W legnickim Sądzie Rejonowym ruszył proces,
jaki niemieckiej fabryce firanek wytoczyła
zwolniona dyscyplinarnie szwaczka. Kobieta
domaga się przywrócenia do pracy.
Pod koniec marca wiceprezes legnickiej fabryki
ADO zwolnił kobietę za to, że wywiesiła na
bramie flagę „Solidarności”. Nie przeszkodził mu
w tym fakt, że szwaczka jest wiceprzewodniczącą
zakładowej organizacji NSZZ ‘”Solidarność” i w
związku z tym podlegała prawnej ochronie.
W środę w legnickim Sądzie Rejonowym ruszył
proces. – Chcę wrócić do pracy. Żadne
odszkodowanie mnie nie interesuje. Pieniądze by
się pewnie przydały, ale nie dam się przekupić –
mówiła przed wejściem na sądową salę kobieta.
Szwaczka nie zgodziła się na ugodę. Podobnie jak
pełnomocniczka właścicieli fabryki. W związku z
tym sędzia Anna Jabłońska – Socha rozpoczęła
proces. Na czerwcowej rozprawie przesłucha
pierwszych świadków.
- Na sądowej sali będziemy chcieli wykazać, że
przyczyną zwolnienia dyscyplinarnego nie był sam
fakt wywieszenia flagi, tylko szereg zachowań
pracownicy godzących w interes pracodawcy –
powiedziała mecenas Marta Klonowska,
pełnomocniczka zarządu ADO.
Zwolnioną szwaczkę w sądzie wspierały koleżanki
i koledzy z „Solidarności”. – Bezczelność
naszego szefostwa nie ma granic! – komentowali
związkowcy argumentację niemieckich właścicieli
zakładu.