80 milionów nadal pełne sekretów

 

 „80 milionów” Kaczorowskiej to opowieść o brawurowej akcji liderów wrocławskiej „Solidarności”, którzy na 10 dni przed stanem wojennym podjęli z banku związkowe miliony. To próba dotarcia do prawdy.

„Panowie! Sprawa jest prosta. Zasysamy baksy z rynku”. Te słowa w filmie Waldemara Krzystka zrealizowanym na podstawie scenariusza współpracującego z legnickim teatrem dramaturga i reżysera Krzysztofa Kopki, wypowiada w jednym z wrocławskich kościołów boss wrocławskich cinkciarzy. Tak – ponoć – miała wyglądać zorganizowana przez arcybiskupa wrocławskiego Henryka Gulbinowicza operacja zamiany złotówek na dolary, by uchronić związkowe pieniądze przed szalejącą inflacją. Rzecz w tym, że to jednak tylko legenda, bardzo odległa od prawdy. Prawdy, która nadal jest utrzymywana w sekrecie.

 

Jedno jest pewne. Operacja cinkciarzy na tak wielką skalę nie mogłaby ujść uwadze SB. Handlarze walutą byli środowiskiem najgłębiej spenetrowanym przez bezpiekę. Ten mit, którego autorami są prawdziwi organizatorzy operacji ukrycia i przewalutowania pieniędzy, można od razu włożyć między bajki. Do dziś kardynał Gulbinowicz i jego kościelni współpracownicy pytania o sposób, w jaki dokonali wymiany złotówek na dolary zbywają legendą, bądź odmową wyjaśnień. – Po co komu to wiedzieć? – usłyszała autorka od Gulbinowicza. – Nie powiem. Dopiero na sądzie ostatecznym się wyspowiadam – mówi ksiądz Andrzej Dziełak.

- Mogę zatem tylko domyślać się, jak naprawdę dokonano zamiany złotówek na dolary i podejrzewać, że istotną rolę mogła w tej operacji odegrać watykańska dyplomacja i banki. Wielokrotnie w trakcie zbierania materiałów do książki wydawało mi się, że mam sensacyjną informację. Jednak po sprawdzeniu okazywało się, że jest tylko legendą lub kompletną fikcją. Wiele opowieści musiałam weryfikować jak policjantka. Chyba nie powinnam tego mówić, ale bohaterowie tej akcji mają chyba sklerozę. Każdy z nich opowiada historię inaczej, a dotyczy to nawet bardzo ważnych szczegółów. Takich, jak na przykład historia walizek, w które trzeba było zapakować 80 milionów złotych pobrane z banku – mówiła dziennikarka Gazety Wrocławskiej i autorka książki Katarzyna Kaczorowska na spotkaniu z czytelnikami, które w czwartkowy wieczór 11 października w teatralnej Caffe Modjeska prowadził Jacek Głomb.

Książka „80 milionów. Historia prawdziwa” opowiada nie tylko o tym, jak wyglądała akcja uratowania pieniędzy związku przed konfiskatą ze strony państwa. Pokazuje też losy bohaterów tej akcji po 13 grudnia i cenę, jaką zapłacili za swoje zaangażowanie po stronie „Solidarności”.

- To w stu procentach autentyczna historia. Książka opowiada, jak to wszystko wyglądało naprawdę. To opowieść o stanie wojennym, o Polsce, ale i portret solidarnościowej "Twierdzy Wrocław". Książka powstawała etapami. Czytałam akta procesowe Józefa Piniora, Piotra Bednarza, akta operacyjne SB na temat dolnośląskiej „Solidarności”, raporty dzienne wysyłane do centrali Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Rozmawiałam z bohaterami i świadkami tej historii. To była piętrowa praca - rozmawiałam z kimś, pojawiał się jakiś ciekawy wątek, zaczynałam szukać informacji na ten temat i cała książka coraz bardziej się rozrastała. Pisałam ją bardzo nerwowo. Często docierałam bowiem do informacji bardzo nieprzyjemnych dla świadków i bohaterów tej historii. Z esbeckich akt wynikało bowiem jasno, kto sypał kolegów… – wspomina autorka.

Nietypowa była także historia powstania tej książki. Inicjatywa wyszła bowiem od Marcina Kurka i jego firmy producenckiej Mediabrigade, która wyprodukowała film Krzystka. Najpierw był zatem pomysł, a potem coś w rodzaju castingu na autora, który podjąłby temat niezależnie od scenariuszowej opowieści.
 

Wrocław, 3 grudnia 1981 roku. Dziesięć dni przed wprowadzeniem stanu wojennego 26-letni prawnik Józef Pinior, rzecznik finansowy dolnośląskiej „Solidarności”, podjął z konta związku 80 milionów złotych. Na czeku podpisali się on i Piotr Bednarz, wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność” Dolnego Śląska. W ukryciu pieniędzy u ówczesnego metropolity wrocławskiego, arcybiskupa Henryka Gulbinowicza, pomogli im Tomasz Surowiec i Stanisław Huskowski. Uratowane fundusze pozwoliły na finansowanie podziemnej działalności nie tylko na Dolnym Śląsku. Część z nich powędrowała do Lublina, Łodzi, Krakowa. Na pomoc zwalnianym z pracy ludziom, na podziemną prasę. W marcu 1990 roku, na II zjeździe dolnośląskiej „Solidarności”, Józef Pinior przedstawił rozliczenie z pobranych 80 milionów, do kasy związku zwrócił 50 tysięcy dolarów i uzyskał absolutorium od delegatów…

Autor: Grzegorz Żurawiński (lca.pl)