Prokuratura Rejonowa
Gdańsk-Oliwa umorzyła sprawę usunięcia napisu
„im. Lenina” z bramy Stoczni Gdańskiej.–To
koniec żenującego spektaklu – komentuje Bogdan
Orłowski, szef legnickiej „Solidarności”.
Po trwającym pół roku dochodzeniu gdańska
prokuratura doszła do wniosku, że związkowcy z
„Solidarności” nie chcieli niszczyć
bramy, a usunięcie napisu nazwała
„demontażem”.
- Prokuratorzy nie dopatrzyli się w działaniach
związkowców czynu zabronionego. Po zdjęciu
elementów
bramy chcieli oddać je
miastu – powiedział Polskiej Agencji Prasowej
Cezary Szostak, szef oliwskiej prokuratury.
29 sierpnia ub. roku członkowie Komisji
Krajowej NSZZ „Solidarność” z przewodniczącym
związku Piotrem Dudą na czele odpiłowali
szlifierką napis „im. Lenina” znad
legendarnej bramy numer
2 Stoczni Gdańskiej. Napis ten pojawił się w
maju br. na potrzeby zdjęć do filmu Andrzeja
Wajdy o Lechu Wałęsie. Władze Gdańska
zadecydowały o tym, że zostanie już na stałe.
Prezydent Gdańska złożył w prokuraturze
doniesienie o popełnieniu przez związkowców
przestępstwa. Jesienią na przesłuchania w
komendach policji na terenie całego kraju
wzywani byli wszyscy członkowie Komisji Krajowej
NSZZ „Solidarność”.
Jednym z nich był Bogdan Orłowski,
przewodniczący Zarządu regionu Zagłębie
Miedziowe NSZZ „Solidarność”. Po decyzji
oliwskiej prokuratury odczuwa satysfakcję.
- Umiarkowaną satysfakcję – zaznacza
Orłowski. – Jesteśmy świadkami końca tego
spektaklu za publiczne pieniądze. Prokuratura
powinna teraz wysłać fakturę prezydentowi
Gdańska za narażeniu podatników na koszty
podatników – mówi szef legnickiej
„Solidarności”.
- Od samego początku mieliśmy do czynienia z
farsą. Nie usunęliśmy z bramy stoczni żadnego
historycznego napisu, tylko atrapę na potrzeby
filmu. Poza tym w pewnym sensie
staliśmy na straży obowiązującego prawa, bo
symbolika komunistyczna jest w naszym kraju na
szczęście zakazana. Miejsce Lenina jest na
śmietniku historii – kończy Bogdan Orłowski.