Jan M.,
były funkcjonariusz Milicji
Obywatelskiej, skazany prawomocnym
wyrokiem sądu za kierowanie akcją ZOMO
podczas Zbrodni Lubińskiej, do dziś
skutecznie unika kary więzienia. Powodem
odraczania stawienia się w zakładzie
karnym jest długa lista chorób byłego
milicjanta. Nie przeszkadza mu to jednak
w prowadzeniu działalności gospodarczej
i swobodnym poruszaniu się po Lubinie.
|
Był ostatni dzień sierpnia 1982r. Mieszkańcy
"górniczego" Lubina wyszli na ulice miasta, by
upomnieć się o prawa zagwarantowane dwa lata
wcześniej w słynnych "porozumieniach
sierpniowych". Pokojową manifestację krwawo
stłumiły szturmowe oddziały ZOMO. 28-letni
Michał Adamowicz, trzy lata młodszy Mieczysław
Poźniak i najstarszy z nich wszystkich, 31-letni
Andrzej Trajkowski zostali śmiertelnie
postrzeleni przez zomowców.
Po krwawych zamieszkach wszczęto śledztwo. Do
Lubina przyjechał prokurator Wojskowej
Prokuratury Garnizonowej, któremu milicja nie
chciała za bardzo pomagać. W 1983r. umorzono
postępowanie. Zbrodnia Lubińska odżyła na nowo
dopiero w 1991r. za sprawą sejmowej speckomisji
do rozliczenia zbrodni komunistycznych. Wtedy w
stan oskarżenia postawiono siedmiu wysokich
rangą
funkcjonariuszy MO.
Czterech z nich objęła amnestia, ostatecznie
przed sądem stanęło tylko trzech. Były zastępca
komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy, Bogdan
G., usłyszał wyrok 15 miesięcy więzienia,
dowódca plutonu ZOMO, Tadeusz J. dostał 2,5 roku
pozbawienia wolności. Najwyższy wymiar kary
zasądzono Janowi M., który za kierowanie akcją
podczas Zbrodni Lubińskiej otrzymał 3,5 roku
więzienia. Wyrok ten zapadł 17 lipca 2007r.
Pierwsi dwaj byli milicjanci odsiedzieli już
swoje wyroki. Mimo upływu pięciu lat, Jan M. do
dziś skutecznie unika odbycia kary więzienia. Z
informacji uzyskanych w Sądzie Okręgowym we
Wrocławiu wynika, że jedynym powodem odraczania
kary za każdym razem jest choroba lub ciężkie
schorzenie. I tak Jan M. powoływał się m.in. na
schorzenie kręgosłupa, zanik mięśni w lewej
nodze, chorobę serca - przebyte dwa zawały,
chorobę wrzodową dwunastnicy. Ostatnie
postanowienie wrocławskiego sądu o odroczeniu
kary wydano 30 maja tego roku na sześć miesięcy.
Przebyte liczne choroby i schorzenia nie
przeszkadzają jednak Janowi M. w prowadzeniu
działalności gospodarczej i swobodnym poruszaniu
się po Lubinie, czego dowodem są relacje
licznych świadków, którzy nawet kilka dni temu
widzieli byłego milicjanta na ulicy.
Stanisława Trajkowska, wdowa po Andrzeju
Trajkowskim, zastrzelonym podczas Zbrodni
Lubińskiej, nie kryje bólu i rozgoryczenia. -
Ten morderca, który mordował ludzi w Lubinie
jest bezkarny. To mnie najbardziej boli, że nikt
nie może wpłynąć na tego człowieka. Nie wiem,
dlaczego, czy ma dużo pieniędzy, jest bardzo
bogaty. My jako rodziny bardzo się tym
przejmujemy. Nie dość, że taki mały wyrok za
ludzkie życie, to jeszcze on ciągle udaje, że
jest chory. On w ogóle nie jest chory, tylko nie
chce odsiadywać wyroku - mówi Stanisława
Trajkowska.
Zbulwersowani są także działacze Solidarności. -
Ten pan powinien skutecznie być osadzony w
więzieniu i ewentualnie tam reperować swoje
zdrowie, skoro stracił je wydając rozkazy, żeby
zabito i raniono demonstrantów. Kat cieszy się
wolnością, kat ma dużą emeryturę, kat chodzi
dumny jak paw, czasami śmiejąc się prosto w
oczy, a ofiary - jedni leżą w grobach od 30 lat,
inni są sierotami, jeszcze inni są bezrobotni
albo mają rentę, kolokwialnie mówiąc lekko
śmieszną - stwierdza Bogdan Orłowski,
przewodniczący Zarządu Regionu Zagłębie
Miedziowe NSZZ Solidarność.
Marek Zawadka, znany w regionie historyk,
zauważa coś jeszcze. - Nigdy nie przeprosił
i nie wykazał żadnej skruchy. Zresztą, to jest
charakterystyczna cecha tych wszystkich, którzy
brali udział w Zbrodni Lubińskiej będąc po tej
drugiej stronie. Ja nie spotkałem się z
zomowcem, który by powiedział, że "trochę wtedy
przesadziliśmy". Oni byli dumni z tego, co
zrobili, stwierdzili, że jeszcze raz tak, by to
zrobili - mówi dr Marek Zawadka.
- Nigdy ze strony MO nie usłyszałam żadnego
słowa "przepraszam" za krzywdy mojego męża i
moich dzieci. I chyba nigdy nie usłyszę. Dla
mnie jest ważne, żeby wreszcie, żeby morderca,
który strzelał w Lubinie, odsiadywał swój wyrok
- mówi na koniec wdowa po Andrzeju
Trajkowskim.
(tom) Radio ELKA |