Zmiażdżone nadzieje

 

Na mocy Postanowień Sierpniowych z 1980 r. powstała w Polsce NSZZ Solidarność. Dziś z dumą możemy powiedzieć, że rzeczywiście nasza organizacja była wtedy czymś daleko wykraczającym poza ramy związku zawodowego. Solidarność lat 1980-1981 zastępowała Polakom państwo, zajmując się właściwie wszystkimi dziedzinami życia. Pozostaje żywym dowodem, że Polak potrafi sam sobie świetnie zorganizować życie, byleby mu państwo nie przeszkadzało. Dowodem na skuteczność działania „S” była ogromna sięgająca 10 mln ludzi liczba członków (a nie wszystkie kategorie ludzi pracy miały możliwości wstępowania do Związku). Solidarność udowodniła swą siłę i wyznawane ideały, przeprowadzając jesienią 1981 r. I Krajowy Zjazd Delegatów – będący rzeczywiście zdanym testem na demokratyczny charakter organizacji. Mimo świadomie pogłębianej przez komunistów klęski zaopatrzeniowej, mimo prowokowania przez nich stałych konfliktów (choćby prowokacja bydgoska – pobicie działaczy związkowych), mimo stałej, kłamliwej i oszczerczej propagandy, mimo ogromnego wysiłku Służby Bezpieczeństwa - nastawionego na infiltrację Związku przez tajnych agentów, mimo mniej czy bardziej otwartego straszenia sowiecką interwencją – coraz wyraźniej PZPR traciła swe wpływy w społeczeństwie. Dlatego w nocy 12 na 13 grudnia dokonano w Polsce (to znalazło już potwierdzenie sądowe) zwykłego, bezprawnego zamachu stanu. Grupa generałów i pułkowników, na czele z Wojciechem Jaruzelskim, Czesławem Kiszczakiem i Florianem Siwickim pod nazwą Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (czyli WRON-a!) wprowadziła stan wojenny, „zalegalizowany” przez Radę Państwa. Zawieszono prawa obywatelskie, tysiące ludzi aresztowano, zawieszono Solidarność i inne niezależne organizacje, milicja i ZOMO wsparta przez Ludowe Wojsko Polskie brutalnie łamała próby oporu, zabijając, raniąc, więżąc. Stan wojenny był w istocie wojną wypowiedzianą przez uzbrojoną mniejszość komunistyczną przeciwko próbującej odzyskać swój własny kraj większości narodu.

Nasz region – początek

Na terenie województwa legnickiego stan wojenny wprowadzał pułkownik Marek Ochocki, komendant milicji na tym terenie na podstawie telefonu gen. Edwarda Tarały z MSW. Jednym z poleceń „z góry” było „- zatrzymywanie internowanych dokonywać błyskawicznie, nie używać bezmyślnie broni aby nie było zbędnych trupów.” – ZBĘDNYCH.

13 grudnia aresztowano 89 ludzi Solidarności, w tym przewodniczącego Zarządu Oddziału Regionu Dolnośląskiego w Legnicy Ryszarda Sawickiego. Jak wyglądało takie „standardowe zatrzymanie”? Relacja Barbary Kosmalskiej z Legnicy „13 grudnia, o piątej nad ranem obudziło nas potworne walenie w drzwi. Mieszkaliśmy wtedy w wieżowcu na ósmym piętrze. Pobiegłam otworzyć. W drzwiach zobaczyłam dwóch umundurowanych, potężnych bysiorów w hełmach na głowie. Co chwila poprawiali sobie wiszące przy pasach kabury na pistolety. Blokując zupełnie przedpokój przedpokój zapytali, czy pan Kosmalski jest w domu. Mąż wyszedł, a syn który się obudził zaczął płakać. Nie wiedzieliśmy zupełnie, co się dzieje. – Proszę się ubierać, wychodzimy – usłyszeliśmy tylko, żadnego wyjaśnienia czy informacji dokąd. Pamiętam, że dałam mężowi ciepłą odzież i wszystkie pieniądze, jakie miałam wtedy w domu. Nie wiedziałam przecież, gdzie jedzie. Być może wywożą go daleko, więc musi mieć pieniądze na powrót. Syn płakał siedząc na skrzyni w przedpokoju. Pytał – Mamo, co się stało – Nie wiem, to chyba wojna”

