Prawie dwustu pracowników
Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej pikietowało we
wtorkowe popołudnie pod Urzędem Miasta. – To dopiero
początek naszego protestu – zapowiadali związkowcy.
Pod legnickim magistratem
wspólnie pikietowali pracownicy opieki społecznej
zrzeszeni zarówno w NSZZ „Solidarność”, jak i NSZZ
Pracowników MOPS. „Nie ignorujcie nas!”, Ciężka praca,
mała płaca”, „Stadiony oświetlacie a na podwyżki nie
dacie”, „Dobrze pracujemy a wciąż wegetujemy” – to tylko
niektóre hasła, jakie pojawiły się na transparentach.
Była też symboliczna zbiórka
pieniędzy do puszki dla pracowników MOPS oraz …
piosenka. „Oj Dana, oj Dana podwyżko kochana. Widać
światło na stadionie, z naszych portfeli pustka zionie!”
– śpiewali manifestanci.
- Od lat jesteśmy pomijani przy
podwyżkach. Doszło do tego, że zarabiamy żenująco nisko.
Dlatego postanowiłyśmy walczyć o swoje. To dopiero
początek naszego protestu. Nie wykluczamy nawet strajku
– mówiła Aneta Mazur z NSZZ „Solidarność”.
Do protestujących wyszedł
prezydent Tadeusz Krzakowski. Gospodarz miasta został
przywitany głośnym buczeniem. Szefowe związków
zawodowych wręczyły mu kolejny list. Znalazł się w nim
konkretny postulat: 300 złotych podwyżki dla każdego
pracownika.
- W tym miejscu na pewno takiej
sprawy nie załatwimy. Mogę tylko zapewnić, że przy pracy
nad przyszłorocznym budżetem pochylę się nad sprawą
wynagrodzeń w MOPS – powiedział prezydent Krzakowski,
który uświadomił tłum, że winnymi niskich zarobków
pracowników pomocy społecznej są rząd i posłowie.
Po niespełna godzinie pikieta
się skończyła. Interwencja aż siedmiu czuwających z boku
nad jej przebiegiem strażników miejskich nie była
potrzebna.