Załoga MOPS żąda podwyżek i grozi strajkiem

 
Jeśli do wtorku prezydent Tadeusz Krzakowski nie podejmie decyzji o 
podwyżce płac pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, ci 
rozpoczną akcję protestacyjną.
 
- Dajemy prezydentowi trzy dni robocze na reakcję. Potem rozpoczniemy 
protest. Jesteśmy zdeterminowani i sfrustrowani, dlatego z czasem 
przybierze on drastyczną formę – mówi Katarzyna Wojtkowska, 
przewodnicząca NSZZ „Solidarność” w legnickim MOPS.
 
Pracownicy MOPS żądają podwyżek swoich pensji. Napisali w tej sprawie 
list do prezydenta Tadeusza Krzakowskiego. Pożalili się w nim, że od 
dwóch lat ich wynagrodzenia pozostają na tym samym poziomie.
 
- Ostatnia podwyżka w ośrodku miała miejsce w 2010 roku i wyniosła 1 
procent wynagrodzenia zasadniczego. Średnia płaca w MOPS to dziś 
zaledwie w 1990 złotych brutto. Niejednokrotnie dochodzi do sytuacji, że 
miesięczne świadczenia naszych klientów przewyższają nasze płace. A 
niektórzy z nas zarabiają tak mało, że zmuszeni są korzystać ze 
świadczeń pomocy społecznej – skarżą się pracownicy legnickiego MOPS.
 
Pod listem do prezydenta podpisało się 358 pracowników ośrodka 
zrzeszonych w dwóch związkach zawodowych: „Solidarności” i NSZZ 
Pracowników MOPS. Związkowcom odpowiedziała Dorota Purgal, zastępca 
prezydenta odpowiedzialna m.in. za pomoc społeczną. Odesłała ich do 
dyrektora MOPS Jerzego Konopskiego, który „zgodnie z prawem jest 
pracodawcą wszystkich pracowników zatrudnionych w MOPS i w jego gestii 
leży ustalenie wysokości wynagrodzeń”.
 
- Prezydent jak i jego zastępca doskonale wiedzą, że tak długo jak 
miasto nie zabezpieczy pieniędzy w budżecie, tak długo dyrektor nie może 
podnieś wynagrodzeń pracownikom. Tą odpowiedzią Dorota Purgal 
kompromituje władze miasta i pokazuje lekceważący stosunek do 
pracowników w podległej jednostce – twierdzą związkowcy z zakładowej 
„Solidarności”.