Uczucia internowanego pan Andrzej Kosmalski wyraził wierszem

„Wyrwany z nocnej ciszy

Rozbudzony przemocą

Zabrany w śnieżną zamieć

Dokąd pytanie dokąd

Wrzucony w szarość celi

Okno pajęczyna krat

Strażnika wzrok otępiały

Szarość celi myśl jasna

Spacerniak słońca łyk

Ile nocy bezsennych

Czyj to wstyd”

Grupę działaczy związkowych zatrzymano w „zdobytej” siedzibie Zarządu Oddziału na ulicy Jordana w Legnicy. Oto relacja działacza związkowego Józefa Sławińskiego, zmuszonego przez grupę esbeków dowodzonych przez niejakiego Kasprzaka do podejścia pod budynek wczesnym rankiem 13 grudnia. Pełnił tam dyżur młody pracownik z kategorycznym zakazem otwierania drzwi obcym osobom. Było to już po odcięciu łączności telefonicznej około północy z nocy 12/13 grudnia. „Kiedy doprowadzili mnie pod drzwi, Kasprzak powiedział, że mam wydać polecenie, by chłopak nam otworzył. Zdenerwowany i zaskoczony, nie odpowiedziałem. Myślałem tylko o tym, że przecież w środku jest masa naszych dokumentów, ulotek, adresów, które mogą wpaść w ich ręce. – Co się będziesz cackał, przypieprz mu! Usłyszałem głos jednego z mężczyzn mówiących do Kasprzaka. Jednak nie zrobił tego. Posłał za to swojego człowieka po łom. Gdy zaczęli wyważać drzwi, dałem sobie sprawę, że dłużej nie ma sensu blokować. Krzyknąłem do chłopaka w środku, by otworzył. Wpadli do lokalu jak dzicz. Gdy zajęli się wyciąganiem kabli z teleksu i przeszukiwaniem lokalu, wykorzystałem moment nieuwagi i uciekłem przez park do domu.” Objęto militaryzacją oddziały instytucji centralnych (np. PKP) Fabrykę Przewodów Nawojowych w Legnicy i Fabrykę Maszyn Rolniczych „Agrometr-Dolzamet” w Chojnowie”. Kierowanie nad innymi instytucjami, przedsiębiorstwami, gminami i miastami przejęli komisarze wojskowi. Zablokowano łączność, nie można było opuszczać miejscowości bez przepustki, po ulicach której patrolowały uzbrojone jednostki, a wszędzie wisiały proklamacje stanu wojennego, grożące za złamanie jego rygorów karą śmierci. Ocenzurowano korespondencję Zawieszono większość prasy, powołując szmatławy „Monitor Dolnośląski”.

Ale kiedy minęło zaskoczenie, kiedy opadł pierwszy szok brutalną akcją rozpoczął się opór, wzmożony z czasem dotarciem proklamacji Krajowego (Gdańsk) i Regionalnego (Wrocław) Komitetu Strajkowego. Wspomniana p. Barbara Kosmalska, po zostawieniu syna u znajomych, wspólnie z innymi działaczami związkowymi, podrywa załogę legnickiej huty do strajku już w niedzielę. 18 grudnia strajk został pod groźbą pacyfikacji (a było to już po zamordowaniu przez ZOMO górników w „Wujku”!) zakończony. Zatrzymana p. Kosmalska jest przesłuchiwana przez esbeka Kasprzaka (zapewne tego samego, który zdobywał siedzibę Solidarności), podkomendnego „człowieka honoru” Czesława Kiszczaka. Żąda od niej podpisania lojalki „A co będzie, jak tego nie zrobię? – zapytałam – To zabiorę twojego syna do domu dziecka. Możesz go nigdy nie znaleźć. Męża też możesz nigdy więcej nie spotkać.” Ile jest odwagi w sercu kobiety, żeby powiedzieć wobec takiego potwornego szantażu powiedzieć – „nie zgadzam się.”? Ostatecznie została wypuszczona i ukarana najpierw wyrzuceniem z pracy, następnie pogorszeniem warunków płacowych.

