które są opłacane przez te korporacje. Ludzie niestety nie zwracają na tą uwagi, a za chwileczkę proszę państwa, możemy się obudzić w państwie kolonialnym – podsumował.

Translate »