List otwarty
przewodniczącego Piotra Dudy do członków Niezależnego
Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” z okazji
25-lecia wyborów 4 czerwca 1989 roku – największego
zwycięstwa „Solidarności”
Tak jak największym zwycięstwem
polskich robotników było powstanie w 1980 roku
Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego
„Solidarność”, tak największym zwycięstwem
„Solidarności” były wybory 4 czerwca 1989 roku. Dzisiaj
z powodów politycznych i bieżących interesów obecnej
władzy z premedytacją fałszuje się ten historyczny fakt.
Do rozmów przy okrągłym stole i
pierwszych częściowo wolnych wyborów doszło dzięki fali
strajków w 1988 roku, prowadzonych przez organizacje
zakładowe Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego
„Solidarność”. Do rozmów i wyborów przystąpił nie Lech
Wałęsa i Komitet Obywatelski, ale Niezależny Samorządny
Związek Zawodowy „Solidarność”, ze swoim przewodniczącym
na czele. Powołanie w grudniu 1988 roku Komitetu,
którego nazwa brzmiała Komitet Obywatelski przy
przewodniczącym NSZZ „Solidarność”, choć formalnie
niezależny, był w istocie jedynie formą organizacyjną,
swoistym narzędziem Związku, bez którego Komitet nie
miał racji bytu.
Niezależny Samorządny Związek
Zawodowy „Solidarność” zawsze był związkiem zawodowym,
który w różnym czasie, z konieczności, musiał spełniać
różne role, takie jak: ruchu społecznego, opozycji
demokratycznej, konspiracji, komitetu wyborczego, czy
też parasola ochronnego nad transformacją ustrojową. I
co najważniejsze – role te wypełnił, do dzisiaj płacąc
za to ogromną cenę. Bez „Solidarności” i jej milionów
członków, nigdy by się to nie dokonało.
Nikt nie mógł być członkiem naszego
Związku inaczej, niż poprzez przynależność do zakładowej
lub międzyzakładowej organizacji „Solidarności”. Nikt
nie mógł być w jego władzach, jeśli nie przeszedł całej
demokratycznej procedury wyborczej, od zakładu, poprzez
region, aż do władz krajowych. I tak jest do dzisiaj.
Nigdy nie było pierwszej i drugiej
„Solidarności”. Związek nasz od swojego powstania nigdy
nie przerwał działalności, nawet po wprowadzeniu stanu
wojennego, przez wiele lat trwając w konspiracji. W
przeciwnym razie, za kpinę należałoby uznać słowa
ówczesnego przewodniczącego Lecha Wałęsy, które wygłosił
w 1984 roku przy grobie zamordowanego, błogosławionego
ks. Jerzego Popiełuszki: „Solidarność” żyje, bo ty
oddałeś za nią życie”. Jeśli była pierwsza i druga, to
należałoby uznać, że Jaruzelski pokonał „Solidarność”, a
to jest oczywistą historyczną bzdurą.
Od samego początku dumnie trzymamy
te same sztandary, a większość z naszych dzisiejszych
członków, w tym w najwyższych władzach Związku, jest w
nim nieprzerwanie od samego początku, ani na chwilę nie
zaprzestając swojej działalności. Wielu z nich było
internowanych, więzionych, szykanowanych i wyrzucanych z
pracy. Oni nigdy nie byli w dwóch „Solidarnościach”.
Jeśli już, to inni ją opuszczali, zdradzali czy
zaprzedali swoje legitymacje w imię własnego interesu.
Tym bardziej na ponury chichot historii zakrawa fakt, że
nadal po 25 latach w wolnej Polsce, za działalność
związkową, przy obojętności władzy, szykanuje się i
wyrzuca ludzi z pracy.
Oficjalne państwowe obchody 25
rocznicy 4 czerwca 1989 roku, bez formalnego
współudziału Niezależnego Samorządnego Związku
Zawodowego „Solidarność”, którego udział celowo
pominięto polityczną decyzją obecnie rządzących, w
odwecie za walkę „Solidarności” o prawa pracownicze i
obywatelskie, stają się karykaturalne, pozbawione
wewnętrznej siły ducha solidarności i wolności.
Nie ma wolności bez
"Solidarności"!!!