Apogeum oporu

Część zakładów rozpoczyna swoją nierówna walkę w poniedziałek 14 grudnia. We wszystkich strajkujących przedsiębiorstwach powstają Komitety Strajkowe, choć uczestnictwo w nich jest zagrożone na mocy prawa stanu wojennego karą śmierci! Warto podkreślić ich ważną rolę – powstawały samorzutnie i brały na siebie odpowiedzialność za strajkujących. Do legnickiej huty dołączają: kopalnie „Lubin”, „Polkowice”, „Rudna”, „Sieroszowice”, Huta Miedzi w Głogowie. Strajkują także Zakłady Mechaniczne „Legmet” (tu 270 osób podpisało list do generała Wojciecha Jaruzelskiego, powołując się na artykuł 86, punkt 2 konstytucji ”Obywatele mają prawo zwracać się do wszystkich organów państwa ze skargami i zażaleniami”m.in. ze stanowczym protestem przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego i z żądaniami „1.natychmiastowego uwolnienia internowanych przedstawicieli NSZZ Solidarność. 2.przywrócenia działalności NSZZ Solidarność 3.przywrócenia swobód obywatelskich.) i Zakłady Doświadczalne „Cuprum” Legnica, Przedsiębiorstwo Budowlano-Montażowe w Hutnictwa w Lubinie. Tego samego dnia brutalnie ZOMO spacyfikowało Zakład Naprawczy Maszyn KGHM w Polkowicach (ZANAM). Podobnie potraktowano strajkującą od wtorku 15 grudnia Dolnośląską Fabrykę Instrumentów. Komuniści w miarę możności starali się samymi perswazjami i groźbami użycia siły nakłonić załogi większych zakładów do zaprzestania strajku i wyjścia na zewnątrz. W Hucie Głogów podstawili autobus, który miał strajkujących rozwozić do domów zgodnie z obietnicą prokuratora Mudryka. Ale zamiast tego zawiózł ich…do prokuratury, gdzie zaczęły się zatrzymania i aresztowania. Wyjątkowy silny opór komuniści trafili w kopalni „Rudna”, do której zaczęli przechodzić górnicy z innych zakładów. Przytoczmy relację jednego ze świadków wydarzenia: „Gdy 13 grudnia 1981 roku ogłoszono stan wojenny i pojawiły się czołgi na ulicach Lubinia. Byłem pewien, że na „Rudnej” jest strajk. Ponownie wszedłem do służby porządkowej, w której byli niemal ci sami ludzie ze strajków w sierpniu 1980 r., z biało-czerwonymi opaskami na rękach, ale już z inną wiedzą i innymi przekonaniami, bardziej dumni i zdeterminowani….Kontrolowaliśmy cały zakład pracy…Zaspawaliśmy wszystkie wejścia i uzbrojeni w zaostrzone kotwy pełniliśmy dyżury przy kilku niezablokowanych wyjściach. Komitet Strajkowy kierowany przez Janka Tabora, mojego kolegę z ZRG, wzywał do zgłaszania się wszystkich strzałowych, puszczaliśmy w obieg nieprawdziwą informację, że minujemy dynamitem teren zakładu i szyb…Byliśmy ostatnim bastionem oporu w Zagłębiu Miedziowym Strajkującym. Strajkujących było około 4 tysięcy. Niemal wyłącznie zwykli pracownicy”. Pogardzani przez władzę „robole” potrafili się świetnie zorganizować. Zakładowy Komitet strajkowy działał jeszcze przez 16 miesięcy w podziemiu! Jeszcze w czasie strajku, a następnie do kwietnia 1982 r. wydawał „Biuletyn Informacyjny Stanu Wojny”. Siła oporu wynikała również ze wsparcia społeczeństwa. Świadek tak je wspomina: „Rodziny strajkujących przynosiły paczki żywnością. Rolnicy z okolic Polkowic przyjechali saniami wypełnionymi wyrobami mięsnymi, mówili, że sami nie mogą strajkować, ale będą nas wspierać….Przebywający z nami księża odprawili mszę, udzielili odpustu zupełnego strajkującym i wszyscy przystąpili do komunii świętej.” Strajkujący nie przerwali strajku po informacji o zamordowaniu przez ZOMO górników w kopalni „Wujek”. Ostateczna pacyfikacja Zakładu Górniczego Rudna nastąpiła w nocy z 16 na 17 grudnia. Czynnikiem decydującym o zwycięstwie ZOMO były ogromne ilości granatów z gazem łzawiącym. Po zakończonych strajkach zaczynał się komunistyczny odwet na klasie robotniczej, która rzekomo rządziła w PRL – internowania, aresztowania, początek procesów, zwolnienia (kilkaset osób), przesuwania na gorsze stanowiska. Represje dotykały zresztą wszystkich, którzy przeciwstawiali się stanowi wojennemu.

Opór trwa dalej

Ale przejęcie przez władze komunistyczne kontroli nad zakładami pracy nie oznaczało panowania nad społeczeństwem. Już 21 grudnia na ulicach Polkowic dochodzi do demonstracji solidarnościowych tłumionych przez komunistów. Obok powstających licznych struktur lokalnych w całym województwie (głownie pomoc represjonowanym i kolportaż ulotek) w Legnicy 15 grudnia 1981 r. powstaje Międzyzakładowy Komitet Strajkowy NSZZ Solidarność. Inicjatorem był Krzysztof Brycki, ale w jego pracach brało udział wielu ludzi Solidarności m.in.: Maciej Januszewski, Marian Ryziewicz, Ryszard Zygmunt, Leon Beme, Jan Bielewicz, Janusz Bilewicz, Andrzej Brycki, Jan Busłowicz, Mieczysław Dembowiak, Aleksander Głogocki, Edward Kleczaj Leokadia Kopecka, Józef Kos, Helena Kossowska, Marek Kozłowski, Kazimierz Kwaśniewski, Stanisław Małecki, Janusz Masadyni, Kazimiera Matuszewska, Władysław Matuszewski, Józefa Oleśniewicz, Ireneusz Pol, Jan Rączka, Stanisław Sakwa, Zbigniew Stawiński, Marian Stępień. Ireneusz Pol wspomina: „ Szybko zbudowano sieć łączników i kolporterów, obejmujących większość miast Zagłębia Miedziowego. MKS posiadał także komórki na terenie niektórych zakładów Legnicy – „Legmetu”, Huty Miedzi „Legnica”, „Elpo” i „Hanki.”. Komitet utrzymywał kontakt z wrocławskim Regionalnym Komitetem Strajkowym, wydawał podziemne pisma m.in. pismo satyryczne „Żądło Robola”, zbierał składki, które w znacznym stopniu przeznaczano na pomoc represjonowanym i ich rodzinom. Zajmował się również działalnością ulotową, o czym z niepokojem donosił Wydział Organizacyjny Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Legnicy: „W większości ulotki krytykują wprowadzeni stanu wojennego w kraju, szkalują działalność WRON oraz generała Jaruzelskiego.” Inną formą oporu społecznego były malowane na murach „antypaństwowe” napisy (Solidarność żyje, Solidarność walczy) często wykonywane przez młodzież. Warto także wspomnieć, że w tych strasznych chwilach, jak wiele razy w historii, polscy patrioci mogli liczyć na pomoc Kościoła Rzymskokatolickiego. Wielu księży w Zagłębiu aktywnie wsparło rodzącą się podziemną Solidarność.

Agnieszka Rurak-Żeleźny